Quis liberabit me?, Twórczość 05/1957

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

QUIS LIBERABIT ME?

Jerzy Zawieyski, Pokój głębi, Poznań 1956, Gdzie jesteś przyjacielu?, War­szawa 1956

W całej twórczości Jerzego Zawieyskiego rozgrywa się nieustanny dramat człowieka zagubionego w nierozwiązy­walnych sprzecznościach życia^ Twór­czość ta jest świadectwem tego zagu­bienia i rozpaczliwą próbą znalezienia jakiegokolwiek rozwiązania sprzecz­ności, tkwiących w naturze rzeczy. „Zło rozsiadło się na ruinach mojego świata. Patrzcie dobrze… zobaczcie, jak tu czar­no. Zło nie przyszło z daleka – zło, przyjaciele, jest odwiecznym porząd­kiem świata” (Mąż doskonały, 1948, s. 60-61). Tę diagnozę Hioba zdają się stawiać światu bohaterowie wszystkich dramatów, powieści i opowiadań Zawieyskiego. „Pieśni chaldejskie naucza­ją o bogu demonie – tłumaczy mędrzec Kamuel naturę wszechrzeczy Abraha­mowi w opowiadaniu Dno studni nie­pamięci – o demonie Kingu, przeciw­niku Marduka, przeciwniku wszelkiego porządku. Kingu jest smutny i gorzki, nieufny, zimny i przewrotny. Kingu mieszka w każdej rzeczy stworzonej, ale prawdziwym jego mieszkaniem jest ludzka natura, pomieszana, rozdarta, dwoista. Dwoista, jak moje oba profile, które mogą być jej obrazem, lecz nade wszystko są one obrazem ludzkiego serca i ludzkich, myśli” (Pokój głębi, 1956, s. 89.).

W młodzieńczych utworach (zwłaszcza w powieściach Gdzie jesteś przyjacielu, 1932, i Daleko do rana, 1934) widział Zawieyski przede wszystkim sprzeczności życia społecznego, w późniejszej twór­czości rozpatrywał rzecz w kategoriach powszechnych sprzeczności istnienia, przede wszystkim ukazując nierozwiązywalność konfliktów moralnych, nieuniknionych w świecie, skazanym na brak harmonii i ładu. Odczucie dramatyzmu życia, eksponowanie tragiczności wysiłków człowieka, bezskutecznie szukającego ratunku przed zwątpieniem i pesymizmem („Hiob niech szuka, ale nic to nie zmieni, ani zdarzeń, ani ich źródeł, wyrosłych ze zła. Możemy, co najwyżej, pochylić głowy nad tajemnicą tajemnic, jaką stanowi człowiek” – orze­ka Cudzoziemiec w Mężu doskonałym – s. 73) wiąże Zawieyskiego z tym nur­tem myśli katolickiej, który wywodząc się od Pascala najpełniejszy wyraz znaj­duje współcześnie w twórczości Mauriaca, przeciwstawiającego się oficjalnemu optymizmowi doktryn katolickich. Nie znaczy to jednaki, że Zawieyski nie próbuje znaleźć nadrzędnej zasady tłuma­czącej istotę bytu a tym samym umo­żliwiającej pogodzenie się z życiem, odkrywającej źródła wewnętrznego pokoju człowieka, rozumiejącego sens życia, znającego rozwiązanie jego sprzecznoś­ci. W twórczości Zawieyskiego znaleźć można wiele propozycji zdefiniowania tej zasady. Najzwięźlej określiłaby ją ewangeliczna formuła, odnotowana w Nocy Huberta. „Kto bowiem chciałby duszę swą ocalić, straci ją; a kto by stracił duszę swą dla mnie, zbawi ją” (Pokój głębi, s. 348). Formuła ta mieś­ci zresztą w sobie wszystkie niebezpie­czeństwa, które tkwią w propozycjach Zawieyskiego, eksponowanych szczegól­nie w ostatnim tomie opowiadań pisarza pod znamiennym tytułem Pokój głę­bi. Wyznam od razu, że podobają mi się w tym tomie tylko te opowiadania, w których Zawieyski nie dostrzega możliwości osiągnięcia takiego pokoju, w (których stwierdza, że osiągnięcie go jest w istniejącym świecie niemożliwe, chy­ba że człowiek zaprzeczy sobie samemu, wyrzeknie się siebie samego, straci du­szę swą dla czegokolwiek, słowem wte­dy, gdy przestanie być prawdziwym człowiekiem, samodzielnie i na własne ryzyko kształtującym według własnego wyboru sens swego życia. Zawieyski zdaje się sugerować, że zaprzeczenie sa­memu sobie może być rozwiązaniem jedynie właściwym. W tych sugestiach, płynących u Zawieyskiego z katolickie­go sposobu myślenia, kryje się takie sa­mo zaprzeczenie humanizmu, jak w postulatach stawianych przez, totalistyczne doktryny współczesne, pozornie z katolicyzmem całkowicie sprzeczne.

W opowiadaniu Spotkanie z Emanu­elem, którego pozytywny bohater, Janek-Emanuel, mógłby być akowskim bohaterem z Popiołu i diamentu, wykła­da Zawieyski założenia proponowanych rozwiązań. Wprawdzie autor nie utoż­samia się z Jankiem-Emanuelern i niekiedy usiłuje mu przeciwstawić własne racje narratora, ale z, racji tych mimo wszystko rezygnuje, przypisując racjom Janka walor nadrzędny i jedynie obo­wiązujący. Racje Janka są propozycją rozwiązania tragedii jego matki, Marii Gonet, wobec której narrator czuje się bezsilny i bezradny. Jakie rozwiązania proponuje Janek? „Gdyby chciała za nim pójść, musiałaby poniechać wszyst­kiego, z czym się zżyła, musiałaby wy­rzec się własnego cierpienia, co równa­łoby się wyrzeczeniu miłości. Surowe nakazy Janka były surowością umar­łych, którzy, oderwani od ziemi, zapom­nieli o jej sprawach” (Pokój głębi, s. 59). Chciał – Janek-Emanuel – aby zrozumiała, że jest jedną z tysięcy i że jego śmierć – jedną z ogromu śmierci, chciał, aby dostrzegła sens w tym, co wydaje się jej bezsensem, aby ogarnęła, całość, która musiała i jego wchłonąć. Tylko całość jest ważna – pouczał ją Janek – tylko w niej zawiera się sens” (tamże. s. 60). „«Zgubić siebie», »zapomnieć o sobie«, »wyrzec się siebie» – to były częste zwroty, którymi Janek posługiwał się cierpliwie, pouczając mat­kę z całą dobrocią i miłością, jak po­winna postępować, aby dorównać powszechnemu cierpieniu, i aby dorównać czasom, które tego od człowieka żąda­ją” (tamże, s. 62). „Młodzi są wezwani, by gotowi byli umrzeć i niczego” więcej od nich się nie żąda” (tamże, s. 82). Zawieyski nie analizuje, jak Janek rozumiał pojęcie całości i czemu wobec tego należało się poświęcić. W ten spo­sób nabrali się bohaterowie Popiołu i diamentu. Andrzejewski to dostrzegł, ale popadł w drugą ostateczność, zmie­niając ideę całości, nie zmieniając zasa­dy stosunku człowieka do idei. Fałszywość samej zasady zrozumiał dopiero autor książki Ciemności kryją ziemią, gdy ta druga idea obnażyła się także w swojej istocie. Błąd polegał na samej zasadzie stosunku człowieka do idei. Obiektywnie w konkretnym wypadku Janek żądał poświęcenia się dobrej sprawie, tak samo jak dobrej sprawie służyli także w konkretnej sytuacji po­zytywni bohaterowie Popiołu i diamen­tu. Sensu w całości można szukać jednak tylko wtedy, gdy nie zaprzecza się so­bie, gdy świadomie w każdej sytuacji szuka się w sobie samym elementów sensu powszechnego. Dobrze to określa narrator w Spotkaniu z Emanuelem, tylko niepotrzebnie nie przywiązuje do tego żadnej wagi. „Zwyciężony jego niewinnością, jego ofiarą i jego wiedzą, cóż mogłem mu przeciwstawić? (…) Wiarę epoki, że tylko w nas jest źródło dobra i źródło sprawiedliwości?” (tamże, s. 64). A to jest właśnie racja praw­dziwie humanistyczna, z której nawet za cenę pozornego przezwyciężenia kon­fliktów nie warto rezygnować. Życie ludzkie jest nieustannym dramatem i jedynie śmierć jest godną formą unik­nięcia go. Z dwóch postaw życiowych przedstawionych w powieści Droga do domu (1946) humanistyczna była posta­wa Teresy, mimo że autor aprobuje postawę Pawła. „Tutaj rozmija ją się na­sze drogi – stwierdza Paweł – gdyż mimo wszystko trudno mi uznać, alby w nas samych, jak twierdzi Teresa, by­ła miara prawdy i miara dobra – nic poza nami – nic, co byłoby absolutem, czymś nieskończenie od nas większym, w czym prawdziwie tkwi źródło życia. Ma ono dla mnie rozpiętość od dołów ku wierzchołkom, od tragizmu sprzecz­ności i bezładu do pokoju i ciszy głębi” (Droga do domu, Warszawa 1949, s. 284).

Idea wyrzeczenia się siebie jest ideą straceńczą, prowadzi do zawierzenia czemuś, o czym nie wiadomo, czy jest prawdą i dobrem. Gdy Maria Gonet w kilka lat później zawierzyła komu in­nemu w takim samym stopniu, jak za­wierzyła w czasie okupacji swemu Ema­nuelowi, nie wiadomo, czy Zawieyski miałby odwagę cieszyć się jej „pokojem głębi”. A przecież Maria Gonet dla po­godzenia się z życiem mogła wyrzec się samej siebie, dla takiej czy innej sprawy, reprezentującej „sens całości”. Nauki Emanuela to złe nauki dla żywych ludzi. Uspokojenie, które drogą „wyrzeczenia się siebie” moż­na by uzyskać, tylko pozornie wyzwala człowieka od nieustannego trudu własnych wyborów, osądów i rozstrzygnięć w dramacie życia. W rzeczywistości „wyrzeczenie się siebie” jest śmiercią człowieka w sensie mo­ralnym, jest utraceniem duszy, na zba­wienie (której niesposób liczyć w opar­ciu o gwarancję ewangelicznej formuły.

Karkołomną próbę obrony wynalezio­nej przez siebie drogi do osiągnięcia „pokoju głębi” przeprowadził Zawieyski w świetnym opowiadaniu Dno studni niepamięci. Tak karkołomną, że niekie­dy wydaje się przy lekturze opowiada­nia, że Zawieyski wbrew biblijnej tra­dycji potępi Abrahama, poświęcającego okrutnemu Bogu swego syna Izaaka. Wydaje się po prostu, że Abraham zo­stanie skompromitowany moralnie tak jak Rubaszow w Ciemności w południe. Niestety, Abraham jest pozytywnym. bohaterem Zawieyskiego, tragicznego mędrca Kamuela uzna pisarz, za jego złego ducha. W żadnym utworze Za­wieyskiego nie obnaży się z taką siłą fałszywość sugerowanych rozwiązań pozytywnych. Za Abrahamem nie prze­mawiają nawet racje Camusowskiego Kaliguli. Abraham jest bardziej nie­ludzki niż Kaligula, choć działa w do­brej wierze i wydaje mu się, że służy jedynej prawdzie. Oto jak Zawieyski charakteryzuje racje swego bohatera: „Rozmawiającemu z Bogiem czyż przy­stoi rozmawiać z człowiekiem. Abraham poczuł się samotny wśród ludzi, leżą­cych przed nim z niemym uwielbie­niem” (Pokój głębi, s. 75). „W tym postanowieniu ważne było, by nie odpowiadać ludziom na pytania: dokąd i (po co? jest to jego sprawa, sprawa pomiędzy nim a Jedynym” (tamże, s. 79). „Abraham poczuł w sercu zalew tego uczucia, fetor e dawało mu potęgę wobec świata, a które było czymś pro­stym, czymś, co wyrażało się w słowach: ufać i być wiernym. Wierzyć. Wierzyć posłusznie” (tamże, s. 80). „Ale roz­kaz Boży był rozkazem wodza, które­mu należało być wiernym. Pan zawsze przemawiał w trybie rozkazu: »Wynijdź z, tej ziemi, uczyń przymierze ze mną – weź syna Izaaka«”… (tamże, s. 81). „Obecność Pana, który nim kierował i za niego podejmował wszelkie myśli o tym, co czynić należy – dawała siłę spokoju i ciszę serca” (tamże, s. 82). „Być wiernym – oto wszystko. Wierzyć. Nie myśleć dlaczego? Iść, dokądkolwiek wezwie, pełnić, cokolwiek rozkaże” (tamże, s. 84). Wierność Bogu zwal­nia Abrahama od wszelkiej odpowie­dzialności, Abraham zatracił się w po­słuszeństwie Panu.

Trudno o niebezpieczniejszą interpre­tację historii Abrahamowej. Mąż do­skonały, Hiob, doszedł do przekonania, że nie ma co sprzeciwiać się złu, które nie od niego zależy. Abraham zdecydo­wał się na zbrodnię dla wykazania wier­ności Jedynemu. I nieważne jest, że zbrodnia nie została spełniona, Abraham popełnił ją w sensie moralnym. Opty­mizm opowiadania jest pozorny i zu­pełnie nieistotny. Jedyny mógł przecież nie odwołać swego nakazu a co wtedy? Abraham w sobie samym nie potrafiłby rozstrzygnąć, co jest dobrem, a co złem. Przerażająca jest idea wierności tak daleko posuniętej, że dla jej dotrzyma­nia można się zdecydować na zbrodnię. Wierność taka prowadziła niejednokrot­nie w historii do rezultatów mniej optymistycznych niż w biblijnej opowieści. Przerażająco niebezpieczna jest filozofia moralna w Dnie studni niepamięci. Je­dynie wątpiący i tragiczny Kamuel reprezentuje w tym opowiadaniu huma­nistyczną rację moralną. „Wydawało mu się, że wszystko jest takie, jak w jego myślach i w jego sercu: dwoiste, gorz­kie, smutne, nie dające się objąć rozu­mem, który niczemu zaufać nie może – i że najgorsze, najcięższe jest równo­czesne pragnienie, by wierzyć, by zau­fać, by móc wołać jak Abraham: dobre jest! dobre jest!” (tamże, s. 94). Humanistyczne rozwiązanie dramatu Abra­hama mogło być tylko jedno – decyzja własnej śmierci. Prawo wyboru śmierci jest niekiedy jedynym prawem człowie­ka, świadczącym o jego człowieczeń­stwie. Antygona dokonała humanistycz­nego wyboru, Abraham sprzeniewierzył się człowieczeństwu.

U Zawieyskiego na szczęście osiągnię­cie „pokoju głębi” drogą takiego zaprze­czenia wszelkim racjom humanistycz­nym nie jest zasadą obowiązującą. W świetnym laickim opowiadaniu, Praw­dziwy koniec wielkiej wojny, zapropo­nował pisarz jedyne godne człowieka rozwiązanie dramatu sprzecznych racji moralnych. „Nic się jednak odmienić nie mogło, skoro przyszła ta chwila, gdy znalazł się na samym dnie – to dopiero zjawiło się olśniewające wyjście, po­myślał z goryczą, że oto i on osiągnął szczęście, nie tylko Róża, i że poczucie szczęścia może się zawierać na równi w miłości, jak w śmierci” (tamże, s. 170). Juliusz Zborski dokonał jedynie w jego sytuacji możliwego wyboru. Nie­przypadkowo w tym właśnie opowiada­niu nie sprzeniewierzył się Zawieyski prawdzie psychologicznej. W dramacie Ocalenie Jakuba (1947) analogiczny konflikt moralny rozwiązał Zawieyski w duchu katolicyzmu wbrew zasadom psychologicznego prawdopodobieństwa. Miłość mimo wszystko to nie obowiązek moralny. W powieści Droga do domu wykazał się Zawieyski świetnym znaw­stwem w zakresie psychologii miłości, posługując się zresztą metodą psycholo­giczną Nałkowskiej. Skoro Joanna ko­chała Krzysztofa, zgodne z prawami ży­cia byłoby wyrzeczenie się przez nią Jakuba. Jakub zresztą sam powinien dokonać wyboru. Tymczasem Krzysztof i Joanna wyrzekają się własnego szczęścia i – co więcej – Jakub mimo swego kultu świętości i mimo poczucia swojej winy wobec Krzyszto­fa godzi się dla własnej wygody na to wyrzeczenie.

W opowiadaniu Odwiedziny prezyden­ta rozstrzyga Zawieyski jedynie trafnie sprawę wiecznej tęsknoty człowieka za harmonią i ładem. Świat pełen harmonii i bez sprzeczności istnieje wyłącznie w sferze ludzkiego marzenia. W marzeniu realizuje się ludzkie pragnienie pokoju, który tak często pragnęli osiągnąć bo­haterowie Zawieyskiego przez zaprze­czenie sobie samym, przez zatopienie się w metafizycznym świecie, w którym Bóg unicestwia sprzeczności ludzkiego serca, unicestwiając człowieka w jego moralnej niezależności i samoistności. Mały Jacek marzył o tym, co Abraham chciał osiągnąć przez zaprzedanie się Okrutnemu Bogu. Świat marzeń Jacka to świat bez sprzeczności i przeciwieństw. „Na czele szło wszystko, co najmniejsze. Więc najmniejsze zwie­rzątka i najmniejsze ptaszki, prowadzone przez najmniejsze dzieci. Żaden ptak nie leciał, bowiem sejm ptasi uchwalił, aby okazać braterstwo z tymi, co nie mają skrzydeł, iść pieszo. Ptaki na rów­ni ze zwierzątkami szły wolno, space­rem, w przewidzianym porządku i to parami: ptak i zwierzątko. Więc: słowik z kotkiem, kukułka z wiewiórką, sko­wronek z pieskiem, jaskółka z zającz­kiem, wróbelek z liskiem” (tamże, s. 189-190). Choć Odwiedziny prezydenta dalekie są od wielodenności i skompli­kowania Złotego lisa Andrzejewskiego, wyraził w nich Zawieyski podobną myśl główną, że jedynie w marzeniu osiągal­ne są szczęście i spokój. Można by z tego wyciągnąć wniosek, że wszelkie inne drogi osiągnięcia pokoju i ładu w niebie czy na ziemi są w rzeczywistości jedynie marzeniem człowieka uwikła­nego w nieprzezwyciężalnych sprzecznościach życia. Nie wiadomo jednak, czy myśl przewodnia Odwiedzin prezy­denta dewaluuje inne propozycje Za­wieyskiego. W tomie opowiadań Pokój głębi sugeruje Zawieyski rozwiązania rozmaite.

W opowiadaniu tytułowym Pokój głę­bi i w przedrukowanej w tomie powieści Noc Huberta (pierwsze wydanie w r. 1946) przewija się stary motyw rozwią­zań w duchu modernistycznego estetyzmu. Dla Ludwika i Huberta sztuka wy­daje się wybawieniem. „Wiedział bo­wiem, że jedynie to, co ;szło z muzyki, mogło ocalić jego winę wobec Edyty, mogło ocalić każdą winę i każdy grzech, gdyż na to zjawiało się czyste i najwyż­sze, aby tego ocalenia dokonać. Czyż to nie jest – rozmyślał Hubert – przezna­czeniem muzyki, przeznaczeniem każdej sztuki?” (tamże, s. 232). Nie są to jed­nak najlepsze utwory Zawieyskiego. Stare propozycje myślowe pociągają za sobą starą fakturę artystyczną. Dużo w tych utworach elementów literatury z życia wyższych sfer. Zwłaszcza Pokój głębi jest chyba najsłabszym utworem Zawieyskiego. Zawieyski nie usiłuje w tym opowiadaniu zmierzyć się twarzą w twarz z konfliktami Ludwika. Bądź co bądź banalni bohaterowie opowiada­nia demonizują w myśl swoich wyobra­żeń postać Ludwika i jego konflikty. Bohaterowie opowiadania są ludźmi ma­łego kalibru, stać ich co najwyżej na kult osoby Ludwika, w którym wyczu­wają człowieka większego formatu, nie potrafią jednak zrozumieć istoty jego konfliktu ze światem. Może zresztą i le­piej, że to, co księdzu-Rycerzykowi wydaje się być rozwiązaniem dramatu Ludwika, jest rozwiązaniem tylko na miarę jego rozumienia świata. Szkoda tylko, że autor zdaje się przychylać do koncepcji księdza-Rycerzyka, widząc w nich nie tylko produkt uwarunkowanej środowiskowo kultury serca i umysłu. Sądzę bowiem, że Zawieyski prawdziwie i humanistycznie stawia sprawę tyl­ko wtedy, gdy na pytanie Quis liberabit me? nie znajduje żadnej jedno­znacznej odpowiedzi. Nie ma jej i nie wierzę, by ją można było kiedykolwiek znaleźć.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content