Poszczególność, czytane w maszynopisie, Twórczość 2/1988

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

POSZCZEGÓLNOŚĆ

W świetnej publicystyce literackiej Alicji Grajewskiej – w Szczęściu pisarza (moja lektura maszynopisu 1987) tak samo jako w Konstela­cjach (1980) – jedno odbieram niezmiennie jak zgrzyt, jak diabelską wobec autorki złośliwość losu, jej męski pseudonim literacki (Krzysztof Narutowicz) i wszystkie konsekwencje tego fak­tu.

Męskie formy koniugacyjne w pierwszoosobowych zdaniach narracji Alicji Grajewskiej brzmią jak czysty bezsens, wszystko im ostenta­cyjnie zaprzecza: stosunek do świata i do litera­tury, rodzaj literackiej wrażliwości, sposób myś­lenia i sposób pisania, wszystko to jest tak szczególnie kobiece i tylko poprzez kobiecą du­chowość zrozumiałe i wytłumaczalne, że przyję­cie choćby przez chwilę rzeczywistego męskiego autorstwa podważa w czytanych zdaniach ich sens, wartość i urodę.

Mężczyzna może mieć równą jak Alicja Grajewska wrażliwość na rzeczy, przedmioty sztuki i konkretnych ludzi, ale w myśleniu o nich (o rzeczach, dziełach sztuki i ludziach) i w ich przedstawianiu nie poprzestanie tylko na nich, na ich osobności i poszczególności, ich sens bo­wiem istnieje dla niego poza nimi, nic nie jest dla niego samoistne, jednoznaczne i dosłowne, wszystko jest znakiem czegoś innego, od tego wszystkiego autorka Szczęścia pisarza, mało po­wiedzieć, stroni, ona to wszystko z furią odrzu­ca, wierząc najmocniej, że sens, wartość i pię­kno istnieją i są do odkrycia z osobna w każdej rzeczy, jaka istnieje.

W ujęciu obrazowym można byłoby powie­dzieć, że Bóg mężczyzny istnieje jakby na zewnątrz istnień poszczególnych, Bóg kobiety na tomiast istnieje wewnątrz nich, jest ich stałym domownikiem.

Myślenie i pisanie Alicji Grajewskiej jest w sposób czysty i skrajny kobiece, na tym polega niezwykłość, wyrazistość i odkrywczość jej myś­lenia i pisania, męski pseudonim jest w tej sy­tuacji diabelskim wymysłem, rozumiem jednak, że jest już za późno, żeby diabła wyświęcić, trzeba przyzwyczaić się do jego ciągłego merda­nia ogonem, może więc warto przyjąć, że ma ono przypominać o nieuchronnej niedoskona­łości i względności wszelkich prawd literackich, co prawdę, którą tak pięknie głosi Alicja Grajewska, też musi obowiązywać.

Generalnie prawda literacka Alicji Grajew­skiej, jeśli się wie, że nie jest to i nie może być prawda jedyna, nie wzbudza żadnych istotnych sprzeciwów. Można przyjąć bez .najmniejszego oporu, że sztuka powstaje w zbiorowym wysił­ku wszystkich ludzi i w wielkim bogactwie swoich przejawów we wszystkich dziedzinach nie jest dziełem wybrańców, lecz mają w niej swój udział nawet ci, którym nigdy nie przycho­dzi na myśl, że mają z nią cokolwiek wspólne­go. Tego wszystkiego Alicja Grajewska chce do­wieść w siedemnastu artykułach części pierwszej Szczęścia pisarza i tego dowodzi, zawodząc jak­by trochę w felietonie tytułowym. Może by te­mu felietonowi dać inny tytuł (pozbawić go nadrzędności), poprzestając – przy nie zmienionym tytule całego zbioru – na odwołaniach do wie­lu sformułowań, które w różnych tekstach do tytułu całości nawiązują.

W rewii nazwisk polskiej klasyki poezji i pro­zy (część druga Szczęścia pisarza) odnajduje Alicja Grajewska każdorazowo tę ludzką i pi­sarską niepowtarzalność, dla której około trzydziestu autorów kanonu polskiej literatury nale­ży do grona osobistych duchowych przyjaciół autorki.

Wbrew pozorom wszechentuzjazmu sprawdza się tu prawo do przyjaźni i zażyłości skrupulatnie i niekiedy wręcz brutalnie (przypadek Trembeckiego, oszczędziłbym mu wyzwisk aż bezsen­sownych: „Gdyby był wtedy Adolf Hitler, sławiłby na pewno Hitlera wybornymi rymami”), aprobując niektórych z oporami i bez przekona­nia (świetny tekst o Berencie), wygarniając in­nym uprzejmie, ale stanowczo, co wygarnąć trzeba (dwa znakomite felietony o Sienkiewi­czu), nie ukrywając czasem pretensji nawet wy­myślonych i bez podstaw (w jednym z czterech pięknych felietonów poświęconych Iwaszkiewiczowi, w felietonie Chłopiec w płóciennym ubra­niu szalenie ostro osądza się Iwaszkiewicza za stosunek do Irzykowskiego, nie usiłując sobie wyobrazić, co to musiało się dziać na Stawisku w czasie powstania, gdy na podłogach domu nie tak znów ogromnego koczowało kilkadziesiąt osób), z kogo innego wreszcie jawnie sobie dworując (zabawny felieton o Makuszyńskim).

Nazwiskową rewię części drugiej Szczęścia pi­sarza otwierają cztery felietony, żeby tak powie­dzieć, bezosobowe, dwa z nich – Po listopadzie (1) i Po listopadzie (2) są zdumiewająco słabe, dwa natomiast znakomite (Złoty stoi i Przed świtem). Dwa pierwsze spektakularnie dowodzą, że Alicja Grajewska jest zupełnie bezradna wo­bec tekstów, spoza których nie wygląda twarz godnego uwagi i zrozumienia człowieka.

Bardzo autorkę namawiam do rezygnacji z obydwu felietonów o dewiacjach duchowych po powstaniu listopadowym (nie brak w nich błę­dów rzeczowych. Sonety Krymskie nie mają nic wspólnego z powstaniem listopadowym), nama­wiałbym ją także do rezygnacji z felietonu Opo­wieść rodzinna, ale boję się, że mógłbym być po­sądzony o stronniczość, ponieważ tu akurat je­stem aluzyjnie zaatakowany. Wolę więc dora­dzić autorce przeniesienie tego felietonu do części trzeciej, której układ jest bardziej swo­bodny i mniej zobowiązujący.

W części trzeciej (dwadzieścia trzy felietony) usiłuje autorka wychodzić niekiedy poza teren dla niej literacko swojski i interpretacyjnie bez­pieczny. Zgadzam się z Alicją Grajewska, że w sztuce nie ma postępu, zdarza się natomiast w niej (mniej więcej co kilka wieków) Wielka Zmiana, której czas, moim zdaniem, zaczął się właśnie za naszego życia. Taka zmiana polega zwykle na szukaniu i znajdywaniu innej, niż po­przednio obowiązywała, zasady artyzmu, ta za­sadą ujawnia się i kształtuje tak, jakby nowy kontynent wyłaniał się z wód oceanu, ogarnąć ją i pojąć za jednym zamachem prawie nie spo­sób.

Myślę, że takie zjawiska literackie jak Stachura, Grochowiak, Buczkowski czy Śliwonik, do których Alicja Grajewska szuka podejścia, wią­żą się już z kształtowaniem się w zbiorowym wysiłku twórczym nowych pryncypiów artyzmu, autorka Szczęścia pisarza chce te zjawiska rozu­mieć po staremu, przekłada je więc na kategorie dobrze sobie znane, wydaje się jednak, że jej za­biegom Stachura, Buczkowski, Grochowiak i Śliwonik stawiają zróżnicowany, ale każdorazo­wo widoczny, opór.

O Stachurze, Buczkowskim i Grochowiaku pisze Alicja Grajewska bardzo pięknie, chociaż na celną prawdę o nich miejsca u niej nie ma. Co nie może, rzecz jasna, oznaczać, nieprzydatności tekstów o nich w jej książce. Ta książka jest ważna i cenna nie ze względu na niezawod­ność prawdy, do jakiej się doszło, lecz ze wzglę­du na wytrwałe i rzetelne dążenie do tego, co za prawdę własną, przez siebie w pracy duchowej zweryfikowaną, ma prawo uchodzić.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content