Przewodnik poetycki, Twórczość 11/1960

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

PRZEWODNIK POETYCKI

Mieczysław Jastrun, Między słowem a milczeniem, Warszawa 1960

Zebrane w wiele lat po śmierci Szkice literackie Bolesława Leśmiana, Linia i gwar Juliana Przybosia, Rzecz wyobraźni Kazimierza Wyki, Między słowem a milczeniem Mieczysława Jastruna – to wcale ładna bibliotecz­ka polskich książek o poezji z ostat­niego czasu. Wymieniam pozycje z am­bicjami dotarcia do integralnych dzie­dzin poezji, pozycje wyłącznie sztuce poetyckiej poświęcone. Do tego zesta­wu książek o poezji włączam Rzecz wyobraźni Wyki, pomijam natomiast książkę O Gałczyńskim Andrzeja Stawara, ponieważ z tych dwóch kryty­ków tylko pierwszy interesuje się poezją jako poezją. Stawar ma swój od­rębny, zresztą doniosły zakres zaintere­sowań. Wyka natomiast nie różni się niczym istotnym od poetów w swoim stosunku do poezji. Tak zresztą powin­na sprawa wyglądać w wypadku kryty­ka sensu stricto. Krytyk poezji musi być poetą z ducha, choćby nawet sam nigdy jednego wiersza nie napisał. Chcę powiedzieć, że krytyk podobnie jak poeta musi mieć aktywny stosu­nek do poezji w ogóle. Chodzi mi – rzecz jasna – o aktywność stosunku poetów do poezji cudzej, nie własnej. Pod tym względem sytuacja poety i krytyka jest identyczna. Jeśli chodzi o wymienionych tu autorów książek o poezji, nieco odrębny charakter tej aktywności dostrzegałbym nie u Wyki, lecz u Jastruna. Związane jest to ze szczególnym charakterem jego książki. Charakterem dalekim zresztą od jednolitości.

Książki Leśmiana (pomijam szereg prac mało ważnych, które w Szkicach literackich znalazły się dzięki pietyz­mowi dla zmarłego poety), Przybosia, Wyki są manifestami walki o określone i różne ideały poezji, mają charak­ter indywidualnych programów poe­tyckich. Książka Jastruna ma na celu upowszechnianie wszelkiej dobrej poe­zji w ogóle. Jastrun nie od dziś jest gorliwym propagatorem wartościowej poezji. Wystarczy przypomnieć książki o Mickiewiczu, Kochanowskim, Sło­wackim, dziesiątki wstępów do rożnych publikacji poetyckich, dziesiątki arty­kułów i esejów o różnych zjawiskach poetyckich. Z założeń popularyzator­skich w stosunku do poezji wynikają zasadnicze właściwości postawy Jastruna: tolerancyjność dla rożnych kształtów poezji, brak jakiegokolwiek doktrynerstwa, pewna elementarność eksplikacji poetyckich autora. Kon­sekwencją tych właściwości byłaby skala wartości poszczególnych rozwa­żań Jastruna, skala przeciwstawna do pozostałych autorów książek o poe­zji.

U Leśmiana, Wyki a zwłaszcza Przybosia cenne i odkrywcze są ogól­ne rozważania o naturze i celach poe­tyckiej sztuki. Rozważania szczegółowe natomiast są najczęściej bardzo stronnicze, oceny indywidualnych zjawisk poetyckich są niesprawiedliwe bądź w kierunku pozytywnym, bądź nega­tywnym. Szczegółowe oceny Przybosia będą jaskrawym przykładem stronni­czości najdalej posuniętej. U Jastruna sprawa wygląda całkiem odwrotnie.

Rozważania ogólne Jastruna są prawdziwe, ale przynajmniej dla wtajemniczonych najczęściej oczywiste. Jastrun odwołuje się nie do rzeczni­ków odmiennego ideału poezji, lecz do tych, którzy o poezji nic nie wie­dzą lub wiedzą z gruntu fałszywie. Treści polemiczne książki Jastruna są zaadresowane, skromnie i przyzwoicie rzecz ujmując, do laików w sprawach poezji. To określa w sposób decydują­cy tok wywodów Jastruna. Dlatego nie dziwią w tych wywodach truizmy w rodzaju: „Samotność należy do isto­ty poezji, w marszu i zespołach rodzić się mogą tylko pieśni, piosenki, slogany. Nie ma prawdziwych poetów niesamotnych” (s. 77). Nie dziwią również zwroty: „Dziś, kiedy człowiek coraz śmielej wkracza w niewidzialne, wdzierając się w materię wszechświa­ta, nikogo nie powinna razić kosmiczność Elegii” (s. 130). Nie dziwi także fakt, że swoich oponentów widzi Ja­strun wśród tak zwanych specjalistów. Nie ma nic gorszego niż głupi specja­lista w jakiejkolwiek dziedzinie. Lite­ratura i sztuka mają wyjątkowe szczęście do głupich specjalistów naj­różniejszego autoramentu. Jastrun nie raz, nie dwa pisze w ten sposób: „Uwaga Norwida, że wiersz biały musi być poprawniejszy od rymowanego, jest sprzeczna z pospolitym rozumie­niem. Czytelnik, niekiedy także mało zo­rientowany krytyk, uważa wiersz bia­ły za ułatwienie, a wiersz wolny, opar­ty na poszczególnych członach za mistyfikację. Tymczasem spostrzeżenie poety jest trafne i zgodzi się z nim każdy praktyk. Wiersz biały jest za­razem wierszem nagim, jego znacze­nia nie płyną w brzegach melodii, wi­dać zawartość jego jasno, jest zawsze surowszy od wiersza tradycyjnego” (s. 289). Jastrun pisze prosto o sprawach specjalistycznych poezji, posłu­guje się językiem potocznym, używa łatwych i powszechnie zrozumiałych pojęć i porównań.

Na ogół trafia Jastrun w oponentów rzeczywistych, zwalcza głoszone rzeczy­wiście wulgarne uproszczenia. Nie­kiedy tylko w zapale apostolskim wy­myśla sobie fikcyjnych pogan. Tak jest na przykład w wypadku rzekomych wielbicieli Lilii Wenedy, których w nowszej krytyce i historii litera­tury nie łatwo przecież uświadczyć. „Trudno pojąć — polemizuje Jastrun z zapałem — dlaczego badacze litera­tury z uporem nazywają ten utwór najwybitniejszą tragedią romantyzmu, nie tylko polskiego” (s. 322). Ten upór, jeśli nawet istniał, został od dawna złamany.

Jak się rzekło, sformułowania ogól­ne Jastruna na temat poezji są może nie najbardziej odkrywcze, są nato­miast prawie zawsze prawdziwe i z du­żą kulturą wyrażone. Jedyną wątpliwość miałbym co do pewnej tezy, powracającej kilkakrotnie jak leitmotiv w wywodach autora. Teza ta w jednym z lapidarnych ujęć brzmi: „Poezja nowszych czasów wyraźnie zrywa z bezpośredniością wypowiedzi odautorskiej” (str. 191). To zresztą teza główna eseju Dystans w liryce, eseju jednego z najbardziej wątpli­wych. Domyślam się, o co Jastrunowi chodzi i czego Jastrun broni. Tylko w zapale uogólniania zaszedł w tym wypadku autor o wiele za daleko. Może zresztą zawiodła Jastruna jedy­nie precyzja uogólnienia. Jeśli bowiem chodzi Jastrunowi o opisową rozlewność i nieprecyzyjność wypowiedzi od­autorskiej w dawniejszej poezji, to zgo­da. Nie znaczy to jednak, że poezja nowsza zrywa z bezpośredniością wypo­wiedzi odautorskiej. Wręcz przeciwnie, i wynika to chociażby z różnych rozwa­żań samego Jastruna. Wszystkie rewo­lucje poetyckie ostatnich stu lat miały na celu spotęgowanie tej bezpośrednioś­ci. Rezultatem tych rewolucji jest właś­nie coraz radykalniejsza likwidacja dy­stansu między podmiotem lirycznym w utworze a podmiotem twórczym (to bar­dzo dobry termin Jastruna, pozwalający wyodrębnić osobowość twórczą jako wzbogaconą o tysiące nie zrealizowa­nych w życiu możliwości osobowość ludzką). Jastrun tak lojalnie ocenia za­sługi nadrealizmu dla nowej poezji, a przecież w nadrealizmie o nic innego nie chodziło jak o totalną likwidację owe­go dystansu. Maksymalna bezpośred­niość wypowiedzi odautorskiej jest nigdy nie osiągalnym ideałem nowej poezji. W tymże samym eseju Dystans w liryce sam Jastrun stwierdza zresztą arcysłusznie: „W okresach wzmożone­go indywidualizmu wyznania poetów stają się niepowściągliwe, granica między słowem a uczuciem zdaje się niknąć, choć oczywiście i to jest złu­dzeniem, jednym z wielu, które stwarza sztuka pisarska” (s. 192). Czym­że innym jest nowa poezja jak nie manifestacją najskrajniej pojętego in­dywidualizmu? Nawet to, co Jastrun dosyć mgliście nazywa „depersonali­zacją” dzisiejszej poezji, jest manifes­tacja indywidualizmu, a nie na odwrót. Depersonalizacja oznacza klęskę in­dywidualizmu, ale poezja opiewa właś­nie kieskę, a nie zwycięstwo. Nie przy­puszczam, żeby Jastrun tak jak pe­wien osobliwy krytyk chciał wierzyć w przyszłość poezji kultowej i zbioro­wej. Oznaczałoby to pochwałę „pieśni, piosenek, sloganów”. Z tym wszystkim Jastrun ma rację, gdy twierdzi, że nowsza poezja nie ucieka się w wy­powiedziach odautorskich do niczym nieskrępowanego wielosłowia. Tajem­nica nowej poezji zamyka się rzeczy­wiście „między słowem a milczeniem”. Tytułowa metafora Jastruna jest głę­boka, jest celna, jest prawdziwa.

Opisałem z grubsza charakter ogól­nych rozważań Jastruna o poezji. Wspominałem już, że skala wartości prac Jastruna jest przeciwstawna do skali, którą należałoby zastosować do prac innych autorów ostatnich książek o poezji. U nich rozważania ogólne dają więcej do myślenia, oceny szczegółowe natomiast są mniej lub więcej skrzywione i stronnicze. Te ostatnie u Jastruna są wzorem spra­wiedliwości i tak zwanego obiekty­wizmu. Jastrun stara się być lojalny wobec różnych poetów, stara się wy­tłumaczyć ich twórczość sine ira et studio. Te oceny szczegółowe stanowią zresztą trzon książki Jastruna. Autor ocenia najważniejsze zjawiska nowszej poezji europejskiej i prawie całość poezji polskiej. Książka Jastruna to pomoc bezcenna dla kogoś, kto by zechciał być uczciwie poinformowany o zjawiskach najżywszej dziś poezji. Aż dziw, że przy dzisiejszej trosce o upowszechnienie kultury książkę tak pod tym względem wzorowa opublikowano w dwóch tysiącach nakładu. Jastrun ma ogromną i prawie nie­zawodną kulturę poetycką, pisze swoją rzecz w imię dobra wszelkiej liczącej się poezji, uzupełnia swoje wywody wcale bogatą antologią własnych tłu­maczeń z trzech języków europejskich: z francuskiego, niemieckiego i rosyjskiego.

Sprawiedliwość i trafność szczegóło­wych ocen i interpretacji poetyckich Jastruna stanowi główny walor jego książki. Można to odnieść do wszyst­kiego, co się z tego zakresu w niej znalazło. Chciałbym jednak zwrócić baczniejszą uwagę nie na ten walor ogólny, lecz na to, co wyróżnia naj­lepsze szczegółowe prace Jastruna. Do nich zaliczyłbym wszystko, co Jastrun napisał o Rilkem, Norwidzie, Leśmianie i Tuwimie. Oceny twórczości tych poetów są nie tylko sprawiedliwe, są intymne, serdeczne, w swoisty sposób namiętne. O tych twórcach pisze Jas­trun nie tyle z potrzeby upowszech­nienia ich poezji, ile z jakiejś głębszej, bardziej osobistej przyczyny. Nie kulturalna informacja jest tu naj­ważniejsza, ale subtelności, cienkości, intymne przeżycia i związki. O prze­życiu poetyckim napisał Jastrun bar­dzo wnikliwie w rozważaniach ogól­nych: „Są chwile, gdy żyjemy nie jakaś częścią naszego ja, lecz dozna­jemy naraz, równocześnie, wielostron­nie. Jest to jakaś summa, dla której nie może być określenia racjonalistycznego, summa szczęścia i niedoli istnie­nia” (s. 167). Wiele chyba takich przeżyć zawdzięcza Jastrun swoim ulubionym poetom, skoro w słowach im poświęconych wibrują najbardziej osobiste emocje piszącego.

Uwagi poświęcone Tuwimowi są zresztą dalekie od apologii. Powiedział­bym nawet, że o Tuwimie pisze Jas­trun z wyjątkowym u niego okrucień­stwem. Z okrucieństwem tak osobistym jednak, jak okrucieństwo w stosunku do samego siebie. Z tym wszystkim krótki esej Światłość wiekuista Tuwima jest najwnikliwszą rzeczą, jaka na temat Tuwima została napisana. Jastrun obnażył jakieś najbardziej zamknięte sprawy Tuwima, rozbudowując swoją zasadniczą tezę: „To, co dawniej ratowało Tuwima przed bana­łem – to był właśnie strach meta­fizyczny, strach Pascala i Baudelaire’a. W wariantach Kwiatów polskich jest fragment wyrażający w sposób wstrząsający łąk przed biologią, przed włas­ną egzystencją biologiczną i duchową. Tuwim cofnął się przed tym obrazem. Bronił się sentymentalizmem i bronił się – satyrą” (s. 424).

Wśród esejów napisanych z ze­wnętrzną pasją nie wymieniłem po­kaźnej rozprawki Juliusza Słowackiego księga legend. Wyczuwam w tym eseju z trudem hamowaną osobistą urazę natury poetyckiej. Nie chcę powiedzieć, że Jastrun nie ma racji demaskując poetyckie piękności autora Genezis z Ducha. Przeciwnie, sądzę, że Jastrun i w tym wypadku chce być poetycko sprawiedliwy. Wydaje mi się jednak, że Jastrunowi wymykają się pewne nie dosyć jeszcze odkryte, a moim zda­niem rewelacyjne treści poezji Słowac­kiego. Najprościej mówiąc wymyka się Jastrunowi filozoficzna treść poetyckich wizji z tak zwanego okresu mistycznego, tak samo jak wymyka mu się filozoficzna treść egzystencjalizmu w uwagach o niektórych związanych z egzystencjalizmem poetach (między innymi casus Rilkego). Nie jest to koincydencja przypadkowa, chodzi bo­wiem o filozofię indywidualizmu. Jas­trun niczego nie podejrzewa w tym względzie u Słowackiego. „Słowacki to przede wszystkim – dla Jastruna – niepohamowana fantazja, ge­niusz skojarzeń i nagłych przeskoków, syntez wyobrażeniowych, nie zaś poeta myśli, nawet tam, gdzie myśli czyni osnową swych poematów” (s. 325). Otóż nie jest to wcale takie pewne. Przyjmuje się u nas do dziś nieuzasadnione interpretacje tak zwanej filo­zofii mistycznej Słowackiego w duchu naiwnej towiańszczyzny zakładając, że nie istnieje tu żadna sensowna proble­matyka. Fakt, że Słowacki zerwał z hukiem z towianizmem, jest znany, ale tłumaczy się go psychologicznie. A przecież bądź co bądź poważny stosunek do problematyki filozoficznej Stirnera czy chociażby współczesnych egzystencjalistów powinien by nasunąć przypuszczenie, że indywidualistyczne koncepcje Słowackiego w Samuelu Zborowskim czy w Królu-Duchu kryją w sobie coś więcej niż spirytualistyczne bzdury. Wiemy aż nazbyt dobrze, że z politycznego i społecznego punktu widzenia polskie „liberum veto” było czymś nonsensownym. Inaczej jednak wygląda sprawa w aspekcie filozoficz­nym, a tak przecież rzecz ujmuje Sło­wacki. Czymże jest cała filozofia Alberta Camusa, jak nie filozoficznym podjęciem idei duchowego „liberum veto” w stosunku do praw świata. Indywidualistyczne koncepcje Słowac­kiego czekają na nowe spojrzenie nie przez pryzmat poglądów Mistrza Towiańskiego. Jastrun sam widzi wcale interesujące relacje poetyckie między Słowackim a europejską poezją: „Związek między obrazowaniem Króla-Ducha a Iluminacjami Rimbauda a nawet Elegiami duinezyjskimi i So­netami do Orfeusza Rilkego – z uwzględnieniem wszystkich przeobrażeń poezji w ciągu kilkudziesięciu lat – wydaje mi się niezaprzeczalny” (s. 353). Nowe relacje filozoficzne Słowac­kiego byłyby jeszcze bardziej niezaprze­czalne, gdybyśmy tylko zechcieli spoj­rzeć na tropy jego myślenia bez okularów praktycyzmu społeczno-politycznego, a także nie z perspektywy bredni Mistrza Towiańskiego. Jastrun słusznie podnosi prekursorstwo filozo­ficzne Norwida, a przecież związki filozoficzne Norwida ze Słowackim właśnie z ostatniego okresu są zdu­miewająco ścisłe, z czego zresztą sam Norwid zdawał sobie najlepiej sprawę.

Te ostatnie uwagi mają dosyć luźny związek z oceną samej książki Jastruna. Juliusza Słowackiego księga legend mimo swoich pokaźnych rozmiarów (chyba około trzech arkuszy druku) to zaledwie fragment tego ze wszech miar cennego przewodnika po krainach poe­zji nowszych czasów. Zabłąkał się wśród nich nader szczęśliwie Walter von der Yogelweide, niemiecki poeta z przełomu dwunastego i trzynastego wieku. Jastrun umieścił w książce swoje tłumaczenie jednego jego wier­sza. Jest to utwór tak piękny, że dla niego samego warto byłoby mieć na własność Jastrunowski przewodnik poetycki.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content