Symbioza, czytane w maszynopisie, Twórczość 10/1985

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

SYMBIOZA

Zbiór opowiadań fantastycznonaukowych Ja, Pajtuś Grzegorza Babuli (moja lektura maszynopisu 1985) zawiera tyle utworów – w charakte­rze beletrystyki popularnej – atrakcyjnych, że starczyłoby ich – po odrzuceniu wszystkich bezwartościowych drobiazgów – na całkiem przyzwoity debiutancki tomik.

Autor tych utworów wie lub działa tak, jakby wiedział, że jedyną literacką szansą fantastyki naukowej jest symbioza z gatunkami i formami beletrystyki popularnej, czyli w lwiej części z gatunkami i formami beletrystyki satyrycznej i humorystycznej.

Motywy fantastycznonaukowe występują u niego albo pretekstowo, albo dla żartu, albo – to jest wariant najambitniejszy – dla celów parodystycznych, nie mają one nic wspólnego z technologiczną futurologią, podporządkowuje się je satyryczno-humorystycznym potrzebom i celom narracyjnym, kształtuje według literackich wymogów gatunkowych gawędy, humoreski, opowiadania lub słuchowiska, ta ostatnia forma gatunkowa wyraźnie nie chce być autorowi usłużna (exemplum Szpital w centrum, z dłuż­szych utworów jedyny do jednoznacznej dyskwalifikacji).

Brak jakiejkolwiek nabożności wobec wszel­kich futurologicznych duractw cechuje wszyst­kie (także i te słabe) narracje Grzegorza Babuli, można by dopatrywać się w tym intelektualnego i literackiego programu, myślę jednak, że o ja­kichkolwiek programach u tego autora mówić za wcześnie. Wie on, co jest lub może być śmiesz­ne, nie zna artystycznych dystynkcji śmiesznoś­ci, raz poprzestając na śmieszności łatwej (ko­mizm sytuacyjny), raz pretendując do jej wy­ższych rodzajów (humor językowy na przykład) nie decydując się na wyraźny wybór między pisaniem popularnym i pisaniem o wyższych ambicjach. Wybór taki nie jest, oczywiście, żadną koniecznością, co innego jednak odmowa wyboru, co innego chwiejność niezdecydowania i nieokreśloność możliwości.

W niektórych utworach Grzegorza Babuli uchwytne są źródła literackiej inspiracji, czytał on Skrzek Janusza Głowackiego, zna opowiada­nia Borgesa, obydwaj inspiratorzy mogą być uznani za patronów jego ambicji parodystycznej w narracji, jest to ambicja chwalebna, daje ona niezłe rezultaty w opowiadaniach (Indoktryna­cja, Powód do rozwodu, Czekanie na cud) i w humoreskach (Dylemat, Landrynki), często jednak ambicje nie idą w parze z możliwościami.

Sztuka parodii jest zwykle wykwitem zdol­ności stylizacyjnych i pastiszowych, zdolności te zawiodły w utworach Wojna, panie! i Przypo­wieść trzydziesta czwarta, zakazana, w pierwszym z nich nie udała się stylistyczna chłopskość, w drugim stylistyczna biblijność, w rezultacie, przy całej świetności pomysłów, skończyło się na literackiej przeciętności, która razi, gdy zahaczyło się, jak w przypadku utworu o utracie wiary w człowieka przez robota, o olśniewające literackie możliwości.

Od autora debiutanckich utworów trudno jednak oczekiwać orientacji w możliwościach swoich i w możliwościach literatury, tego nie ma się często i na końcu literackiej drogi.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content