Początki, czytane w maszynopisie, Twórczość 2/1979

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

POCZĄTKI

Mikropowieść Horyzont Leszka Kumańskiego (moja lektura maszynopisu 1977) jest z pewnością interesującym utworem debiutanckim. Manifestuje się w nim inteligentne myślenie o życiu, myśleniu towarzyszy pewna ostrość widzenia, myśleniu i widzeniu dobrze na ogół służy słowo, trochę młodzieżowo charakterystyczne, trochę literacko wyszukane. Ten rodzaj sło­wa przypomina nieco Chłopacką wy­sokość Józefa Łozińskiego, jest to zresztą akurat utwór, z którym Ho­ryzont miałby pewne pokrewieństwo, chociaż nie o charakterze zależności literackiej. Pokrewieństwo wynika ra­czej ze zbieżności socjologiczno-kulturalnych sytuacji głównych postaci dwóch powieści.

Bohater Horyzontu różni się zresztą i pod tym względem od bohatera Chłopackiej wysokości. Luźniejsze są jego związki z tradycją chłopską, nie sta­nowią one dla niego ani kulturalno-obyczajowego, ani etycznego wędzid­ła. Na skutek tego jest on tak łatwo przystosowalny do całkowicie obcych dla siebie układów społecznych, tak samo do górnych, jak do dolnych, jeśli już użyć tej anachronicznej no­menklatury.

Bohater Chłopackiej wysokości – jak podobni mu bohaterowie utworów Pilota lufo Trziszki – nie przestaje być wśród wirów życia zdalnie stero­wany duchowym dziedzictwem trady­cji wyjściowej, bohaterem Horyzontu wiry zawładnęły całkowicie, jest on wobec nich bezwładny i bezbronny. Echo dziedzictwa odzywa się jeszcze w jego stosunku do doświadczenia miłości, milczy natomiast przy wszy­stkich innych doświadczeniach.

Trudno rozstrzygać, czy przy pew­nym skomplikowaniu wewnętrznym przystosowalność do działalności jednoznacznie przestępczej może być tak łatwa, jak jest u niego, na tym jed­nak polega założenie tego utworu. Ostatecznie, jest to utwór jeśli nie młodzieńczy, to w każdym razie de­biutancki, jego założeń nie trzeba chy­ba zbyt rygorystycznie weryfikować. Warto jedynie odnotować, że część trzecia Horyzontu jest słabsza od dwóch części wcześniejszych, że postę­powanie bohatera i narratora staje się w niej w dużej mierze bezmotywacyjne.

Z luk w motywacji postępków bo­hatera, z pośpieszności narracyjnej w trzeciej części nie robiłbym zarzutu zbyt poważnego. Nawet u doświadczo­nych autorów wyczerpuje się często inwencja intelektualna, u debiutanta z niemożności wywikłania się z kom­plikacji nie ma co robić sprawy. Szan­są wywikłania się z komplikacji by­łoby może przejście od narracji ironicznej do groteskowej, groteskowości w części trzeciej można się doszuki­wać, rzecz, może w tym, że w narracji groteskowej autor jest mniej sprawny niż w narracji ironicznej.

W tekście całego utworu trafiają się nadmiary niefunkcjonalnej meta­foryki, czasami przejawy pustosłowia. Autor usiłuje niekiedy naśladować sty­listykę Stachury i wtedy właśnie po­pada w pustosłowie. Dosyć często odczuwa się także zbędność lub nadmiar wykrzykników, nie wyłączając stale się powtarzającego „hej”, które może być słówkiem charakterystycznym, nie nadaje się jednak na słowo hasło.

Druga powieść Kumańskiego – Od­pust (moja lektura maszynopisu 1978) – ma mniej cech debiutanctwa, jest utworem konsekwentniej pomy­ślanym, ujawniają się w nim jednak pewne niebezpieczeństwa, z których dlatego tylko nie należy robić sprawy, że autor (podobno człowiek bardzo młody) ma prawo korzystać z licen­cji dla twórczości młodzieńczej. W Odpuście, przy efektowności i sympatyczności utworu, wyczuwa się mniej lub więcej intensywnie autorską skłon­ność do łatwizny, co wyraża się za­równo w mnożeniu nieskomplikowa­nych efektów powieściowej akcji, jak i w rozwiązaniach stylistycznych.

To prawda, że cwaniacki wygłup, na jaki decydują się narrator Andrzej i jego kumpel Paweł, którzy na zakończenie studenckiej praktyki w mia­steczku godzą się na jednorazową współpracę z odpustowym kramarzem, nie może prowadzić do diagnoz tak poważnych, jak diagnozy uplatanego w bezwyjściowościach narratora Gry na zwloką Janusza Andermana, ale o tym właśnie autor Odpustu zdaje się nie wiedzieć, nie wzbrania bowiem narratorowi używania wielkich słów na byle jaki użytek, cwaniaczkowatości gotów jest przypisywać filozofią, cwaniacka filozofia wspiera się kon­statacjami wszelakiego zła, które wy­łazi zewsząd, gdzie palcem tknąć.

Autor Odpustu zmierza do wymie­rzania podwójnej sprawiedliwości: cwaniactwu i widzialnemu (raczej zresztą słyszalnemu) światu. Cwaniaczkowie, z których jeden jest narratorem, widzą i słyszą świat po cwaniacku, tak być powinno, ich konsta­tacje więc muszą być w sposób nie­unikniony powierzchowne. I są. Wy­godnie im przyjąć, że miasteczko jest sterroryzowane przez bandę łobuzów. Zło w miasteczku może być i jest z pewnością większe, ale chyba nieko­niecznie takie, od miasteczka na Sy­cylię bardzo daleko. Cwaniaczkowie węszą wszędzie odejście od ideałów bohaterskiej przeszłości okupacyjnej, nietrudno to wykryć, ale gdzież tu do sprawiedliwego osądu starego leś­nika lub niektórych gości weselnych na wsi.

Montaż głosów weselnych (niezły) i odpustowych (słabszy) dostarcza argu­mentów cwaniactwu, mogłoby ono wyjść z konfrontacji obronną ręką, gdyby nie końcowy gwałt kramarza i kierowcy na skrzywdzonej przez ży­cie córce leśnika. Brutalny czyn kruszy cwaniaczkom maskę cwaniactwa, coś takiego musiało się zdarzyć, żeby kompromitacja cwaniactwa mogła zo­stać zrealizowana, tylko kto, gdzie i kogo musi dziś gwałcić, żeby załatwić potrzebę fizjologiczną. Znam kogoś, kto z miasteczka, które akurat ma – zdaje się – na myśli autor, musiał wyemigrować w drugi koniec Polski, ponieważ nie był w stanie sprostać za­potrzebowaniu seksualnemu miejsco­wych pań. Gwałty – jak wiadomo – zdarzają się, ale jest to okrutna ta­jemnica natury i kultury, w Odpuście gwałt jak deus ex machina pozwala jedynie powieść szczęśliwie – ze względu na cele literackie – za­kończyć.

Z Odpustu wynika zgrabny powieś­ciowy dokument obyczajowego cwa­niactwa młodzieżowego, które się kompromituje. Na drugą powieść bar­dzo młodego autora, który jest bez­spornie uzdolniony, może i nawet powinno to wystarczyć. Kwestii, czy Le­szek Kumański zechce być pisarzem serio, czy autorem obyczajowych powieści popularnych, Odpust nie rozstrzyga. Kwestię tę dopiero Odpust narzuca wyraziście, w debiutanckim Horyzoncie najważniejsze były debiu­tanckie kłopoty, z którymi autor Od­pustu umie sobie już poradzić. Na co się literacko zdecyduje, powinna roz­strzygnąć przyszłość.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content