copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
WYPISKI
(9.12.1992, 11.12.1992, 12.12.1992, 13.12.1992, 17.12.1992, 23.12.1992, 26.12.1992, 28.12.1992, 30.12.1992, 31.12.1992, 1.1.1993, 2.1.1993, 11.1.1993)
(9.12.1992)
Ireneusz Iredyński, w radiu dużo gadania o nim, dziś siódma rocznica jego śmierci.
Anegdoty spreparowane przez Krzysztofa Mętraka (ktoś je cytował w felietonie) przefajnowane.
Stefan Kisielewski opisał Iredyńskiego dość bystro –
(11.12.1992)
Grzegorz Strumyk, według autora opowiadanie Zawsze ma związki z opowiadaniem Krzysio, może ma.
Nie widzi się tego, Zawsze jest utworem jeszcze bardziej enigmatycznym niż Krzysio, może autor w enigmatyczności przesadził.
Maszynopis powieści Kino-lino zadziwiający, opowiadanie Kilka lat wczoraj (wyjęte z Kino-lino) daje dobre wyobrażenie, jakie jest Kino-lino w całości.
Dramat egzystencjalny dzieciństwa z Kilku lat wczoraj jest identyczny jak dramat całego życia osoby ludzkiej, jak dramat ludzkich pokoleń.
Źródłem dramatu jest rozbicie podstawowego trójkąta rodzinnego (rodzice, dziecko), rozbicie powtarza się, staje się wielokrotne, boki trójkąta gubią się, szukają się, są skazane na niepełność, na ułomność –
Kompozycja powieści Kino-lino wspiera jej zasadniczą ideę, ideę powtarzalności dramatu egzystencjalnego w przemiennym układzie – ojciec – syn – ojciec.
Kompozycja taka stawia trudne zadania narracyjne, autor nie zawsze daje sobie z nimi radę, w rezultacie powieść jest lepsza do połowy, od połowy jakby nadmiernie ulegając potrzebom zamkniętej kompozycji.
Nie podważa to w sposób istotny poziomu artystycznego utworu, należy się jedynie zastanowić, jak można by go zaprezentować w „Twórczości” […] –
(12.12.1992)
Jan Nowak-Jeziorański, w artykule Pułkownik i Generał – dwie prawdy, dwa życia, ta sama historia („Życie Warszawy” 1992 nr 295, dodatek „Niedziela”) osądza Wojciecha Jaruzelskiego.
Jedną z głównych win widzi w przygotowywaniu akcji zamachu stanu w roku 1981; czy on sądzi, że Jaruzelski mógł podjąć decyzję z godziny na godzinę w grudniu.
Myślenie Jana Nowaka-Jeziorańskiego nie obejmuje REALNOŚCI biegów rzeczy historycznych, według niego istnieją decyzje ludzkie jak akty twórcze Pana Boga.
Polityk emigracyjny myśli jak polski oficer sprzed września 1939 –
Władysław J.H. Kunicki-Goldfinger, w rozmowie z Edwinem Bendykiem („Życie Warszawy” 1992 nr 295, dodatek Niedziela) wspaniale mówi o człowieku z punktu widzenia mikrobiologa, rozmowa ma tytuł Życie od trzech i pól miliarda lat.
Wiele kapitalnych sformułowań, wśród nich zdanie: „Nauka zajmuje się sprawami, którymi religia nie zajmuje się i nie powinna zajmować. I na odwrót”.
Uczciwe postawienie sprawy –
(13.12.1992)
Jan Drzeżdżon, Bohdan Zadura ma rację, że w Czerwonym Dworze opowiada się pantomimę, pantomima Drzeżdżona korzysta jak gdyby z większej przestrzeni, ale nie jest to istotne.
W zasadzie jest to konfiguracja dwóch osób, konfiguracja w ruchu, w akcji, w zmienności –
(17.12.1992)
Leopold Buczkowski, dziennik Powstanie na Żoliborzu („Regiony” 1992 nr 3-4) składa się z zapisów (1.8.1944-19.9.1944) robionych jakby w szaleństwie, które przysłania rzeczowość.
Słowa z 9 września porażające: „Przestanę wierzyć we wszystko: człowieka, rodzinę, ojczyznę, społeczeństwo – jeżeli to wszystko ani w części nie utrwala mnie w tym haniebnym życiu. Buntuję się. Pluję na wszystko, tylko nie na kwiaty i ptaki – bo psy też już skurwiły się” (s. 13) –
(23.12.1992)
Janusz Głowacki, wypowiedź dla Krzysztofa Pysiaka pod tytułem O bezdomnych w Nowym Jorku („Polityka” 1992 nr 52) udupiona przez Pysiaka, obydwaj – Janusz i Krzysztof Pysiak – wymijają mój tekst o Antygonie w Nowym Jorku.
Powołują się na tekst Jana Kotta także tam, gdzie mówią w duchu raczej mojej wypowiedzi
Richard Rorty, esej Leszka Koczanowieża Ironia i patos, o filozofii społecznej Rorty’ego („Twórczość” 1992 nr 12) i rozdział książki Rorty’ego pod tytułem Prywatna ironia i nadzieja liberałów (tamże, przełożyła Ewa Nowotka) dają wyobrażenie, jak Richard Rorty widzi i rozumie kulturę ironiczną (ironizm) wobec filozofii i wobec dyskursów społecznych.
Myślę, że Rorty nie przecenia ironizmu, może nawet broni go z nadmierną ostrożnością.
Ironizm może być użyteczny w działaniu społecznym nie gorzej niż metafizyczna powaga społecznego dyskursu.
Społeczne dyskursy na serio tracą na znaczeniu i mogą je stracić całkowicie w błyskawicznym tempie, w Polsce jest to już widoczne z całą jaskrawością –
(26.12.1992)
Włodzimierz Odojewski, Wiesław Myśliwski bardzo chwalił wczoraj artykuł Odojewskiego w „Polityce”, artykuł pod tytułem Może jestem naiwny („Polityka” 1992 nr 52) rozsądny.
Odojewski pisze o formach mecenatu artystycznego na Zachodzie, apeluje na zakończenie o współdziałanie obydwu organizacji literackich –
(28.12.1992)
Anatol Ulman, drastyczna wypowiedź narracyjna Piękne pożary („Regiony” 1992 nr 3-4).
Na samym początku bezwzględna diagnoza: „Sztuka zabitego koguta, uświadomiłem sobie, to pisanie moje”, zaraz potem nawiązania autobiograficzne, w których najważniejszy jest widok płonącego miasta z sierpnia 1944.
Te nawiązania służą do najdrastyczniejszej oceny kultury, sztuki i nauki, wpisuje się w nią (w ocenę) imienne ataki na Kantora, Beksińskiego i Herberta, wpisanie tych ataków w najdrastyczniejszą z możliwych diatrybę przeciwko kulturze mimowolnie atakowanych nobilituje.
Paradoksalną nobilitację dobrze znosi Tadeusz Kantor, gorzej Zbigniew Herbert, Beksińskiemu dam spokój.
Herbert wydobył się u Anatola Ulmana z kadzidlanych dymów, nie z okrutnej prawdy, która dla Ulmana nie musi być na zawsze ukryta.
Anatol Ulman, świadczy o tym cała jego twórczość, z trudem daje się nabrać na cokolwiek –
(30.12.1992)
Aleksander Sołżenicyn, Nobelianum („Literatura na Świecie” 1992 nr 4, przekład Wiktora Woroszylskiego) jest narracją Sołżenicyna o otrzymaniu Nagrody Nobla, tekst pochodzi z książki Bodło cielę dąb (1975).
Jaka ta narracja straszna w swojej polityczności, jaka obca w sposobie pisarskiego myślenia.
Dla Sołżenicyna pisarstwo nie jest pisarstwem, nie jest sztuką, jest działaniem społecznym.
Działanie społeczne Sołżenicyna jest chwalebne, ale dla pisarstwa równie groźne jak zgoda pisarza na pisarstwo zniewolone –
(31.12.1992)
Wykład noblowski – „Literatura na Świecie” 1992 nr 4, przekład Wojciecha Peszkowicza – odwołuje się do Tołstojowskiej filozofii sztuki.
Sołżenicyn widzi w sztuce międzyosobowy, międzynarodowy, międzygeneracyjny przekaz doświadczenia.
Wyczuwa się w tym wiarę jakby przesadną, jeszcze bardziej przesadnie widzi Sołżenicyn realność zjawiska literatury światowej (więź pisarzy świata), wynika to ze złudzeń na temat globalności cywilizacyjnej.
Przenikliwie widzi Sołżenicyn znaczenie prawdy, najbardziej zdumiało mnie w jego tekście rosyjskie przysłowie: „Nie wierz rodzonemu bratu, wierz swojemu ślepemu oku”.
Nadaje się ono na dewizę poznawczości artystycznej –
(1.1.1993)
Wiesław Myśliwski, słuchowisko według Drzewa (adaptacja Joanny Szwedowskiej, reżyseria Janusza Kukuły) robi na mnie większe wrażenie niż przedstawienie w teatrze.
W słuchowisku płynie sama rzeka czystej mowy.
Elementarności tej mowy nie są w stanie zepsuć aktorzy (jeśli trafi się błąd w obsadzie), mowa włada aktorami, aktorzy, chcą czy nie chcą, mowie się przyporządkowują.
Ta mowa nie potrzebuje zarysów działań i zdarzeń, dramatyzm mowy tkwi w niej samej, jest pełny, nie potrzebuje wsparcia działań.
Udramatyzowanie mowy Franka daje efekt nieszkodliwy, ale zbędny, jego mowa wyraziłaby wszystko sama sobą.
Mowa w Drzewie płynie dwoma nurtami, nurtem głębokiej prawdy i nurtem prawdy skażonej przez udawanie.
Ten drugi nurt jest konieczny, głęboka prawda jest wieczna, czyli metafizyczna, prawda skażona udawaniem jest historyczna, czyli realistyczna.
One nakładają się na siebie i rozdzielają jak nurty rzeki, która płynie, jak powinna, poddana konieczności, koniecznością władająca –
(2.1.1993)
W drugiej części słuchowiska według Drzewa zwiększa się udział dramatyczności wspierającej mowę, ma to może znaczenie ze względu na szerszy odbiór.
Dobrze się dzieje, że wiąże się ją z nurtem prawdy skażonej udawaniem, prawdy historycznej i realistycznej, to jakby nurt wody zmąconej w rzece mowy.
Nurt czysty, nurt głębokiej prawdy nie niknie wśród zmącenia, on jest potężniejszy niż przemijalność, przeglądają się w nim najwspanialsze zamki i świątynie słowa.
One błyskają w nim jakby z ukrycia, jakby w zaczarowaniu, dostrzega się je na chwilę, trzeba ich dostrzec zbyt wiele.
Autor Drzewa pozwala sobie na najodważniejsze aluzje literackie i filozoficzne, nie stanowią one inkrustacji tekstu, one są z tej samej materii.
Integralności tej materii, integralności słowa, nie naruszają artystyczne zbliżenia do nieswoich szczytów słowa i nieswoich szczytów myśli.
Ich rejestr już w pierwszym intelektualnym odruchu jest ogromny i wręcz zatrważający, dłubacze zadłubią się na śmierć przy pracy nad indeksami, które rzeka mowy w Drzewach nawarstwia zdanie po zdaniu, prawie nic nie robiąc, żeby nawarstwienie stało się widoczne i namacalne.
Sukces radiowej wersji Drzewa jest imponujący mimo wszystkich nieuchronnych zubożeń i uproszczeń arcydramatu Wiesława Myśliwskiego –
(11.1.1993)
Isaac Bashevis Singer, w „Literaturze na Świecie” (1992 nr 3) trzy opowiadania Singera: Błędy (przekład Michała Friedmana), Bendit i Dyszka (przekład Michała Friedmana) i Gołębie (przekład Tadeusza Polanowskiego).
Doskonałe jest opowiadanie Bendit i Dyszka, forma „monologu cioci Jentl” góruje nad narracjami trzecioosobowymi, narracja w tym opowiadaniu jest epicko bezinteresowna.
Interesowność (na przykład ideologiczna) zawsze obniża wartość epickości, Gołębiom brak politycznej i także metafizycznej bezinteresowności, Błędom szkodzi moralne pouczenie.
W prawdziwej epice staje się nago przed Bogiem lub świętym Piotrem, wobec nich traci się prawo do samooskarżeń, oni widzą, wiedzą i osądzają.
Z prawdziwą epiką mamy do czynienia w Ludziach stamtąd, nie w Nocach i dniach, w Kamieniu na kamieniu, nie w Chłopach, w powieści Panowie Leszczyńscy, nie w Trylogii.
W pisarstwie Singera współistnieją różne gatunki epickości, współistnieją niższość i wyższość –
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy