copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
SOLIDNOŚĆ
Skromna solidność pisarska jest w dzisiejszej literaturze wielką rzadkością. Pisarze dziesięciorzędni pretendują dziś do pierwszorzędności i, co gorsza, za pierwszorzędnych udaje im się często uchodzić. Moim ideałem skromnej solidności pisarskiej jest twórczość Stefana Otwinowskiego, którą Wilhelm Mach w czasach swojej młodości niepotrzebnie usiłował zbyt wysoko windować.
Otwinowski najlepiej prezentował się pisarsko na swoim skromnym pisarskim miejscu. Niewielu widzę dziś godnych następców Otwinowskiego, jednym z nich mógłby być Andrzej Zeyland, jeśli dobre bogi ustrzegą go przed fałszywymi ambicjami, drugi Zygmunt Zelwan, o którym mało kto wie, co trzeba wiedzieć, innych nazwisk lepiej nie wymieniać.
O solidności pisarskiej Andrzeja Zeylanda świadczą jak najlepiej co najmniej dwie jego powieści: Wyspy Szczęśliwe (1972) i Portret prawie rodzinny (moja lektura 1977), w którym precyzji i rzetelności roboty pisarskiej nie można nie zauważyć. Jest to utwór o dużej harmonijności środków i celów literackich, jakie się stosuje, jakie chce się osiągnąć.
Prezentacja życia wewnętrznego narratora w reakcji na chorobę i śmierć kogoś bliskiego, ale nie najbliższego, ma na celu powieściową definicję gatunku dzisiejszego kulturalnego człowieczeństwa. Ta definicja wyłania się z całości narracji, w której dba się o konkretność, rzeczowość i literacką zwykłość powieściowego rejestru zachowań wewnętrznych i zewnętrznych narratora w ciągu jednej doby.
Rejestru dokonuje się ex post, gdy pamięć wyselekcjonowała zewnętrzne i wewnętrzne zachowania istotne, gdy nadała im kształt, gdy je uporządkowała w zwartą literacką kompozycję. Chociaż plan powieści o powieści krystalizuje się dopiero w rozdziale przedostatnim utworu, nie jest to rozwiązanie narracyjnie nieusprawiedliwione, ponieważ od samego początku narracji wyczuwa się wolne miejsce na wprowadzenie tego planu.
Inna sprawa, że mnie osobiście razi trochę akcent polemiczny, jaki trafił do planu powieści o powieści w rozdziale przedostatnim. Chodzi o ukrytą polemikę z powieścią Trenta tre Ryszarda Schuberta. Sensu założeń stylistycznych Schuberta Zeyland nie rozumie, świadczą o tym jego niezręczne próby parodiowania prozy Schuberta, ta polemika wydaje mi się zresztą w ogóle ryzykowna.
Lepiej byłoby, gdyby można było przyjąć, że stosunek Zeylanda do gatunku człowieczeństwa, jaki w Portrecie prawie rodzinnym chce się poprzez postać narratora zdefiniować, jest stosunkiem ironicznym. Jeśli tak, nie ma powodu do wywyższania się ponad ten gatunek człowieczeństwa, którego badaniem zajmuje się Schubert. Są to gatunki człowieczeństwa różne, trzeba je literacko definiować w różny sposób, każdy z tych sposobów ma swoje własne uzasadnienie.
W tej polemice wyczuwa się obawę autora, że może być posądzony o konwencjonalność literacką i brak ambicji nowatorskich. Jest to obawa przesadna. Zeyland prezentuje w postaci narratora powieści osobowość po dzisiejszemu kulturalnie skonwencjonalizowaną, sens utworu tkwi, tak sądzę, w subtelnie ironicznym stosunku do tego skonwencjonalizowania, na prezentację „bełkotu” wewnętrznego lub zewnętrznego nie ma w tej powieści rzeczywiście żadnego miejsca.
Pod względem literackim nie prowadzi to zresztą do konwencjonalności artystycznie zdrożnej. Tak sprawa mogłaby wyglądać tylko wtedy, gdyby autor swój osąd badanego gatunku człowieczeństwa wyprowadzał z apriorycznych przeświadczeń intelektualnych, gdyby dopuścił do powieściowego komentatorstwa. Portret prawie rodzinny broni się przed taką konwencjonalnością całą swoją konkretnością przedstawieniową.
Świat, w którym narrator obraca się zewnętrznie i wewnętrznie przez całą dobę, jest światem zbudowanym z konkretnych wyobrażeń, nie zaś z ogólnych pojęć. Tej konkretności nie podważa symboliczność powieściowego Urzędu. Role społeczne narratora stanowią jego świat dalszy, choroba i śmierć w rodzinie pobudziły jego wyobraźnię do pracy nad kształtem świata danego mu w doświadczeniu osobistym.
Ten właśnie świat staje się poprzez, narrację namacalny i naoczny, namacalność i naoczność nie zakłócają sfery znaczeń ogólnych, przed konwencjonalnością natomiast bronią powieść skutecznie i wystarczająco.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy