Tradycja u Stryjkowskiego, na widnokręgu, Twórczość 2/1972

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

TRADYCJA U STRYJKOWSKIEGO

Każdy, kto ma rzeczywiste rozezna­nie w dzisiejszej literaturze polskiej, musi sobie mniej więcej zdawać spra­wę z tego, że Julian Stryjkowski zaj­muje w niej jedno z najważniejszych miejsc. Nie znaczy to jednak, że ła­two ważność tego miejsca określić i zdefiniować. Wstępną refleksją rzą­dzą zwykle pierwsze lepsze skojarze­nia, według nich ustala się w tym wypadku relację między Stryjkowskim i Adolfem Rudnickim, z czego musi wyniknąć, że są to pisarze różni i wręcz przeciwstawni; opozycyjność jest zawsze jednak formą współzależ­ności i od powierzchownego skoja­rzenia nie można się już oderwać.

Tymczasem ci dwaj pisarze w istot­nym sensie pisarskim nie mają między sobą absolutnie nic wspólnego. Wspól­ny przedpisarski punkt wyjścia nie zrodził między nimi żadnego pokrewieństwa pisarskiego, ponieważ każdy z nich odwołuje się do niego inaczej i w innej pisarskiej potrzebie. Rudnicki czerpie z niego dokumentację dla współczesnej tragedii artysty, która prawie bez reszty wypełnia jego twór­czość. Stryjkowskiego żadna tragedia artysty nic a nic nie obchodziła i nie obchodzi. Stryjkowskiego obchodziła i obchodzi we wszystkim moralna od­powiedzialność jednostki wobec zbio­rowości i temu bez wyjątku poświęcona jest cała jego twórczość.

Taka diagnoza sensu pisarstwa Stryjkowskiego, jeśli ją przyjąć, każe szukać dla niego zupełnie innych rela­cji i umiejscowień zarówno w teraź­niejszości, jak i przeszłości polskiej literatury. Jasne jest bowiem, że pi­sarstwo o takim sensie i takim cha­rakterze musi samookreślać się prze­de wszystkim swoim stosunkiem do tradycji literatury, czy nawet szerzej, swoim stosunkiem do tradycji kultu­ry. Nie popełniłoby się zasadniczego błędu, gdyby się powiedziało, że Stryj­kowski chce być w swoim pisarstwie rzecznikiem tradycji, że chce nim być nade wszystko i mimo wszystko. Nie­trudno zauważyć, z jaką nieufnością i z jakimi oporami odnosi się ten pi­sarz do wszelkiego eksperymentatorstwa i nowinkarstwa literackiego.

Czy znaczy to jednak, że Stryjkow­ski idzie ręką w rękę z całym legio­nem zaprzysięgłych tradycjonalistów literackich i ma wśród nich najbliż­szych literackich komilitonów? Nic takiego nie wchodzi w rachubę. W pisarstwie Stryjkowskiego nie ma żad­nych odniesień ani do Sienkiewicza, ani do Żeromskiego (dwa główne dziś hasła wywoławcze tradycji), ani tym bardziej osobliwie wyrafinowanych odniesień do księdza Baki, Teofila Lenartowicza i Marii Jehanne Wielopolskiej. W ogóle nie ma u Stryjkowskie­go żadnych imiennych i żadnych osten­tacyjnych odwołań do tradycji. Ścisły związek z tradycją jest w pisarstwie Stryjkowskiego głęboko ukryty, sta­nowi jego wewnętrzną najgłębszą treść, wypełnia je bez reszty i bez reszty determinuje jego wewnętrzną strukturę.

Tradycja jest w pisarstwie Stryj­kowskiego przetrawiona i wydestylowana i na pierwszy rzut oka nie wia­domo, z czego ten destylat powstał. Stryjkowski – w przeciwieństwie do niemal obowiązującego dziś obycza­ju – nie odsłania tajemnic swojej pisarskiej pracy, prezentuje jedynie gotowe jej rezultaty i niczym nie uła­twia stawiania interpretacyjnych dia­gnoz. Na podstawie wytrwałego obco­wania z pisarstwem Stryjkowskiego i na podstawie wielu przemyśleń za­ryzykowałbym przypuszczenie, że de­stylat tradycji, w którym Stryjkowski chciałby widzieć „wodę życia” dla współczesnego człowieka, zawiera nie więcej niż trzy podstawowe składniki, wy preparowane z trzech substancji tradycji kulturalnej: z biblijno-ewangelicznej tradycji etyki indywidualnej i zbiorowej, z tradycji praktyki i teo­rii literackiej greckiego antyku i z nowożytnej tradycji doświadczeń w walce o sprawiedliwość społeczną. De­stylat tych trzech tradycji stanowi o wszystkim w pisarstwie Stryjkowskiego od Głosów w ciemności poczynając, na Austerii i najnowszych dwóch opo­wiadaniach kończąc. W dramacie współczesnego człowieka odnajduje Stryjkowski najstarsze treści moralne i nadaje temu dramatowi najbardziej wypróbowane klasyczne kształty, nie naśladując w niczym nikogo, nie pow­tarzając niczego, co w powtórzeniu traci sens i znaczenie.

Nasuwa się nieuchronne pytanie, czy w takim razie Stryjkowski nie jest z kolei całkowicie odosobniony pośród wszystkich – tak licznych – rzeczni­ków tradycji w dzisiejszej literaturze polskiej? Wbrew podejrzeniom nie jest tak źle i dałoby się wymienić co naj­mniej kilka nazwisk pisarzy, którzy w różny sposób i z różnymi rezultatami szukają lub szukali oparcia i oca­lenia w tych samych lub podobnych kręgach tradycji kulturalnej. Jedno nazwisko w każdym razie musi tu paść: nazwisko Hanny Malewskiej.

Przy wszystkich literackich i pozaliterackich różnicach myśl tych dwoj­ga pisarzy krąży tymi samymi tora­mi i odwołuje się do tych samych tre­ści tradycji kultury. Te treści nie by­ły i nie są obce polskiej literaturze. Na nich oparła się cała – najważniej­sza – epoka w jej rozwoju i do tej epoki nawiązywali ci wszyscy, którzy wiedzieli naprawdę, do czego warto i należy nawiązywać (na przykład szczególnie bliski Stryjkowskiemu Sta­nisław Wyspiański). Żeby tradycja nie była anachroniczna, musi być tradycją, która ma walor uniwersalności. Sienkiewicz i Żeromski, przy całej ich czcigodności, nie mogą stanowić jedy­nego i dla wszystkich oparcia w tradycji pośród wszystkich dzisiejszych zagrożeń człowieka i człowieczeństwa.

Wszystkiego, co zagraża osobie ludz­kiej i ludzkim zbiorowościom, jest Stryjkowski tak świadom, jak mało kto. Ta świadomość właśnie zmusza go do tak zdecydowanej nieufności wobec tego, co mogłoby w czymkol­wiek naruszyć status człowieka jako istoty odpowiedzialnej za siebie i współodpowiedzialnej za wszystko. Swojemu pisarstwu narzuca najroz­maitsze ograniczenia i rygory (na przy­kład ścisłą granicę penetracji psycho­logicznej, bezwzględny rygor racjo­nalnej kompozycji, niepodważalność logicznej struktury zdania, niezbędność realistycznej motywacji sytuacji i zda­rzeń, słów i czynów) tylko dlatego, że na wszystko, co da się wyodrębnić i określić, czym jest, czyha zewsząd groźne, niezróżnicowane i nieuchwytne Nie Wiadomo Co. Na to Nie Wiadomo Co reaguje Stryjkowski wyłącznie milczeniem, słów lękając się nie mniej niż rzeczy, którym słowa dawałyby nazwę.

Mało jest pisarzy, u których milcze­nie wypełniałoby tak ogromne wew­nętrzne przestrzenie utworu literac­kiego. Wydaje się czasem, że byłby to pisarz lepiej i szerzej rozumiany, gdyby słowa i zdania jego tekstu dru­kowane były białymi literami na czar­nym papierze i gdyby przestrzeń mię­dzy nimi była całkowicie niekonwen­cjonalna. Słowa i zdania Stryjkowskiego wyłaniają się z wszędzie wdziera­jącej się i aż agresywnej przestrzeni milczenia, są aktem buntu przeciw milczeniu, które stało się nie do znie­sienia, są koniecznością, żeby milcze­nie zostało przerwane. I dlatego – mi­mo swojej zwyczajności i niemal dzie­cięcej prostoty – znaczą tak wiele i tak wiele wyrażają.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content