Prawda banalności, na widnokręgu, Twórczość 4/1968

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

PRAWDA BANALNOŚCI

Stało się niemal odruchem krytycz­nym, że przy utworach o nijakim, ba­nalnym życiu pobuduje się, żeby autorzy pisali wtedy, gdy mają coś inte­resującego i ważnego do zakomuniko­wania. Tego typu postulaty wobec zwłaszcza młodych pisarzy są nagminnie. Są to jednak postulaty ryzykowne. Z teoretycznego punktu widzenia. Ce­ni się przecież dosyć zgodnie auten­tyczność literatury, to znaczy auten­tyczność wyrażanych w niej treści. Czy banalność i nijakość nie może być autentyczna? Czy ktoś, kto nie ma nic ważnego i interesującego do wyrażenia, nie ma w ogóle prawa do zajmo­wania się literaturą? Sądzę, że na te pytania nie da się odpowiedzieć twierdząco. Każda prawda zasługuje na to, żeby została wyrażona. Pod warunkiem oczywiście, że autor wie, co chce wy­razić, i potrafi to zrobić. I nie wolno żądać od kogoś, kto ma do wyrażenia prawdę o życiu nijakim, banalnym i bez znaczenia, żeby literacko kłamał i żeby bluffował. Byłoby to żądanie nieautentyczności i kłamstwa.

Te uwagi nasunęła mi lektura po­wieści Heinza Wedera Der Makler (Hamburg 1966). Jest to debiut książ­kowy niemieckiego autora słuchowisk radiowych, wierszy i krótkich utworów prozatorskich. Jest to kunsztownie napisana powieść o życiu doskonale banalnym, nijakim i bez znaczenia. Na wyrażeniu prawdy o takim życiu po­lega program autora. I nie ma eto do tego żadnych wątpliwości. Jeśli ktoś opowiada banalną i nieinteresującą biografię, można wysuwać postulat się­gnięcia do takich czy innych pokładów życia wewnętrznego, bo to może być źródło rzeczy interesujących przy nieinteresującej biografii. W wypadku powieści Der Makler jest to absolutnie niemożliwe. Tu się wyraża nie biogra­fię zewnętrzną, lecz całą banalną treść życia wewnętrznego, tu się wyczerpuje do końca to, co może stworzyć nijaka i banalna wyobraźnia.

Narrator powieści tworzy postać dzi­siejszego trzydziestopięcioletniego maklera i z nim się identyfikuje, opowiadając raz w pierwszej, raz w trzeciej osobie o jego życiu wewnętrznym, o funkcjonowaniu jego wyobraźni i o jej całkowitej treści. Jest to wyobraźnia ujarzmiona doskonałą banalnością wszystkiego, co stanowi jej treść. Jedyna rzecz, która z banalności może się wyłamywać, to Obsesyjny motyw czaszek ludzkich i mumii, oglądanych w muzeum czy w instytucie anato­micznym. To mógłby być motyw makabryczny, ale chyba nie jest, jeśli zważyć, że chodzi o wyobraźnię czło­wieka niemieckiego, który jest z tym motywem, jeśli nie inaczej, to literacko oswojony. Poza tym motywem już wszystko, co ta wyobraźnia ma do zaoferowania, jest doskonale banalne mi­mo surrealistycznych i groteskowych zniekształceń, jakich wyobraźnia dokonuje według siwych praw funkcjono­wania we śnie lub w marzeniu.

Skromna ilość stale się powtarza­jących sytuacji życiowych (aktualne miejskie życie, podróż do rodzinnej wsi, która przypomina nasze miastecz­ka lub osady, podróże zagraniczne do Włoch i Szwajcarii) i tysiące również się powtarzających czynności i stanów człowieka, który je, pije, czyta gazetę, pali papierosa lub fajkę, kąpie się w wannie lub w morzu, spółkuje, rozmawia z innymi, jedzie samochodem, ogląda swojskie lub zagraniczne pejzaże, patrzy na ludzi, nudzi się na stołkach barowych i w restauracyj­nych fotelach, marzy o kobietach, nu­dzi się z nimi, kłamie przez telefon, załatwia interesy, wspomina identycz­ne sytuacje, czynności i stany, wyobraża sobie je w przyszłości, marzy o nich i o nich śni w groteskowym i absurdalnym zwielokrotnieniu wszystkiego. Oto prawda o człowieku dzisiejszym, zdaje się mówić autor, oto treść jego świadomości i podświadomości, oto wszystko, co mogłaby utrwalić taśma filmowa wyobraźni, gdy­by czymś takim dało się zastąpić fo­tografie, widokówki i wszystkie ulotne i nietrwałe wizje.

Heinz Weder zapisuje w słowach ob­razy takiej taśmy i są to słowa do tych obrazów odpowiednie. Są to słowa zwyczajne i banalne, zużyte w nie­skończonej ilości powtórzeń, brzmiące z kolei jak nagranie z taśmy magnetofonowej, gdyby ktoś nagrywał mó­wiony opis obrazów wyobraźni, tak jak się nagrywa radiowych sprawozdawców sportowych.

Trzeba by mieć źle w głowie, żeby zgłaszać pretensję do autora, że opowiada taką banalność, jak banalność armatorskich zdjęć fotograficznych, sko­ro wiadomo, że on to właśnie chce opowiedzieć, ponieważ na tym polega jego pisarska ambicja powiedzenia prawdy o człowieku dzisiejszym we­dług tego, jak on tę prawdę widzi i od­czuwa. Żeby tę powieść intelektualnie zakwestionować, trzeba by mieć pew­ność, że wśród wszystkich możliwych prawd o człowieku nie może być praw­dą także to, że życie ludzkie może się składać tylko i wyłącznie z wykony­wania tysięcy banalnych czynności i z doznawania równie banalnych stanów, z których banalna wyobraźnia tworzy banalną i jedyną rzeczywistość duchową człowieka. Taki człowiek tym się różni od mechanicznego robota, że nie tylko wykonuje czynności, ale i wy­obraża je sobie, gdy ich nie wykonuje. A więc jest to robot niejako stale funkcjonujący albo zewnętrznie, albo wewnętrznie. Narrator powieści Heinza Wedera widzi w ludziach kukły i ma­nekiny, przypominające kukły i ma­nekiny Schulza. Ponieważ jednak ten narrator identyfikuje się z manekina­mi, powieść Heinza Wedera jest taka, jakby ją napisał Schulzowski manekin. Trudno odmówić manekinom pra­wa do pisania powieści, skoro stworzone zostały na obraz i podobieństwo człowieka. Jeśli przyszłość należy do manekinów, powieść Heinza Wedera można nawet uznać za powieść przyszłości. Dla asekuracji nie mówię o niej złego słowa. Heinz Weder aseku­ruje się z kolei ironią na wypadek, gdyby manekinom przyszłość nie była pisana.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content