Wypiski, czytane w maszynopisie, Twórczość 10/1993

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

WYPISKI
(6.10.1992, 7.10.1992, 9.10.1992, 18.10.1992, 19.10.1992, 21.10.1992, 25.10.1992, 26.10.1992, 30.10.1992, 31.10.1992, 1.11.1992, 3.11.1992, 4.11.1992, 5.11.1992, 6.11.1992, 7.11.1992)

 

(6.10.1992)

Bronisław Mamon, Tomasz Sęktas zostawił mi wczoraj „Tygodnik Powszechny” (1992 nr 40) z artykułem Mamonia o Janie Drzeżdżonie pod tytułem Dialog z samym sobą.

Mamon powołuje się na dziennik Zbigniewa Żakiewicza, wymienia moje nazwisko.

Nie przekonał się do pisarstwa Jana Drzeżdżona, polemizuje z porównywaniem go prze­ze mnie do sław latynoamerykańskich.

Nie uznał więc za potrzebne przeczytać tego, co o Janie Drzeżdżonie pisałem, poprzestaje na wersji kawiarnianej moich ocen i interpre­tacji jego pisarstwa –

 

(7.10.1992)

Marian Pilot, „fragment większej całości” pod tytułem Gwiazdor Rabiega („Regiony” 1992 nr 2) bardzo piękny.

Świat zewnętrzny (krajobraz, gospodarstwo Celiny Pląder, działania narratora) jest funkcją świata wewnętrznego.

Wewnętrzna (i zarazem zewnętrzna) sprze­czność rozpadu, opuszczenia, samotności i wigilijnej akcji przygotowań, tworzenia.

Wewnętrzne sprzeczności narratora uzysku­ją widzialność w zabawie nożami, w rżnięciu sieczki na starej sieczkarni.

Pełna jedność wnętrza i zewnętrza spełnia się w świecie archaicznym, w odwiecznym krajobrazie, w odwiecznej chłopskości, jest więc czymś innym niż u pisarzy bardziej „nowoczesnych” (niż u Donata Kirscha, u Krystyny Sakowicz) –

 

(9.10.1992)

Grzegorz Strumyk, proza […] znakomita, inicjacyjności nadaje się znaczenia fundamentalne.

Nawiązania może do Pierwszego opisania Bitnera, z dramatu inicjacyjnego wychodzi się z raną nie do zagojenia, z dystansem do wszystkiego, z niemożliwością zaangażowań, z jedyną szansą ocalenia poprzez pracę.

Znaczenia wynikają ze skojarzeń wyobraże­niowych, narracja zbudowana z najprostszych słów –

 

(18.10.1992)

Krystyna Sakowicz, dodzwoniłem się do niej około wpół do jedenastej, opowiedziałem, jak Szamotaninę rozumiem, jak oceniam.

Napomknąłem o słowach typu skargliwie, rozkaźliwy, zdecydowałem się wspomnieć o wątpliwości w sprawie zdania, że nie należała do PZPR.

Na moją wątpliwość zareagowała decyzją usunięcia tego zdania, decyzja słuszna.

Myślę, że ucieszyła się wiadomościami ode mnie, […] –

 

(19.10.1992)

Roch Sulima, w elaboracie o Ideach Kazimierza Brakonieckiego („Regiony” 1992 nr 2) doszukuje się samych kombinacji intelektual­nych, […] –

Kazimierz Brakoniecki, Roch Sulima chyba wpłynął na sposób lektury kilku wierszy Brakonieckiego („Regiony” 1992 nr 2), brak w nich polotu, słowom szkodzi ciężka maszyneria zdań.

Interesujące są konfesje autobiograficzne Brakonieckiego pod tytułem Początek poety, zaskoczyło mnie w konfesjach, że Montaigne odegrał u niego taką samą rolę jak u mnie.

Z wyznań da się wyciągnąć wniosek, że Bra­koniecki nie rozróżnia dostatecznie wyraźnie poezji i filozofii, brak takiego rozróżnienia stanowi obciążenie jego poezji –

 

(21.10.1992)

Andrzej Łuczeńczyk, Bohdan Zadura zosta­wił mi jego biogram dla Leszka Bugajskiego, odnotowuję parę danych.

Urodził się 10 stycznia 1946 w Ludwinie, zmarł 12 sierpnia 1991, matka Walentyna Łuczeńczyk, matura w Liceum Ogólnokształ­cącym dla Pracujących w 1978, ożenił się z Katarzyną Szczepańską 1979, ma córki Paulinę i Weronikę i syna Alberta, w latach 1979-1984 mieszkał w Wieluniu, pracował w cementowni, w Ludwinie pracował jako palacz w Gminnym Ośrodku Zdrowia, debiutował wierszami w „Radarze” (1969 nr 6) i opowiadaniem w „Kamenie” (1969 nr 24), związał się z „Twórczością” od roku 1983, został pochowany w pobliżu swojego dziadka Antoniego –

 

(25.10.1992)

Thomas Bernhard, partia narracji w Kalkwerku (Konrad o swoim studium), w której szczególnie wyraziście przeprowadza się kom­promitację wszelkiej gotowej mowy, naukowej, literackiej, towarzyskiej.

Gotową mowę najpierw się prezentuje, to już jest kompromitacja, ale kompromitację wieńczy paradoks, piętrowe konstrukcje para­doksów, rozbudowana nielogiczność jak u Gombrowicza.

Kalkwerk świadczy o niewątpliwej znajo­mości stylistyki Gombrowiczowskiej –

 

(26.10.1992)

Henryk Grynberg, tekst pod tytułem Pamiętnik Marii Koper („Regiony” 1992 nr 2) zagadkowy.

Grynberg mętnie tekst prezentuje, nie wia­domo, co znaczy na przykład zakończenie wprowadzenia: „Prezentowany tu Pamiętnik Marii Koper jest wyborem zdań, fraz i poszczególnych słów. Nie informacji, bo te zostały zachowane w całości. Jest to moja wersja jej tekstu. Moja interpretacja, lecz jej autentyczny głos”.

W tekście różne wspaniałości językowe, ale ileż ma się wątpliwości rzeczowych, narratorka ukrywa się jakoby koło Białej Rawskiej, czyli w bliskości mojego terenu doświadczeń okupacyjnych.

Mógłbym zrobić rejestr wątpliwości fakto­graficznych, ale może byłoby to bezsensowne, jeśli jest to opowiadanie Grynberga na kanwie cudzej relacji.

Opowiadanie nazwałbym makabryczną sie­lanką, pomija się w nim koszmary realności bytowej, materialnej, fizjologicznej, wypuszcza z pola uwagi motyw żydowskiego dziecka, którego Maria Koper musiała się pozbyć, żeby móc uzyskać schronienie dla siebie.

Mniejsza o formę tego pozbycia się, to był straszny czyn, jeśli nawet polegał on na tym, że dziecko odprowadziło się do jego rodziców lub gdziekolwiek, ten czyn oznacza wyrok śmierci.

Takiego motywu nie wolno wprowadzić i całkowicie go zignorować –

 

(30.10.1992)

Thomas Bernhard, Naprawiacz świata (1979) – „Dialog” 1981 nr 4, przekład Danuty Żmij-Zielińskiej – jest utworem dramatycznym o dużych walorach.

Język luźniejszy niż w utworach prozator-skich Bernharda, przejrzysta konstrukcja osobowościowa, komedia egocentrycznego totali­taryzmu –

Sztuka Przed odejściem w stan spoczynku. Komedia o duszy niemieckiej (1979) – „Dialog” 1980 nr 5, przekład Danuty Żmij-Zielińskiej – jest dość użytkowa, ideologiczna czy publicystyczna.

W Naprawiaczu świata, dzięki filozoficzności, jest coś szlachetniejszego, tu sama trywialność w utożsamieniu przestępcy wojennego i po latach sędziego w rodzinnym mieście.

Parodia niemieckiej sentymentalności dość rutynowa, zręczność w przystosowaniu moty­wu zawału do potrzeb komediowych imponująca.

Może ten finał sztuki jest najzabawniejszy i tym samym autentycznie komediowy –

 

(31.10.1992)

Janusz Rudnicki, cztery kolejne rozdziały Listu z Hamburga o Schulzu („Twórczość” 1992 nr 10) mordercze wobec interpretatorów (Cze­sław Samojlik, Jerzy Speina, Czesław Karkowski, Lutz Steinhoff), glossa o Tadeuszu Nowaku też ostra, we mnie prztyczek (tamże, s. 83).

Artur Sandauer i Jerzy Ficowski potrakto­wani niemal z uznaniem, mimo drastyczności, Schulzowi dostaje się za zapiski krytyczne i za listy.

Potwierdza się przy ponownej lekturze mój sąd z listu do Alicji Dryszkiewicz, że Janusz Rudnicki poprzez Schulza studiuje siebie i swoje pisarstwo, studiuje, oczywiście, zachłannie –

 

(1.11.1992)

Ze względu na własne pisarstwo deklaruje Rudnicki swoją nienawiść do poetyckości, jego zdaniem, przeciwieństwa poezji, pisząc: „Ja nienawidzę poetyckości jak zarazy” (tamże, s. 90).

Niby całkowita racja, myślę jednak, że Rud­nicki w poetyckość zmienia także wiele prawdziwej poezji, jak w przypadku poezjoprozy Tadeusza Nowaka, poetyckości w prozie też nienawidzę, ale widzę ją niezupełnie w tym samym co Rudnicki –

 

(3.11.1992)

Thomas Bernhard, Obiad niemiecki (1978) – „Dialog” 1979 nr 12, przekład Elżbiety Feliksiak – ma podtytuł Tragedia przeznaczona dla Burgtheater na gościnny występ w Republice Federalnej Niemiec.

Kryje się za tym podtytułem wielopiętrowy żart, wystarczy powiedzieć, że utwór ma nie więcej niż trzy strony maszynopisu i został podobno napisany w ciągu 17 minut.

Szyderczy tekst Bernharda zawiera, moim zdaniem, kwintesencję utworu Przed stanem spoczynku z podtytułem Komedia duszy nie­mieckiej

 

(4.11.1992)

Sztuka Prezydent (1975) – „Dialog” 1982 nr 3, przekład Michała Ratyńskiego – kompromituje sam szczyt władzy demokratycznej, czyli kompromituje wszelką władze.

Tytułowa postać jest, jakby przy okazji, dyktatorem, ale nie w sensie dosłownym, .dyktatorem jest lub może być u Bernharda każdy. W Prezydencie studium dyktatury przeprowadza się nie tyle na Prezydencie, co na Prężydentowej.

To posunięcie dramaturgiczne ma swój sens, ono zwalnia od przeprowadzenia dowodów, że władza demokratyczna (prezydentura) nie mo­że nie być (w sensie pozaformalnym) dykta­turą, dyktaturą jest każda władza.

Bernhard chce demaskować nie formę wła­dzy, lecz jej istotę, demaskacja nagiego totalitaryzmu wymija istotę zła politycznego, wymi­ja jego wiecznie żywe źródła –

 

(5.11.1992)

Sztuka Pozory mylą (Der Schein trügt 1983) – „Dialog” 1985 nr 12, przekład Danuty Żmij-Zielińskiej – nie jest tak demaskatorska jak Prezydent lub Naprawiacz świata.

Jest to bardziej tragikomedia niż komedia, dwaj przyrodni bracia, Karol (żongler cyr­kowy) i Robert (aktor), są u kresu życia, obydwaj mają wszystko poza sobą, nawet komedia pomyłek już się między nimi roze­grała, cyrkowiec Karol był w życiu bardziej artystą niż aktor Robert.

Pomyłkę losu tylko przypomina sprawa spadku po żonie Karola Matyldzie, Karolowi zostały po niej bezwartościowe rzeczy, Robert otrzymuje domek weekendowy, to staje się ostatnim śladem rywalizacji między braćmi.

W sztuce Pozory mylą jest jakby coś z atmosfery utworów Czechowa –

 

(6.11.1992)

Utwór Pożegnanie z Bochum Przyjazd do Wiednia (Abschied von Bochum, Ankunft in Wien 1986) – „Dialog” 1987 nr 11-12 – jest jak miniaturowy Obiad niemiecki żartem dramaturgicznym, równie jak on udanym.

W utworze realizuje się znamienną dla Bernharda ideę istnienia w sprzeczności, przypomina to istnienie w sprzeczności u Faulknera.

Dialektyka u nich jest jakby dwuczłonowa, u Bernharda jedyną możliwą syntezą jest śmierć, śmierć nie jest u niego rozwiązaniem tragicznym, może stanowić finał komedii, jest pełna niekonwencjonalnych znaczeń.

W utworze Pożegnanie z Bochum Przyjazd do Wiednia mamy do czynienia ze spektakularnym przejściem od jednej sytuacji, nazwij­my ją, oksymoronicznej do drugiej, jest bo­wiem tak, że dopóki istniejemy, musimy istnieć w rzeczywistości oksymoronu –

 

(7.11.1992)

Komediant (Der Theatermacher 1984) – „Dia­log” 1990 nr 2, przekład Jacka St. Burasa – uwyraźnia przejście Bernharda od komedii do tragikomedii, stąd pewna niefortunność polskiego tytułu.

Komediant mnoży aluzje autobiograficzne i nawiązuje pod tym względem do utworu Pozory mylą, aluzje autobiograficzne pozwa­lają widzieć w tych utworach potencjalny autoportret intelektualny.

Możliwość dostrzeżenia w postaci Bruscona intelektualnego autoportretu Bernharda winduje ten utwór na sam szczyt jego dokonań dramaturgicznych.

Komizm utworu nabiera znamion autoszyderstwa, autoszyderstwo jest wymierzone nie tyle w siebie, co w sztukę, w jej niemożności, w jej ograniczenia –

Bruscon nie dochodzi do zrozumienia, że istnieje w nieprzezwyciężalnej sprzeczności, w rzeczywistości oksymoronu, ale tej świado­mości jest bliski.

Taka świadomość przeniosłaby go naty­chmiast w tę wszechstronną niemożność ist­nienia, jakiej doświadczają bohaterowie prozy Bernharda.

Twórczość dramatyczna Bernharda nie do­równuje jego prozie, w twórczości dramaty­cznej Bernhard pozwala sobie tolerować ży­wioł trywialności.

Najlepsza proza Bernharda oznacza istnie­nie w niemożności istnienia, jakby na moment przed zniesieniem sprzeczności tak i nie przez śmierć i w śmierci, jakby w przedłużonym trwaniu tego momentu –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content