Słuch, czytane w maszynopisie, Twórczość 11/1989

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

SŁUCH

Gigantyczna powieść Anioł się roześmiał (moja lektura maszynopisu 1989) – mniej wię­cej dwa Kamienie na kamieniu – wiąże się z tradycyjnością założeń narracyjnych (bezosobowy narrator ukryty, wszechwiedza), chociaż jest to tradycyjność nie tyle rodem z Nocy i dni, co z dzisiejszych serialów, w których z najrozmaitszych względów formy narracji podmiotowej (pierwszoosobowej, monologowej i pokrewnych) mogą mieć bardzo ograniczone zastosowanie.

Serialowość oznacza zwykle dialogowość, ale dialogowość niekoniecznie musi oznaczać rzeczywistą narracyjną polifonię, która dla rangi artystycznej powieści Włodzimierza Kłaczyńskiego jest decydująca. Bez niej serialowość byłaby tożsama z literacką pośledniością.

Powieść Anioł się roześmiał ma być literacko popularna, ale nie według serialowych standardów.

Narracyjną polifonię można rozumieć na­skórkowo, polega ona wtedy na prostych i ła­twych chwytach stylizacyjnych. Włodzimierz Kłaczyński ze stylizacyjnej indywidualności nie rezygnuje tak całkowicie jak Myśliwski w Ka­mieniu na kamieniu, nie można jednak powiedzieć, że na niej poprzestaje, każąc jednej po­staci powtarzać słówko „nieprawdaż”, innej słówko „kurczą”.

Jeśli się nie jest głuchym jak polscy stróże języka, usłyszy się za indywidualnym językiem każdej z dziesiątków postaci powieści Włodzi­mierza Kłaczyńskiego coraz to inną muzykę słowa, która jest znakiem niesłyszalnej muzyki osobowego istnienia.

Nie chcę powiedzieć, że Włodzimierz Kła­czyński z teoretyczną lub filozoficzną premedytacją komponuje językową symfonię swojego powieściowego świata. Włodzimierz Kłaczyński przestał być pisarzem tak spontanicznym jak w Popielcu, ale nie stał się pisarzem artystycznych koncepcji i narracyjnym konstruktorem, jego piórem, może nawet jeszcze bardziej niż w Popielcu, włada pisarski słuch językowy.

Słuch językowy pozwala mu na narracyjną wielojęzyczność w polszczyźnie o bardzo starych i całkiem świeżych rodowodach, na pol­szczyznę ze źródeł uzdrowicielskich i zatru­tych, na świadomą konfrontację językowego zdrowia z językową chorobą, w której stróże języka ze złym instruktażem z uporem poszu­kują językowej normy.

Zdrowie języka (czyli zdrowie myślenia i teoretycznie zdrowie sposobu życia) reprezen­tują w narracji Kłaczyńskiego co najmniej trzy odmiany polszczyzny chłopskiej: chłopska polszczyzna gwarowa (jej wspaniałą szafarką jest w powieści babcia Czeluśniakowa, seniorka w klanie Dereniów), chłopska polszczyzna ponadgwarowa (jej literackiego wzoru można szukać u Myśliwskiego, u Kłaczyńskiego z wzo­rem tym można kojarzyć między innymi mówienie Derenia ojca, dosłuchać się go można także u głównej postaci powieści, u nauczyciela Adama Bajdy) i chłopska neomowa anty biu­rokratyczna, wytwór szyderstwa i kpiarstwa wobec językowego zdegenerowania (odkrywcą i literackim użytkownikiem tej odmiany chłop­skiej polszczyzny jest Józef Łoziński, w po­wieści Kłaczyńskiego widać ją u młodego And­rzeja Derenia i u jego kumpli, chociaż oni aku­rat w życiu nie stanowią wzorów).

Chorobę języka (czyli zarazem fałszywe myś­lenie i zdrożność postępowania społecznego) śledzi Włodzimierz Kłaczyński w wielu odmia­nach polszczyzny biurokratycznej, którą szczepi się i pielęgnuje w szkole, w urzędzie, w ko­mitecie, na plebani i we wszystkich rodzajach publikadeł z telewizją na czele.

Szczepy biurokratycznej polszczyzny wszel­kich odmian przyjmują się z wielką łatwością na każdym pniu (na inteligenckim tak samo jak na chłopskim i plebejskim), rozkwitają bujnie w warunkach społecznego awansu, owocują szczególnie obficie pod osłoną tytułu, godnoś­ci, stanowiska i takiego lub innego prestiżu społecznego.

W ukrytej (dalekiej od artystycznej ostenta­cji, zespolonej z narracyjnym tokiem) konfrontacji wielu odmian polszczyzny zdegenerowanej (biurokratycznej) przejawia się w powieści Włodzimierza Kłaczyńskiego jej demaskatorstwo społeczne i polityczne.

Bieszczadzką okolicę (w zasadzie jakby tę sa­mą co w Popielcu) opanowały przewlekłe i na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesią­tych szczególnie nasilone choroby społeczne. Ujawnia je – wyraziściej niż akcja i fabuła po­wieściowego serialu, niż dramatyczny los przybysza skądinąd, Adama Bajdy – narracyjny koncert językowej polifonii, która poznaniu gatunku człowieka i stanu zbiorowości ludzkiej może służyć lepiej niż cokolwiek na tym świecie.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content