Pułapka, czytane w maszynopisie, Twórczość 6/1982

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

PUŁAPKA

Sława „cudownego dziecka” jest najniebezpieczniejszym zagrożeniem, z jakim spotkać się może ten, kto zdecyduje się związać swój los z działa­niem w sztuce, zwłaszcza w dzisiejszej sztuce literackiej, w której szansy rze­czywistych dokonań nie da się przewidzieć, szansa taka zależy bowiem głównie od szczęśliwych koincydencji, które zdarzą się albo się nie zdarzą, a jeśli się zdarzą, nie chcą trwać w cza­sie, ani się powtarzać, zmieniając tym samym los szczęśliwca w los ofiary, zatrzaskując go w pułapce bez jakiegokolwiek bezpiecznego wyjścia.

Podejrzewam na szczęście, że Marek Pąkciński zdaje sobie sprawę z takiego stanu rzeczy, że zrozumiał ryzyko, na jakie skazuje sztuka, potwierdzenie tych podejrzeń dałoby się wykryć w jego drugiej książce, w zbiorze opowiadań Ogród pamięci (moja lektura maszynopisu 1981), zwłaszcza w utwo­rze tytułowym, który niewątpliwie świadczy o tym, że w opresji, na jaką go skazuje sława „cudownego dziecka”, znalazł się najmądrzej, jak mógł.

W tytułowym Ogrodzie pamięci wi­dzę świadectwo świadomego wyboru literackiego patrona, co w tym przypadku wiąże się z koniecznością zdo­bycia – stworzenia sobie – stosowne­go terenu literackich działań narracyj­nych, wybranym patronem Pąkcińskiego jest bowiem Borges. Własnym te­renem intelektualnych konceptów Borgesa jest całokształt ludzkiej kultury, na orientację w tym terenie trzeba gigantycznej pracy całego życia, Marek Pąkciński wykroił sobie swój własny teren na pograniczach historii sztuki i filozofii, na tym terenie dopracował się niezbędnej dla potrzeb swego utworu orientacji, za orientacją taką kryć się muszą także lata wytężonej pracy in­telektualnej, ta praca właśnie w sy­tuacji niegdysiejszego „cudownego dziecka” wzbudza największy szacu­nek.

Używam bardzo ostrożnego słowa „orientacja”, nie chodzi tu bowiem o żadną specjalistyczną wiedzę, która w potrzebie pisarskiej stanowi bardzo często zbyteczny bagaż. W Ogrodzie pamięci (ciągle mam na myśli utwór tytułowy) ważniejsze od jakiejkolwiek specjalistycznej wiedzy są wyobraźnia, intuicja i wewnętrzne doświadczenie duchowe, one sprawiają, że orientacja, nie będąc czym innym, może być istot­niejsza od wiedzy w ścisłym sensie, trafiając w sedno rzeczy, w jej sens i znaczenie.

W utworze Ogród pamięci i w pewnym stopniu także w utworze Ci, co ryzykują… (tylko te dwa utwory mają w zbiorze Pąkcińskiego rzeczywiste znaczenie) najatrakcyjniejsze literacko jest to, że autor doszedł do dobrej orientacji, o co chodzi w takich zja­wiskach kultury, jak poezja, religia, filozofia i sztuki wizualne.

Ta orientacja pozwala mu na swo­bodną manipulację narracyjną Borgesowskimi lub własnymi konceptami ontologicznymi i na wpisanie we wła­sną wizję przygód kultury ludzkiej (temu służy opis magicznego uniwersum szesnastowiecznego maga z Flo­rencji) swojej indywidualnej przygody z poszukiwaniem miejsca i roli dla siebie w labiryncie kulturalnych war­tości.

Marek Pąkciński potwierdził w utworze tytułowym dwa swoje główne literackie atuty: bujną wyobraźnię i przenikliwą inteligencję, nie wyjaśniła się natomiast sprawa atutu trzeciego, który byłby potrzebny, żeby o jego przyszłości pisarskiej można było my­śleć bez obaw. Mam na myśli aktyw­ny pisarsko stosunek do języka.

W narracji Ogrodu pamięci pod tym względem nie wychodzi się poza pre­cyzję i poprawność kanonicznej polszczyzny literackiej, którą zabarwia się ledwie dostrzegalną patyną językowej dawności, nie posuwając się do jakiej­kolwiek stylizacji językowej. W innych utworach zbioru mamy do czynienia z całkiem bezosobowym językiem użyt­kowym z literackiego czasopisma. Lite­racki patron Pąkcińskiego nie narzuca żadnej potrzeby aktywnego stosunku do języka, pod tym względem jest to pisarz niczym nie zwracający uwagi, poprzestaje on na roli wyłącznie inte­lektualnego inspiratora wobec różnych zjawisk literatury światowej, znacze­nie tej roli pozwala nie myśleć o ogra­niczeniach jego talentu. Z intelektualnych inspiracji Borgesa można jednak korzystać zarówno w literaturze z wielkimi ambicjami, jak i w beletrystyce popularnej bez większych am­bicji. Nie sądzę, żeby Marek Pąkciński był po decyzji w tej sprawie.

Intelektualnym ambicjom w utworze tytułowym nie dorównują ambicje w opowiadaniu Ci, co ryzykują… Jest to utwór dość zabawny i w żadnym wy­padku nie do zdyskwalifikowania, atrakcyjne są w nim żartobliwe koncepty na temat wartości poznawczych poezji, trzeba w nim jednak widzieć utwór beletrystyki lżejszego kalibru, w której wolno korzystać z różnych licencji artystycznych.

Bez takich licencji forma narracji przedmiotowej kłóciłaby się ze schizo­freniczną podmiotowością rzeczywistości przedstawionej, której naturę uja­wnia się w zakończeniu utworu, choć narracja przedmiotowa, gdyby nie była czysto umowna, musiałaby ją zakwestionować od samego początku. Pozór osobowej obserwacji, której obiektem jest główny bohater, urozmaica i niuansuje tradycyjną narrację wszech­wiedzącą, nie naruszając jej konwencjonalności.

O krótkich opowiadaniach Strefa K. i Śmierć recydywisty nie da się po­wiedzieć nic więcej niż to, że fanta­stykę ontologiczną rodem z Borgesa chce się w nich wykryć w tak zwa­nych doświadczeniach realnych, są to utwory poprawne, nie przynoszą one autorowi ujmy, ale też w niczym nie rozstrzygają kwestii, jakiego typu au­torem zechce i będzie mógł być Marek Pąkciński.

Na razie wydostał się on szczęśliwie z pułapki, jaką stanowiła dla niego sława „cudownego dziecka”.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content