Sorrento, Twórczość 2/1969

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

SORRENTO

Stanisław Czycz, Nim zajdzie księżyc, Kraków 1968

W pierwszym odruchu chciałoby się pomyśleć, że opowiadania Nim zajdzie księżyc zostały napisane przed opowia­daniami Ajola czy konkretniej przed Andem. Wyraziłoby się w tym przy­puszczenie, że Czycz stał się pisarzem pod wpływem tego doświadczenia, któ­re w Andzie znalazło wyraz. Oznacza­łoby sto także lekceważący stosunek do drugiej książki prozatorskiej Czycza. Przypuszczenie, że Czycza w pisarza przemieniła Wielka Sprawa opowie­dziana w Andzie, jest chyba prawdzi­we, opowiadań Nim zajdzie księżyc nie należy jednak lekceważyć, chociaż nie ma w nich nic z wielorakiej doniosłości Anda, co nowe opowiadania w do­datkowy sposób podkreślają. Może na­wet głównie na tym polega ich znaczenie.

Żeby opowiedzieć to, co zmusiło go do opowiadania, odkrył Czycz w Andzie nowy język prozy: język mówiony. Przed nim od dawna korzystano dla celów literackich z tego języka, on od­krył jego odrębną naturę: odrębną gramatykę, odrębną logikę, odrębną skład­nię. W Nim zajdzie księżyc Czycz już niczego nie odkrywa, nie jest jednak bez znaczenia fakt, że z tego odkrycia nadal korzysta w potrzebie, która nie ma już ,znamion pisarskiej nad zwyczaj­ności. W Nim zajdzie księżyc chodzi o utrwalenie odkrycia, o jego eksploata­cję w zwyczajnej literackiej prak­tyce.

Na doniosłość i wyjątkowość Anda wskazuje nie tylko forma opowiadań Nim zajdzie księżyc. Te opowiadania trzeba rozumieć jako przejaw świado­mej i programowej ucieczki od Wiel­kiej Sprawy w Andzie. Z nią Czycz się nie uporał i może nigdy się nie upora. W Laorze (czwarta część Ajola) szukał od niej ucieczki w katastrofizm, który był zbyt teatralny, żeby mógł być czymś więcej niż tylko literacką ucieczką od spraw naprawdę trudnych. W Nim zaj­dzie księżyc już z premedytacją ucie­ka Czycz w przeciwnym (kierunku: w kierunku „raju utraconego”, którym dla niego okazuje się być miasteczko­we chłopactwo.

Wśród tysiąca „utraconych rajów”, odkrywanych dziś przez literaturę tak nagminnie, jest to raj tak samo dobry, jak inne. Jest to jeden z rajów bez­troskiej młodości, która podobnie jak beztroskie dzieciństwo może zostać ocalona z każdej rzeczywistości społecznej czy historycznej. Chodzi tu bowiem zawsze 10 raje osobnicze, nie zbiorowe, chociaż jakaś zbiorowość musi w każ­dym raju występować, ponieważ nie­możliwy jest raj w samotności.

Raj, także osobniczy, to przede wszystkim zgoda i porozumienie ze świa­tem, a więc z innymi. Ci inni to u Czycza chłopaki z Miasteczka, całe „paczki” chłopaków, cała tymczasowa „chłopacka” społeczność, zjednoczona religią korzystania z wolnego czasu przy piwie i tanim winie, w beztrosce i w nudzie, z dziewczynami lub z tę­sknotą za nimi. Chłopaka narratora z chłopakami przyjaciółmi, kolegami, kumplami, znajomkami łączą dziesiąt­ki stopni porozumienia, cała hierarchia naturalnych porozumień, wyznaczająca hierarchię chłopaków podobną do hie­rarchii biblijnych aniołów.

Swoją wizję „raju utraconego” opo­wiada Czycz tak, jakby nie wskrzeszał przeszłości, lecz opowiadał teraźniejszość całkowicie żywą. W dodatku Czycza chłopak narrator nie opowiada sam i dla siebie (monolog wewnętrzny), lecz przytacza jak gdyby mówioną opowieść wspólną: swoją i któregoś z chłopaków z najwyższego szczebla drabiny porozumień. Ta dialogowa forma narracji wy­niknęła z całą pewnością z chęci dalszej eksploatacji wynalazku, dokona­nego w Andzie i w niektórych innych utworach Ajola, chociaż w tym konkretnym zastosowaniu jest to forma, którą łatwo posądzić o sztuczność czy nawet niefunkcjonalność.

Czycz sam to musiał wyczuwać, po­nieważ w opowiadaniu tytułowym usi­łuje tę formie narracji uzasadniać artystyczną i nie tylko artystyczną naturą rozmówców, w tym wypadku chłopaka narratora i chłopaka zwanego Paganinim, którzy opowiadają sobie to, co dobrze znają i czego nie mogliby sobie opowiadać, gdyby byli „normalnymi chłopakami”. Całe to opowiadanie jest oparte ma założeniu, że oni zagadują czas księżycowej nocy, której przespać by nie mogli czy nie chcieli. Jest to bardzo ładny przykład pisarskiego „zauroczenia” formą, której chciałoby się nadać walor formy jedynie możliwej i jedynie prawdziwej.

Formę narracyjną opowiadań Nim zajdzie księżyc lepiej byłoby uzasad­nić całkiem inaczej i ślad tego lepsze­go uzasadnienia znajduje się w opo­wiadaniu Wróć do Sorrento. Rozmów, z których buduje swoje opowieści chłopak narrator, nigdy nie było i nie bę­dzie. To są rozmowy, które odbywają się w marzeniu o „raju utraconym”, gdy ucieka się od spraw trudnych, któ­rym nie można podołać, gdy wraca się w bezpowrotnie utraconą rajską przeszłość, z której naprawdę nic już wskrzesić nie można poza artystyczną wizją, będącą już jedyną możliwą for­mą odnalezienia utraconego czasu.

Narrator opowiadań Czycza zatraca się w takiej wizji niemal po desperacku. Wskrzesza artystycznie swój raj, nie lękając się niczego, czego mógłby się lękać. Nie lęka się naiwności i ba­nalności. Wypełnia zdarzeniami brak zdarzeń. Odkrywa treść w pustce i w nudzie, nadaje im kształty i barwy. Opiewa to, w czym inni upatrują bezsens i żałosność i szydzą z tego lub .szukają w tym motywów buntu czy desperacji.

Jeśli opowiadania Czycza są piękne, a na swój sposób są, to właśnie dzięki tej odwadze, jakiej potrzeba, żeby zobaczyć piękno w banalności, bogact­wo w pustce, wartość w niewiedzy. Nie ma żadnych wątpliwości, że narrator Czycza ucieka w raj chłopactwa przed sprawą i postacią Anda, przed tą groź­ną pełnią, jaka w nim się upostaciowała. W chłopakach z Miasteczka widzi jego cząstki, odpryski, odblaski i za­powiedzi. And, który był wszystkim i miał w sobie wszystko, zmartwych­wstał w swoich częściowych i niegroź­nych wcieleniach w Giocondzie, w Paganinim, w Perrym, w Atamanie i w innych, z którymi prowadzi się bez­pieczne rozmowy zamiast rozmów z Andem, który wiedział za dużo i zabijał tą swoją wiedzą.

Chłopak narrator w Nim zajdzie księ­życ to ktoś stworzony w wyobraźni tego kogoś, kogo And poraził sobą i swoją wiedzą. Ten ktoś znalazł azyl w sobie jako w chłopaku, który Anda zaledwie przeczuwał. On zresztą zaled­wie przeczuwa wszystko: siebie, innych, świat, życie, miłość, cierpienie. Na­prawdę nie wie jeszcze nic i niczego nie doświadczył. Ta jego doskonała niewinność jest właśnie dowodem, że stworzyła go wyobraźnia usłużna wo­bec kogoś, kto szuka wytchnienia i azylu.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content