Piekło z wyboru, Twórczość 4/1967

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

PIEKŁO Z WYBORU

Jerzy Zawieyski, Konrad nie chce zejść ze sceny, Warszawa 1966

Wawrzyny i cyprysy (1966) i Konrad nie chce zejść ze sceny to na dobrą sprawę jedna książka, bowiem wszyst­ko w nich jest jak najściślej powiąza­ne. Byłoby to widoczne nawet wtedy, gdyby Zawieyski nie kazał stykać się z sobą różnym pierwszoplanowym po­staciom obydwu utworów. Same po­wiązania fabularne nie wyrównałyby różnic sposobów narracji w obydwu utworach, gdyby nie łączyła ich więź istotniejsza od wszelkich podobieństw czy przeciwstawności formalnych. Ta istotna więź wynika z tego, że końco­wa refleksja osobowego narratora powieści Konrad nie chce zejść ze sceny odnosi się w równym stopniu do obyd­wu powieści: „Osobno na tych kartkach istnieje historia jako temat, jako siła władająca ludźmi, często im przeciwna, często także wikłająca ich losy. Nie wiem, dlaczego temat historii stał się tematem równie ważnym, jak ludzie?” (s. 414).

Osobowy narrator powieści Konrad nie chce zejść ze sceny ma prawo do zdziwienia i końcowego znaku zapytania, dążył przecież do czego innego, miał zamiar wyjaśnić sobie tajemnicę śmierci swego ojca, a tymczasem opo­wiedział stuletnią historię polskiego teatru w najściślejszym związku ze stuletnią historią narodu dokładnie we­dług dewizy głównych postaci powieści, że „teatr i Polska to jedno”. W bezosobowej narracji Wawrzynów i cyprysów nie było miejsca na taką konstatację, a właściwie komentarz, i nic dziwnego, że Wawrzyny i cyprysy bu­dziły wątpliwości niektórych krytyków. Andrzej Kijowski pisał wprost o tym, że faktografia historyczna występuje w tej powieści w „kształcie surowym, w postaci nie przetrawionych materiałów” („Twórczość”, 1966, nr 8), że dlatego nie jest to całkowicie udana powieść bio­graficzna o generale Aleksandrze Milbitzu, powstańcu 1831 roku i ostatnim dowódcy Legionu Mickiewicza.

Konrad nie chce zejść ze sceny nie pozostawia żadnych wątpliwości, że rozmiar i charakter faktografii historycznej w obydwu powieściach wynik­nął z programowych koncepcji pisarza, który z góry założył, że narrator w po­wieści Konrad nie chce zejść ze sceny będzie musiał przeżyć swoje zaskocze­nie, że opowiedział co innego, niż za­mierzył. Nie udało mu się wyjaśnić ta­jemnicy losu swego ojca, ponieważ cała dokumentacja, którą ojciec pozostawił, dotyczyła losów narodu. Czy ma to może znaczyć, że indywidualna tajem­nica w ogóle nie istniała i wobec tego narrator nie poniósł klęski, lecz opo­wiadając losy narodu opowiedział aku­rat to, co należało opowiedzieć o jego ojcu? Czy wystarczyłoby tylko trafnie zinterpretować przedstawioną doku­mentację, żeby wyjaśnione zostało wszystko, co było do wyjaśnienia? Tak chyba należy sądzić, ponieważ wszyst­ko w obydwu powieściach Zawieyskiego prowadzi do wniosku, że losy Po­laków są totalnie uwarunkowane lo­sem narodu, a ten z kolei jest równie totalnie uwarunkowany historią pow­szechną.

Narracja w Wawrzynach i cyprysach jest bezosobowa, Zawieyski jednak wielokrotnie sugeruje, że to, co jest opowiadane, mogłoby być treścią mo­nologu wewnętrznego generała Milbitza, gdy przebywał w Salonikach bez­pośrednio po tajemniczej śmierci Ada­ma Mickiewicza. Sugestie te mogą być czysto konwencjonalne, są jednak zbyt natrętne, żeby nie przywiązywać do nich żadnego znaczenia. Normalny esej historyczny o ruchach wywrotowych w Europie w pierwszej połowie dziewięt­nastego wieku i jak refren powracające napomknienia, że tak mógłby my­śleć o swoim życiu jeden z polskich uczestników tych ruchów. To nie jest sprawa konwencjonalności literackiej czy tym bardziej – jak chce An­drzej Kijowski – sprawa staroświecczyzny.

Zawieyski chce powiedzieć właśnie to, że Milbitz musiałby myśleć o hi­storii europejskich ruchów rewolucyjnych, gdyby zechciał myśleć o swojej indywidualnej biografii. Jego własna indywidualna biografia naprawdę nie istnieje, a już w każdym razie nie jest w niczym autonomiczna. To samo da się powiedzieć o wszystkich polskich lub wybierających polskość postaciach obydwu powieści Zawieyskiego. Być Polakiem to znaczy utracić prawo do indywidualnej biografii, to znaczy być skazanym na los Konrada, czyli tego, który musiał przestać być Gustawem. Tak bowiem i tylko tak należy rozu­mieć symbol Konrada w obydwu utwo­rach Zawieyskiego. Losy indywidualne są przywilejem Gustawów, którzy występują także na kartach powieści Zawieyskiego (na przykład Maurice de Guerin w Wawrzynach i cyprysach), ale tylko po to, żeby możliwe były konfrontacje, żeby losy Konradów było komu przeciwstawiać.

Zależność indywidualnych losów ludzkich od historii jest intelektualną obsesją całej współczesnej literatury światowej i pod tym względem Za­wieyski w swoich obydwu powieściach niczego nie odkrywa. Zależność ta u jednych jest widziana tragicznie, a na­wet katastroficznie, u innych stanowi wyznacznik optymistycznych utopii, występuje jednak u większości współ­czesnych pisarzy. Zwykle jednak jest uważana za całkiem nowy element ludzkiej sytuacji w świecie i kojarzy się ją z przemianami cywilizacyjnymi lub społeczno-politycznymi. U Sartre’a w Drogach wolności dopiero druga wojna światowa totalnie uzależni in­dywidualną biografię od historii pow­szechnej. Zawieyski chce swymi dwie­ma powieściami dowieść, że dla Pola­ków takie totalne uzależnienie stało się faktem o sto kilkadziesiąt lat wcześ­niej. Gdy Polakom zabrakło Polski, zburzony został naturalny porządek świata i oni jako pierwsi doświadczyli historii powszechnej jako czegoś real­nego. Chodziło im o Polskę, a musieli przejść przez szkołę uniwersalizmu w sensie jak najbardziej współczesnym. Formuła „Polska Chrystusem narodów” mogła brzmieć anachronicznie, jej sens nie miał przecież nic wspólnego z anachronizmem, jeśli objąć nią rzeczy­wiste doświadczenie historyczne Pola­ków, którzy w dziewiętnastym wieku stali się głównym czynnikiem świato­wej rewolty. I to niezależnie od na­stawień społecznych. Istniały nie tylko koincydentalne powody, dla których Mickiewicz mógł się dogadywać z księ­ciem Adamem Czartoryskim. I jeden, i drugi nie mogli być obojętni wobec tego, co się dzieje gdziekolwiek na świecie. Biografie obydwu wyznaczała ta sama historia powszechna o znamio­nach identycznej dla obydwu realności, chociaż każdy fakt mógł być przez nich biegunowo różnie oceniany.

W dwie powieści tak różne pod wie­loma względami mógł Zawieyski wpi­sać harmonijnie skomponowany esej o stu pięćdziesięciu latach narodowej hi­storii tylko dlatego, że historia ta sta­nowi jedyny i niezawodny klucz do labiryntu indywidualnych (ale nie autonomicznych) biografii Polaków, któ­rzy jak Konrad uzależnili swój los od losów Polski, a poprzez nią od losów świata. Nie ma racji Andrzej Kijow­ski, gdy sugeruje, że Zawieyski ucieka w historię, i to w historię relacjono­waną w sposób staroświecki, bo ani naukowy, ani czysto beletrystyczny. Zarzut braku naukowości jest w ogóle zarzutem ni przypiął ni przyłatał. Beletrystyczność z kolei nie jest żadną wartością nadrzędną, a już w żadnym wypadku nie można jej przypisywać waloru nowoczesności. Skoro nietrud­no dojść do wniosku, że Zawieyski świadomie i jak najbardziej znacząco wyodrębnia faktografię historyczną, ujęcie właśnie eseistyczne jest w tym wypadku zbieżne z uważanymi za bar­dzo nowoczesne tendencjami prozy. W wypadku Zawieyskiego to zresztą do­datkowe znaczenie. Właśnie żywioł be­letrystyczny bywał u tego pisarza bar­dzo często nie najlepszej próby, zwła­szcza w jego wcześniejszej prozie, tej sprzed Romansu z ojczyzną. Zawieyski dosyć długo musiał wyzwalać się spod nie zawsze dobrych wnływów Żeromskiego. Ograniczenie żywiołu beletry­stycznego zabezpiecza go bardzo sku­tecznie przed recydywą tych wpływów, które mogłyby być w obydwu powieściach szczególnie groźne ze względu na nieuniknioną w tym wypadku zbieżność motywów. Motywy z Żeromskiego występują w obydwu po­wieściach, manierze Żeromskiego Za­wieyski na szczęście nie ulega. Strze­że go przed nią właśnie faktograficzna eseistyka, która sama w sobie byłaby niezwykle interesująca, zwłaszcza ta z powieści Konrad nie chce zejść ze sce­ny, gdy Zawieyski pisze swoją esei­styczną historię polskiego teatru, na czym się zna jak mało kto w Polsce. Eseistyka historyczna dominuje nie tyl­ko ilościowo nad elementami beletry­stycznymi obydwu powieści. Zmienia ona także ich charakter. Stają się one służebne wobec treści eseistycznej. Świadczy o tym najbardziej lekcewa­żący stosunek Zawieyskiego do psycho­logii indywidualnej, a nawet do biolo­gii. Główne postacie tych powieści nie starzeją się, liczą się bowiem tylko ich funkcje służebne wobec historii. Nie dziwimy się nawet, że babka narrato­ra powieści Konrad nie chce zejść ze sceny, Leontyna, wykorzystała akurat przewrót majowy na znaczącą historycznie śmierć. Musiała mieć wtedy dokładnie siedemdziesiąt sześć lat.

Zasadnicze kwestie rodzą się jednak nie w związku z formą powieści Za­wieyskiego, lecz z ich filozoficznym i historiozoficznym sensem. Czy Za­wieyski w totalnej zależności człowie­ka od historii widzi same pozytywy, czy losy Konradów chce stawiać za wzór? Większość pisarzy widzi prze­cież w takiej zależności nowoczesny, ziemski kształt piekła. Sprawa jest niesłychanie drażliwa i skomplikowa­na. W egzystencjalnej sytuacji Pola­ków w dziewiętnastym wieku doszukał się Zawieyski precedensu dzisiejszej sytuacji powszechnie ludzkiej, nie znaczy to jednak, że te sytuacje są iden­tyczne. Nie wystarczało urodzić się Polakiem, żeby losu Konradów doświadczać w sposób konieczny. Potrzebny był tu jeszcze wybór moralny. Można było przestać być Polakiem i wtedy los Konradów byłby do wyminięcia. Ponieważ los Konradów był losem tak­że z wyboru, zawarty był w nim hero­izm moralny. Mateusz Delarue z Dróg wolności Sartre’a doświadcza totalnej zależności od historii nie dlatego, że jest Francuzem, lecz dlatego, że jest człowiekiem. Gdyby zechciał przestać być Francuzem, jego sytuacja w ni­czym nie uległaby zmianie. Sytuacja człowieka nie jest z natury dobrowol­na. Można jej tylko nadać cechę do­browolności poprzez dobrowolną śmierć, co jest aktem sprzecznym z naturą ży­cia. Heroiczna staje się wtedy śmierć, nie życie. Konrad jest polskim symbo­lem heroizmu życia, ponieważ los Kon­rada można było wybrać. Zawieyski nie jest apologetą zależności człowieka od historii, jest wyłącznie piewcą he­roizmu moralnego, który jest możliwy dopóty, dopóki człowiek może wybie­rać swój los. Los Konradów był wybie­ralny, chociaż oznaczał totalne uzależ­nienie się od historii, a więc ziemski kształt piekła. Piekło nie jest piekłem, dopóki można wybierać.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content