Słyszalność, czytane w maszynopisie, Twórczość 3/1987

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

SŁYSZALNOŚĆ

Po raz czwarty przychodzi mi czytać kurio­zalny maszynopis Marka Bukowskiego, moja obrona jego szans pisarskich przy pierwszej (Nic się nie zmieni) i drugiej (Oszustwo) powieści sta­ła się już historyczna, przeciwko tej obronie mobilizuje się nawet moich zmarłych przyjaciół (wmawiając mi, że byli nią zgorszeni), ja nato­miast przy czwartej lekturze maszynopisów Marka Bukowskiego ze zdumieniem stwier­dzam, że nauczyłem się całkiem sprawnie odczy­tywać najbardziej niewiarygodnie zapisane sło­wa.

Gdyby jeszcze Marek Bukowski zdobył takie pisarskie uznanie, że w wydawnictwach wybaczano by mu jego osobliwą skryptofobię, mógł­bym być spokojny o jego pisarski los.

Powieść Robiąc filmy (moja lektura maszyno­pisu 1986) potwierdza wszystko, na co liczyłem w związku z jego początkową twórczością. Po­twierdza nawet więcej, ponieważ w skrytości sceptycznego ducha obawiałem się, że jego filo­zofia sprawdzalności świata może go skazać na pisarskie zamknięcie w sferze bezpośrednio własnego doświadczenia. Właśnie tej obawie po­wieść Robiąc filmy ostentacyjnie zaprzecza.

W powieści Nic się nie zmieni i w opowiadaniu Wywrotka („Twórczość” 1984 nr 12) Marek Bu­kowski zaczynał pisarsko od języka dla swego pokolenia wypowiadalnego, ale już w powieści Oszustwo konfrontuje swój język wypowiadalny z najagresywniejszą w konkretnej sytuacji częś­cią języka słyszalnego, z językiem deklaratywne­go wielkosłowia, które w zgodzie z diagnozą je­go powieści jest tylko i wyłącznie językiem kłamstwa.

Morze kłamstwa w Oszustwie zamieniło się w Robiąc filmy w nieskończony ocean.

Kłamstwo w Oszustwie jest narzędziem różno-źródłowej i różnokierunkowej manipulacji społe­cznej, ono właśnie roztapia się w Robiąc filmy w kłamstwie powszechnym, które przestaje być narzędziem kogokolwiek (wyłączając Boga) i czegokolwiek, ponieważ przynależy ono do na­tury człowieka, jest rezultatem ograniczoności jego władz poznawczych, rodzi się z niemożnoś­ci panowania nad tym co człowiek sam wymyś­la i tworzy, nie ogarniając myślą i wyobraźnią konsekwencji i skutków, jakie z tego muszą wyniknąć.

Narracja powieściowa Marka Bukowskiego do­tyczy, w zgodzie z tytułem, funkcjonowania wyobraźni filmowej, ta wyobraźnia tworzy, w zgodzie z porządkiem rzeczy, filmy z filmów, następuje w ten sposób, i słusznie, identyfikacja funkcjonowania wyobraźni twórczej i wyobra­źni odbiorczej, druga nie jest w stosunku do pierwszej bierna, ona sobie tworzy co chce i może, według własnego porządku, ten porządek nie musi mieć cokolwiek wspólnego z porząd­kiem niezależnym, czyli przedmiotowym, jeśli taki w ogóle jest możliwy.

Filmy z filmów istnieją w nieskończoności fan­tastycznych czasoprzestrzeni indywidualnych, wobec których występujące w Robiąc filmy po­mieszanie wszystkiego z wszystkim (powojnia z przedwojniem, wschodu z zachodem, lewicy z prawicą, religii z polityką i wszystko, oczywiś­cie, także na odwrót) może uchodzić za nie­śmiałą deformację obowiązujących stereotypów myślowego porządku czasoprzestrzennego.

Przypuszczenie, że tego pomieszania dokonuje się z myślą o kamuflażu społecznych i politycznych treści utworu byłoby małoduszne i trywializowałoby jego sens. Świat lat osiemdziesią­tych przeplata się w tej narracji dlatego ze świa­tem lat trzydziestych, że ten drugi jako jedyny z przeszłości ma wyodrębnioną pozaksiążkowo uchwytność i daje się wykorzystać do stworze­nia wizji świata nieco rozleglejszej niż świat na wyciągnięcie ręki, ta wizja (w tej powieści filmo­wa, u każdego człowieka wewnętrzna) nie szuf­ladkuje świata geograficznie i historycznie (jak tego chce biurokratyczny wymysł).

W widzeniu artystycznym, jak w naturalnym widzeniu wewnętrznym, świat jest jednością nie­podzielną, choć ograniczone i ułomne władze duchowe człowieka ustanawiają ją ze strzępów swoich zobaczeń i wyobrażeń, zniekształconych ponadto przez coś tak absolutnie kalekiego jak ludzka pamięć.

Spostrzeganą i wyobrażaną sobie widzialność świata przekłada Marek Bukowski w narracji na jego słyszalność w słowie. Język słyszalny, zwłaszcza słyszalny w filmowych preparatach, różni się od języka dla siebie wypowiadalnego z wcześniejszych utworów autora. Słyszalność oznacza tu wypowiadalność przez innych.

Inni, mówiąc inaczej niż w języku wypowiadalnym narratora, muszą świadomie lub nieświadomie kłamać, w Robiąc filmy kłamią głów­nie nieświadomie (w przeciwieństwie do Oszu­stwa) nie wiedząc, co mówią, nie uświadamiając sobie swoich upośledzeń, nie podejrzewając w sobie samych przemożnej potrzeby samookłamywania.

Zapis Marka Bukowskiego – według mnie każdy, zapis, jeśli go umieć czytać – demaskuje kłamstwo bez żadnych szczególnych demaska­torskich zabiegów. Marek Bukowski jest nawet w zapisie tak elegancki, że dba o to, żeby mó­wione kłamstwo miało dla kłamiących formę wypowiadalną, choć mogłoby mu pisarsko zale­żeć na tym, żeby kłamiąc wyłamywali sobie zęby.

Kunsztowność zapisu języka słyszalnego, czyli wypowiadalnego dla innych, jest widoczna szczególnie jaskrawo w tekstach z mechaniczne­go podsłuchu, których udział w narracji powieś­ciowej jest znaczny. Zasługa pisarska Marka Bukowskiego jest tym większa, że nie mogą to być autentyki, że w konkretnej potrzebie narra­cyjnej (motywy przedwojnia) trzeba było je w całości usłyszeć w sobie, naśladując ogólne właściwości wypowiedzi, dialogów i rozmów za­pisywanych mechanicznie.

Nie pretendując do takiej pełni zapisu foni­cznego jak Ryszard Schubert, Marek Bukowski daje dowody swego absolutnego słuchu języko­wego wobec żywej mowy. Powinno to i może wyrównać te mankamenty jego pisarstwa, jakie wynikają z jego bardzo zagadkowej psychologi­cznie skryptofobii.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content