copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
WYPISKI
(22.7.1995, 23.7.1995, 24.7.1995, 28.7.1995, 30.7.1995, 31.7.1995, 2.8.1995, 3.8.1995, 6.8.1995, 7.8.1995, 8.8.1995, 9.8.1995)
(22.7.1995)
Piotr Wiktor Lorkowski, w recenzji pod tytułem W cieniu rozkwitających chłopców – „Nowy Nurt” 1995 nr 14 – uznanie dla strony graficznej Powrotu do Pustej Doliny Marka Danielkiewicza.
O samych wierszach z umiarkowaną aprobatą.
Homoerotyzm w tych wierszach kojarzy się poetycko z Latem 1932 Jarosława Iwaszkiewicza
Norbert Leśniewski, w artykule Habermas, Kołakowski i Rorty wobec przygodności – „Nowy Nurt” 1995 nr 14 – relacja o referatach trzech filozofów podczas dyskusji panelowej w Warszawie (maj 1995).
„Status filozofii współczesnej” nie uzyskuje w dyskusji wyrazistości.
Najatrakcyjniejsze jest stanowisko Richarda Rorty’ego, który kwestionuje „filozoficzne słowniki nagromadzone wokół rozumu, wiedzy i prawdy” i postuluje rezygnację z nich na rzecz wolności kultury.
Relacja Norberta Leśniewskiego nie jest chyba nadmiernie precyzyjna –
Henry Moore, z artykułem Piotra Juszkiewicza o wystawie Moore’a – „Nowy Nurt” 1995 nr 13 – polemizuje Andrzej Pieńkos w „Nowym Nurcie” (1995 nr 14).
Stanowisko Juszkiewicza jest dla mnie bardziej klarowne i jego ocena artystyczna Moore’a bardziej sugestywna.
Niektóre postacie doskonałości artystycznej są tylko dlatego możliwe, że poprzedziły je realizacje mniej doskonałe, ale pierwsze i odkrywcze.
Bunin jest dla mnie doskonalszym artystą niż Proust, ale Proust jest o wiele ważniejszy w literaturze niż Bunin.
Sposób myślenia Piotra Juszkiewicza jest dla mnie – poprzez analogie literackie – od razu wiarygodny –
Emil Michel Cioran (1911-1995), skromny wybór aforyzmów z jednego rozdziału Złego demiurga (1969) – „Nowy Nurt” 1995 nr 14, przełożył Marcin Lesiewicz – zawiera około czterdziestu paradoksów o człowieku, bogu i egzystencji.
Paradoksy drastyczne i przenikliwe.
Po wielekroć myśli się, że ich przekład nie jest bezsporny –
(23.7.1995)
Elżbieta Baniewicz, przegląd inscenizacji sześciu utworów Heinricha von Kleista – „Twórczość” 1995 nr 7-8 – układa się w kompendium teatralnego renesansu Kleista w Polsce.
Po lekturze tego przeglądu rozumie się zachwyty Jana Kotta (w listach do Jerzego Lisowskiego) dla teatrologicznego pisania Elżbiety Baniewicz. Teatrologiczna krytyka Elżbiety Baniewicz dorównuje niemal solidnością naukoznawczej krytyce Małgorzaty Szpakowskiej.
Staje się to widoczne jeszcze bardziej, gdy się wie lub domyśla, że autorka swoją wiedzę o dramaturgii Kleista buduje niemal od podstaw.
Kleist jest dla niej prawdopodobnie osobowością twórczą dosyć obcą.
Świadczą o tym może niezręczności niektórych sformułowań, które wartości imponującego szkicu wcale nie umniejszają –
(24.7.1995)
Jerzy Łukosz, kolejna, pierwsza w druku, lektura Zatoki ostatniej przemiany – „Twórczość” 1995 nr 7-8 – nie podważa uznania dla zręczności interpretacyjnej Łukosza.
Łukosz potrafi po mistrzowsku wyminąć komplikacje w wynajdywaniu i budowaniu istotnych i przygodnych formuł.
W tekście szkicu o twórczości Petera Handkego wynalazł ich i zbudował co najmniej kilkanaście.
Najlepiej byłoby uznać je za warianty jednej formuły podstawowej.
Jej skrótem mogłoby być dla mnie zdanie: „Jestem niczyj, świat jest mną”.
„Świat jest mną” musi jednak znaczyć, świat jest mną w swojej całości.
Dzień jest więc dla Handkego nie „drobiną czasu” (tu się Łukosz myli), dzień jest rokiem, dziesięcioleciem, wiecznością i nieskończonością.
Poematu prozą Versuch über den geglückten Tag nie da się pominąć i nie można go zrozumieć inaczej –
Tadeusz Siejak (1949-1994), układ opowieści w Księciu czasu (Warszawa 1995) nie respektuje czasu powstania utworów, ich kolejności.
Według chronologii twórczej kolejność musiałaby być następująca: Wielki spływ (1978), Namiot wodza (1984), Książę czasu (1986) i Ta sama kula (1990).
Jeśli uznać tę kolejność, Wielki spływ był pisany tuż po Oficerze i przed Próbą jako utwór bez jakiegokolwiek związku artystycznego z tymi powieściami i nawet bez wyraźniejszego związku z pozostałymi opowieściami Księcia czasu.
Wielki spływ, przy swoich często dekoracyjnych związkach z fikcją, może być skojarzony z Głodem sensu (1994), czyli z potrzebą wypowiedzi dyskursywnej, która w Wielkim spływie ma charakter niemal czysto publicystyczny.
W każdym razie zdecydowanie mniej intelektualny niż w Głodzie sensu.
Wielki spływ jest utworem niewielkiej wartości, zapowiada on jednak z jednej strony eseistykę filozoficzną Tadeusza Sięjaka, a z drugiej rozpoczyna poszukiwania formy pisarstwa alegorycznego.
Czyli oznacza poszukiwanie czegoś całkowicie różnego od tego wszystkiego, co w sensie artystycznym reprezentują cztery powieści Siejaka: Oficer, Próba, Pustynia i Dezerter –
Narracje alegoryczne są w pisarstwie Siejaka odwrotem od ograniczeń i defektów realizmu, nie prowadzą jednak do przewidywanych efektów, stanowią, nie należy tego ukrywać, artystyczny regres.
Alegoryzm ma być w Namiocie wodza, w Księciu czasu i w Tej samej kuli lekarstwem na defekty realistycznej dosłowności, która nie jest wprawdzie od realizmu nieodłączna, ale takie akurat nieporozumienie jest w Polsce powszechne.
W Namiocie wodza alegoryzm ma zmienić doświadczenie ćwiczeń wojskowych w głos czasu wojen.
W opowieści Książę czasu (utwór tytułowy) alegoryzuje się historię moralną i społeczną ludzkości poprzez odniesienia biblijne i odniesienia do nowożytnych rewolucji.
Ta sama kula jest alegorią poszukiwań filozoficznych i religijnych w ciągu dziejów ludzkości.
Za uniwersalność alegoryzmu trzeba płacić bardzo wysoką cenę artystyczną, cenę odkonkretnienia i abstrakcyjności.
Uniknięcie tej zapłaty jest możliwe i dobrze znane, literatura dzisiejsza zna na to wiele sposobów.
Sposób alegoryczny na uniwersalność jest najstarszy i zarazem najgorszy.
Alegoryzm pojawia się w sztuce z epoki na epokę i jest artystycznie niemal całkowicie zużyty.
U Tadeusza Siejaka trzeba w nim (w alegoryzmie) widzieć wybór dramatyczny i bez artystycznych perspektyw.
Przed całkowitą martwotą artystyczną ratują twórcę Księcia czasu takie lub inne korespondencje literackie (wyłącznie czysto intelektualne).
W Namiocie wodza będą to przygodne (powierzchowne) zbieżności z epiką epoki wojen u Leopolda Buczkowskiego.
W tytułowym Księciu czasu luźne pokrewieństwa z historiozofią społeczną u Wiesława Myśliwskiego lub Jana Drzeżdżona.
W opowieści Ta sama kula istnieją przypadkowe analogie z ideami moralnymi Andrzeja Łuczeńczyka.
O doniosłości pisarskiej Tadeusza Siejaka nie decyduje jakiekolwiek artystyczne spełnienie, lecz dramatyzm jego pisarskich poszukiwań i wyborów artystycznych po omacku.
W tym da się widzieć u niego pisarski autentyzm.
Jest to autentyzm wielostronnych artystycznych i intelektualnych powikłań, które są nieuchronne, jeśli samemu i o własnych siłach chce się kształtować swoje sposoby twórczego działania –
(28.7.1995)
Elżbieta Bitner, zadzwoniła ze Szczecina wieczorem około wpół do siódmej.
Jest już książka Chcę, żądam, rozkazuję, wygląda skromnie, ale ładnie, format trochę mniejszy niż Trzy razy.
Promocja ma się odbyć w trzech turach, dwie w środę i jedna we czwartek, spodziewają się każdorazowo po czterdzieści osób.
Elżbieta zapytała, czy coś napisałem na promocję, powiedziałem, że wysłałem specjalny list.
(30.7.1995)
Jan Drzeżdżon, w książce Jana Drzeżdżona nie dokończony tryptyk społeczny a edukacja regionalna – Gdańsk 1995 – na początku wiersz w wersji kaszubskiej. Przëszlë do mie.
Ten wiersz we własnym przekładzie cytuje Jerzy Treder we wspomnieniu Moje spotkanie z Janem Drzeżdżonem.
Książkę zamyka przekład wiersza przez Kazimierza Kossaka-Główczewskiego.
Nie chcę oceniać przekładów, obydwa pomagają mi czytać wiersz w wersji kaszubskiej.
Po kaszubsku wiersz Drzeżdżona porusza mnie do głębi.
Jest w tym wierszu pierwotna fundamentalność Drzeżdżonowego słowa, jest jego (słowa) nieskończona przestrzenność.
Słowo Drzeżdżona po polsku nie zawsze jest bezbłędne, po kaszubsku jego słowo ma w sobie doskonałość –
Halszka (Wilczkowa), zadzwoniła o jedenastej przed południem.
Wygłosiła wielką pochwałę Lekcji anatomii Andrzeja Kuśniewieża, przeczytała to identycznie jak ja.
Bardzo pięknie mówiła o Prologu Wiesława Myśliwskiego.
Córki – Joanna i Agata – wydzierają Halszce jubileuszową „Twórczość”.
Agata wygłosiła pochwałę Oniriady, powiedziała, że na koniec działalności wynalazłem dla siebie własną formę literacką.
Gadaliśmy prawie pół godziny –
(31.7.1995)
Adam Wiedemann, opowiadanie Kapitan – maszynopis, s. 28 – nie różni się niczym szczególnym od znanych mi jego opowiadań.
W tekście dałoby się wyróżnić narrację wcześniej pisaną od późniejszej (druga połowa?).
Różnicę wyznacza filozofowanie jakby poważne na początku i kpiarskie w drugiej części.
W drugiej części robi się dobry intelektualny użytek ze spirytyzmu.
Spirytyzm jest w tej narracji usłużny, służy żartom intelektualnym.
One łagodzą i nawet likwidują nalot intelektualnej pretensjonalności na początku opowiadania –
Dariusz Bitner, zadzwonił do redakcji, rozmawiał z Jerzym Lisowskim i ze mną.
Wysłał egzemplarze Chcę, żądam, rozkazuję, pyta, czy otrzymaliśmy.
Listonoszka przyniosła przesyłki od Bitnera dziś.
Książeczka Chcę, żądam, rozkazuję (Szczecin 1995) wygląda ładnie, dedykacja dla mnie wzniosła, moja przedmowa w zasadzie bez błędów, w przedmowie trochę za mała czcionka –
Aleksander Bardini (1913-1995), w „Teleexpressie” wiadomość o jego śmierci.
Poznałem go w roku 1955 lub 1956, wcześniej ciekawiło mnie, że występuje jako postać w twórczości Adolfa Rudnickiego.
Od samego początku bardzo się lubiliśmy.
Stykałem się z nim u Krzysztofa Gruszczyńskiego, na kawiarnianych sympozjach z Arturem Swinarskim, z Haliną Mikołajską i z innymi –
(2.8.1995)
Krzysztof Bielecki, opowiadanie Przemianka – maszynopis, stron około 35 – jest, ze wszystkich opowiadań nadliterackich Bieleckiego, najważniejsze.
Już w trakcie pierwszej lektury przyszło mi na myśl, że jest to postmodernistyczna Pieśń o dzwonie.
Z biografii realnej i twórczej Franza Kafki buduje się trochę prześmiewczą, trochę melancholijną przypowieść o całym życiu człowieka, o którym wie się wszystko, co po Kafce, Freudzie, po realizmie i po modernizmie wiedzieć można.
W tej narracji głęboko rozumie się i sugestywnie demonstruje wyczerpanie literatury.
Uznaję intelektualną i artystyczną argumentację Bieleckiego i mimo wszystko wierzę w wiecznotrwałość literatury, w jej – w granicach istnienia ludzkości – nieśmiertelność –
Dariusz Bitner, Twórca i wistość (w książce Chcę, żądam, rozkazuję) nie nastręcza tych wątpliwości, które odczuwałem przy lekturze po latach tekstu w „Twórczości” (1981 nr 12).
Wbrew deklaracji, że się nie ingeruje w tekst, do stylistycznych ingerencji chyba doszło.
Esej Twórca i wistość nie odstaje stylistycznie od eseju Chcę, żądam, rozkazuję, jest esejem artystycznym –
(3.8.1995)
Jerzy Czech, szkic Kibirow i inni – „Literatura na Świecie” 1995 nr 3 – dotyczy sposobu przekładania aluzji literackich w poezji.
Autor opowiada się za aluzjami do poezji polskiej w przekładach poezji rosyjskiej.
Swoje stanowisko Jerzy Czech formułuje niezwykle sugestywnie, kryje się w tym jednak spore ryzyko.
Jedno jest pewne, że w żadnym przypadku nie może to być dogmat translatorski –
Paweł Rodak, tekst o „bezludziu” i w postscriptum o „modliszce” Marka Kędzierskiego – „Ex Libris” nr 80, sierpień ‘95 – miażdżący.
Ideę tekstu wyznacza tytuł Obojętnie co.
Cytaty z „bezludzia” czyta się jak parodię narracji Krzysztofa Myszkowskiego.
Niezamierzona parodia niezamierzonej parodii to kwestia teoretyczna nie do rozwiązania.
W związku z takimi autorami niektórzy żonglują nazwiskami Joyce’a, Kafki, Becketta Bernharda, to ci los –
(6.8.1995)
Wacław Tkaczuk, w radiowym przeglądzie poetyckim – Program II – mówił o poezji w jubileuszowej „Twórczości”.
Po pięknych słowach o Tadeuszu Różewiczu i jego poemacie, wybrał do recytacji po jednym wierszu Julii Hartwig, Artura Międzyrzeckiego, Jarosława Marka Rymkiewicza i Mariana Grześczaka.
Pierwszeństwo przyznaję wierszowi Grześczaka Otwierając żeby czytać tomik wierszy.
Jesienny wierszyk dla Edmunda Husserla Jarosława Marka Rymkiewicza został w recytacji przerysowany.
Dobrze się słuchało wierszy Julii Hartwig (Co zrobić) i Artura Międzyrzeckiego (Gdzie się podział Tom Mix) –
Gert Hofmann (1932-1993), fragment powieści Der Blindensturz (1985) – „Literatura na Świecie” 1995 nr 3, przełożył Jacek St. Buras – daje mizerne pojęcie, na czym polega założenie tej powieści.
Opowiadają ślepcy z obrazu Breugla, opowiadają abstrakcję namalowanej przestrzeni.
Świat namalowany jest jak świat z encyklopedii Borgesa, jest światem pomylonym, światem fikcyjnym.
Fikcja świata jest dotkliwa, ale sztuczna, świat jest nie tylko niewidzialny, on jest sztucznie słyszalny, sztucznie namacalny.
W każdym razie nie ma w nim nic z tej realności, która musi istnieć także dla ślepców.
W powieści Gerta Hofmanna świat jest z intelektualnego konceptu.
Borges opowiada koncept na temat realności, u Hofmanna nie ma nic poza konceptem –
(7.8.1995)
Piotr Wiktor Lorkowski, recenzja zbiorku wierszy Bronisława Maja Światło (1994) – „Nowy Nurt” 1995 nr 15 – dość zdawkowa mimo rewerencji dla metafizycznych głębi i „spójnej wizji rzeczywistości” w ośmiu zbiorach.
Lorkowski widzi pokrewieństwo Maja z Kazimierzem Brakonieckim i z Kazimierzem Nowosielskim –
(8.8.1995)
Karol Maliszewski, artykuł Podróż zimowa przez Ziemię ognistą – „Nowy Nurt” 1995 nr 15 – ma w sobie duży impet.
Rozprawa z Adamem Zagajewskim i Stanisławem Barańczakiem została pomyślana generalnie.
Generalność ataku wymusza na Maliszewskim wiele posunięć osłonowych, maskujących i mylących, nadaje to tekstowi wewnętrzny dramatyzm.
Argumenty zastępcze wysuwają się przed właściwe, właściwe pojawiają się w przebraniu, kopiąc głaszcze się, głaszcząc kopie.
Artykuł ma ogromne znaczenie.
Nie wzbudza podziwu, podziw można mieć jedynie dla możliwości, jakimi Karol Maliszewski dysponuje, jakie może w sobie wyzwolić –
(9.8.1995)
Andrzej Kuśniewicz, druga – po trzech tygodniach – lektura Lekcji anatomii pozwala dostrzec bogatszą niż za pierwszym razem aluzyjność narracyjną.
Więcej, niż myślałem, jest aluzji do własnych utworów.
Więcej aluzji do widzeń artystycznych, zbieżności z widzeniami artystycznymi Edwarda Stachury.
Więcej aluzji do sztuk (malarstwo, muzyka, teatr, film, literatura), do gatunków (powieść sensacyjna, liryka miłosna, tren, czy raczej autotren, teatralna i filmowa dramaturgia).
Aluzyjność można nazwać także pigułkowatością.
Formy w pigułce są lepsze od form pełnych czy naturalnych, artystycznie są bardziej na czasie.
Tym między innymi dałoby się uzasadnić moje przeświadczenie, że „te fragmenty projektowanej powieści” są doskonalsze niż byłaby, niż mogłaby być powieść w skończonej postaci –
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy