copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
PRYNCYPIALNOŚĆ
Obydwa utwory Jarosława Borszewicza – Instynkt i Ważniejsze od śmierci (moja lektura maszynopisu 1980) – są pisane w podobny sposób, można by go nazwać sposobem słuchowiskowym. W narracji przeważają dialogi narratorów z bliskimi lub przypadkowymi ludźmi, są to dialogi potoczne, niekiedy dość byle jakie, ale dotyczą one rzeczy istotnych, narrator narzuca rozmówcom tę istotność, słyszy ją nawet wtedy, gdy rozmówcy nie rozumieją tego, co mówią, istotność polega tu na tym, że narrator (postacie narratorów z obydwu tekstów można utożsamić) we wszystkim szuka odpowiedzi na pytanie o sens życia i o sposób życia i jego nieuniknionym zagrożeniem jest śmierć.
Ostra świadomość tego stanu rzeczy jest motywem odmowy zgody na ojcostwo w opowiadaniu Instynkt i motywem wyboru pisania jako sposobu życia w opowiadaniu Ważniejsze od śmierci.
Dramat kwestii intelektualnych tak ostatecznych rozgrywa autor w sferze doświadczeń potocznego życia dwudziestoparoletniego narratora, który w zasadzie żyje tak, jak żyją inni jego rówieśnicy.
W dzisiejszej obyczajowości młodzieżowej doszukuje się autor znaków głębszych niepokojów, narrator obydwu utworów Borszewicza jest w każdym razie świadom znaczenia swoich gestów i zachowań, przybierają one trochę postać stereotypu zachowań młodego artysty, któremu świadomość i wrażliwość nie pozwalają na żadną konwencjonalność.
Obydwa utwory Borszewicza – przy różnych łatwiznach i banalnościach literackich, przy całej ich młodzieńczości – robią sympatyczne wrażenie, czyta się je dobrze, widzi się w nich zapowiedź niewątpliwych możliwości literackich. Czy są to utwory już dojrzałe do debiutu książkowego, trudno orzec. Młodzieży taki debiut mógłby się podobać.
Mroki (moja lektura maszynopisu 1981) są zmienioną, rozbudowaną i – można tak powiedzieć – ulepszoną wersją utworu Ważniejsze od śmierci. Zachowując „słuchowiskowy” sposób narracji, rozbudowuje autor intelektualną argumentację diagnozy, jaką wyprowadza z dwudziestopięcioletniego (licząc od urodzenia się) doświadczenia życia, w którym źródłem cierpienia jest brak zasadniczej wartości, brak „czegoś ważniejszego od śmierci”.
W Mrokach cierpienia tego nie wiąże się, jak w poprzedniej wersji utworu, z losem młodego artysty. Narrator Duet przestał być w Mrokach młodych artystą, stał się młodym „jedermannem”, którego dwojaka społeczna kondycja – szofer, zniechęcony do studiów student – nie ma istotnego znaczenia.
Cierpienie tak zasadnicze jak w Mrokach, cierpienie, które przybiera postać pytania, po co żyję, skoro ustawicznie czyha na mnie śmierć, nie zależy od społecznej kondycji, jest powszechnym cierpieniem egzystencjalnym.
Z podjęcia w sposób beletrystycznie stosunkowo łatwy kwestii tak generalnej nie robiłbym Jarosławowi Borszewiczowi żadnego zarzutu. Prawdziwa młodość stawia życiu pytania najbardziej generalne. Pamiętał o tym Jarosław Iwaszkiewicz, gdy w wieku sędziwym pisał Kochanków z Marony.
Przy wszystkich literackich różnicach skojarzenie tych dwóch utworów nie jest pozbawione sensu, choć Jarosław Borszewicz zamiast Iwaszkiewicza czytał raczej Marka Hłaskę, Edwarda Stachurę i Rafała Wojaczka. Zwłaszcza wczesne pisarstwo Marka Hłaski musi być Borszewiczowi bliskie. Co nie znaczy, że autor Mroków literacko Hłaskę naśladuje.
W powieści Borszewicza widzę, określmy to paradoksalnie, dojrzały utwór młodzieńczy. Literacka sprawność narracyjna (nie stroniąca od koneksji z beletrystyką popularną) idzie tu w parze z korzystaniem z wszystkich praw do młodzieńczej pryncypialności w stawianiu pytań egzystencjalno-aksjologicznych.
Młodym czytelnikom Mroki powinny podobać się jeszcze bardziej niż mnie. Bez dystansu do młodości młodzieńcze dosadne pytania muszą robić większe wrażenie.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy