copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
PRAWDA BANALNOŚCI
Stało się niemal odruchem krytycznym, że przy utworach o nijakim, banalnym życiu pobuduje się, żeby autorzy pisali wtedy, gdy mają coś interesującego i ważnego do zakomunikowania. Tego typu postulaty wobec zwłaszcza młodych pisarzy są nagminnie. Są to jednak postulaty ryzykowne. Z teoretycznego punktu widzenia. Ceni się przecież dosyć zgodnie autentyczność literatury, to znaczy autentyczność wyrażanych w niej treści. Czy banalność i nijakość nie może być autentyczna? Czy ktoś, kto nie ma nic ważnego i interesującego do wyrażenia, nie ma w ogóle prawa do zajmowania się literaturą? Sądzę, że na te pytania nie da się odpowiedzieć twierdząco. Każda prawda zasługuje na to, żeby została wyrażona. Pod warunkiem oczywiście, że autor wie, co chce wyrazić, i potrafi to zrobić. I nie wolno żądać od kogoś, kto ma do wyrażenia prawdę o życiu nijakim, banalnym i bez znaczenia, żeby literacko kłamał i żeby bluffował. Byłoby to żądanie nieautentyczności i kłamstwa.
Te uwagi nasunęła mi lektura powieści Heinza Wedera Der Makler (Hamburg 1966). Jest to debiut książkowy niemieckiego autora słuchowisk radiowych, wierszy i krótkich utworów prozatorskich. Jest to kunsztownie napisana powieść o życiu doskonale banalnym, nijakim i bez znaczenia. Na wyrażeniu prawdy o takim życiu polega program autora. I nie ma eto do tego żadnych wątpliwości. Jeśli ktoś opowiada banalną i nieinteresującą biografię, można wysuwać postulat sięgnięcia do takich czy innych pokładów życia wewnętrznego, bo to może być źródło rzeczy interesujących przy nieinteresującej biografii. W wypadku powieści Der Makler jest to absolutnie niemożliwe. Tu się wyraża nie biografię zewnętrzną, lecz całą banalną treść życia wewnętrznego, tu się wyczerpuje do końca to, co może stworzyć nijaka i banalna wyobraźnia.
Narrator powieści tworzy postać dzisiejszego trzydziestopięcioletniego maklera i z nim się identyfikuje, opowiadając raz w pierwszej, raz w trzeciej osobie o jego życiu wewnętrznym, o funkcjonowaniu jego wyobraźni i o jej całkowitej treści. Jest to wyobraźnia ujarzmiona doskonałą banalnością wszystkiego, co stanowi jej treść. Jedyna rzecz, która z banalności może się wyłamywać, to Obsesyjny motyw czaszek ludzkich i mumii, oglądanych w muzeum czy w instytucie anatomicznym. To mógłby być motyw makabryczny, ale chyba nie jest, jeśli zważyć, że chodzi o wyobraźnię człowieka niemieckiego, który jest z tym motywem, jeśli nie inaczej, to literacko oswojony. Poza tym motywem już wszystko, co ta wyobraźnia ma do zaoferowania, jest doskonale banalne mimo surrealistycznych i groteskowych zniekształceń, jakich wyobraźnia dokonuje według siwych praw funkcjonowania we śnie lub w marzeniu.
Skromna ilość stale się powtarzających sytuacji życiowych (aktualne miejskie życie, podróż do rodzinnej wsi, która przypomina nasze miasteczka lub osady, podróże zagraniczne do Włoch i Szwajcarii) i tysiące również się powtarzających czynności i stanów człowieka, który je, pije, czyta gazetę, pali papierosa lub fajkę, kąpie się w wannie lub w morzu, spółkuje, rozmawia z innymi, jedzie samochodem, ogląda swojskie lub zagraniczne pejzaże, patrzy na ludzi, nudzi się na stołkach barowych i w restauracyjnych fotelach, marzy o kobietach, nudzi się z nimi, kłamie przez telefon, załatwia interesy, wspomina identyczne sytuacje, czynności i stany, wyobraża sobie je w przyszłości, marzy o nich i o nich śni w groteskowym i absurdalnym zwielokrotnieniu wszystkiego. Oto prawda o człowieku dzisiejszym, zdaje się mówić autor, oto treść jego świadomości i podświadomości, oto wszystko, co mogłaby utrwalić taśma filmowa wyobraźni, gdyby czymś takim dało się zastąpić fotografie, widokówki i wszystkie ulotne i nietrwałe wizje.
Heinz Weder zapisuje w słowach obrazy takiej taśmy i są to słowa do tych obrazów odpowiednie. Są to słowa zwyczajne i banalne, zużyte w nieskończonej ilości powtórzeń, brzmiące z kolei jak nagranie z taśmy magnetofonowej, gdyby ktoś nagrywał mówiony opis obrazów wyobraźni, tak jak się nagrywa radiowych sprawozdawców sportowych.
Trzeba by mieć źle w głowie, żeby zgłaszać pretensję do autora, że opowiada taką banalność, jak banalność armatorskich zdjęć fotograficznych, skoro wiadomo, że on to właśnie chce opowiedzieć, ponieważ na tym polega jego pisarska ambicja powiedzenia prawdy o człowieku dzisiejszym według tego, jak on tę prawdę widzi i odczuwa. Żeby tę powieść intelektualnie zakwestionować, trzeba by mieć pewność, że wśród wszystkich możliwych prawd o człowieku nie może być prawdą także to, że życie ludzkie może się składać tylko i wyłącznie z wykonywania tysięcy banalnych czynności i z doznawania równie banalnych stanów, z których banalna wyobraźnia tworzy banalną i jedyną rzeczywistość duchową człowieka. Taki człowiek tym się różni od mechanicznego robota, że nie tylko wykonuje czynności, ale i wyobraża je sobie, gdy ich nie wykonuje. A więc jest to robot niejako stale funkcjonujący albo zewnętrznie, albo wewnętrznie. Narrator powieści Heinza Wedera widzi w ludziach kukły i manekiny, przypominające kukły i manekiny Schulza. Ponieważ jednak ten narrator identyfikuje się z manekinami, powieść Heinza Wedera jest taka, jakby ją napisał Schulzowski manekin. Trudno odmówić manekinom prawa do pisania powieści, skoro stworzone zostały na obraz i podobieństwo człowieka. Jeśli przyszłość należy do manekinów, powieść Heinza Wedera można nawet uznać za powieść przyszłości. Dla asekuracji nie mówię o niej złego słowa. Heinz Weder asekuruje się z kolei ironią na wypadek, gdyby manekinom przyszłość nie była pisana.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy