copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
WIELOŚĆ
Wiesław Myśliwski nie mógł przewidzieć, iloma i jakimi diabłami poszczuje Dariusza Bitnera, proponując mu napisanie wypowiedzi o swojej duchowej autobiografii.
Nie wiem, czy Chcę, żądam, rozkazuję (moja lektura maszynopisu 1990) jest wypowiedzią taką, o jaką mogło chodzić Wiesławowi Myśliwskiemu, nie wiem przede wszystkim, czy tekst utworu Chcę, żądam, rozkazuję można by uznać za cokolwiek innego niż wypowiedzi artystyczne.
Do czasu książki publicystycznej Ciąg dalszy (1989) nie można było mieć w ogóle pewności, czy Dariusz Bitner rozporządza stosownymi umiejętnościami w dziedzinie pisarstwa nieartystycznego.
Dla mnie Chcę, żądam, rozkazuję przynależy jednoznacznie do prozy artystycznej, do tej jej odmiany, którą nazywam prozą bez fikcji.
Prozę bez fikcji kojarzą niektórzy ż różnymi postaciami pisarstwa użytkowego (głównie żurnalistyki), nobilitując terminem proza wyższą niż przeciętna literacką jakość użytkowości, taka nobilitacja jest jednak intelektualnie całkowicie bezzasadna.
Rzecz nie w komplementach literackich, lecz w faktycznej przynależności do sztuki, której strukturalnym warunkiem jest indywidualna forma, czyli w domenie literatury indywidualny kształt słowa i indywidualna forma ekspresji.
Bez roboty w języku i w formach wyrazu nie ma prozy, bez tego nie istnieje żadna jej postać.
Dariusz Bitner mógłby z pewnością napisać autobiograficzny czy programowy felieton lub esej. Te dwa gatunki literackie, odkąd się sprzymierzyły z żurnalistyką, rzadko dają się nazwać prozą. W samych ich nazwach związki ze swymi źródłosłowami zostały od dawna zerwane, te nazwy oznaczają dziś niemal zaprzeczenie swoich etymologicznych koneksji.
Obydwie kwalifikacje (felietonowa, eseistyczna), gdyby je odnieść do narracji w Chcę, żądam, rozkazuję, wskazywałyby na przeciwieństwo swoich dzisiejszych postaci i na powrót – programowy i wyzywający – do źródeł, do rzeczywistej notatkowej luźności, do poznawczej i zapisowej próbności.
Luźna notatkowość, poznawcza i zapisowa próbność nie są w narracjach Dariusza Bitnera nowością, występują one w wielu utworach księgi Sam w śmietniku słów (maszynopis 1983), co innego jednak wypowiedź autobiograficzna i programowa, w której konwencjonalna eseistyczność byłaby akurat tym czymś, czego należałoby się spodziewać.
Przyjmując propozycję takiej wypowiedzi, skazał się Dariusz Bitner nie na zwykłą konfesję, lecz na pisarską demonstrację (tylko ona stwarza mu szansę wiarygodności) takiego opętania słowem, które, pisząc o księdze Sam w śmietniku słów, zestawiam z opętaniem Edwarda Stachury, nie ignorując jednocześnie istotnych różnic między nimi.
Demonstracja opętania słowem w Chcę, żądam, rozkazuję potwierdza wszystkie moje diagnozy i wielostronnie rozwija i uzasadnia – raz w sposób jawny, raz ukryty – przeciwstawność praktyk twórczych Dariusza Bitnera i Edwarda Stachury.
Edward Stachura dla swojego własnego „chcę, żądam, rozkazuję” szukał nadrzędnych sankcji i z nimi się – z dobrą lub złą wiarą – poetycko (wszystko, a więc i proza, jest poezja) identyfikował.
Poezji, czyli, można powiedzieć, duchowości – przeciwstawia Dariusz Bitner prozę, czyli, zwłaszcza u niego, cielesność i materialność zarówno przedmiotu poznania przez sztukę (świat), jak i głównego narzędzia poznania (własna psychofizyczność), co kategorię duchowości znacznie ogranicza, redukując ją do psychiczności.
Problemy i efekty takiej redukcji szczególnie jaskrawo i intelektualnie wyzywająco ujawniają opowiadania Sza i Pst („Twórczość” 1989, nr 11 i 12), w których mówi się to, co nie mogło zostać powiedziane w powieści Cyt.
Autor Cyt nie wiedział, jak wie autor Pst, że fizjologia (język ciała) i wyobraźnia (pierwszy język psychiki) mogą wystarczyć takiemu poznaniu względnemu (przez cielesność i psychiczność podmiotu poznania), jakie musi zastąpić wszelkie uzurpacje poznania absolutnego.
Względność dostępnej człowiekowi prawdy wyklucza w narracji definitywność i skazuje na wszelką narracyjną próbność.
Musi to być próbność z wielością możliwych toków myślenia (zaprzeczenie linearności), z wielością przybliżeń do prawdy (narracyjne kluczenie), z wielością prawd dalekich od tożsamości i nawet podobieństwa, czyli z prawem i możliwością formułowania prawd sprzecznych.
Względność poznania – gdy warunkują je możliwości własnego ciała i własnej psychiki, one stanowią łącznie przedmiot i narzędzie poznania w postaci najbardziej bezpośrednio danej, w postaci najbardziej dostępnej cząstki wszechistnienia – oznacza poznawczą niedoskonałość i prowizoryczność, dopuszcza istnienie zjawiska wielostopniowości (hierarchiczności) osiągalnej prawdy i prowadzi tym samym do swoistej poznawczej polifonii w narracji, do poznawczego i narracyjnego – użyjmy zaklęcia – pluralizmu, w którym żadna prawda względna nie ma prawa do. uzurpowania sobie charakteru i funkcji jakiejkolwiek prawdy bezwzględnej (absolutnej).
Stare prawdy bezwzględne odleciały i odlatują od człowieka za góry, za lasy. Po nowemu wszelka prawda bezwzględna musiałaby przybrać postać paradoksalną, jej logiczną zasadę mogłaby demonstrować taka na przykład formuła: istniejąc nie istniejemy albo nie istniejąc istniejemy.
Fantazmatowi prawomocnej prawdy absolutnej przeciwstawia Dariusz Bitner swoją spiralną – jak w powieści Cyt – kompozycję prawd względnych, która w narracji Chcę, żądam, rozkazuję ustanawia fundamenty jego pisarskiej filozofii. Tę filozofię formułuje się na prawdziwy koniec – jakże imponujących – pisarskich doświadczeń młodości.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy