copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
WYPISKI
(14.3.1996, 16.3.1996, 17.3.1996, 18.3.1996, 19.3.1996, 20.3.1996, 21.3.1996, 22.3.1996, 23.3.1996, 25.3.1996, 27.3.1996, 28.3.1996, 29.3.1996, 30.3.1996, 31.3.1996, 22.6.1998)
(14.3.1996)
Maciej Słomczyński, w wywiadzie dla Adama Augustyna – „Sycyna” 1996 nr 6 – mówi górnie, niekiedy zbyt górnie.
Dla wydania całego Joyce’a założył z Marianem Czyżowskim wydawnictwo, ma się ukazać osiem tomów Joyce’a i dwie książki o nim.
Słomczyński wypowiada się krytycznie o przekładzie Kubusia Puchatka Milne’a pod tytułem Frędzla Phi-Phi (przez Monikę Adamczyk).
Bardzo surowo ocenia Stanisława Barańczaka jako tłumacza Szekspira.
Najdrastyczniejsza wypowiedź dotyczy premiera Grzegorza Kołodki i jego pomysłu obniżenia kosztów uzysku twórczości literackiej.
Dobrze, że o tym ktoś publicznie mówi, to może być cios nad ciosy, w pisarzy i w literaturę –
Jan Goczol, felieton Wodogłowie – „Sycyna” 1996 nr 6 – interesujący.
Goczoł przedstawia slawistę niemieckiego z Kolonii, Rheinholda Olescha (ur. 1910). Olesch napisał ważne prace o polszczyźnie na Śląsku, o gwarach i dialektach.
Widzi ich podstawę w języku polskim –
(16.3.1996)
Mykoła Chwylowy (pseudonim M. Fitielowa, 1893-1933), opowiadanie Ja (Romantyczność) – „Literatura na Świecie” 1995 nr 10, przełożył Jerzy Litwiniuk – pochodzi z ukraińskiej antologii opublikowanej przez Instytut Literacki w Paryżu (1956).
Utwór w manierze z początku wieku, protagonistą jest „Żołnierz rewolucji”, żołnierz „trybunału komuny”, który podpisuje wyrok na matkę i uczestniczy lub dokonuje egzekucji.
Nie reaguję na ten utwór, wiem, że kryje się za tym typ artyzmu prawie sprzed wieku (bardziej z malarstwa niż z prozy), który literacko źle mi się kojarzy (z melodramatem, z fałszywą poetyckością) i należy w całości do historii literatury –
(17.3.1996)
Wojciech Boratyński (ur. 1939), w omówieniu utworów z konkursu na słuchowisko (Program II) – biuletyn „Teatr Polskiego Radia” 1995 nr 3 – znalazło się słuchowisko Hanny Kowalewskiej pod tytulem Jezioro o podwójnym dnie (II nagroda).
Autor omówienia kojarzy słuchowisko z twórczością radiową i teatralną Teresy Lubkiewicz-Urbanowicz.
Słuchowisko, w relacji Wojciecha Boratyńskiego, przypomina opowiadania Hanny Kowalewskiej –
Wacław Tkaczuk, w radiowym przeglądzie poetyckim – Program II – mówił o wierszach Ludmiły Marjańskiej (z „Więzi” i z poznańskiego „Arkusza”).
Wspomniał o wierszu Marianny Bogumiły Kielar, o którym będzie mówił w przyszłym tygodniu.
W komentarzu Tkaczuka bardzo ważne połączenie słów widzieć i wiedzieć, ono jest dość niebezpieczne.
Boję się w poezji przewagi wiedzieć nad widzieć, wiedzieć zostało wyeksponowane w uwagach o wierszu Marianny Kielar –
Dariusz Bitner, zaglądając do diariuszowego opisu rozmowy telefonicznej ze mną – „Twórczość” 1984 nr 2 – postanowiłem na nowo przeczytać Okno, którego nie czytałem od lat.
Ta szczególnie perfidna narracja jest prawie wszechparodią.
Można w niej widzieć parodię autotematycznych opisów procesu twórczego, nie wyłączając swoich własnych, wcześniejszych i późniejszych.
Całą mitologię literacką sytuuje się na fundamencie elementarnych doświadczeń fizjologicznych, wybierając do tego celu fizjologię najbardziej wstydliwą.
Konfrontuje się ją (fizjologię) z wszelakimi konceptami filozofii i z prawzorami literackimi u samego Homera.
Daje się do zrozumienia, że z przygodnego doświadczenia podglądactwa da się zrobić punkt wyjścia do narracji o czymkolwiek, czego się literacko zapragnie.
Parodystyczność narracji w Oknie nie ośmiesza sztuki słowa, przeciwnie, uświęca jej cudowną moc.
Dokonuje się tego w słowach niewyszukanych, prawie pierwszych lepszych, w których tu i ówdzie pojawiają się echa słów a to Witolda Gombrowicza, a to Edwarda Stachury.
Stylistyczne aluzje do nich pojawiają się bez żadnej szczególnej potrzeby, są, bo są, mogłyby być inne, mogłoby ich nie być wcale.
Wiedziałem i pamiętałem od lat, że Okno jest majstersztykiem narracyjnym Dariusza Bitnera –
(18.3.1996)
Tomasz Majeran, recenzja Smaku detalu (i innych ogólników) Piotra Sommera – „Nowy Nurt” 1996 nr 6 – dobrze się wyraża w tytule Zapach hurtu i inne okólniki.
W tytule recenzji słowo okólnik byłoby bliskie znaczeniowo do neologizmu okrężnik, zamiana smaku w tytule Sommera na zapach oznacza chyba nieuchwytność generalizacji i sensów ogólnych –
(19.3.1996)
Tadeusz Chawziuk (?), szkic Cioran do śmiechu – „Nowy Nurt” 1996 nr 6 – świetny, napisany z brawurą.
Ale tak ogólny, że do jego napisania nie potrzeba znajomości tekstów na żywo.
Autor rozważa kwestię sceptycyzmu, pesymizmu, fragmentaryzacji wypowiedzi i nadmiernego kultu stylu u Ciorana.
Przywołana opinia Gombrowicza o Cioranie i polemika z nią wyznaczają, jawnie i w podtekście, cały tok wywodu.
Dowodzi się w tym wywodzie, że Cioran uwolnił się od śmieszności negacji i afirmacji skuteczniej niż ktokolwiek inny.
Wywód roztapia się w niejasnościach diagnozy, że idolem Ciorana była pewność, antyidolem brak pewności.
Jedno w szkicu Cioran do śmiechu jest bezsporne, lektura Ciorana daje radość, którą dla efektu można nazwać śmiechem.
To akurat wie się z góry i bez żadnych wywodów i dowodów, wystarczy czytać Ciorana –
Marcin Baran (ur. 1963), wywiad dla Rafała Rżanego i dwa wiersze – „Nowy Nurt” 1996 nr 6 – bardzo interesujące.
W wywiadzie trochę za dużo namaszczenia, podoba mi się obrona postawy Jana Polkowskiego i wzmianka o Tadeuszu Nowaku i nurcie chłopskim.
Wiersz Barana Sny słodkie jak chuj musiał zwrócić moją uwagę, freudyzm w tym tytule jakby ponad potrzebę żartu.
W samym wierszu aluzje strukturalne (może nie tylko) do tekstów onirycznych świadczą o uważnych lekturach.
Nie podoba mi się finał wiersza, w finale retoryczność dość goła i bez uchwytnych odniesień –
(20.3.1996)
Dariusz Bitner, artykuł Szyfry – „Nowy Nurt” 1996 nr 6 – na oko bez zarzutu, ale niepotrzebny.
Z Andrzejem Szczypiorskim nie należy prowadzić artystycznych polemik, jego poglądy artystyczne są tylko służebne wobec jego własnej beletrystyki.
Tę beletrystykę zostawmy w spokoju Niemcom, oni nam dają Grassa, my im dajmy Szczypiorskiego –
Łukasz Gorczyca (ur. 1972), opowiadanie Pies – „Nowy Nurt” 1996 nr 6 – piękne.
Słowa figlują między sobą jak młode psy.
Płaszczyzna narracji jak płaszczyzna obrazu ma swoją autonomię, na nią się przenosi płaszczyznę naturalną, płaszczyznę ziemi.
Koncepty intelektualne w narracji sama przewrotność.
Myśli mi się, że ludzie w tej narracji uosabiają gołą naturę, pies reprezentuje najwyższą godność człowieczeństwa.
Dobry krytyk mógłby napisać o tym opowiadaniu Łukasza Gorczycy traktat lub rozprawę –
(21.3.1996)
Bartosz Żurawiecki, w artykule Ramole i małolaty – „Nowy Nurt” 1996 nr 6 – dygresje o dzisiejszych teatrach alternatywnych, wpisuje się je w omówienie przedstawienia Wistość tych rzeczy w Teatrze Prób z Wągrowca.
Tytuł artykułu odnosi się do różnicy pokoleniowej między kierownikami takich teatrów jak w Wągrowcu i młodzieżą szkolną, która ideę teatru realizuje.
Bartosza Żurawieckiego czyta mi się zwykle dużo lepiej –
(22.3.1996)
Jan Gondowicz, recenzja słownika Pisarze świata (1995) – „Ex Libris” nr 93, marzec ‘96 – na swój sposób imponująca.
Chciało mu się zestawić dziesiątki nazwisk autorów, o których, poza nazwiskiem, mało się wie.
Nazwisk tych nie uwzględniono w słowniku, a tylko w takiej publikacji miałyby one szansę się znaleźć (Michel Zevaco, Leopold von Sacher-Masoch, Maurycy Dekobra, Benito Mussolini i wielu innych) –
„Teatr Leonor Fini”, fragmenty rozmów Małgorzaty Smorąg z Zofią Romanowiczową i Janem Lebensteinem – „Ex Libris” nr 93, marzec ‘96 – nadzwyczajnie interesujące.
Słyszałem wiele opowieści o Leonor Fini od ludzi bliskich (Jarosław Iwaszkiewicz, Jerzy Lisowski), opowieści ludzi nie znanych osobiście mają w sobie walor niejako obiektywny (na dobrą sprawę innej obiektywności nie ma).
Relacje między takimi rozmówcami i Leonor Fini nie są niczym uzupełnione, one są dla mnie czysto przedmiotowe, tak samo fascynacja Zofii Romanowiczowej, jak bezstronna badawczość Jana Lebensteina.
Od nich obojga wiele można się dowiedzieć o Leonor Fini –
(23.3.1996)
Bartłomiej Chaciński (ur. 1974), artykuł Lem WARS – „Ex Libris” nr 93, marzec ‘96 – wyborny.
Chaciński omawia dwie książki Stanisława Lema, Lube czasy (Kraków 1995) i SEX WARS (Warszawa 1996).
W omówieniu ma się o wszystkim swoje zdanie, ale wyraża się je nadzwyczaj oględnie.
Daje się o nim znać w subtelnościach i w aluzjach, w ukrytych sensach cytatów z felietonów (Lube czasy) i z esejów (SEX WARS).
Zdanie Bartłomieja Chacińskiego o obecnym pisaniu Stanisława Lema jest najprawdopodobniej takie samo jak moje, ale Chaciński mógłby, w razie potrzeby, zinterpretować sam siebie w taki sposób, jaki byłby mu akurat potrzebny.
Na pisaniu Bartłomieja Chacińskiego poznałem się po pierwszej lekturze, artykuł Lem WARS przekonał mnie całkowicie do jego intelektualnej i literackiej pierwszorzędności –
Piotr Pietucha (ur. 1955), w recenzji Szwecja zza koronkowej firanki – „Ex Libris” nr 93, marzec ‘96 – dużo skrępowania.
Autor niemal wie, czym jest powieść Schwedenkräuter (Kraków 1995), brak mu jednak odwagi, żeby sobie zaufać.
Wbrew sobie woli uwierzyć, że literackość narracji Zbigniewa Kruszyńskiego jest sama w sobie znakomita, choć jemu się nie podoba.
Wzmianka o „psychozie o zabarwieniu paranoidalnym” ma znaczenie tym bardziej, że autor recenzji jest psychiatrą –
(25.3.1996)
Ewa Kraskowska, w łączonej recenzji trzech powieści lub w artykule Opowieści dipisów – „Ex Libris” nr 93, marzec ‘96 – kojarzy się, poprzez kategorię displaced person, utwory Schwedenkräuter (1995) Zbigniewa Kruszyńskiego, Zagubione w przekładzie (1995) Ewy Hoffman (przełożył Michał Ronikier) i Imie nieny Salomona (1993) Rity Tornborg (w przekładzie Leonarda Neugera).
Skojarzenie ma wątłe podstawy intelektualne, każdy z trojga autorów reprezentuje zupełnie co innego.
Recenzentka nie żałuje pochwał, zwłaszcza dla Zbigniewa Kruszyńskiego i Rity Tornborg –
(27.3.1996)
Anatol Ulman, felieton Kontusz – „Sycyna” 1996 nr 7 – wyborny.
Felietonowa narracja ironiczna, bez zapiekłości, która często szkodzi felietonom Ulmana.
Punkt wyjścia w opisie studniówki wnuka, który musiał się nauczyć tańczyć poloneza i to w kontuszu.
Dworowanie z polskości kontusza i także ze szlacheckości tego stroju.
Wzmianka o własnej genealogii (od szwedzkich, czyli wolnych chłopów) pozwala na różne żarty, historyczne i nie tylko.
W narracji równowaga między historyczną erudycją i dzisiejszym spoiwem anegdotycznym.
Ulman, pisując stały felieton, nie może ustrzec się od przymusów wobec siebie, nie wszystkie felietony mogą być więc tak znakomite jak Kontusz –
(28.3.1996)
Czesław Zgorzelski, narracja pod tytułem Sycyna, Czarnolas i Zwoleń w opisach wędrówek po kraju – „Sycyna” 1996 nr 7 – jest skróconą wersją publikacji Zgorzelskiego (w Alma Mater Vilnensis 1930 zesz. 9).
Wacław Tkaczuk w ładnej nocie o Zgorzelskim użył słowa gawęda.
Narracja Zgorzelskiego należy z pewnością do tego rodzaju pisarskiego, który w tym tekście doskonale współżyje z wymogami naukowości, gdy nie należy do nich wymóg sztucznego języka.
Uroda narracji Zgorzelskiego jest absolutnie niedzisiejsza, tak piszą jeszcze niektórzy historycy, tak nie potrafi dziś pisać żaden z polonistów uniwersyteckich –
Henryk Waniek, narracja Biel jako cel, czyli spojrzenie Opałki – „Sycyna” 1996 nr 7 – ma sens albo nie ma, ale jest kunsztowna.
O planszach liczbowych Romana Opałki i o jego fotografiach potrafiłbym może napisać coś metafizycznego (w stosunku do fizyczności plansz, liczb i fotografii), nie potrafiłbym w sposób tak imponujący opowiadać o relacjach tej fizyczności do kategorii znaczenia, sztuki, artyzmu, artysty.
Wiem, że wolałbym swój metafizyczny koncept, bo wydaje mi się, że jakiś koncept istnieje u samego Opałki –
Dariusz Nowacki, recenzja Opowieści galicyjskich (1995) Andrzeja Stasiuka – „Twórczość” 1996 nr 4 – nadzwyczajnie rewerencyjna wobec Stasiuka i zwłaszcza wobec Jana Błońskiego –
Włodzimierz Paźniewski, nota Duch Galicji – „Twórczość” 1996 nr 4 – relację o obchodach stulecia Lwowsko-warszawskiej szkoły filozoficznej zmienia w wezwanie do polsko-ukraińskiej współpracy dla odrodzenia kulturalnych i umysłowych tradycji Lwowa.
Nota Paźniewskiego bardzo ważna, bez żadnych znamion literackiej pretensjonalności –
(29.3.1996)
Adam Krzemiński, przegląd niemiecki – „Twórczość” 1996 nr 4 – przypomina wielką budowlę, której fundament stanowią dwie publikacje w „Merkur” (1995 nr 11): szkic Karla Heinza Bohrera (naczelny „Merkur”) Czekanie na niemiecką powieść współczesną i recenzja Martina Seela Komedia kontemplacji (o powieści Petera Handkego Mój rok w Zatoce Niczyjej 1994).
Relacja o szkicu Bohrera łączy kapitalności z niekapitalnościami (jedno i drugie interesujące lub godne uwagi), relacja tekstu o powieści Handkego bardzo ostrożna.
Nowością w przeglądzie jest opis publikacji Handkego o wojnie w Jugosławii, ta publikacja stała się skandalem większym niż skandal wokół Grassa i powieści Rozległe pole.
Szkic przeglądowy Adama Krzemińskiego tym razem wręcz znakomity –
Tadeusz Pióro, w przeglądzie amerykańskim – „Twórczość” 1996 nr 4 – zajmuje się wyłącznie obszernym wywiadem Susan Sontag w „The Paris Review”.
Wynika z niego coś w rodzaju intelektualnej i literackiej autobiografii sławnej autorki.
O dziwnościach myślowych u Susan Sontag dużo mówi takie zdanie Tadeusza Pióry: „W stawianiu sobie jak najwyższych wymagań artystycznych pomaga jej lektura Nabokova i Thomasa Bernharda” –
Dymitr Mereżkowski, opis spotkania z Józefem Piłsudskim – „Twórczość” 1996 nr 4, przekład Wacława Rogowicza, przedruk z roku 1920 – sama niezwykłość.
Zobaczenie wielkości w człowieku prawie bez akcentów metafizycznych, irracjonalnych.
Wiedza jakby przedustawna, że wielkość człowieka istnieje, że jest możliwa.
W tekście tworzy się przesłanki wielkości, odnajduje je w rozmowie, buduje się z nich historiozofię.
W budowli myśl jakby oderwana, myśl inkrustacyjna, myśl o cechach genialności: „Naśladowanie Boga – to twórczość; burzenie – to naśladownictwo diabła” –
(30.3.1996)
Rajmund Kalicki, w nocie „Do Jana Darowskiego w Londynie” – „Twórczość” 1996 nr 4 – powrót myślowy do osoby i autora wierszy Niespodziewane żywoty (1990).
Ten człowiek musiał zrobić na Rajmundzie prawdziwe wrażenie, skoro pamięć o nim często się u niego odzywa.
W nocie wiele ładnych sformułowań, wiele pięknych przypomnień –
Bohdan Zadura, w rozmowie z Darkiem Foksem – „Nowy Nurt” 1996 nr 7 – opowiada historię swoich zainteresowań translatorskich.
Z oryginalnej twórczości wyróżnia Ciszę i mówi o nadziejach, jakie z tym utworem i całym tomem wiązał, przy okazji przypominając złudny sukces Lat spokojnego słońca w prozie.
Narracja Bohdana solidna treściowo i stylistycznie, żarty zdarzają się, ale nie decydują o tonie rozmowy.
Znalazłoby się w tekście wywiadu To się widzi, na co się patrzy parę ważnych ciekawostek, ale ich zauważenie wymagałoby wyjaśnień i eksplikacji może nadmiernych –
(31.3.1996)
Marek Hłasko, dziś mija czterdzieści lat od naszego Wielkiego Dnia, była to Wielka Sobota.
Przez 14 610 dni i nocy on istnieje dla mnie tak albo inaczej.
Istnieje jako punkt odniesienia, jako determinacja mojego losu –
Wojciech Bonowicz, w recenzji Chwała bohaterom – „Nowy Nurt” 1996 nr 7 – rozumna analiza Amnezji Pawła Przywary.
Rozumność i ostrożność strzegą autora przed wszelką pochopnością sądów –
(22.6.1998)
W.G. (Winfried Georg) Sebald (ur. 1944), powieść Czuję. Zawrót głowy (1990) – Kraków 1998, przełożyła Małgorzata Łukasiewicz – nie należy do beletrystyki profesorskiej w stylu Umberta Eco, bliżej jej byłoby, jeśli już, do Słownika chazarskiego Milorada Pavicia, choć to także parantela odległa.
Proza Sebalda – nazwanie jego kompozycji utworów powieścią jest dość swobodne – może być, przez przypadek, skojarzona z Papugą Flauberta Juliana Barnesa, najbliżej jej jednak do niektórych zjawisk literatury austriackiej, do Thomasa Bernharda w szczególności.
Jak znaczna część prozy Thomasa Bernharda utwór Sebalda należy do tych zjawisk artystycznych, które od dawna nazywam prozą bez fikcji, choć nazwą tą da się objąć zjawiska całkiem różne.
Z nią się kojarzą niekonwencjonalne narracje filologiczne (Julian Barnes, Edmund White, Zygmunt Kubiak, Jarosław Marek Rymkiewicz), artystyczne utwory autobiograficzne (Georges Perec, Thomas Bernhard, Peter Handke, Jarosław Iwaszkiewicz, Miron Białoszewski, Edward Stachura), literackie teksty z pogranicza nauk, pewne odmiany eseistyki.
Mimo pokrewieństw z narracjami filologicznymi (zwłaszcza w częściach pierwszej i trzeciej: Beyle albo osobliwy fakt miłości i Dr K. na kąpielach w Rivie) fundamentem narracji Sebalda jest autobiografizm i jego kulminacja w części finalnej Il ritorno in patria.
Odstępstwo od autobiografizmu w części pierwszej (Beyle albo osobliwy fakt miłości) jest pozorne, mimo dokumentalnej prawomocności narracja o Stendhalu sięga tak głęboko w sferę podmiotowości i liryzmu, że jest ona w swoich najistotniejszych elementach prawie równie konfesyjna jak Il ritorno in patria.
Jeśli coś takiego się wyczuwa, wolno pomyśleć, że pierwsza część utworu jest jak gdyby dalszym ciągiem czwartej.
W niej następuje rozwinięcie tej konfesyjności inicjacyjnej, której z taką bezpośredniością jak w Il ritorno in patria Sebald nie chciałby kontynuować. Intuicja mi mówi, że kontynuować by nie mógł nawet wtedy, gdyby chciał.
Na moje wyczucie Sebald jest pisarzem wielkiej subtelności uczuć, konfesyjność zbyt bezpośrednia nie jest jego pisarską potrzebą, jej wyzwolenie pisarskie wiąże się u niego z jego pierwszym światem, z miejscem jedynym dzieciństwa, z miejscem inicjacyjnych przeczuć, z całą unikalnością pierwszego świata.
Sebald jest poetą w prozie, przeczucie i zapowiedź są dla niego jak spełnienie.
On już w Wertach, gdzie się urodził, musiał wiedzieć o osobliwościach miłości takich samych jak te, których doświadcza Henr i Beyle, i o komplikacjach w człowieku, które znajduje w sobie i wokół siebie Dr K.
On w nich i poprzez nich potrafi odnajdywać siebie, on jest nimi, oni są nim, jego i ich świat jest jeden i ten sam, można o nim opowiadać samemu lub wyręczyć się nimi, gdy zachodzi taka potrzeba –
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy