copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
SZANSA
Leon Gomolicki, Komiks psychologiczny, Warszawa 1972
W swoich kilkunastu (licząc od Ucieczki) powieściach uprawia Leon Gomolicki rodzaj pisarstwa, w którym – Komiks psychologiczny nie pozwala tego dostrzec – rezygnuje się z pełną świadomością z pretensji do arcydzieła, pojętego jako literacka suma doświadczeń czasu. Przy ustawicznych poszukiwaniach, postulatach i tysiącznych nieudanych realizacjach upragnionego arcydzieła taka świadoma i zwłaszcza nie ukrywana rezygnacja z podobnych pretensji staje się niemal wynalazkiem intelektualnym, który teoretyczną kwestię, czy arcydzieło jest możliwe, zmienia w kwestię praktyczną, czy w ogóle jest potrzebne.
Arcydzieło (w zmistyfikowanym i u nas dominującym znaczeniu) miałoby sens, gdyby było w stanie zastąpić wielość dzieł. Rzecz w tym, że takie zastępstwo nie jest możliwe, ponieważ jest niepotrzebne. Czyż Ulisses, któremu Gomolicki przyznaje rangę jedynego arcydzieła naszego wieku, zastępuje komukolwiek inną dzisiejszą literaturę, czyż nie jest czytany, jeśli jest czytany naprawdę, tylko jako jedno z wielu dzieł, a więc wbrew swemu charakterowi arcydzieła wieku? Sumę doświadczeń ludzkich, którą zawiera Ulisses, zmienia się w ten sposób w okolicznościowy rachunek.
Z takiego stanu rzeczy – jak sądzę – wyprowadza Leon Gomolicki swoją powieściową koncepcję komiksowości w literaturze, tej koncepcji bowiem nie należy rozumieć zbyt dosłownie. W sensie dosłownym techniki komiksowej na użytek literacki nie ma co wymyślać, ponieważ jest ona od dawna i dosyć powszechnie stosowana w olbrzymich dziedzinach piśmiennictwa beletrystycznego, w których wiele elementów z komiksem można utożsamić. To, co w niektórych partiach swojej powieści proponuje Leon Gomolicki, szukając ekwiwalentów słownych dla schematycznego komiksowego rysunku, jest dosyć wyszukaną formą prowadzenia powieściowej narracji i stanowi niemal dokładne przeciwieństwo akurat tego, co w beletrystyce jest odpowiednikiem komiksowości, a może nawet stanowi jej źródło.
Komiks wyniknął z potrzeby zachowania jednoznaczności, gdy literatura zaczęła z jednoznacznością zrywać. U Gomolickiego wszystkie próby przekładu komiksu na słowo likwidują komiksową jednoznaczność i zamieniają proste schematy obrazkowe w zagadkową podnietę do pracy umysłu i wyobraźni. Niby komiksowy chwyt narracyjny jest zresztą w utworze Gomolickiego tylko urozmaiceniem najcharakterystyczniejszej dla tego pisarza narracji w formie pamiętnikarskich notatek, którym nie przypisuje się zresztą żadnych funkcji faktograficznych nawet wtedy, gdy nie stanowią one formalnego narzędzia fikcji literackiej i pragną uchodzić za pozaliteracki dokument.
Jeśli koncepcji komiksowości nie rozumie się dosłownie, wszystkie powieściowe wypowiedzi Gomolickiego na jej temat da się odnieść do takiej literatury, która świadomie nie pretenduje do prezentacji jakiejkolwiek sumy historycznej doświadczenia ludzkiego (jak Boska komedia, Faust, Ulisses, żeby wymienić tylko trzy z siedmiu wyliczonych w Komiksie psychologicznym arcydzieł literatury świata), która nie chce przyrównywać się do „dzieł, w których ludzkość zamierzała zmieścić cały dorobek myślowy, całe doświadczenie, włączając czas prze- i przyszły, o ile pozwalało przewidywanie, łamiące barierę normalnego, zbyt powolnego biegu wypadków” (Komiks psychologiczny, s. 149), poprzestając na indywidualnie sformułowanym rozpoznaniu duszoznawczym, wyprowadzonym z „komiksowej” przygody ludzkiego życia.
Autor Komiksu psychologicznego wcale nie ukrywa, że koncepcją tak pojętej komiksowości posłużył się także dla dokonania samooceny własnego pisarstwa. Jest to samoocena jak najdalsza od jednoznaczności (wbrew pozorom) i lepiej jest nie dobierać się do jej ukrytych znaczeń. Doraźnie można odczytać w niej odpowiedź na pytanie, dlaczego Gomolickiemu nie marzy się jedno dzieło życia, dlaczego woli on poprzestawać na systematycznie, odkąd odnalazł się jako pisarz i dopracował się własnej beletrystycznej formuły, tworzonych powieściach, w których zwierza się – literaturze jako zwierzeniu poświęcone są najpiękniejsze karty Dzikich muz – ze swoich duszoznawczych rozpoznań.
Rozpoznanie, które zawiera Komiks psychologiczny, dotyczy relacji międzypokoleniowych w ujęciu nader zagadkowym dla kogoś, kto nie byłby obeznany z powieściowymi szyframi autora. Ktoś taki mógłby powieściową relację międzypokoleniową w Komiksie psychologicznym uznać za całkowite nieporozumienie. Syn (któremu powierza się pierwszoosobową narrację pamiętnikarską, dominującą w utworze), gdyby widzieć w nim w jakimkolwiek sensie reprezentanta pokolenia młodzieży lat sześćdziesiątych, byłby postacią co najmniej osobliwą. Tę postać stworzyła potrzeba duchowej prokreacji.
Postacie Ojca i Syna w Komiksie psychologicznym są rezultatem rozdwojenia (nowy kształt mitycznego bliźniactwa?) postaci literackiego sobowtóra (czasami w społecznym przebraniu), którego we wszystkich swoich powieściach obciąża Gomolicki taką lub inną częścią ciężaru własnej biografii, powierzając mu 'najczęściej powieściową narrację. Taki literacki sobowtór rozszczepił się w Komiksie psychologicznym na dwie postacie, z których jedna (Ojciec) przejęła pokoleniową odpowiedniość biograficzną, druga (Syn) dziedziczy po głównych literackich sobowtórach Gomolickiego całą duchowość z wszystkim, co’ dla pisarstwa Gomolickiego najbardziej znamienne (admetyzm, czyli filozofia winy tych, którzy przeżyli wojnę, grecko-rzymski klucz mitologiczny do filozofii współczesnego człowieka, dziesiątki rysów indywidualnej psychologii) i jako dziedzictwo duchowe u nowego pokoleniowo literackiego sobowtóra szczególnie ryzykowne.
U takiego pisarza, jak Leon Gomolicki, musi to być ryzykowność, za którą kryje się znacząca intencja. W Komiksie psychologicznym ryzykuje Gomolicki spełnienie marzenia o duchowym dziedzicu (napomknął o tym w Dzikich muzach) i decyduje się na rozdwojenie swojego literackiego sobowtóra, żeby oddzielić psychofizyczną przejściowość od duchowej trwałości, którą zagwarantować może „następca w toku doznań”. Potrzeba duchowej prokreacji zmusiła Gomolickiego do nieliczenia się z komplikacjami i narzuciła mu oryginalną koncepcję międzypokoleniowych relacji. Międzypokoleniowa opozycyjność staje się w Komiksie psychologicznym pozorna i bez istotniejszego znaczenia, skoro zakłada się nieuchronność dziedzictwa najbardziej niechcianego, dziedzictwa winy i klęski. Synowi każe Gomolicki uświadomić sobie taki właśnie stan rzeczy: „Myślę jednak, że siła wstrząsów pozostawia ślad nie tylko na ich (wstrząsów) świadkach, lecz i na ich (świadków) dzieciach, być może, że i na dzieciach ich dzieci” (tamże, s. 169). Taka świadomość ustanawia nadrzędną międzypokoleniową wspólnotę, w której ciągłość „toku doznań” jest już w pełni usprawiedliwiona.
Obciążając swego nowego literackiego sobowtóra konsekwencjami historycznego kataklizmu, nie pozbawia go Gomolicki szansy uwolnienia się od tego, od czego można by się uwolnić. Na jednym z ważnych planów Komiks psychologiczny jest powieścią o szansie przeciwdziałania utrwalonemu biegowi rzeczy. Bohater powieści rozpoznaje prawdę o sobie w micie, który nazywa „mitem swojego życia”. Jest to mit o zemście bliźniąt, synów Antiope, na macosze Dirke. Mit ułatwia bohaterowi rozpoznanie duszoznawcze, zaniechane jednak zostanie powtórzenie mitu. Syn w powieści Gomoliickiego uchyla się od dokonania zemsty, postanawia „spróbować inaczej”, decydując się świadomie na zmianę, lokując w szansie zmiany swoją nadzieję. Jego duchowy ojciec byłby ojcem zbyt okrutnym, gdyby mu wszelkiej nadziei poskąpił.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy