copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
PRZEDMIOTOWOŚĆ
Debiut Stanisława Piechockiego – powieść Przedostatni przystanek (moja lektura maszynopisu 1979) – mało ma cech debiutanckich, jest to utwór w pełni literacko ukształtowanego autora, który ma odwagę przeciwstawić się śmiało dominującym tendencjom narracyjnym w tym kręgu zjawisk literackich, do jakich jego powieść należy przypisać.
Motyw chłopskiej starości stał się – na skutek kompletnego rozpadu życiowego i literackiego stereotypu sytuacji społeczno-egzystencjalnej – motywem bardzo modnym w prozie polskiej, wykorzystuje się go dla celów literackich bardzo różnych, raz dla diagnoz duszoznawczych, jak Drzeżdżon w opowiadaniu Anna, raz dla interwencji społecznych, jak Kawalec lub Stanisław Srokowski, raz dla społeczno-egzystencjalnego filozofowania nad życiem, jak Trziszka w Już niedaleko, we wszystkich literackich ujęciach tego motywu dominuje narracyjna podmiotowość, głos oddaje się tu światu wewnętrznemu starych ludzi, daje to swobodę wyboru literackiego celu, do którego się zmierza, w świecie wewnętrznym człowieka znaleźć można wszystko, co się chce znaleźć.
Debiutant Stanisław Piechocki narzuca sobie narracyjny rygor wiernej autentyzmowi społecznemu przedmiotowości, mogłoby to oznaczać literacki tradycjonalizm, nie oznacza jednak, ponieważ w przedmiotowym autentyzmie społecznym idzie Piechocki dalej, niż to było możliwe w tradycyjnej beletrystyce.
Przedostatni przystanek powstał po Konopielce Redlińskiego, nie pretendując do naśladowania w czymkolwiek Konopielki, wyciąga się tu z Konopielki te wszystkie wnioski literackie, jakie w narracji przedmiotowej, a więc innej niż u Redlińskiego, mogą mieć zastosowanie.
Narracja przedmiotowa nie oznacza u Piechockiego narracji z jakiegokolwiek dystansu (intelektualnego na przykład) poza jednym, poza dystansem patrzenia z zewnątrz na postacie powieści. Jest to patrzenie z bliska, patrzenie kamery filmowej, którą się włącza w takim momencie, kiedy uznaje się, że warto, żeby kamera zaczęła pracować.
Na wyborze tych momentów kończy się wolność ukrytego narratora powieści, który zrezygnował ze wszystkich swoich dawnych uprawnień do wszechwiedzy, do komentatorstwa, do przekładu tego języka, który jedynie mógł słyszeć, na język własny, zastępczy.
Dla ścisłości trzeba bowiem powiedzieć, że ukryty narrator posługuje się w Przedostatnim przystanku kamerą filmową, magnetofonem i od czasu do czasu nie istniejącym jeszcze urządzeniem do rejestracji wewnętrznego języka, choć ten ostatni nie różni się w tym wypadku niczym od języka mówionego. Na dobrą sprawę mógłby to być taki narrator jawny jak w Donosach rzeczywistości Białoszewskiego, to znaczy ktoś taki, kto dopuszcza do siebie, gdy zechce, dyktat rzeczywistości zewnętrznej, podporządkowując mu się całkowicie.
Ukryty narrator jest dla autora Przedostatniego przystanku wygodniejszy od narratora jawnego, Piechockiemu nie zależy na powieści eksperymentalnej, nie marzy mu się własna filozofia prozy, on pisze powieść w miarę zwyczajną, w której nadzwyczajna jest jedynie wierność wobec przedmiotowego autentyzmu.
Kamera filmowa ukrytego narratora rejestruje czynności i stany postaci jak w filmie dokumentalnym, magnetofon rejestruje ich wypowiedzi bez zniekształceń, jeśli w zapisie słowa mówionego nie idzie się pod względem autentyzmu dalej niż Redliński w Konopielce, to chyba dlatego, że dalej iść w tym kierunku jest szalenie trudno, że jak na razie usiłuje to zrobić jedynie Ryszard Schubert.
Piechocki nie wykracza poza granice, które wyznaczył Redliński, nie kalkując zresztą Redlińskiego, ponieważ chłopska polszczyzna mówiona ma u niego zupełnie inny regionalny koloryt, dla prawdy społecznej Przedostatniego przystanku bardzo istotny.
Precyzja i konsekwencja narracji w Przedostatnim przystanku sprawiają, że debiutancka powieść nie ma w sobie nic z intelektualnych i innych anachronizmów, które utrzymują się tak często w dzisiejszych powrotach do przedmiotowości.
Jedyny anachronizm artystyczny, o jaki Piechocki się ociera, to anachronizm rodzajowości, na przykład w narracji o zabijaniu nietoperza i wyrywaniu obcęgami chorego zęba, w niektórych trochę przeciągniętych opisach chłopskiej obyczajowości, jest to jednak jednocześnie rodzajowość tak autentycznie podpatrzona, tak autentycznie wierna, że rezygnować z niej zupełnie nie ma konieczności, pełni ona zresztą bardzo często rolę czynnika retardującego zasadniczy przebieg społeczno-egzystencjonalnego dramatu, jakiemu powieść ta jest w całości poświęcona.
Dramat utraty sensu życia, bo tym jest w tej powieści konieczność oddania ziemi za rentę, rozgrywa się wprawdzie głównie w podtekście powieściowego rejestru powszednich działań i powszednich słów, ten dramatyczny podtekst jest jednak dostatecznie intensywny, żeby narracyjne retardacje dramatu miały swoje kompozycyjne uzasadnienie.
Bez uzasadnień nic się zresztą w tej powieści nie dzieje, jest to debiut zwracający uwagę swoją dojrzałością i literacką urodą, demonstruje się je w materii tylko pozornie literacko wyeksploatowanej.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy