copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
PRZEJRZYSTOŚĆ
Nazwisko Marka Hłaski nie musiałoby w Znikaniu Krzysztofa Derdowskiego (moja lektura maszynopisu 1987) padać tak często, jak pada, żeby w refleksji nad debiutancką powieścią trzeba je było bezwzględnie przywołać. Żadne kategorie estetyczne, za pomocą których dzieło Marka Hłaski opisze historia literatury (weryzm społeczny, groteska egzystencjalna, literacki amerykanizm), nie byłyby w tym przypadku stosowne i przydatne, narracyjne ślady lektury Hłaski zauważa się natomiast nie tylko tam, gdzie się próbuje pastiszu jego prozy, lecz w najrozmaitszych narracyjnych przejawach filozoficznego stosunku do człowieka i życia czy egzystencjalnej aksjologii.
Pod wyraźnym wpływem Hłaski szuka się tu ustawicznie niepodważalnego sensu i bezwzględnej wartości, wiedząc jednocześnie (od niego, od wielu innych i z własnego pomyślunku), że niepodważalny sens i bezwzględna wartość są nie do odnalezienia.
Wpływ Marka Hłaski, którego tu nie można było nie przywołać, w Znikaniu o niczym literacko nie przesądza. Znikanie jest debiutancką powieścią zupełnie innego czasu literackiego, nie ma w niej żadnych cech literackiej niezwykłości, w artystycznej sytuacji końca lat osiemdziesiątych jest ona zauważalna poprzez zupełną niezależność od znamiennych ambicji artystycznych nowej prozy, z czego, na szczęście, nie Wynika żadna koligacja z literaturą martwych beletrystycznych repetycji.
Istotna odmienność Znikania od nowej prozy polega na tym, że autor instynktownie lub z intelektualnego założenia nie uznaje w literaturze sensów i znaczeń, które nie są odkryte jak na dłoni. Narrator Znikania rozpoczyna poszczególne partie swojej narracji od bezpośrednio formułowanych refleksji o doświadczeniach swego życia, uchylając się w następującej po nich narracji przedstawiającej od kształtowania takich jej znaczeń, wobec których intelektualna refleksja mogłaby się okazać zawodna.
Narracja przedstawiająca – wbrew, opisanemu niegdyś przez Donata Kirscha, upodobaniu nowej prozy do wszelakich inwersji – nie dopuszcza w Znikaniu do zakłóceń swojego tradycyjnego porządku (zachowuje na przykład linearny porządek czasu, choć jest to czas wspomniany przez narratora), mogłaby to być – i może nawet powinna – narracja w jakiejś postaci monologu wewnętrznego, możliwości takiej nie bierze się jednak w rachubę, ponieważ forma monologu wewnętrznego uniemożliwiłaby prezentację zdarzeń przeszłych na prawach niczym nie zmąconej naoczności.
Naoczność jest w tej narracji na usługach pełnej znaczeniowej przejrzystości. Nieprzejrzystość znaczeniowa została wyrugowana nawet z bardzo ciemnego motywu Znikania, z motywu kazirodczej miłości między rodzeństwem, W pisemnej relacji partnerki w kazirodczym związku seksualnym (tę raptularzową relację narrator przytacza w brzmieniu dosłownym, co jest dosyć literacko ryzykowne) nie ma najmniejszych śladów świadomości, że doświadcza się czegoś ze sfery niepojętości, której w literaturze poświęcono wiele najzawilszych dociekań.
Sposób prezentacji historii kazirodczej ma może na celu spotęgowanie egzystencjalnej trywialności, w której do początku utworu podejrzewa się główny motyw wewnętrznego musu narratora, żeby odejść od dotychczasowej postaci życia i zniknąć.
Autor Znikania, jeśli jest młody, nie musi z wewnętrznego doświadczenia wiedzieć, że trywialności, w której od początku utworu podlejszym motywem wewnętrznego sprzeciwu niż obrazoburcza trywializacja niezwykłości.
W narracyjnej gradacji trywialności – trywialność powszednią na początku wzmacnia trywialność jak najbardziej wyszukana na końcu – widzę przejaw duchowej młodości autora Znikania i dowód literackiej koncepcyjności utworu. Z tego nie można budować zarzutów, tego autor nie musi się wstydzić.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy