copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
PROWOKACYJNOŚĆ
W Ostatniej wieczerzy (moja lektura maszynopisu 1988) nawiązuje Mikołaj Samojlik świadomie i jawnie do zjawiska awangardowej groteski scenicznej ź lat dwudziestych naszego wieku. Powinowactwo to można zresztą uściślić, autor Ostatniej wieczerzy nie ukrywa, że patronuje mu Bruno Jasieński, któremu zawdzięcza o wiele więcej niż samą możliwość aluzyjnych przywołań (bo pod tym względem góruje nad nim Stefan Żeromski).
Żeromskiego i – nieco mniej jawnie – Wyspiańskiego przywołuje się w Ostatniej wieczerzy nie z bezwzględnej potrzeby, lecz z wyrachowania. Oni jak Norwid (poniekąd osoba dramatu) mają przypominać tym, dla których stanowią rękojmię wagi (narodowej i społecznej) i powagi (pisarskiej), że Ostatnia wieczerza nie ma służyć pustym żartom i kpinie nie wiadomo z kogo. Bruno Jasieński natomiast jest w pisarskiej potrzebie Mikołaja Samojlika wręcz konieczny, żeby jako patron sankcjonować wszelką prowokacyjność utworu.
Prowokacyjności nigdy nie brakuje w prozatorskich tekstach Samojlika, nie zawsze jednak ma się pewność, czy prowokacją artystyczną nie trąci przypadkowo taka lub inna osobliwość jego pisania. W Ostatniej wieczerzy wiele – zwłaszcza w sferze języka i stylu – da się wywieść z Samojlikowych osobliwości, chociaż nie można wykluczyć, że autor swój „nuż w bżuhu” świadomie demonstruje zamiast w ortografii w gramatyce. Z żadnych osobliwości nie wywiedzie się jednak ani obrazoburczych wyskoków wyobraźni w ścisłym sensie teatralnej, ani jeszcze bardziej obrazoburczych wytrysków szyderczej filozofii, która cudowne ocalenie narodowe każe widzieć w idei właściwego wykorzystania energii seksualnej.
Wydobywam szczególnie jaskrawy przykład intelektualnej prowokacji, mierzy ona w myślicielstwo polskie wielu maści i od siedmiu boleści, jej drastyczność wymaga jawnego związku utworu z taką tradycją literackiej prowokacyjności, żeby temu lub owemu nie wpadł do głowy zarzut, że Mikołaj Samojlik działa pisarsko całkiem po wariacku.
Do posądzeń o wariactwo zawsze gotowi są ci, którzy normalność mierzą wiarą, że Pan Bóg stworzył człowiekowi głowę do noszenia czapki przez zimę. Mikołajowi Samojlikowi głowa nie służy za wieszak, w głowie kłębią mu się myśli, pomysły i idee, które dlatego chociażby nie mogą być wariackie, że potrafią być tak jaskrawo kpiarskie.
Kpiarstwa, jakie raz po raz mogłoby się przerodzić w bolesne szyderstwo, nie da się w Ostatniej wieczerzy przegapić. W narracjach prozatorskich Mikołaja Samojlika bywa ono znacznie mniej widoczne, jest go tam zresztą chyba o wiele mniej, jego intensywność wiąże się może u Mikołaja Samojlika z naturą jego wyobraźni teatralnej, której istnienia u niego – przed poznaniem Ostatniej wieczerzy – wcale nie musiało się podejrzewać.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy