copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
PODWÓJNY DEBIUT
Nie wiem, od kiedy i od czego zaczął Piotr Müldner-Nieckowski próbę sił w dziedzinie prozy. Opowiadania zbioru Proszę spać mają wiele cech debiutanctwa. Mimo przemyślanego skomponowania zbioru (może aż nadmiernego, wszystkie opowiadania są powiązane odwołaniami do miasta G. nad Wisłą, pomiędzy utworami w charakterze przerywnika umieszcza się cytaty z notatnika o mieście G., w jednym z utworów występuje rejestr większości wykorzystanych w opowiadaniach anegdot) widać wyraźnie, że poszukuje się tu własnej tonacji estetycznej i nie zawsze ją znajduje, że próbuje się różnych form narracji, że szuka się intelektualnego samookreślenia pisarskiego.
Najwyrazistszy składnik samookreślenia jest chyba następujący: autora interesuje pisarsko nie człowiek sam dla siebie, lecz człowiek wśród innych ludzi, w powiązaniach z nimi, w zależnościach od nich, słowem człowiek w rozmaitego typu relacjach społecznych.
To się widzi zarówno w utworach lepszych, jak gorszych, lepsze z zasady są utwory ironiczne lub wręcz satyryczne, nie idealizuje się tu stosunków międzyludzkich, miasto G. nie jest rodem z sielanki dzieciństwa lub młodości, jest to miasto twardej szkoły życia, jeśli cokolwiek tu się idealizuje, to tę właśnie twardą szkołę, jak w opowiadaniu Dziurka z boku, któremu szkodzi zresztą właśnie brak ironii, ironia sprawia, że opowiadania Pierwszy poranek Michalaka (utwór chyba najlepszy), Pietruszkowa, Z korespondencji Krzysztofa Kontenera robią wrażenie utworów dojrzałych, sekundują im niezłe utwory satyryczne Tu nie chodzi o fagasa, Praca ręczna, Kolorowe psy.
Chociaż w zbiorze Proszę spać nie ma utworów tak słabych, żeby nie mogły wejść do książki debiutanckiej, byłoby korzystniej dla autora, gdyby zgodził się cały tom odrobinę uszczuplić zwłaszcza o utwory o nie wyklarowanym charakterze.
Bez żadnej szkody dla skomponowanej całości można tu zrezygnować z opowiadań Uśmiech węgorza, Pożar idący od dołu (w tym opowiadaniu o chorobie jest coś niesmacznego) i zwłaszcza Ułan z olstrami, w którym dziwacznościom i drastycznościom towarzyszy niezręczność narracyjna, której jest o wiele mniej w również nie najlepszym opowiadaniu tytułowym.
Czy ten zbiór opowiadań zostanie uszczuplony, czy nie, nie ma się wątpliwości, że Piotr Müldner-Nieckowski z próby sił w dziedzinie prozy wychodzi zwycięsko.
Na pozór wszystko w Himalajach – pierwsza powieść Piotra Müldnera-Nieckowskiego – wskazuje na to, że autor korzysta w swym utworze z umowności i licencji tradycyjnej narracji wszechwiedzącej. Byłby to pozór ryzykowny, nic w powieści nie zestarzało się bardziej niż ten rodzaj narracji, gdyby nie można go było bez szczególnej przenikliwości zdemaskować.
W utworze o zbiorowości ludzkiej Osiedla opowiada się tylko to, co ta zbiorowość sama o sobie opowiada w mowie żywej lub w wymowie wyglądów, zachowań i czynów swoich członków.
Wszechwiedza jest więc tu tylko sumą empirycznie dostępnej wiedzy, ta suma wiedzy nie jest nadrzędna w stosunku do samowiedzy zbiorowości, w dodatku autor nie wyklucza możliwości, że tą sumą wiedzy mogą rozporządzać jednostki szczególnego pokroju.
Teoretycznie sumę wiedzy o zbiorowości tego wymiaru, o jaki w utworze chodzi, mogą posiąść spowiednik katolicki (jemu nie wolno jej literacko wykorzystać), dzielnicowy, gdyby miał także bezinteresowne zawodowo ambicje poznawcze, lekarz, gdyby nie był urzędnikiem służby zdrowia, lecz filozofem ciała i duszy, filozofem dialektyki ich wzajemnych relacji i filozofem życia społecznego (musiałby więc to być lekarz mniej więcej taki jak Antoni Kępiński) i pisarz – pomijając inne jeszcze możliwości – o programie zbliżonym do programu grupy „Przedmieście”.
Piotr Müldner-Nieckowski wysuwa powieściowe sugestie, że nie ukrytym, lecz ukrywającym się narratorem powieści jest ktoś, kto łączy osobowo te dwie ostatnie możliwości, kto jest lekarzem i pisarzem jednocześnie. Podejrzenia mogą paść na dwie postacie lekarzy w powieści: na doktora Jasiurę, który rozważa możliwość zostania pisarzem, i na doktora Tadeusza Uwagę, który tak jak jego ojciec prowadzi notatnik zdarzeń w Osiedlu wykraczający poza potrzeby zawodowe.
Wiele wskazuje na to, że ukrywającym się narratorem powieści jest właśnie ten drugi, doktor Tadeusz Uwaga. On jest pierwszoplanową postacią utworu, wokół jego notatnika ogniskuje się ciekawość różnych członków zbiorowości ludzkiej Osiedla, jemu przypisuje autor największą filozoficzną samowiedzę, on demonstruje niejednokrotnie taką sumę wiedzy o ludziach Osiedla, jaka wystarczyłaby do napisania Himalajów.
Jakkolwiek jest, pozór wszechwiedzy narracyjnej w Himalajach jest pozorem, na który nie wolno się nabrać. Wszechwiedza narracyjna poprzez swoją nadrzędność gwarantuje taki narracyjny porządek, któremu się wszystkim w Himalajach ustawicznie zaprzecza. Wszechwiedza umożliwia narrację, która przypomina rozwijanie jednej, dwóch lub więcej nici z jednego kłębka. Kłębek, który się rozwija w Himalajach, powstał z tysiąca skrawków różnogatunkowych czy różnokolorowych nici, które trzeba by dobierać według gatunku lub koloru i wiązać supełkowe, żeby uzyskać ten rodzaj porządku motywów i wątków powieściowych, o jakie się zabiega w konwencjonalnych powieściach.
Myślę zresztą, że zabieg wiązania ciągłych nici byłby w tym wypadku zupełnie bezużyteczny. Skrawki, które się z kłębka rozwija, należy raczej układać na płaszczyźnie, ułoży się z nich coś, co będzie przypominać schemat bardzo skomplikowanego labiryntu, strukturze labiryntu właśnie podporządkowana jest narracja w powieści Müldnera-Nieckowskiego.
Labirynt ten oznacza prawie nieskończoną komplikację związków i relacji międzyludzkich w zbiorowości Osiedla. Każdy zarejestrowany w notatniku doktora Tadeusza Uwagi lub wprowadzony do narracji powieściowej fakt (najprawdopodobniej jest to jedno i to samo) ustala coraz to nowe relacje międzyludzkie, stanowią one otwarte lub ślepe korytarze labiryntu, co oznacza, rzecz jasna, albo zbliżanie się do prawdy (o gradacji prawdy mówi wprost doktor Uwaga), albo oddalanie się od niej, czyli fałszywy trop poznawczy.
Strukturze labiryntu, którą Piotr Müldner-Nieckowski ma w budowie swojej powieści na względzie, dobrze służą wszystkie ujęcia synchroniczne materii faktów, wyłamują się natomiast z niej ujęcia diachroniczne. Odnosi się wrażenie, jak gdyby całkiem konwencjonalne relacje o przeszłości inżyniera Chobrzańskiego (rozdział 15) i teścia doktora Uwagi, Króla (rozdział 19) trafiły do Himalajów z całkiem innej powieści o Osiedlu.
Czy są one w ogóle w Himalajach potrzebne, można wątpić. Zupełnie natomiast niepotrzebny jest króciutki rozdział ostatni, w którym wykracza się w czasie poza zamykającą narrację kolejną katastrofę doktora Uwagi. Doktor Uwaga, dużo się na ten temat w powieści filozofuje, funkcjonuje w Osiedlu jako coraz to nowa osobowość między swoimi kolejnymi katastrofami, słuszne byłoby trzymać się tego założenia.
Wspomniało się mimochodem o tym, że spowiednik katolicki swojej wiedzy o podległej mu zbiorowości ludzkiej nie mógłby literacko wykorzystać. W części przynajmniej powinno to także dotyczyć lekarza. W swojej prawie wybornej powieści Piotr Müldner-Nieckowski – skądinąd specjalista od etyki lekarskiej – wykorzystuje rzeczywiste czy tylko wyobrażone informacje lekarskie do polemiki z konkretną postacią środowiska literackiego, łamiąc tym samym obowiązującą tajemnicę zawodową. Z rozdziału 12 Himalajów trzeba albo zrezygnować, albo zatrzeć w nim czytelne dla tysięcy ludzi wskazówki (stylistyczne i inne), kim jest przygodny pacjent doktora Uwagi. W tym wypadku narusza się i etykę zawodową, i dobry smak literacki, czego w utworze pod wieloma względami tak znakomitym na pewno robić nie wolno i nie warto.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy