Spowiedź, czytane w maszynopisie, Twórczość 6/1979

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

SPOWIEDŹ

Nie ma się wątpliwości, że Stan płynny (moja lektura maszynopisu 1979) – nie mam serca do drugiej części tytułu – powstał z takiej po­trzeby samookreślenia, z jakiej wy­niknął Dziennik Gombrowicza. W spo­wiedzi intelektualnej Grzegorza Mu­siała – czymś takim jest ta książka, autor odrzucił Gombrowiczowski po­zór zapisów raptularzowych, nie moż­na jej nazwać powieścią, a jeśli, to byłaby to powieść szczególnego rodza­ju – wpływ Dziennika Gombrowicza wykracza poza sferę bezpośrednich odwołań literackich, autor Stanu płynnego dostrzegł ukrytą kompozycję intelektualną Dziennika i wykorzystał ją jako jawny i właściwie jedyny rygor we własnej narracji, ujawnieniu tego rygoru służą motta w każdej z czternastu części utworu i czasem motta poszczególnych fragmentów konfesyjnej narracji, jest to rygor wy­starczający, żeby pozornej silva rerum narracyjnych (jak u Gombrowicza) odebrać jakiekolwiek znamiona chao­su.

Oczywista (deklarowana wielokrot­nie) zależność od Dziennika Gombro­wicza nie oznacza w najmniejszym stopniu wtórności Stanu płynnego. In­telektualna spowiedź Grzegorza Musia­ła nie może być wobec Gombrowicza wtórna, ponieważ obydwaj grzesznicy są różni, różnią ich dosyć generalnie sytuacje egzystencjalne, społeczne, his­toryczne i kulturalne, w jakich do aktu spowiedzi dochodzi. Stan płynny dzieli od Dziennika zaledwie kilkanaś­cie lat, ale kryją się za tym przedziały co najmniej dwóch pokoleń i jeszcze chyba ważniejsze przedziały między młodością i starością, między pierw­szym smakiem doświadczeń życiowych i nasyceniem nimi po przysłowiowe dziurki w nosie.

Te przedziały sprawiają, że Stan płynny, mimo zależności od Dzienni­ka, trzeba widzieć w zupełnie innym kontekście literackim. Najwłaściwszy byłby tu kontekst kilku teoretyczno-programowych książek młodych pisarzy z lat siedemdziesiątych, nie jest jednak, ponieważ Grzegorzowi Musiałowi ani w głowie programy mimo wszelakiej nieoficjalności bardzo przecież oficjalne, programy dla in­nych, programy dla wszystkich. Stan płynny zawiera tylko program dla siebie, jeśli mógłby to być program dla kogokolwiek innego, to tylko wtedy, gdyby ten ktoś tak samo lub po­dobnie rozumiał siebie i świat, tak samo lub podobnie rozumiał sztukę życia i sztukę literackiego działania.

Programowa w Stanie płynnym jest prywatność, intymność, wewnętrzność stosunków z sobą, ze światem i ze sztuką. Ta właśnie „programowość” jest największą literacką atrakcją Stanu płynnego. Jeśli o mnie chodzi, to muszę wyznać, że nudzą mnie śmiertelnie książki młodych pisarzy ogólnie programowe, że nie mogę ich doczytać do końca, że myślę sobie przy ich czytaniu o tym, czy autorzy sami byliby w stanie czytać to, co progra­mują, co im się w głowach roi, czym innych chcieliby uszczęśliwiać. Te książki – wbrew pozorom – nie mówią prawie nic o tym, czym ich auto­rzy żyją naprawdę, co w życiu i w sztuce kochają, czego w życiu i w sztuce nienawidzą.

W spowiedzi intelektualnej Grzego­rza Musiała, choć wszystko w niej jest tak bardzo osobiste, więcej czuje się prawdy o młodych pisarzach lat sie­demdziesiątych niż we wszystkich ich pokoleniowych deklaracjach i manifestach razem wziętych. Sprawia to niekiedy aż wyzywająca szczerość tej spowiedzi. Grzegorz Musiał ma odwagę być szczerym, tego i owego może ekscytować szczerość jego wyznań erotycznych i seksualnych, przewyż­szył w niej swego mistrza, nie ona jednak jest w Stanie płynnym najważniejsza, ważniejsza jest szczerość wy­znań z zakresu ukrywanej zwykle, choć praktykowanej, filozofii życia, filozofii literatury, filozofii stosunków ze światem.

Wyrysowany w Stanie płynnym in­telektualny autoportret dorównuje w szczerości takim autoportretom, jakie nie dziwią w dziełach fikcji artysty­cznej, a przecież do Stanu płynnego fikcja nie ma dostępu, odrzuca się ja całkowicie, między innymi dlatego tak trudno Stan płynny uznać za powieść. Trzeba jednak. Jest to ten rodzaj por wieści, jaki u nas można wykryć w utworach Mirona Białoszewskiego, w Austrii w niektórych utworach Bernharda, Handtkego, Fischera. W stosun­ku do Donosów rzeczywistości na przykład Stan płynny byłby jednak zupełnym przeciwieństwem. U Biało­szewskiego narrator podporządkowu­je się dyktatowi autentycznej rzeczywistości zewnętrznej, u Musiała narrator narzuca wszystkiemu swój we­wnętrzny dyktat intelektualny. Wyni­ka z tego między innymi całkowita odrębność języków narracji.

Językiem dyktatu intelektualnego jest w Stanie płynnym kulturalna pol­szczyzna literacka w wersjach stosowanych w eseju, recenzji, reportażu, jest to więc na ogół polszczyzna bez indywidualnego piętna, polszczyzna, która traci na atrakcyjności, gdy tu i ówdzie słabnie dynamiczność intelek­tualna narracji. Odczuwa się to w tekście Stanu płynnego wielokrotnie, na przykład w partiach o charakterze reportażu zagranicznego, w trochę anachronicznych atakach na snobizmy arystokratyczne, w niektórych anali­zach filmów. W częściach siódmej, ósmej i dwunastej z tego lub owego lepiej byłoby zrezygnować, na przy­kład z fragmentu Ramiona ciotki mej, może z Listu do Kuzynki Domów Pa­nujących, z Nie jestem anglofilem. Opowiadanie Markiza zrobiła siusiu o piątej (część dziesiąta) trzeba chyba zachować; chociaż najlepsza w nim jest parodystyczność zdania tytułowego, ona mówi wszystko o całym opowiadaniu, jest to jedyny w tekście Stanu płynnego wypad w sferę fikcji literackiej i tym samym w sferę prozy artystycznej w sensie ścisłym. Ten wypad nie rozstrzyga jednoznacznie kwe­stii, czy autor Stanu płynnego przy ca­łej kapitalności tej książki ma szansę zostać prozaikiem w sensie konwen­cjonalnym.

Skutecznym remedium na nieartystyczność języka narracji w Stanie płynnym są inkrustacje poetyckie, gdy wplata się w narrację całe wiersze lub ich fragmenty, gdy tu i ówdzie dyskursywność osiąga skrótowość języka poetyckiego. Nie umiem się wypowiedzieć, czy poezja Musiała jest dobra lub zła w oderwaniu od tekstu Stanu płynnego, w tekście tym natomiast pełni z pewnością funkcję doniosłą, przydając językowi dyskursywnemu smaków i barw. Jest bardzo prawdo­podobne, że pomysł tych inkrustacji zaczerpnął autor z Ptaków dla myśli Urszuli Kozioł, jest to bowiem ten utwór, z którym Stan płynny ma po­wiązania dosyć istotne.

W Ptakach dla myśli dokonuje się ustawicznych weryfikacji, co i jak z wielkiej tradycji kultury (filozofia, literatura, wszystkie sztuki) człowiek może ocalić, żeby nie utonąć w „czarnym morzu” swego wewnętrznego i ze­wnętrznego świata. Z tokiem podob­nych weryfikacji mamy w Stanie płyn­nym ustawicznie do czynienia. Grzegorz Musiał sugestywnie i wiarygodnie określa swój stosunek do poszcze­gólnych dziedzin tradycji kultury i do poszczególnych zjawisk i dzieł. Przy całej prywatności jego wyznań nie jest to stosunek indywidualny i odosobnio­ny. Zawsze podejrzewałem, że perfekcyjność dzieł Prousta, Kafki, Joyce’a zostanie wystawiona pod pręgierz, gdy zanikać zacznie pamięć o czymkolwiek stałym w ludzkim świecie. W Stanie płynnym to właśnie znalazło wy­raz.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content