copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
POWIEŚĆ NICOLASA BORNA
Debiut powieściowy Nicolasa Borna – Die erdabgewandte Seite der Geschichte (1976) – poprzedza twórczość poetycka, której charakter nie jest mi znany. Pozwalając sobie na niemałą bezczelność, można by zaryzykować przypuszczenie, że nie jest to chyba poezja dobra, choć intelektualnie może być interesująca. Ktoś, komu słowa nie stawiają żadnego oporu, kto potrafi elegancko i gładko wyrazić wszystko, co pomyśli głowa, rzadko dziś bywa dobrym poetą. Gładkość i elegancja są możliwe, gdy słowa są od dawna przypasowane do siebie, gdy nie dziwią się sobie, gdy po wielekroć wspólnie zostały użyte. Tego się dziś w poezji nie ceni, taka poezja musi być wtórna, minął czas gładkości i elegancji poetyckiego słowa.
Powieści Borna także nie czyta się bez literackiej podejrzliwości. Sprawność narracyjna debiutanta w prozie podsuwa domysły, że to może być powieść jakiegoś nowego (oczywiście, unowocześnionego literacko) Remarque’a, który ma dar literackiego utrafienia w potoczną świadomość intelektualną kulturalnego człowieka. Nie są to domysły całkiem bezpodstawne, Born ma rzeczywiście na uwadze dzisiejszą potoczną świadomość intelektualną, nie ma do niej jednak stosunku sentymentalnego, lecz stosunek badawczy i analityczny. W strukturze utworu oznacza to precyzyjną autoanalizę postaci narratora, który z błyskotliwą inteligencją i z imponującą swadą narracyjną dokonuje wiwisekcji własnych praktyk egzystencjalnych i społecznych, demonstrując jednocześnie dzisiejszą obyczajowość ludzi wysokiego standardu kulturalnego. Istotność elementów obyczajowych w utworze Borna mogłaby także nasuwać skojarzenia z twórczością Remarque’a. Born, na szczęście, potrafi odciąć się od wszelkiego naturalizmu powieściowego, znajdując dla istotności elementów obyczajowych w narracji usprawiedliwienia filozoficzne.
Born zakłada mianowicie, że egzystujemy nie w samej rzeczywistości bezpośrednio, lecz w jej literacko-filmowo-naukowej i w ogóle kulturalnej fikcji, która od bezpośredniego odbioru rzeczywistości (nawet od jej widzenia) separuje nas w sposób niezwykle skuteczny. Całościowa kulturalna fikcja, tworząc atrapę rzeczywistości, likwiduje wszelki do niej dostęp, nie widzimy i nawet nie chcemy widzieć niczego wokół nas własnymi oczyma, patrzymy na wszystko, na wszystkich, na siebie przez okulary, które nam spreparowano, które sami sobie preparujemy, pochłaniając fikcję świata z książek, z gazet, z telewizji. Wiedząc, że tak jest, wiedząc, że sam temu podlega, narrator powieści z zimną pasją rejestruje gesty, zachowania, wyglądy ludzi, zwraca uwagę na rzeczy, którymi ludzie się otaczają, zauważa zwłaszcza to, czego konwencje fikcji świata nie zwykły uwzględniać, co się w nich z różnych powodów pomija i lekceważy.
W patrzeniu Borna na powszednią rzeczywistość egzystencji ludzkiej przejawiają się wrażliwość i przenikliwość niemal identyczne jak u Gabriele Wohmann, przypomina to także niekiedy tę drastyczność widzenia, jaką demonstrują niektórzy wybitni twórcy niekonwencjonalnych filmów, jak na przykład Buñuel w filmie Dyskretny urok burżuazji. Podobnie jak u Buñuela elegancja sprawia, że nie czuje się w tym nic niestosownego. Nawet drastyczne okoliczności niektórych aktów seksualnych nie naruszają u Borna zasady elegancji i dobrego smaku.
Funkcje precyzyjnej obserwacji obyczajowej są w powieści Borna rozmaite. Służy ona przede wszystkim odkryciu tej rzeczywistości, którą przesłania kulturalna rzeczywistość wtórna (fikcyjna). Chodzi tu, oczywiście, o dopływ rzeczywistości pierwszej do rzeczywistości wtórnej, powieść bowiem z natury rzeczy mieści się w całości w tej drugiej rzeczywistości, stanowi nawet jeden z jej głównych komponentów. W kulturalnej fikcji rzeczywistości, którą powieść współtworzy, nic nie może zachować statusu rzeczywistości pierwszej.
Z tym stanem rzeczy należałoby chyba kojarzyć sens tytułowej metafory Borna („odwrócona od ziemi strona historii”). Byłby to zresztą sens przewrotny. Właśnie dzięki obserwacji obyczajowej, która przenosi rzeczywistość pierwszą do drugiej, powieściowa „strona historii” jest stroną zwróconą do ziemi, do gruntu bezpośredniego doświadczenia. Inna sprawa, że sens pojęcia „historia” jest u Borna co najmniej dwuznaczny. Born ma na oku także sens pozaliteracki terminu „historia”. W jego utworze, poświęconym na pierwszym planie w całości „historii” miłosnej, istnieje dyskretny, ale znaczeniowo równorzędny, plan wydarzeń historycznych. W planie pierwszym narrator doświadcza „historii” miłosnej, w planie drugim jego przyjaciel Lasski przymierza się do doświadczeń historycznych w sensie ścisłym. Obydwaj otarli się o doświadczenia ruchów studenckich, Lasski chciałby pozostać przy działaniach politycznych, narrator z pełnym uzasadnieniem od nich się odwrócił, w pewnym sensie (filozoficznym) są to postacie w utworze Borna równorzędne. Lasski jest niejako męskim odpowiednikiem głównej bohaterki powieści Heike Doutiné, Nie trać nadziei moja Ojczyzno (jest tak samo jak ona postrzelony politycznie), narrator ma swoich literackich krewniaków zupełnie gdzie indziej.
Powieść Borna trzeba widzieć w ścisłych relacjach intelektualnych z Maliną i Symultanką Ingeborg Bachmann, z Jednorożcem Martina Walsera, z mikropowieścią Ein Abend /eine Nacht/ ein Morgen Petera Härtlinga, z opowiadaniami Liebesgeschichten Adolfa Muschga. Podejmując sprawę opisu i analizy zjawiska dzisiejszej miłości, debiutant Nicolas Born nie idzie tropem nikogo z nich, znajduje sposób dojścia do własnego widzenia i osądu tego zjawiska, dla przeciwstawienia się im wykorzystując swoją filozofię i praktykę oglądu powszechnej rzeczywistości egzystencjalnej.
Opozycyjność Borna w stosunku do Ingeborg Bachmann rysuje się najwyraźniej. Chyba dlatego zresztą, że w powieści Borna wolno widzieć męską wersję historii prawie identycznej jak w Malinie. Narratorka Maliny – zgodnie z założeniami filozoficznymi Ingeborg Bachmann – nie wychodzi w narracji poza swoje własne widzenie i rozumienie obydwu postaci swoich partnerów miłosnych, Maliny (partner uczuć platonicznych) i Ivana (partner w miłości fizycznej). Są to w Malinie postacie w najwyższym stopniu zagadkowe. Narratorka Maliny przyznaje się zresztą, że nie jest w stanie pojąć ani jednego, ani drugiego w ich niezależnej od niej podmiotowości.
Narratora powieści Borna dałoby się zidentyfikować (nie w szczegółach oczywiście) z postacią Ivana. Tylko odwróciły się role narracyjne. U Borna sprawa wygląda tak, jak gdyby historię prawie identycznej miłości opowiadał Ivan z Maliny. Narrator Borna w jednym tylko jest podobny do narratorki w Malinie. Podobnie jak ona – ze względów filozoficznych także podobnych – on również sprawdza w desperackiej miłości główny sens życia, jaki mu obok sensu ojcostwa pozostał. Wszystko inne zmienia się u Borna w sposób zasadniczy.
Born nie pozwala swojemu narratorowi na żaden przejaw złudzeń i na żaden przejaw idealizacji siebie i swojej partnerki miłosnej. Narrator Borna z zimną precyzją rejestruje nieskończoność przejawów swego i jej (wzajemnego) draństwa, co nie zmienia zresztą faktu, że ludzie ci nie mogą bez siebie żyć, tak samo, jak nie mogą żyć z sobą. Raz jeden, jeśli się nie mylę, użyte zostało w narracji słowo „miłość”, ale tylko po to, żeby można było dodać, że ono zupełnie nic nie znaczy. Miłość w tej powieści składa się z nieskończoności gestów, zachowań i wyglądów, takich, do których się wraca, i takich, od których uciekłoby się na skraj świata lub nawet w śmierć i w zbrodnię. Na tym polega najistotniejsza funkcja nieustannej obserwacji powszedniości egzystencjalnej w tym utworze. Ona właśnie (ta obserwacja) uniemożliwia jakiekolwiek złudzenia, którymi tak rozpaczliwie karmi się narratorka Maliny a także – wtedy, kiedy wszystkim ersatzom miłości przeciwstawia się miłość prawdziwą – narrator Jednorożca Walsera.
Dla Borna miłość prawdziwa i „miłość bez miłości” nie muszą być i nie są rozdzielne. W swojej powieści łączy Born Malinę i Symultankę w tej jednej historii miłosnej, którą opowiada. Maria, partnerka miłosna narratora, i sam narrator korzystają z „miłości bez miłości” dla ucieczki przed wzajemną torturą, dla spotęgowania wzajemnej tortury. Wzajemna tortura i samotortura są od ich „uczucia” nieodłączne. Narrator podejmie mimo to próbę intelektualnej obrony wszystkiego, na co go to „uczucie” skazało. Dzięki niemu stał się kimś, kto jest poszczególny i wyróżniony, kto może komuś drugiemu nadawać te znaczenia, bez których ten ktoś byłby zgubiony.
Ta obrona nie jest świadectwem złudzeń, ponieważ stanowi ona ostateczne podsumowanie całego doświadczenia. Narrator Borna zachowuje w sobie tylko jedną sferę uczuć, w której możliwe są złudzenia. To sfera uczuć do małej córeczki. Z precyzyjnej obserwacji, której ona także podlega, narrator nie wyprowadza bezwzględnych wniosków. Uczucie wobec niej jest silniejsze od widzenia. Z nią przeżył raz jeden coś, co się nigdy z nikim nie powtórzyło. Leżąc z nią, gdy miała trzy lata, pod jedną kołdrą, odczuł naturalną jednoosobowość dwóch osób. Narratorka Maliny wmawia sobie, że coś takiego odczuwa niekiedy z Ivanem. Narrator Borna nie miewa takich złudzeń. W powieści Borna najbardziej zdumiewa fakt, że jest to powieść debiutanta.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy