copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
ŚWIĘTOŚĆ
Dla umysłowego poczciwca (u nas najzimniejszy jak mu tam udaje umysłowe dziewictwo), który by przez pomyłkę – na przykład zamiast dzieł Krystyny Kofty – poznał powieści Autopsję, Trans, Sodomę i Zarazę Jacka Krakowskiego, powieść Klucze nieba i piekła (moja lektura maszynopisu 1987) musiałaby być w najwyższym stopniu podejrzana.
We wszystkich czterech wcześniejszych powieściach widać wyraźnie, że autora uskrzydlają pisarsko szyderstwo i wyobraźnia seksualna. W takiej sytuacji literackiej apokryficzna powieść, w której pierwszoosobową narrację prowadzi sędziwy apostoł Jan, stanowi rzeczywistą niespodziankę, ale z podejrzliwością nie należy przesadzać.
Nic tak jak pełna swoboda w wyuzdaniu nie wzmaga pokusy wstrzemięźliwości, u nikogo potrzeba i wyczucie wzniosłości nie bywają tak ostre jak u tego, kto bez zahamowań pozwala sobie na szarganie świętości.
Sam wybór apostoła Jana na uosobienie wzniosłości nie może dziwić, nikt w stanie tak czystym jak on, jeśli przyjąć kanoniczną wersję-osoby i dzieła, nie uosabia najwznioślejszych przeznaczeń poezji, której siłę sprawczą, wyobraźnię, musiał ocalać w sobie aż do kresu długiego życia, przenosząc ją pośród wszystkiego, czego musiał doświadczyć, choćby temu, czego, według kanonicznej wersji losu, doświadczył w najwcześniejszej młodości, nic już nie mogło dorównać.
W sytuacji pisarskiej Jacka Krakowskiego, czyli autora, którego wyobraźnia tylko w szczególnych okolicznościach potrafi zerwać się z uwięzi dyskursywnego języka literackiego, wybór geniusza poezji na protagonistę i narratora powieści kryje w sobie duże artystyczne ryzyko. Dzięki temu ryzyku jednak, jeśli się wie, że istniało i zostało podjęte, Klucze nieba i pieklą są czymś więcej, niż byłyby, gdyby napisał je ktoś z natury lub z pisarskiego doświadczenia przygotowany do takiego zadania.
Zadanie to, rzecz jasna, nie polega na jakichkolwiek przymiarkach do poezji apostoła Jana i w ogóle do stylu ewangelicznego lub biblijnego. Apokryf Jacka Krakowskiego ma być dzisiejszą powieścią i to najzupełniej konwencjonalną (niczym ona nie przypomina na przykład Paolo Apostola Mart Józefa Łozińskiego). Konieczność ukrytej lub jawnej koegzystencji cytatów lub parafraz ewangelicznych i biblijnych, co prowadzi do przewagi języka poetyckiego i symbolicznego nad językiem komentatorskim, nie dopuszcza jednak, żeby autor mógł dochować wierności językowi literackiego żurnalizmu.
Jacek Krakowski zrywa w Kluczach nieba i pieklą z językiem pojęciowym radykalniej (co nie znaczy, że do końca) niż we wcześniejszych powieściach, jaskrawe świadectwo tego zerwania istnieje w tej partii narracji, w której narrator w stanie nawiedzenia na wyspie Patmos mówi, w sposób dla siebie niepojęty tekstami dwudziestego wieku. Teksty te mogą być dla niego niepojęte tylko w sensie formalnym (na skutek pojęciowości i abstrakcyjności języka), w swoim własnym języku – w języku symbolicznym, czyli w języku wyobraźni – potrafi on wyrazić i wyraża ustawicznie treści identyczne, nazywając słowem uczuciomyśli (warto przypomnieć tę nazwę Leona Gomolickiego, autora Wyprawy na Patmos), które od myślenia dzisiejszego, od dwudziestowiecznych filozofii, w niczym nie odstają.
Historycznością Kluczy nieba i piekła nie ma co przejmować się ponad potrzebę, chociaż w słowie „Od autora” na kilku stronach prezentuje się źródłową i naukową bibliografię, jaką autor się posłużył, żeby powieściowym głosem geniusza poezji opowiedzieć o doświadczeniu wiary i o doświadczeniu zwątpienia w istnienie i w dostępność prawdy o tym, kim są Bóg i człowiek.
Ponad to, co autor przeczytał, stokroć ważniejsze jest, co z przeczytanego i z samego siebie zrozumiał. Zrozumienie, że tajemnica, kim jest i w czym istnieje człowiek, jest nieskończona, zasługuje na respekt, ponieważ Jacek Krakowski daje całą swoją powieścią dowód, że doszedł do niego dzięki imponującemu wysiłkowi intelektualnemu i duchowemu, który był konieczny, żeby intelektualna, mimo takich lub innych cech beletrystycznej popularności, powieść o apostole Janie mogła zostać napisana.
Do przejawów beletrystycznej popularności można włączyć między innymi to, że autor w narracji apostoła Jana wcale nie obezwładnił (nie musiał tego robić) swojej wyobraźni seksualnej. Szlachetna czystość świętego starca, który sprawował do końca powierzoną mu opiekę nad matką Pana, nie mogłaby się ujawnić w pełnym blasku, gdyby nie kształtowała jej stała potrzeba łagodnego, ale zdecydowanego, sprzeciwu wobec antycznej i orientalnej rozwiązłości, której przejawy stale atakują jego widzenie zewnętrzne i wewnętrzne.
O żadną niestosowność w folgowaniu własnym skłonnościom wyobraźni autora Kluczy nieba i pieklą posądzić się nie da. Przeciwnie nawet, umiejętność bezbłędnego wyznaczania płynnej granicy między stosownością i niestosownością w tak delikatnej i drażliwej materii, z jaką mamy do czynienia, świadczy najlepiej o tym, że Jacek Krakowski piórem takim, jakie ma do dyspozycji, nauczył się władać jak doświadczony fachowiec.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy