copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
PUŁAPKA
Sława „cudownego dziecka” jest najniebezpieczniejszym zagrożeniem, z jakim spotkać się może ten, kto zdecyduje się związać swój los z działaniem w sztuce, zwłaszcza w dzisiejszej sztuce literackiej, w której szansy rzeczywistych dokonań nie da się przewidzieć, szansa taka zależy bowiem głównie od szczęśliwych koincydencji, które zdarzą się albo się nie zdarzą, a jeśli się zdarzą, nie chcą trwać w czasie, ani się powtarzać, zmieniając tym samym los szczęśliwca w los ofiary, zatrzaskując go w pułapce bez jakiegokolwiek bezpiecznego wyjścia.
Podejrzewam na szczęście, że Marek Pąkciński zdaje sobie sprawę z takiego stanu rzeczy, że zrozumiał ryzyko, na jakie skazuje sztuka, potwierdzenie tych podejrzeń dałoby się wykryć w jego drugiej książce, w zbiorze opowiadań Ogród pamięci (moja lektura maszynopisu 1981), zwłaszcza w utworze tytułowym, który niewątpliwie świadczy o tym, że w opresji, na jaką go skazuje sława „cudownego dziecka”, znalazł się najmądrzej, jak mógł.
W tytułowym Ogrodzie pamięci widzę świadectwo świadomego wyboru literackiego patrona, co w tym przypadku wiąże się z koniecznością zdobycia – stworzenia sobie – stosownego terenu literackich działań narracyjnych, wybranym patronem Pąkcińskiego jest bowiem Borges. Własnym terenem intelektualnych konceptów Borgesa jest całokształt ludzkiej kultury, na orientację w tym terenie trzeba gigantycznej pracy całego życia, Marek Pąkciński wykroił sobie swój własny teren na pograniczach historii sztuki i filozofii, na tym terenie dopracował się niezbędnej dla potrzeb swego utworu orientacji, za orientacją taką kryć się muszą także lata wytężonej pracy intelektualnej, ta praca właśnie w sytuacji niegdysiejszego „cudownego dziecka” wzbudza największy szacunek.
Używam bardzo ostrożnego słowa „orientacja”, nie chodzi tu bowiem o żadną specjalistyczną wiedzę, która w potrzebie pisarskiej stanowi bardzo często zbyteczny bagaż. W Ogrodzie pamięci (ciągle mam na myśli utwór tytułowy) ważniejsze od jakiejkolwiek specjalistycznej wiedzy są wyobraźnia, intuicja i wewnętrzne doświadczenie duchowe, one sprawiają, że orientacja, nie będąc czym innym, może być istotniejsza od wiedzy w ścisłym sensie, trafiając w sedno rzeczy, w jej sens i znaczenie.
W utworze Ogród pamięci i w pewnym stopniu także w utworze Ci, co ryzykują… (tylko te dwa utwory mają w zbiorze Pąkcińskiego rzeczywiste znaczenie) najatrakcyjniejsze literacko jest to, że autor doszedł do dobrej orientacji, o co chodzi w takich zjawiskach kultury, jak poezja, religia, filozofia i sztuki wizualne.
Ta orientacja pozwala mu na swobodną manipulację narracyjną Borgesowskimi lub własnymi konceptami ontologicznymi i na wpisanie we własną wizję przygód kultury ludzkiej (temu służy opis magicznego uniwersum szesnastowiecznego maga z Florencji) swojej indywidualnej przygody z poszukiwaniem miejsca i roli dla siebie w labiryncie kulturalnych wartości.
Marek Pąkciński potwierdził w utworze tytułowym dwa swoje główne literackie atuty: bujną wyobraźnię i przenikliwą inteligencję, nie wyjaśniła się natomiast sprawa atutu trzeciego, który byłby potrzebny, żeby o jego przyszłości pisarskiej można było myśleć bez obaw. Mam na myśli aktywny pisarsko stosunek do języka.
W narracji Ogrodu pamięci pod tym względem nie wychodzi się poza precyzję i poprawność kanonicznej polszczyzny literackiej, którą zabarwia się ledwie dostrzegalną patyną językowej dawności, nie posuwając się do jakiejkolwiek stylizacji językowej. W innych utworach zbioru mamy do czynienia z całkiem bezosobowym językiem użytkowym z literackiego czasopisma. Literacki patron Pąkcińskiego nie narzuca żadnej potrzeby aktywnego stosunku do języka, pod tym względem jest to pisarz niczym nie zwracający uwagi, poprzestaje on na roli wyłącznie intelektualnego inspiratora wobec różnych zjawisk literatury światowej, znaczenie tej roli pozwala nie myśleć o ograniczeniach jego talentu. Z intelektualnych inspiracji Borgesa można jednak korzystać zarówno w literaturze z wielkimi ambicjami, jak i w beletrystyce popularnej bez większych ambicji. Nie sądzę, żeby Marek Pąkciński był po decyzji w tej sprawie.
Intelektualnym ambicjom w utworze tytułowym nie dorównują ambicje w opowiadaniu Ci, co ryzykują… Jest to utwór dość zabawny i w żadnym wypadku nie do zdyskwalifikowania, atrakcyjne są w nim żartobliwe koncepty na temat wartości poznawczych poezji, trzeba w nim jednak widzieć utwór beletrystyki lżejszego kalibru, w której wolno korzystać z różnych licencji artystycznych.
Bez takich licencji forma narracji przedmiotowej kłóciłaby się ze schizofreniczną podmiotowością rzeczywistości przedstawionej, której naturę ujawnia się w zakończeniu utworu, choć narracja przedmiotowa, gdyby nie była czysto umowna, musiałaby ją zakwestionować od samego początku. Pozór osobowej obserwacji, której obiektem jest główny bohater, urozmaica i niuansuje tradycyjną narrację wszechwiedzącą, nie naruszając jej konwencjonalności.
O krótkich opowiadaniach Strefa K. i Śmierć recydywisty nie da się powiedzieć nic więcej niż to, że fantastykę ontologiczną rodem z Borgesa chce się w nich wykryć w tak zwanych doświadczeniach realnych, są to utwory poprawne, nie przynoszą one autorowi ujmy, ale też w niczym nie rozstrzygają kwestii, jakiego typu autorem zechce i będzie mógł być Marek Pąkciński.
Na razie wydostał się on szczęśliwie z pułapki, jaką stanowiła dla niego sława „cudownego dziecka”.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy