copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
SŁYSZALNOŚĆ
Po raz czwarty przychodzi mi czytać kuriozalny maszynopis Marka Bukowskiego, moja obrona jego szans pisarskich przy pierwszej (Nic się nie zmieni) i drugiej (Oszustwo) powieści stała się już historyczna, przeciwko tej obronie mobilizuje się nawet moich zmarłych przyjaciół (wmawiając mi, że byli nią zgorszeni), ja natomiast przy czwartej lekturze maszynopisów Marka Bukowskiego ze zdumieniem stwierdzam, że nauczyłem się całkiem sprawnie odczytywać najbardziej niewiarygodnie zapisane słowa.
Gdyby jeszcze Marek Bukowski zdobył takie pisarskie uznanie, że w wydawnictwach wybaczano by mu jego osobliwą skryptofobię, mógłbym być spokojny o jego pisarski los.
Powieść Robiąc filmy (moja lektura maszynopisu 1986) potwierdza wszystko, na co liczyłem w związku z jego początkową twórczością. Potwierdza nawet więcej, ponieważ w skrytości sceptycznego ducha obawiałem się, że jego filozofia sprawdzalności świata może go skazać na pisarskie zamknięcie w sferze bezpośrednio własnego doświadczenia. Właśnie tej obawie powieść Robiąc filmy ostentacyjnie zaprzecza.
W powieści Nic się nie zmieni i w opowiadaniu Wywrotka („Twórczość” 1984 nr 12) Marek Bukowski zaczynał pisarsko od języka dla swego pokolenia wypowiadalnego, ale już w powieści Oszustwo konfrontuje swój język wypowiadalny z najagresywniejszą w konkretnej sytuacji częścią języka słyszalnego, z językiem deklaratywnego wielkosłowia, które w zgodzie z diagnozą jego powieści jest tylko i wyłącznie językiem kłamstwa.
Morze kłamstwa w Oszustwie zamieniło się w Robiąc filmy w nieskończony ocean.
Kłamstwo w Oszustwie jest narzędziem różno-źródłowej i różnokierunkowej manipulacji społecznej, ono właśnie roztapia się w Robiąc filmy w kłamstwie powszechnym, które przestaje być narzędziem kogokolwiek (wyłączając Boga) i czegokolwiek, ponieważ przynależy ono do natury człowieka, jest rezultatem ograniczoności jego władz poznawczych, rodzi się z niemożności panowania nad tym co człowiek sam wymyśla i tworzy, nie ogarniając myślą i wyobraźnią konsekwencji i skutków, jakie z tego muszą wyniknąć.
Narracja powieściowa Marka Bukowskiego dotyczy, w zgodzie z tytułem, funkcjonowania wyobraźni filmowej, ta wyobraźnia tworzy, w zgodzie z porządkiem rzeczy, filmy z filmów, następuje w ten sposób, i słusznie, identyfikacja funkcjonowania wyobraźni twórczej i wyobraźni odbiorczej, druga nie jest w stosunku do pierwszej bierna, ona sobie tworzy co chce i może, według własnego porządku, ten porządek nie musi mieć cokolwiek wspólnego z porządkiem niezależnym, czyli przedmiotowym, jeśli taki w ogóle jest możliwy.
Filmy z filmów istnieją w nieskończoności fantastycznych czasoprzestrzeni indywidualnych, wobec których występujące w Robiąc filmy pomieszanie wszystkiego z wszystkim (powojnia z przedwojniem, wschodu z zachodem, lewicy z prawicą, religii z polityką i wszystko, oczywiście, także na odwrót) może uchodzić za nieśmiałą deformację obowiązujących stereotypów myślowego porządku czasoprzestrzennego.
Przypuszczenie, że tego pomieszania dokonuje się z myślą o kamuflażu społecznych i politycznych treści utworu byłoby małoduszne i trywializowałoby jego sens. Świat lat osiemdziesiątych przeplata się w tej narracji dlatego ze światem lat trzydziestych, że ten drugi jako jedyny z przeszłości ma wyodrębnioną pozaksiążkowo uchwytność i daje się wykorzystać do stworzenia wizji świata nieco rozleglejszej niż świat na wyciągnięcie ręki, ta wizja (w tej powieści filmowa, u każdego człowieka wewnętrzna) nie szufladkuje świata geograficznie i historycznie (jak tego chce biurokratyczny wymysł).
W widzeniu artystycznym, jak w naturalnym widzeniu wewnętrznym, świat jest jednością niepodzielną, choć ograniczone i ułomne władze duchowe człowieka ustanawiają ją ze strzępów swoich zobaczeń i wyobrażeń, zniekształconych ponadto przez coś tak absolutnie kalekiego jak ludzka pamięć.
Spostrzeganą i wyobrażaną sobie widzialność świata przekłada Marek Bukowski w narracji na jego słyszalność w słowie. Język słyszalny, zwłaszcza słyszalny w filmowych preparatach, różni się od języka dla siebie wypowiadalnego z wcześniejszych utworów autora. Słyszalność oznacza tu wypowiadalność przez innych.
Inni, mówiąc inaczej niż w języku wypowiadalnym narratora, muszą świadomie lub nieświadomie kłamać, w Robiąc filmy kłamią głównie nieświadomie (w przeciwieństwie do Oszustwa) nie wiedząc, co mówią, nie uświadamiając sobie swoich upośledzeń, nie podejrzewając w sobie samych przemożnej potrzeby samookłamywania.
Zapis Marka Bukowskiego – według mnie każdy, zapis, jeśli go umieć czytać – demaskuje kłamstwo bez żadnych szczególnych demaskatorskich zabiegów. Marek Bukowski jest nawet w zapisie tak elegancki, że dba o to, żeby mówione kłamstwo miało dla kłamiących formę wypowiadalną, choć mogłoby mu pisarsko zależeć na tym, żeby kłamiąc wyłamywali sobie zęby.
Kunsztowność zapisu języka słyszalnego, czyli wypowiadalnego dla innych, jest widoczna szczególnie jaskrawo w tekstach z mechanicznego podsłuchu, których udział w narracji powieściowej jest znaczny. Zasługa pisarska Marka Bukowskiego jest tym większa, że nie mogą to być autentyki, że w konkretnej potrzebie narracyjnej (motywy przedwojnia) trzeba było je w całości usłyszeć w sobie, naśladując ogólne właściwości wypowiedzi, dialogów i rozmów zapisywanych mechanicznie.
Nie pretendując do takiej pełni zapisu fonicznego jak Ryszard Schubert, Marek Bukowski daje dowody swego absolutnego słuchu językowego wobec żywej mowy. Powinno to i może wyrównać te mankamenty jego pisarstwa, jakie wynikają z jego bardzo zagadkowej psychologicznie skryptofobii.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy