Pryncypia, czytane w maszynopisie, Twórczość 4/1994

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

PRYNCYPIA
(przemówienie, zapis z pamięci)

Nie przygotowałem sobie stosownej oracji, chcę mówić sposobem myślenia na głos.

W imprezie promocji książki biorę udział dopiero od kilku lat, jako główna postać biorę w niej udział po raz pierwszy.

Filozofia tej imprezy nie jest dla mnie cał­kiem jasna, nie sądzę, żeby względy reklamowe i komercyjne stanowiły jej główną rację.

Tę imprezę należy kojarzyć z powszechną tradycją świętowania, świętuje się początek i koniec tego, co ważnego się dzieje, świętuje się narodziny i śmierć człowieka, świętuje się powstanie lub zrobienie czegoś ważnego dla niego, zbudowanie domu, urządzenie mieszkania, wykonanie naprawy hydraulicznej, zro­bienie lub kupno stołu, zrobienie lub urządze­nie łoża lub legowiska.

Zrobienie książki należy świętować, książka jest przedmiotem sztuki i jak wszystkie przedmioty sztuki ma charakter magiczny, ma magiczną moc.

Artystyczne przedmioty magiczne dają nie­skończoności wymiar, niewidzialnemu i niesłyszalnemu nadają namacalność, duchowość staje się w nich i poprzez nie cielesna, ocena mieści się dzięki nim w kropli wody, wszechświat w ziarnku piasku.

Możemy świętować zrobienie Pryncypiów, moja sytuacja jest jednak paradoksalna, ja nie jestem twórcą tej książeczki, ona powstała niemal w całości bez mojej wiedzy.

Ideę tej publikacji wymyślił redaktor „Twór­czości”, Mieczysław Radomski, przy klasnęła jej Renata Zdanowska, Mieczysław Radomski sterroryzował Jerzego Lisowskiego, ten z kolei zniewolił Ewę Rakowiecką z krakowskiej Oficyny Literackiej.

Tym sposobem Pryncypia przybrały postać złotej książeczki, której publikację świętujemy.

Świętowanie dzięki udziałowi dwóch zna­komitości spośród ludzi sztuki stało się niezwyczajnie huczne.

Zygmunta Kubiaka i Zbigniewa Zapasiewicza tak cenię i podziwiam, że mój stosunek do nich mógłbym nazwać miłością.

Pan Zygmunt Kubiak jest takim znawcą literatury, którego znawstwo ma dla mnie największą wartość i góruje nad innymi rodza­jami literackiej uczoności.

Jego znawstwo literatury wynika z doświad­czenia słowa, z pracy w słowie, takiego znawstwa nie zdobędzie się przy biernym tylko obcowaniu ze słowem.

Praca eseistyczna, antologijna i edytorska pana Zygmunta Kubiaka ma swój fundament w translatorstwie i to w translatorstwie nie­zwykłej miary.

W czasie mojej zawodowej kadencji literac­kiej, w czasie ponad czterdziestu lat działało nie więcej niż troje, czworo tłumaczy równej miary, równie natchnionych.

Wymieniłbym z nazwiska Kalinę Wojciechowską i Jerzego Lisowskiego, który jest leniwy, ale natchniony we wszystkim, co tłumaczy.

Wielkość pracy translatorskiej trudno wy­mierzyć, te miary wyznacza raz początek tra­dycji przekładowej danego autora, danego dzieła pisarskiego, tak jak w przypadku prze­kładów Kawafisa, raz porównanie nowego przekładu dzieła z innymi jego przekładami, które istnieją, tak jak w przypadku przekładu Eneidy.

U pana Zygmunta Kubiaka występuje jesz­cze miara szczególna, miara niezwykła, prze­kład łacińskich Foricoeniów Jana Kochanow­skiego na jego poetycki język polski, czyli na język największego poety polskiego od po­czątku poezji polskiej do dziś.

Nie jestem specjalistą od Kochanowskiego, ale z jego poezją mam olbrzymie obycie, mam więc prawo powiedzieć, że Zygmunt Kubiak przełożył Foricoenia na Dworzanki tak, jak by je napisał sam Jan Kochanowski, gdyby je pisał po polsku.

Druga znakomitość dzisiejszego świętowa­nia, pan Zbigniew Zapasiewicz ma cudowny dar głosu stworzonego do recytacji słowa poe­tyckiego, tym cudownym darem włada wielki duch i jego wielka moc kreacyjna, moc kreo­wania znaczeń słowa.

Jest to może nawet moc kreacyjna zbyt wielka, aż nadmierna, taka, że pan Zbigniew Zapasiewicz jest w stanie złych poetów, złych pisarzy przemieniać w dobrych.

Nieraz, słuchając recytacji Zbigniewa Zapasiewicza, traciłem pewność, czy poeci, których z istotnych powodów nie cenię, nie są znacznie lepsi, niż o nich myślę.

Kto wie, czy pan Zbigniew Zapasiewicz nie zdołałby mnie nawrócić na poezję uznanej wielkości pisarskiej, o której mam zdanie najgorsze.

Jakaż jest więc moja rola w dzisiejszej uro­czystości, w której świętuje się publikację zło­tej książeczki Pryncypiów z udziałem jej rze­czywistych twórców i znakomitości, które imprezie nadają splendoru.

Ja jestem twórcą surowca literackiego, który w Pryncypiach został wykorzystany. Napisałem na przełomie lat 1990 i 1991, gdy mijało akurat czterdzieści lat mojej literackiej działalności, kilka kilkustronicowych tekstów o cechach literackiego bilansu moich doświadczeń.

Niektóre z nich pisałem z poczuciem gory­czy człowieka, któremu nic z tego co złe nie zostało zaoszczędzone, wobec którego pseudoedytor i pseudopoeta pozwolił sobie na akt chamskiej zniewagi, którą do końca będę pamiętał.

Te teksty, jak wszystko, co w życiu pisałem i jeszcze piszę, mają ukrytą formę.

Przez całe życie pisałem recenzje, dbając, żeby były recenzjami i jednocześnie czymś zupełnie innym, żeby były nierecenzjami.

Zdarzają się czytelnicy, którzy nierecenzyjność moich tekstów odkryli, rozumieją ją i czasem – odważę się na to słowo – kochają.

Pan Zygmunt Kubiak użył w stosunku do Pryncypiów bardzo pięknego słowa brewiarz, ksiądz poeta Jan Sochoń zareagował na to równie pięknie słowami, ja mam lepszy brewiarz.

Gorszości mojego brewiarza się nie wstydzę, godzę się na nią, taka gorszość mi wystarcza.

W przekształconym porzekadle łacińskim ars brevis, vita longa widzę prawie tyle samo sensu co w pierwowzorze, w krótkości doszu­kuję się ideału sztuki.

W pisaniu przez całe życie starałem się, żeby nikt mnie nie posądził o słowotok. Wszystko co złe mnie nie ominęło, tego, Bogu dzięki, udało mi się uniknąć.

W swojej mowie nie mogę dopuścić, żebym został posądzony o gadulstwo.

Pięknie wszystkim dziękuję za dzisiejsze święto.

Warszawa, 17 listopada 1993, w kawiarni Czytel­nika
Henryk Bereza
przedruk z „Regionów” (nr 4/1993)

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content