copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
SPRAWIEDLIWOŚĆ
Nie dziwię się, że jeden z pierwszych czytelników Gwiezdnego księcia (moja lektura maszynopisu 1983 i 1984) uznał wspaniałość literacką utworu Andrzeja Łuczeńczyka i jednocześnie wyznał, że utworu tego nie rozumie. Sens tej literackiej wspaniałości nie tkwi rzeczywiście na powierzchni opowiadanych zdarzeń (dramatyczna, zwarta i diabelsko logiczna akcja utworu), ich sensu nie eksplikuje się ani jednym zdaniem komentatorskim, język komentatorski wyparował z tej narracji za góry, za lasy, w ostentacyjnej nieufności do tego języka wolno widzieć znak rozpoznawczy pisarstwa Andrzeja Łuczeńczyka.
Sprawcą powieściowych zdarzeń jest tytułowy książę, który mówi jedynie półsłówkami i równoważnikami zdań, te iście cezariańskie wypowiedzi wywołują jak wilka z lasu dramatyczny bieg rzeczy, co ten wyrazisty bieg rzeczy ma ujawnić, co ujawnia, to już sprawa czystego domysłu, zrozumienia znaczeń poszczególnych składników biegu zdarzeń, rozszyfrowania jego logiki, która – podejrzewa się to od samego początku – jest zarazem i wzorowa, i – w zagadkowy sposób – szczególna.
Bieg narracyjny zdarzeń w Gwiezdnym księciu powtarza aż do swoistego schematyzmu wzorzec walki politycznej o władzę. W wydaniu feudalnośredniowiecznym wzorcowość uzyskuje szczególną wyrazistość, jest to wyrazistość, powiedzmy, Szekspirowskich tragedii i kronik historycznych. Szczególność zastosowania tego wzorca odsłania się stosunkowo wcześnie, wtedy, gdy uzyskuje się pewność, że narzędzie śmierci, którym posługuje się książę, nie ma służyć i nie służy zdobyciu władzy, którą z pogardą się odrzuca.
Sensownego rozszyfrowania tej szczególności autor Gwiezdnego księcia w niczym nie ułatwia. Wiadomo, że jeśli sens czegoś nie jest realny, powinien być moralny, jakimż celem moralnym może jednak służyć pasmo wyzywających zbrodni, sprzecznych z wszelkim boskim i ludzkim, prawem moralnym. Takie czy inne poszlaki, że mogłoby chodzić o zło dla zła, o Gide’ańskie zło bezinteresowne, nie dałyby się także potwierdzić.
Rozwiązania zagadki trzeba szukać gdzie indziej i w czym innym, nie w zbrodni księcia, lecz w reakcjach na te zbrodnie, w absolutnym braku wobec nich takiego sprzeciwu, który miałby, jeśli nie rzeczywiste, to chociażby jednoznaczne moralnie znaczenie. Na taki sprzeciw nie zdobywają się ani niezliczeni współwykonawcy zbrodni, ani ich jeszcze bardziej niezliczone ofiary, ani cała społeczność ludzka, która zbrodniom świadkuje. Reakcją na zbrodnie jest, jeśli nie wyrachowana lub naiwna aprobata, to bezwolna uległość, która przybiera niekiedy postać ucieczki w śmierć (spowiednik) lub w izolację (młody hrabia), tego stanu rzeczy nie zakłóca bum ludu, ponieważ jest to bunt sztuczny (rezultat manipulacji) i pozorny (bez rzeczywistego i moralnego znaczenia).
Szczególność biegu rzeczy w Gwiezdnym księciu polega więc na tym, że kimś jedynym, kto może wymierzyć sprawiedliwość za zbrodnie, jest sam zbrodniarz. Gdyby ten bieg rzeczy miał być powtórzeniem wzorca walki o władzę, obowiązek taki spadłby na tego, kto zdołałby – za sprawą nowych zbrodni – pozbawić zbrodniarza władzy.
Zbrodniarz wymierzający sam sobie ostateczną – według miar ludzkich – sprawiedliwość jest zbrodniarzem, któremu przysługuje dystynkcja tragizmu. Że wymierzanie sprawiedliwości samemu sobie jest pełnowartościowym aktem moralnym zbrodniarza tragicznego, a nie czymkolwiek innym, świadczy akt wymiaru sprawiedliwości wobec zbrodniarza pospolitego. Zanim zabije siebie, książę każe zabić mnicha, który poprzez swoją zbrodnię widzi w sobie partner księcia. Wymierzając mu sprawiedliwość, książę likwiduje pozór takiego partnerstwa i potwierdza prawo kary za zbrodnię.
Zbrodnie samego księcia są czym innym i pochodzą z innego wymiaru spraw świata. Zabijając książę działa jak Bóg, który oskarża i karze. Książę sprawdza swoimi zbrodniami, kim jest człowiek w obliczu zbrodni, uzyskując niezbite dowody, że człowiek czynnie lub biernie zbrodnie aprobuje, wliczając je do praw świata. Zbrodniom księcia nikt się nie przeciwstawił, zabijani idą posłusznie pod miecz, pokonani wielbią zwycięzcę, bardowie opiewają piękno świata. Świat święci triumf zbrodni, ponieważ zbrodnia rządzi światem.
W utworze Andrzeja Łuczeńczyka zbrodniarz ma moralne prawo być oskarżycielem i jest nim jak nikt inny. Jego oskarżenie jest bardziej totalne niż w opowiadaniu Ciemna woda ze zbioru Przez puste ulice. W Ciemnej wodzie rzeczywistymi oskarżonymi są oskarżyciele tego, który nie ratował od śmierci, ponieważ nie chciał zabić. W Gwiezdnym księciu oskarżonym nie jest zbrodniarz, oskarżonymi są jego ofiary i świadkowie zbrodni. Autor tego zdumiewającego utworu udzielił zbrodniarzowi plenipotencji boskich. Jemu pozwolił on wymierzyć światu boską – czyli bezwzględną – sprawiedliwość moralną.
Słowo „gwiezdny” w tytule niezwykłego utworu jest słowem w pełni prawomocnym jak wszystkie słowa, które w narracji Gwiezdnego księcia zostały użyte. Autor tego utworu nie używa innych słów, stał się on – nie wiadomo kiedy i nie wiadomo jak – pisarzem takich słów, za którymi kłębią się same tajemnice świata.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy