copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
POCZĄTKI
Mikropowieść Horyzont Leszka Kumańskiego (moja lektura maszynopisu 1977) jest z pewnością interesującym utworem debiutanckim. Manifestuje się w nim inteligentne myślenie o życiu, myśleniu towarzyszy pewna ostrość widzenia, myśleniu i widzeniu dobrze na ogół służy słowo, trochę młodzieżowo charakterystyczne, trochę literacko wyszukane. Ten rodzaj słowa przypomina nieco Chłopacką wysokość Józefa Łozińskiego, jest to zresztą akurat utwór, z którym Horyzont miałby pewne pokrewieństwo, chociaż nie o charakterze zależności literackiej. Pokrewieństwo wynika raczej ze zbieżności socjologiczno-kulturalnych sytuacji głównych postaci dwóch powieści.
Bohater Horyzontu różni się zresztą i pod tym względem od bohatera Chłopackiej wysokości. Luźniejsze są jego związki z tradycją chłopską, nie stanowią one dla niego ani kulturalno-obyczajowego, ani etycznego wędzidła. Na skutek tego jest on tak łatwo przystosowalny do całkowicie obcych dla siebie układów społecznych, tak samo do górnych, jak do dolnych, jeśli już użyć tej anachronicznej nomenklatury.
Bohater Chłopackiej wysokości – jak podobni mu bohaterowie utworów Pilota lufo Trziszki – nie przestaje być wśród wirów życia zdalnie sterowany duchowym dziedzictwem tradycji wyjściowej, bohaterem Horyzontu wiry zawładnęły całkowicie, jest on wobec nich bezwładny i bezbronny. Echo dziedzictwa odzywa się jeszcze w jego stosunku do doświadczenia miłości, milczy natomiast przy wszystkich innych doświadczeniach.
Trudno rozstrzygać, czy przy pewnym skomplikowaniu wewnętrznym przystosowalność do działalności jednoznacznie przestępczej może być tak łatwa, jak jest u niego, na tym jednak polega założenie tego utworu. Ostatecznie, jest to utwór jeśli nie młodzieńczy, to w każdym razie debiutancki, jego założeń nie trzeba chyba zbyt rygorystycznie weryfikować. Warto jedynie odnotować, że część trzecia Horyzontu jest słabsza od dwóch części wcześniejszych, że postępowanie bohatera i narratora staje się w niej w dużej mierze bezmotywacyjne.
Z luk w motywacji postępków bohatera, z pośpieszności narracyjnej w trzeciej części nie robiłbym zarzutu zbyt poważnego. Nawet u doświadczonych autorów wyczerpuje się często inwencja intelektualna, u debiutanta z niemożności wywikłania się z komplikacji nie ma co robić sprawy. Szansą wywikłania się z komplikacji byłoby może przejście od narracji ironicznej do groteskowej, groteskowości w części trzeciej można się doszukiwać, rzecz, może w tym, że w narracji groteskowej autor jest mniej sprawny niż w narracji ironicznej.
W tekście całego utworu trafiają się nadmiary niefunkcjonalnej metaforyki, czasami przejawy pustosłowia. Autor usiłuje niekiedy naśladować stylistykę Stachury i wtedy właśnie popada w pustosłowie. Dosyć często odczuwa się także zbędność lub nadmiar wykrzykników, nie wyłączając stale się powtarzającego „hej”, które może być słówkiem charakterystycznym, nie nadaje się jednak na słowo hasło.
Druga powieść Kumańskiego – Odpust (moja lektura maszynopisu 1978) – ma mniej cech debiutanctwa, jest utworem konsekwentniej pomyślanym, ujawniają się w nim jednak pewne niebezpieczeństwa, z których dlatego tylko nie należy robić sprawy, że autor (podobno człowiek bardzo młody) ma prawo korzystać z licencji dla twórczości młodzieńczej. W Odpuście, przy efektowności i sympatyczności utworu, wyczuwa się mniej lub więcej intensywnie autorską skłonność do łatwizny, co wyraża się zarówno w mnożeniu nieskomplikowanych efektów powieściowej akcji, jak i w rozwiązaniach stylistycznych.
To prawda, że cwaniacki wygłup, na jaki decydują się narrator Andrzej i jego kumpel Paweł, którzy na zakończenie studenckiej praktyki w miasteczku godzą się na jednorazową współpracę z odpustowym kramarzem, nie może prowadzić do diagnoz tak poważnych, jak diagnozy uplatanego w bezwyjściowościach narratora Gry na zwloką Janusza Andermana, ale o tym właśnie autor Odpustu zdaje się nie wiedzieć, nie wzbrania bowiem narratorowi używania wielkich słów na byle jaki użytek, cwaniaczkowatości gotów jest przypisywać filozofią, cwaniacka filozofia wspiera się konstatacjami wszelakiego zła, które wyłazi zewsząd, gdzie palcem tknąć.
Autor Odpustu zmierza do wymierzania podwójnej sprawiedliwości: cwaniactwu i widzialnemu (raczej zresztą słyszalnemu) światu. Cwaniaczkowie, z których jeden jest narratorem, widzą i słyszą świat po cwaniacku, tak być powinno, ich konstatacje więc muszą być w sposób nieunikniony powierzchowne. I są. Wygodnie im przyjąć, że miasteczko jest sterroryzowane przez bandę łobuzów. Zło w miasteczku może być i jest z pewnością większe, ale chyba niekoniecznie takie, od miasteczka na Sycylię bardzo daleko. Cwaniaczkowie węszą wszędzie odejście od ideałów bohaterskiej przeszłości okupacyjnej, nietrudno to wykryć, ale gdzież tu do sprawiedliwego osądu starego leśnika lub niektórych gości weselnych na wsi.
Montaż głosów weselnych (niezły) i odpustowych (słabszy) dostarcza argumentów cwaniactwu, mogłoby ono wyjść z konfrontacji obronną ręką, gdyby nie końcowy gwałt kramarza i kierowcy na skrzywdzonej przez życie córce leśnika. Brutalny czyn kruszy cwaniaczkom maskę cwaniactwa, coś takiego musiało się zdarzyć, żeby kompromitacja cwaniactwa mogła zostać zrealizowana, tylko kto, gdzie i kogo musi dziś gwałcić, żeby załatwić potrzebę fizjologiczną. Znam kogoś, kto z miasteczka, które akurat ma – zdaje się – na myśli autor, musiał wyemigrować w drugi koniec Polski, ponieważ nie był w stanie sprostać zapotrzebowaniu seksualnemu miejscowych pań. Gwałty – jak wiadomo – zdarzają się, ale jest to okrutna tajemnica natury i kultury, w Odpuście gwałt jak deus ex machina pozwala jedynie powieść szczęśliwie – ze względu na cele literackie – zakończyć.
Z Odpustu wynika zgrabny powieściowy dokument obyczajowego cwaniactwa młodzieżowego, które się kompromituje. Na drugą powieść bardzo młodego autora, który jest bezspornie uzdolniony, może i nawet powinno to wystarczyć. Kwestii, czy Leszek Kumański zechce być pisarzem serio, czy autorem obyczajowych powieści popularnych, Odpust nie rozstrzyga. Kwestię tę dopiero Odpust narzuca wyraziście, w debiutanckim Horyzoncie najważniejsze były debiutanckie kłopoty, z którymi autor Odpustu umie sobie już poradzić. Na co się literacko zdecyduje, powinna rozstrzygnąć przyszłość.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy