Powieść Nicolasa Borna, na widnokręgu, Twórczość 12/1977

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

POWIEŚĆ NICOLASA BORNA

Debiut powieściowy Nicolasa Bor­na – Die erdabgewandte Seite der Geschichte (1976) – poprzedza twór­czość poetycka, której charakter nie jest mi znany. Pozwalając sobie na niemałą bezczelność, można by zaryzyko­wać przypuszczenie, że nie jest to chy­ba poezja dobra, choć intelektualnie może być interesująca. Ktoś, komu sło­wa nie stawiają żadnego oporu, kto po­trafi elegancko i gładko wyrazić wszy­stko, co pomyśli głowa, rzadko dziś bywa dobrym poetą. Gładkość i ele­gancja są możliwe, gdy słowa są od dawna przypasowane do siebie, gdy nie dziwią się sobie, gdy po wielekroć wspólnie zostały użyte. Tego się dziś w poezji nie ceni, taka poezja musi być wtórna, minął czas gładkości i elegancji poetyckiego słowa.

Powieści Borna także nie czyta się bez literackiej podejrzliwości. Spraw­ność narracyjna debiutanta w prozie podsuwa domysły, że to może być po­wieść jakiegoś nowego (oczywiście, unowocześnionego literacko) Remarque’a, który ma dar literackiego utrafienia w potoczną świadomość intelektualną kulturalnego człowieka. Nie są to do­mysły całkiem bezpodstawne, Born ma rzeczywiście na uwadze dzisiejszą potoczną świadomość intelektualną, nie ma do niej jednak stosunku sentymen­talnego, lecz stosunek badawczy i ana­lityczny. W strukturze utworu oznacza to precyzyjną autoanalizę postaci nar­ratora, który z błyskotliwą inteligencją i z imponującą swadą narracyjną do­konuje wiwisekcji własnych praktyk egzystencjalnych i społecznych, de­monstrując jednocześnie dzisiejszą obyczajowość ludzi wysokiego standar­du kulturalnego. Istotność elementów obyczajowych w utworze Borna mogłaby także nasuwać skojarzenia z twórczością Remarque’a. Born, na szczęście, potrafi odciąć się od wszel­kiego naturalizmu powieściowego, znajdując dla istotności elementów obyczajowych w narracji usprawiedliwienia filozoficzne.

Born zakłada mianowicie, że egzy­stujemy nie w samej rzeczywistości bezpośrednio, lecz w jej literacko-filmowo-naukowej i w ogóle kulturalnej fikcji, która od bezpośredniego odbioru rzeczywistości (nawet od jej widzenia) separuje nas w sposób niezwykle skuteczny. Całościowa kulturalna fikcja, tworząc atrapę rzeczywistości, likwi­duje wszelki do niej dostęp, nie wi­dzimy i nawet nie chcemy widzieć ni­czego wokół nas własnymi oczyma, pa­trzymy na wszystko, na wszystkich, na siebie przez okulary, które nam spre­parowano, które sami sobie preparuje­my, pochłaniając fikcję świata z ksią­żek, z gazet, z telewizji. Wiedząc, że tak jest, wiedząc, że sam temu podlega, narrator powieści z zimną pasją rejestruje gesty, zachowania, wyglądy lu­dzi, zwraca uwagę na rzeczy, którymi ludzie się otaczają, zauważa zwłaszcza to, czego konwencje fikcji świata nie zwykły uwzględniać, co się w nich z różnych powodów pomija i lekceważy.

W patrzeniu Borna na powszednią rzeczywistość egzystencji ludzkiej prze­jawiają się wrażliwość i przenikliwość niemal identyczne jak u Gabriele Wohmann, przypomina to także niekiedy tę drastyczność widzenia, jaką demon­strują niektórzy wybitni twórcy niekonwencjonalnych filmów, jak na przykład Buñuel w filmie Dyskretny urok burżuazji. Podobnie jak u Buñuela elegancja sprawia, że nie czuje się w tym nic niestosownego. Nawet drastyczne okoliczności niektórych ak­tów seksualnych nie naruszają u Bor­na zasady elegancji i dobrego smaku.

Funkcje precyzyjnej obserwacji oby­czajowej są w powieści Borna rozmai­te. Służy ona przede wszystkim odkryciu tej rzeczywistości, którą przesłania kulturalna rzeczywistość wtórna (fikcyjna). Chodzi tu, oczywiście, o dopływ rzeczywistości pierwszej do rzeczywistości wtórnej, powieść bowiem z na­tury rzeczy mieści się w całości w tej drugiej rzeczywistości, stanowi nawet jeden z jej głównych komponentów. W kulturalnej fikcji rzeczywistości, którą powieść współtworzy, nic nie może za­chować statusu rzeczywistości pierwszej.

Z tym stanem rzeczy należałoby chyba kojarzyć sens tytułowej metafo­ry Borna („odwrócona od ziemi strona historii”). Byłby to zresztą sens prze­wrotny. Właśnie dzięki obserwacji obyczajowej, która przenosi rzeczywistość pierwszą do drugiej, powieściowa „strona historii” jest stroną zwróconą do ziemi, do gruntu bezpośredniego doświadczenia. Inna sprawa, że sens pojęcia „historia” jest u Borna co naj­mniej dwuznaczny. Born ma na oku także sens pozaliteracki terminu „hi­storia”. W jego utworze, poświęconym na pierwszym planie w całości „hi­storii” miłosnej, istnieje dyskretny, ale znaczeniowo równorzędny, plan wyda­rzeń historycznych. W planie pierw­szym narrator doświadcza „historii” miłosnej, w planie drugim jego przyja­ciel Lasski przymierza się do doświad­czeń historycznych w sensie ścisłym. Obydwaj otarli się o doświadczenia ru­chów studenckich, Lasski chciałby po­zostać przy działaniach politycznych, narrator z pełnym uzasadnieniem od nich się odwrócił, w pewnym sensie (filozoficznym) są to postacie w utwo­rze Borna równorzędne. Lasski jest niejako męskim odpowiednikiem głów­nej bohaterki powieści Heike Doutiné, Nie trać nadziei moja Ojczyzno (jest tak samo jak ona postrzelony politycz­nie), narrator ma swoich literackich krewniaków zupełnie gdzie indziej.

Powieść Borna trzeba widzieć w ści­słych relacjach intelektualnych z Ma­liną i Symultanką Ingeborg Bachmann, z Jednorożcem Martina Walsera, z mikropowieścią Ein Abend /eine Nacht/ ein Morgen Petera Härtlinga, z opowiadaniami Liebesgeschichten Adolfa Muschga. Podejmując sprawę opisu i analizy zjawiska dzisiejszej miłości, de­biutant Nicolas Born nie idzie tropem nikogo z nich, znajduje sposób dojścia do własnego widzenia i osądu tego zjawiska, dla przeciwstawienia się im wykorzystując swoją filozofię i prak­tykę oglądu powszechnej rzeczywistoś­ci egzystencjalnej.

Opozycyjność Borna w stosunku do Ingeborg Bachmann rysuje się najwy­raźniej. Chyba dlatego zresztą, że w powieści Borna wolno widzieć męską wersję historii prawie identycznej jak w Malinie. Narratorka Maliny – zgodnie z założeniami filozoficznymi Ingeborg Bachmann – nie wychodzi w narracji poza swoje własne widzenie i rozumienie obydwu postaci swoich partnerów miłosnych, Maliny (partner uczuć platonicznych) i Ivana (partner w miłości fizycznej). Są to w Malinie postacie w najwyższym stopniu zagad­kowe. Narratorka Maliny przyznaje się zresztą, że nie jest w stanie pojąć ani jednego, ani drugiego w ich niezależ­nej od niej podmiotowości.

Narratora powieści Borna dałoby się zidentyfikować (nie w szczegółach oczywiście) z postacią Ivana. Tylko odwróciły się role narracyjne. U Borna sprawa wygląda tak, jak gdyby histo­rię prawie identycznej miłości opowiadał Ivan z Maliny. Narrator Borna w jednym tylko jest podobny do narratorki w Malinie. Podobnie jak ona – ze względów filozoficznych także po­dobnych – on również sprawdza w desperackiej miłości główny sens ży­cia, jaki mu obok sensu ojcostwa po­został. Wszystko inne zmienia się u Borna w sposób zasadniczy.

Born nie pozwala swojemu narrato­rowi na żaden przejaw złudzeń i na żaden przejaw idealizacji siebie i swo­jej partnerki miłosnej. Narrator Borna z zimną precyzją rejestruje nieskoń­czoność przejawów swego i jej (wzajemnego) draństwa, co nie zmienia zresztą faktu, że ludzie ci nie mogą bez siebie żyć, tak samo, jak nie mogą żyć z sobą. Raz jeden, jeśli się nie my­lę, użyte zostało w narracji słowo „miłość”, ale tylko po to, żeby można było dodać, że ono zupełnie nic nie znaczy. Miłość w tej powieści składa się z nieskończoności gestów, zachowań i wyglądów, takich, do których się wraca, i takich, od których ucie­kłoby się na skraj świata lub nawet w śmierć i w zbrodnię. Na tym pole­ga najistotniejsza funkcja nieustannej obserwacji powszedniości egzystencjalnej w tym utworze. Ona właśnie (ta obserwacja) uniemożliwia jakiekolwiek złudzenia, którymi tak rozpaczliwie karmi się narratorka Maliny a tak­że – wtedy, kiedy wszystkim ersatzom miłości przeciwstawia się miłość prawdziwą – narrator Jednorożca Walsera.

Dla Borna miłość prawdziwa i „mi­łość bez miłości” nie muszą być i nie są rozdzielne. W swojej powieści łączy Born Malinę i Symultankę w tej jed­nej historii miłosnej, którą opowiada. Maria, partnerka miłosna narratora, i sam narrator korzystają z „miłości bez miłości” dla ucieczki przed wzajemną torturą, dla spotęgowania wzajemnej tortury. Wzajemna tortura i samotortura są od ich „uczucia” nieodłączne. Narrator podejmie mimo to próbę inte­lektualnej obrony wszystkiego, na co go to „uczucie” skazało. Dzięki niemu stał się kimś, kto jest poszczególny i wyróżniony, kto może komuś drugiemu nadawać te znaczenia, bez których ten ktoś byłby zgubiony.

Ta obrona nie jest świadectwem złu­dzeń, ponieważ stanowi ona ostatecz­ne podsumowanie całego doświadczenia. Narrator Borna zachowuje w sobie tylko jedną sferę uczuć, w któ­rej możliwe są złudzenia. To sfera uczuć do małej córeczki. Z precyzyjnej obserwacji, której ona także podlega, narrator nie wyprowadza bezwzględ­nych wniosków. Uczucie wobec niej jest silniejsze od widzenia. Z nią przeżył raz jeden coś, co się nigdy z nikim nie powtórzyło. Leżąc z nią, gdy miała trzy lata, pod jedną kołdrą, od­czuł naturalną jednoosobowość dwóch osób. Narratorka Maliny wmawia so­bie, że coś takiego odczuwa niekiedy z Ivanem. Narrator Borna nie miewa takich złudzeń. W powieści Borna naj­bardziej zdumiewa fakt, że jest to powieść debiutanta.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content