Wypiski, czytane w maszynopisie, Twórczość 12/1996

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

WYPISKI
(26.10.1994, 28.10.1994, 29.10.1994, 30.10.1994, 31.10.1994, 1.11.1994, 3.11.1994, 4.11.1994, 5.11.1994, 6.11.1994, 7.11.1994, 9.11.1994, 12.11.1994, 15.11.1994, 17.11.1994, 18.11.1994, 21.11.1994, 22.11.1994)

 

(26.10.1994)

Krzysztof Uniłowski, pierwsza, zdaje się, recenzja tego autora w „Twórczości” – „Twórczość” 1994 nr 11 – dotyczy Sekwencji Cezarego K. Kędera.

Uniłowski przesadnie formalizuje dla uni­knięcia obowiązków aksjologicznych –

 

(28.10.1994)

TeatrScena Prezentacje”, Jerzy Lisowski zabrał mnie na premierę sztuki Przedtem potem.

Poznałem w czasie przerwy kompozytora Piotra Mossa, sympatyczny.

Wróciłem do domu około wpół do jedena­stej –

 

(29.10.1994)

Ronald Harwood (ur. 1934), sztuka Przed­tem potem tylko poprawna, przedstawienie w Teatrze „Scena Prezentacje” także nie wyk­racza poza poprawność (z wyjątkiem kreacji aktorskiej Krystyny Sienkiewicz).

Przedstawienie warto obejrzeć dla mono­logu o znaczeniu sztuki dla człowieka.

Ten monolog składa się ze słów najprost­szych i najbardziej bezpretensjonalnych, wyg­łasza go bibliotekarka Rosę Salt (Krystyna Sienkiewicz) oszczędnie, bez patosu, półironicznie.

Oszczędność słów, oszczędność środków aktorskich robią wrażenie.

Wiara w sztukę – jej wyznanie jest decy­dujące dla sensu utworu – jest sformułowana mniej więcej tak, jak ja ją czasem formułuję, między innymi w Pryncypiach.

Udział w sztuce, jakikolwiek on jest, stwa­rza sens ludzkiej egzystencji.

Człowiek zbawia siebie swoim udziałem, także tylko biernym, w stwarzaniu.

Nawet tylko w zabawie stwarzania –

Janusz Drzewucki, w szkicu Amerykańskie gadanie – „Twórczość” 1994 nr 11 – nie rozstrzyga się kwestii, jaka interpretacja – pub­licystyczna czy pisarska – jest dla „amerykańskich” utworów Edwarda Redlińskiego bar­dziej prawomocna.

Przywołuje się w wywodzie i jedną, i drugą, nie lekceważąc perswazyjności, ograniczając szyderstwo i autoszyderstwo.

Ostrożność Drzewuckiego jest rozsądna, rozsądnie jest pamiętać, że Redliński nie zrywa za sobą mostów –

Anna Schiller, w omówieniu Le premier homme Alberta Camusa (Paris 1994) – „Ex Libris” nr 62, październik ‘94 – ważniejsza niż wszystko dedykacja dla matki: „Tobie, która nigdy nie będziesz mogła przeczytać tej książki”.

Powieść Camusa przygotowała do druku jego córka, Catherine –

Elżbieta Grygiel, omówienie książki Je­rzego Ficowskiego W sierocińcu świata. Rzecz o Witoldzie Wojtkiewiczu (1993) – „Ex Libris” nr 62, październik ‘94 – z odwołaniami do książki Wiesława Juszczaka Wojtkiewicz i nowa sztuka (1965).

Szczególnie interesujące przypomnienie Kru­cjaty dziecięcej Marcela Schwoba i obrazu Wojtkiewicza pod tym samym tytułem –

Jolanta Hartwig-Sosnowska, w artykule Pani z wyspy o twórczyni sagi o Muminkach Tove Jansson – „Ex Libris” nr 62, październik ‘94 – sporo byle jakich uwag o literaturze fińskiej.

Niby na świecie wie się tylko o Kalevali i o Muminkach.

Z taką znajomością rzeczy lepiej pisać zupełnie o czym innym –

Piotr Pietucha (ur. 1955), omówienie książki Anthony’ego Storra Solitude: A Return to the Self (Nowy Jork 1988) – „Ex Libris” nr 62, październik ‘94 – można uznać za obronę „kreatywnej samotności”.

Zdaniem Piotra Pietuchy Storr uważa, że „zdolność do pozostawania w samotności jest świadectwem zdrowia i duchowej siły, wew­nętrznego poczucia spokoju i bezpieczeń­stwa”.

W takim poglądzie czuje się sporo prawdy –

Krzysztof Rutkowski, odczyt w dwudzie­stolecie śmierci Kajetana Morawskiego (1892-1973) – „Twórczość” 1994 nr 11 – bardzo ładny w swojej laurkowości.

W tekście dużo ciekawostek personalnych, obrona wartości artystycznych w literackim i użytkowym dorobku pisarskim polskiego dy­plomaty ma swoje uzasadnienie –

 

(30.10.1994)

Leon Gomolicki, Suzi – „Regiony” 1994 nr 3 – jest fragmentem powieści Karnet balowy.

Rękopis powieści jest chyba trudno czy­telny, wiele słów w tekście opatrzono wykrzyknikiem w nawiasach. Fragment powieści ma siłę najlepszych osiągnięć Leona Gomolickiego.

W latach siedemdziesiątych dopuściłem się zaniedbań w znajomości jego utworów, publikował on jakby trochę za dużo.

W Suzi siłę narracji wyznacza doświadcze­nie starości, starość jest w narracji postacią istnienia w świadomości tego wszystkiego, co minęło i stało się przedmiotem obróbki przez pamięć. Gomolicki działa narracyjnie trochę podobnie jak Helena Boguszewska w Całym życiu Sabiny.

Ewokację przeszłości „po sukniach” zastę­puje ewokacja według dni tygodnia.

W narracji Gomolickiego nastąpiło rozlu­źnienie związków z czasem, chronologia w żadnej ze swych postaci nie odgrywa w tej narracji istotniejszej roli.

Narracja o istnieniu za sprawą pamięci res­pektuje głównie indywidualną aksjologię, wywodzi się ona u Gomolickiego z egzystencjal­nej materii.

Wartościowanie egzystencji ma tylko ją samą na względzie, ona sama z siebie narzuca hierarchię wartości równie bezwzględną jak wyrok na nią wydany –

 

(31.10.1994)

Jarosław Marek Rymkiewicz, po trzecim odcinku Do Snowia – „Twórczość” 1994 nr 11 – trzeba sobie postawić pytanie, jaka jest w tym utworze rola dygresyjnych opisów dzieł sztuki z różnych dziedzin i odwołań do innych niż dyskursywne tekstów.

Pośród relacji o tym, co wiadomo z litera­tury naukowej i ze źródeł, pośród rejestru mankamentów tej wiedzy, jaka byłaby po­trzebna, żeby wiedzieć, co się chce wiedzieć, zwiększa się ilość narracyjnych ekskursji w różne dziedziny sztuki (muzyka, malarstwo, poezja i inna literatura artystyczna) i w szcze­gólne dziedziny piśmiennictwa (zapisy oniryczne i pozanaukowa literatura filozoficzna).

Te narracyjne dygresje muszą coś znaczyć, nie mogą być dekoracyjne.

Ich znaczeniowość wiąże się najprawdopo­dobniej z tym, co jest im wspólne.

Wspólny w nich wszystkich jest charakter symboliczny, czyli, inaczej, wspólna jest ich wieloznaczność.

Jarosław Marek Rymkiewicz konfrontuje w narracji Do Snowia naukową jednoznaczność z artystyczną wieloznacznością.

Co chciałoby się może rozumieć jako konf­rontację niewydolności w jednym (nauka) z zawodnością w drugim (sztuka), choć prze­zorność nakazuje uniknąć jednoznacznego wartościowania.

Może narrator w utworze, jest to narrator osobowy i jawny, pozostawia swobodę wartościującego wyboru między słowem nauki i słowem sztuki.

Korzystam z niej, ze swobody, korzystał­bym z niej także wtedy, gdyby narrator odmówił swojego przyzwolenia.

O samobójstwie Ludwika Spitznagla więcej mi mówi Mój sen Franza Schuberta, wiersz samobójcy Garść snowskiej ziemi, obraz holen­derskiego malarza Le suicide, zapisy oniryczne Słowackiego, jego Godzina myśli i artykuł Kon­stantego Rdułtowskiego o Swedenborgu, niż to wszystko, co narrator referuje i przedstawia w trybie dyskursywnym.

Naukowo i źródłowo, analitycznie i kryty­cznie, jednoznacznie i ściśle pod względem intelektualnym.

W Jarosławie Marku Rymkiewiczu toczy się od lat prawdziwa epistemomachia, wojna epistemologiczna, wojna poznawcza.

Ona, tak sądzę, nigdy się dla niego nie skoń­czy–

Jerzy Bieniecki, w radiowych „Wiadomoś­ciach Kulturalnych” (program II) wiadomość, że zmarł w sobotę, 29 października.

Tekst nekrologowy wygłosił Wacław Tkaczuk –

 

(1.11.1994)

Władimir Sorokin (ur. 1955), powieść Trzydziesta miłość Mariny – „Literatura na Świecie” 1994 nr 7-8, przekład Jerzego Czecha – nie daje, na skutek prezentacji we fragmentach, żadnych podstaw do orientacji, czym to właś­ciwie jest.

Wiadomo, że pierwsza partia narracji jest pastiszem powieści perwersyjnej, druga pastiszem powieści socrealistycznej.

Zderzenie jednego z drugim nadaje pasti­szom posmak parodystyczny.

Dyskretna parodystyczność uatrakcyjnia lek­turę, nie wyjaśnia autorskiego zamysłu.

Przypuszczam, że powieść Kolejka jest atrakcyjniejsza od Trzydziestej miłości Mariny

Jelena Szwarc (ur. 1948), jej wiersze w rosyjskim numerze – „Literatura na Świecie” 1994 nr 7-8, przekład Adama Pomorskiego – pod­dają się lekturze bez oporu.

Wiersze drastyczne jak Elegia na zdjęcie rent­genowskie czaszki mojej, jak Ślepota.

Historyczna szkatułka jest, można powie­dzieć, kulturologiczna, te wiersze są, tak naj­lepiej, antropologiczne.

Na człowieka patrzy się w nich jak na ontologiczną niebywałość.

Wiersz Ślepota kojarzy mi się z tymi tajem­nicami poznania, o których pisze Barbara Czochralska w eseju Błysk niebieskiego oka

 

(3.11.1994)

Ludwik Bohdan Grzeniewski, zeszycik Zamknięty krąg (Warszawa 1994, nakładem autora) zawiera sześć wierszy.

Z nich najatrakcyjniejszy jest Portret z końca XX wieku z lapidarną formułą egzystencjalnego zużycia.

Pozostałe utwory ważne są nie tyle same w sobie, co w zestawie całości.

Ta całość, składająca się z ponad dwustu słów, wyznacza kilka najważniejszych relacji ludzi między sobą.

Autor na pierwszym miejscu stawia ero­tyzm.

Wspiera się autorytetem Aleksandra Błoka, u którego znalazł motto swojej publikacji, do niego się odwołuje w wierszu Apteka.

Grzeniewski jak zawsze jest poetą obcowa­nia z literaturą –

Maria Janion, w dyskusji o kulturze – „Ex Libris” nr 63, listopad ‘94 – Maria Janion wypowiada się jako szczególny autorytet.

Uznają to pozostali dyskutanci: Jerzy Jedlicki, Maciej Swierkocki i Anna Wyka.

W gadaninie dyskusyjnej Bóg wie co.

Między innymi słowa Marii Janion: „Ja się po prostu unoszę, transgressuję”…

W tym samym numerze „Ex Librisu” prze­druk rozmowy z Marią Janion z „Res Publiki Nowej”.

W rozmowie z Barbarą N. Łopieńską Maria Janion opowiada o swoim księgozbiorze i jego niezwykłościach (w każdym możliwym zna­czeniu).

Dla mnie posmak niezwykłości ma następu­jąca konfesja: „Od pewnego czasu nie kupuję polskich współczesnych powieści z wyjątkiem Konwickiego, Odojewskiego, poezji Różewicza i Szymborskiej” –

Kinga Dunin, omówienie dyskusji o kultu­rze (w „Znaku”, w „Wiadomościach Kulturalnych”) – „Ex Libris” nr 63, listopad ‘94 – może nawet całkiem dobre.

Daje się wyraźnie do zrozumienia, że każdy plecie, co mu ślina na język przyniesie –

 

(4.11.1994)

Zbigniew Mikołejko, połączenie w jednej recenzji takich dwóch książek jak Stos dla Adama Krzysztofa Rutkowskiego i Kilka szcze­gółów Jarosława Marka Rymkiewicza – „Ex Libris” nr 63, listopad ‘94 – jest maksymalnie dla recenzenta niebezpieczne.

Między tymi książkami nie ma poznawczo, aksjologicznie i w ogóle pod żadnym wzglę­dem nic wspólnego.

Przedmiotem rozważań powinna więc być ich wieloraka odrębność.

Mikołejko z konieczności pisze tak, jakby te dwie książki cokolwiek łączyło.

Nie prowadzi to do wartościowych rozpo­znań i nie może prowadzić –

 

(5.11.1994)

Jerzy Czech, artykuł Brodskiego ćwierć albo pół – „Literatura na Świecie” 1994 nr 7-8 – o grze­chach polskich przekładów noblisty budzi sympatię dla autora. WT większym stopniu niż jego własne poetyckie przekłady –

Dmitrij Prigow (ur. 1940), dwa teksty poe­tyckie i humoreska (?) Bitwa za oceanem – „Literatura na Świecie” 1994 nr 7-8, przekład Jerzego Czecha – znakomite.

Aluzje stylistyczne nawarstwiają się albo raczej spiętrzają, tworząc baśniowe budowle, żartobliwe, kpiarskie, prześmiewcze –

Klub Księgarza, wpadłem jak śliwka w gówno.

Przed imprezą Krzysztof Teodor Toeplitz powiedział mi, że Remigiusz Paul, autor powieści Luksus, jest nieświadomie z mojej szkoły.

Jego debiut jest książkowym debiutem firmy Towarzystwo Wydawnicze i Literackie.

Pojawił się Leszek Bugajski, dowiedziałem się, że on także będzie mówił o książce.

Mówili dwaj, Leszek Żuliński i Leszek Bugajski.

Żuliński wplótł w wypowiedź informację, że jestem na sali […].

Po nich czytali dzieło dwaj polscy aktorzy z Berlina.

Potem autor mówił od siebie i odpowiadał na pytania, m.in. Jana Zdzisława Brudnickiego –

Obok mnie spała staruszka, zalatywało od niej strasznym smrodem.

Wyszedłem na dół jako pierwszy […] –

 

(6.11.1994)

Grzegorz Strumyk, opowiadanie Perełka – „Nowy Nurt” 1994, nr 14 – ma w sobie tajemnicę.

Czegoś w nim nie rozumiem, na samej powierzchni –

Tomasz Naganowski, wywiad Krzysztofa Szymoniaka z byłym dyrektorem Wydziału Kultury i Sztuki w Poznaniu – „Nowy Nurt” 1994 nr 14 – nasuwa wiele wątpliwości.

Pan dyrektor mówi z wielką pewnością siebie.

Atakuje Kazimierza Dejmka za wszystko, także za dorabianie „ideologii zamordowanej książki ambitnej”.

Skąd to się wie, że w szufladach niczego nie było, „tylko jakieś zleżałe starocie, stęchłe zakalce literackie”.

To ci dopiero znawstwo literatury –

 

(7.11.1994)

Jewgienij Prigow (ur. 1946), wybrane rozdziały Piękności życia (1990) – „Literatura na Świecie” 1994 nr 7-8, przekład Adama Pomor­skiego – dają wyobrażenie na czym polega cała koncepcja narracyjna utworu.

Przeplatanka kolażu gazetowego i narracji nowelistycznych unowocześnia tradycyjną strukturę powieściową, ale jest to unowocześ­nienie jakby czysto formalne.

Myślenie o człowieku pozostaje w swoich podstawach zgodne z marksistowskim historyzmem, który się wykorzystuje dla celów antykomunistycznych.

Taki użytek może mieć swoje znaczenie, powiedzmy, publicystyczne.

Intelektualnie i artystycznie nie znaczy wiele, albo i nic nie znaczy –

 

(9.11.1994)

Piotr Wiktor Lorkowski, omówienie wy­boru wierszy Andrzeja Szuby Dzieci frezje zające – „Nowy Nurt” 1994 nr 14 – dość czołobitne.

Autor widzi w wierszach Szuby świado­mość tragizmu, kojarzy ją z kondycją ludzką u Kafki, u Camusa –

Krzysztof Jaworski, dwa opowiadania – Bezbożnik wojujący i Wyznania polskiego fryzjera (maszynopisy) – są sprawnie zrobione, cza­sami mniej, czasami więcej zabawne.

Konsekwentnie, jak u Darka Foksa, post­modernistyczne, znaczy to, że opowiada się rupieciarnię kultury i muzeum bzdury.

Nie ma nic oprócz śmieci, pustych form, w tym tkwimy, w tym chyba cierpimy.

Utwory Krzysztofa Jaworskiego tym się różnią od utworów Darka Foksa, że nie ma w nich zagadki.

Ich sens, czyli diagnoza bezsensu, jest jak na dłoni, jest na wierzchu, na powierzchni –

 

(12.11.1994)

Tomasz Mirkowicz, dwa opowiadania, Przypowieść o rycerzu i smoku i Glosa do żywota Plutarcha – „FA-art” 1994 nr 2 – wręcz bzdurne.

W pierwszym prawie grafomańska styliza­cja, w drugim narracyjne założenie, że istnieją związki między słowami pluton, Pluton, Plutarch i plutokracja.

To pisanie dużo tłumaczy w jego kuriozal­nych ocenach prozy amerykańskiej –

 

(15.11.1994)

Tadeusz Szkołut, w recenzji książki Bo­gusława Bakuły Człowiek jako dzieło sztuki (1994) – „Akcent” 1994 nr 3-4 – żonglerka terminologiczna.

Ma ona ukryć intelektualną bezradność wobec zjawisk sztuki.

Termin postmodernizm służy do wszyst­kiego i wszystko zawiera, jest to dziś w całości słowo magiczne –

 

(17.11.1994)

Dariusz Gawin, w omówieniu książki Thomasa L. Pangle’a Uszlachetnianie demokracji (Kraków 1994) – „Ex Libris” nr 64, listopad ‘94 – widać godną pochwały ostrożność filozoficzną.

Orientacja Dariusza Gawina w filozofii jest znacznie solidniejsza niż orientacja w literatu­rze –

 

(18.11.1994)

Michał Paweł Markowski, artykuł nie tyle o książce Derridiana, co o Derridzie – „Ex Libris” nr 64, listopad ‘94 – napisany kompetentnie i bardzo zadziornie w stosunku do polskich filozofów.

Trzeba zapamiętać to nazwisko.

Okazuje się, że i w instytutach filologii pol­skiej można na czymś się znać –

 

(21.11.1994)

Kordian” (Teatr Telewizji), wstęp Toma­sza Łubieńskiego szczere nic, reżyseria Jana Englerta.

Mimo kiczu filmowego, mimo kiczowatości wszystkich sortów słowo Słowackiego często wielkiej siły.

Lotniejsze artystycznie od słowa Mickiewi­cza, ale przecież bezbronne wobec szmirowatości aktorstwa.

Na szmirowatość aktorską pełne przyzwo­lenie reżyserskie.

Korzysta z niego Michał Żebrowski w roli Kordiana, rola ponad jego siły.

Szmirze oparł się Gustaw Holoubek i chyba tylko on.

Nie da się tego powiedzieć o moim genial­nym ulubieńcu, o Zbigniewie Zapasiewiczu, nawet jego zmógł kicz filmowy, kicz sceno­graficzny.

Nie wiem, czy zechce mi się oglądać część drugą spektaklu.

Nie ma szans, żeby coś dobrego mogło się w tym spektaklu zdarzyć –

 

(22.11.1994)

Juan Rivera, opowiadanie Droga do bezdroża (maszynopis) ładne i bezsporne w swojej wartości.

Autor ma talent pisarski i widać to mimo kłopotów (niewielkich) z polszczyzną –

Opowieść o świecie magicznym, o magii istnienia przypomina prozę Jana Drzeżdżona.

Źródła magii są u Juana Rivery jak najbar­dziej własne, peruwiańskie.

Rozumiem, dlaczego Bohdan Zadura zapy­tał, czy przeczytałem utwór Juana Rivery –

Andrzej Sosnowski, wywiad Mariusza Grzebalskiego i Dariusza Sośnickiego z And­rzejem Sosnowskim – „Nowy Nurt” 1994 nr 15 – aż ciężki od sensów.

Sosnowski w sposób kapitalny określa kate­gorię „drugiej tradycji” w poezji, wydobywa­jąc nurt alternatywny do klasyki modernisty­cznej.

Na tym tle definiuje znaczenie poezji Johna Ashbery’ego, który awangardowości wyzna­cza miejsce w centrum.

Przy okazji Ashbery’ego wspomina o poezji zdania w przeciwstawieniu (tak to rozumiem) do poezji słowa.

Jaśniej niż wcześniej mówi Sosnowski o swoim rozumieniu twórczości Raymonda Roussela.

Uwagi o sytuacji literackiej w Polsce, zwła­szcza uwagi o krytyce literackiej, przenikliwe i wolne od doraźnych emocji.

Zdziwiło mnie wymienienie łącznie trzech poetów, Peipera, Iwaszkiewicza i Różewicza.

Chodzi mi o obecność Peipera, ale Sosnow­ski i tu precyzyjnie określa, dlaczego o jego roli w poezji i dla poezji nie chce zapomnieć.

Jeszcze wyrazistsze od uznania dla nich trzech są wszystkie pominięcia.

Na tle tych wszystkich pominięć niemal komplementem staje się żart z Weisera Dawidka.

Moje nazwisko nie zostało wymienione, ale widzę zdania, które mógłbym odnieść do siebie.

Uhonorowany szczególnie dobitnie został Bohdan Zadura –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content