copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
POWIEŚĆ ELISABETH MEYLAN
Międzynarodowy sukces, jaki – ponad zasługę – stał się udziałem Frischa i Dürrenmatta, nie przychodzi łatwo żadnemu z młodszych pisarzy szwajcarskich, którzy mogliby do takiego sukces a pretendować. Pretendenci (wśród nich Otto F. Walter, Adolf Muschg, Jörg Steiner) nie zabiegają zresztą wszelkimi sposobami o popularność, co Frisch i Dürrenmatt zawsze mają na względzie. Walter i Muschg (główni pretendenci) tak widzą sytuację człowieka w świecie (Walter sytuację moralną, Muschg kulturalną), że popularność musi być dla nich – przynajmniej w sensie intelektualnym – w najwyższym stopniu podejrzana. Odnosi się wrażenie, że popularność łatwiej może zdobyć interesująca pisarka szwajcarska, Elisabeth Meylan (ur. 1937), której uznanie przyniosły trzy kolejne debiuty: poetycki (Entwurf zu einer Ebene, 1973), nowelistyczny (Räume, unmöbliert, 1973) i powieściowy (Die Dauer der Fassaden, 1975).
W powieści Elisabeth Meylan widoczne są nawiązania do twórczości Frischa i Muschga. Pisarka wyraźnie stroni od moralistyki, którą w przeciwstawnych ujęciach uprawiają Dürrenmatt i Walter. Autorkę powieści Die Dauer der Fassaden interesuje dzisiejsze usytuowanie człowieka w społecznej rzeczywistości cywilizacyjno-kulturalnej i gatunek egzystencji, na jaki to usytuowanie pozwala. Filozofowaniu na te tematy u Frischa i Muschga przeciwstawia Elisabeth Meylan subtelny literacko i precyzyjny opis takich ludzkich doświadczeń, którym można przypisać cechy doświadczenia powszechnego. Wyraża się to między innymi w ukrytym nawiązaniu do ogromnej liczby dzisiejszych powieści społeczno-egzystencjalnych, w których wszystko kończy się decyzją odrzucenia takiej formy ustabilizowania społecznego, jaka jest dostępna, jaką świat dzisiejszy jednostce oferuje. Decyzja odrzucenia, którą kończyć się zwykły powieści, sugeruje albo patetyczne odejście w wysoką nicość, albo czysto intencjonalny powrót do czegoś nieokreślonego, o czym się myśli, że było kiedyś, choć nie wiadomo, czy było i jak było.
Die Dauer der Fassaden zaczyna się właśnie od momentu, w którym mniej lub więcej patetyczny akord kończy tysiące powieści we wszystkich literaturach świata. W praktyce decyzja odrzucenia tego, co jest w życiu dostępne, rzadko oznacza odmowę życia, odmawia się jedynie zgody na życie w dotychczasowych układach i doprowadza się do zmiany bądź domu, bądź rodziny, bądź miejsca pracy, bądź miejsca zamieszkania, bądź tego wszystkiego razem. Taką najradykalniejszą wersję wybrała dla swojej powieści Elisabeth Meylan. Dwie główne postacie utworu – trzydziestoparoletni architekt W., który rozstał się z żoną, dziećmi, pracą i miastem, i redaktorka lub lektorka Helena, która rozstała się z czymś, o czym snuje się tylko domysły – mniej więcej w tym samym czasie rozpoczynają życie od nowa i ma to być ze świadomego wyboru życie tak prowizoryczne, jak prowizoryczna jest cała dzisiejsza rzeczywistość cywilizacyjno-kulturalnych stosunków społecznych. Kontrast wobec nich dwojga stanowi trzecia postać utworu, młody lekarz Filip, który dostępnej formy stabilizacji nie zdążył jeszcze popróbować i w trakcie powieści decyduje się na popróbowanie tego, co W. i Helena odrzucili.
Tytułowe „trwanie fasad”, czyli trwanie zewnętrzności, oznacza trwałość pozorną, czyli prowizoryczność. Prowizoryczność zawładnęła wszystkim, o czym się w powieści Elisabeth Meylan opowiada, jest to opowieść o życiu prowizorycznym, którego doświadczają W. i Helena, zawarłszy w prowizorycznych sytuacjach życiowych prowizoryczną znajomość, która przekształci się w okazjonalny sojusz dwóch prowizoryczności. Człowiek w samej swojej istocie jest u Elisabeth Meylan cielesną i duchową prowizorycznością. Dwie upostaciowane – może tylko ufasadowione; fasadę człowieka, podchwycił to przecież żywy język, stanowi twarz – prowizoryczności prowizorycznie funkcjonują w prowizorycznym świecie. Prowizoryczne jest miasto, w którym za fasadami domów mieszkalnych kryją się biurowce, prowizoryczne są mieszkania, które w każdej chwili można przebudować na biura, prowizoryczne muszą być miejsca pracy, jeśli w nich trzeba robić zupełnie co innego niż to, do czego jest się zaangażowanym.
Powieściowym założeniem szwajcarskiej autorki jest tylko i wyłącznie konstatacja stanu rzeczy. Prowizoryczności, która otacza W. i Helenę od zewnątrz, wypełnia od wewnątrz i określa przez cały czas ich wzajemne stosunki, ani się nie komentuje, ani nie osądza. Elisabeth Meylan chce tę prowizoryczność w jej tysiącznych przejawach uchwycić i powieściowo zarejestrować, opowiadając o tym, jak w świadomości dwojga podobnych do siebie ludzi nawarstwia się doświadczenie wybranej i zaaprobowanej wewnętrznie prowizoryczności życia w wielkim mieście dzisiejszej formacji cywilizacyjno-kulturalnej. Co może wyniknąć z tej świadomości i z tego doświadczenia, na to Elisabeth Meylan nie usiłuje odpowiedzieć. Domeną, w której ta pisarka swobodnie się porusza, jest tylko i wyłącznie empiria. Jest to empiryczka intelektualnie przenikliwa, która stroni od intelektualnych abstrakcji. To ją różni od Ingeborg Bachmann, z którą ma zresztą sporo wspólnego.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy