copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
SAMOSWOJOŚĆ
W zbiorku prozy pod tytułem Attaché (moja lektura maszynopisu 1979) – zbiorem opowiadań trudno to nazwać – mamy do czynienia ze swobodnymi, miniaturowymi zapisami sytuacji wewnętrznych (intelektualnych, psychicznych, wyobrażeniowych) i zewnętrznych (społecznych) kogoś, kto zajmuje się działalnością artystyczną w sztukach plastycznych, kto poddaje ustawicznej refleksji wszystkie swoje doświadczenia egzystencjalne i społeczne, kto pisząc samookreśla się wobec siebie i wobec świata.
Kompozycjom swoich miniaturowych całostek narracyjnych, w których zapisuje się stany ducha, oglądy świata zewnętrznego, sytuacje wewnętrzne i zewnętrzne, rezultaty medytacji, nadaje autor odrębne tytuły, na dobrą sprawę jednak stanowią one jednolity ciąg narracyjny, przy czym tę jednolitość narzuca niewątpliwie tożsamość podmiotu narracji. Nie dotyczy to utworów Pan Szwarc i Mat, ale to inna sprawa.
Kompozycje, o których mowa (Krucha woda, Fantom, Dywagacje, Człowiek, którego nie ma, Tyłem do dołu i Miraże), przypominają odrobinę kompozycję zapisów w Donosach rzeczywistości Mirona Białoszewskiego, choć – w przeciwieństwie do niego – Jacek Leszczyński nie stroni od zapisów sytuacji podmiotowych i nie zabiega o literacko-stylistyczną swoistość sposobów zapisu. Zapisuje się tu wszystko zgodnie z regułami i konwencjami literackiego języka pisanego przeciwko przenikaniu się języków pisanych i mówionych występuje nawet autor pro gramowo w kompozycji Miraże, może nawet jest to wystąpienie nie w pełni przemyślane i trochę lekkomyślne, żadnej sprawy z tego robić jednak nie należy.
Autor – podkreśla się to wielokrotnie – chce być samoswój we wszystkim, walczy o tę samoswojość, nie unikając demaskacji stereotypów myślowych i przeciwstawiając się – nieraz śmiało – wszelkim modom intelektualnym i wszystkiemu, w czym podejrzewa przejawy instynktów stadnych i zbiorowych.
Za samoswojość gotów jest płacić wysokie ceny, nawet cenę rozminięcia się z taką prawdą, która może być wyższa od prawdy swojej własnej. Tę ambicję Jacka Leszczyńskiego należy uszanować, dzięki niej autor mówi o sobie i o świecie wiele rzeczy może nawet dyskusyjnych, ale takich, które budzą szacunek i uwierzytelniają autentyczność indywidualnego przeżywania świata i autentyczność indywidualnego myślenia o tym przeżywaniu.
Przy lekturze zapisów Leszczyńskiego ma się ustawiczne przekonanie, że obcuje się tu z dramatem indywidualnej wrażliwości na świat, z dramatem samodzielnego myślenia o świecie, słowem, z kimś, kto chce i potrafi być sobą. Miniaturowe zapisy własnych reakcji na świat, własnych świata oglądów mają swoją intelektualną wagę, tej małej przecież książeczki nie czyta się jednym tchem, jednego tchu wystarczy co najwyżej na lekturę jednej całostki narracyjnej (w maszynopisie jedno- lub dwustronicowej). Nie chce się tu nikogo niczym olśnić, chce się złożyć propozycję sprawy do dalszych rozważań, do dalszego przemyślenia.
Uznaniem, które wzbudza narracja Leszczyńskiego, trudniej objąć utwory Pan Szwarc i Mat. W pierwszym dialogowa forma narracji prowadzi do niejasności, trudno je rozświetlić, poszczególne zdania zwracają uwagę swoją myślową zawartością, ale całość utworu pozostaje enigmatyczna, przynajmniej dla mnie. W Macie defekt narracyjny polega na czym innym. Forma zapisów Leszczyńskiego niczym nie razi w narracji podmiotowej (pierwszoosobowej), nie sprawdza się natomiast w narracji przedmiotowej.
Rozumie się, że autor nie pisze w pierwszej osobie dlatego, że z tytułowym bohaterem Mata, artystą Mateuszem, nie może się utożsamić, że portretuje tu kogoś drugiego, nie zmienia to jednak faktu, że szczególna forma narracji w tym utworze staje się sztuczna i dosyć niezręczna. Pana Szwarca dałoby się narracyjnie naprawić, Mata naprawić trudniej, ponieważ w obydwu przypadkach nie są to utwory literacko bezwartościowe, czy kompromitujące, może wystarczyłoby umieszczenie ich na końcu interesującego zbiorku prozy autora, który zasługuje na to, żeby się dorobić drugiej książki po debiutanckim Szarlatanie (1972), który nie był powieścią do żartu, choć pewien bezwzględny Zoil tylko dla tuzinkowego żartu ją zauważył.
Jacek Leszczyński nie będzie chyba pisarzem zawodowym, jego pisanie na marginesie innej działalności twórczej (plastyka) nie jest jednak niepotrzebną fanaberią.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy