copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
WYPISKI
(15.1.1999, 16.1.1999, 17.1.1999, 18.1.1999, 21.1.1999, 24.1.1999, 25.1.1999, 12.11.2002)
(15.1.1999)
Katarzyna Szumlewicz, recenzja Śmierć i dziewczyna (o Prozie Haliny Poświatowskiej) – „Twórczość” 1999 nr 1 – żywa poprzez żywe czytanie.
Autorka nie czyta po akademicku, czyta po pisarsku, może w takim czytaniu staje się pisarką, ponieważ w takim czytaniu trzeba być sobą –
Agnieszka Czachowska, lektura recenzji Nie do uwierzenia – „Twórczość” 1999 nr 1 – z samej ciekawości, co też o powieści Kiedyś przyjdzie twój dzień Sylwestra Marynowieża można mieć do napisania.
Idzie się tu tropem recenzji z okresu socrealizmu, czyli tropem literackiej dydaktyki.
Niełatwo zrozumieć, dlaczego zaserwowała sobie taką akurat lekturę –
Małgorzata Szpakowska, szkic Kobieta jest kobietą jest kobietą – „Twórczość” 1999 nr 1 – jest opowiedziany najzwięźlej przez tytuł.
Reszta jest akademicką prezentacją poglądów francuskiego socjologa Gillesa Lepovetsky’ego i jego książki La troisième femme. Pérmanence et revolution du féminin (Paris 1997).
Szpakowska jest zobligowana do poważnego traktowania feministycznych sprzeciwów wobec autora, który jest górą zdrowego rozsądku w patrzeniu na sytuację kobiety w dzisiejszym świecie.
Czuje się i widać, że Szpakowska pofiglowałaby sobie z feminizmem, gdyby nie solidarność bardziej przyrodzona niż jakakolwiek inna.
Czyta się jej szkic z niezaprzeczalnym pożytkiem i z taką samą przyjemnością, którą zapewnia brak jakichkolwiek śladów feministycznego zacietrzewienia –
(16.1.1999)
Krzysztof Masłoń, olbrzymi artykuł, skrywany pamflet, Nie chciał kochać mężczyzn, a kobiet nie potrafił – „Plus Minus” 1999 nr 3 – tym perfidniejszy, im bardziej kamuflowany.
Narracja o Marku Hłasce spreparowana z cytatów, wybranych z opinii pozornych przyjaciół Marka Hłaski.
Ileż urazów i zapiekłej nienawiści w cytowanych zdaniach między innymi Zygmunta Hertza, Stanisława Mroczkowskiego, Andrzeja Bobkowskiego.
Własne dopowiedzenia dopisuje Masłoń Barbarze Stanisławczyk, której książką – Miłosne gry Marka Hłaski (1998) – ocenia wysoko, i Henrykowi Rozpędowskiemu, którego książce Sonja i Marek (1999) odmawia wartości.
Nie zdawałem sobie sprawy, jakim namiętnościom podlega sam Krzysztof Masłoń, pisząc w całym tekście tak, jakby był święcie przekonany, że sama prawda kryje się w preparatach nienawiści do Marka Hłaski, jakie układa się w publikacji na jego jubileusz –
Krzysztof Rutkowski, po jubileuszowym elaboracie Masłonia o Marku Hłasce jaka ulga przy lekturze felietonu Rutkowskiego Koktajl ze snu i witriolu („Plus Minus” 1999 nr 3).
Rutkowski – za Władysławem Kopalińskim – rozszyfrowuje formułę alchemiczną V.I.T.R.I.O.L. (visita interiorem terrae rectificando invenies operae lapidem), wyżywa się na przejawach walki z nałogami i demaskuje całąpozorność zbiorowej troski o zdrowie: „Raporty o wielkim truciu gastronomicznym i powietrznym, owszem, powstają. Ale o nich cicho”.
W felietonie cudowny cytat z Wizji Carla Gustava Junga o całości bytu, jakiej się doświadcza w widzeniach wewnętrznych –
Julian Kornhauser, w tekście Poszukiwanie prawdy – „Plus Minus” 1999 nr 3 – górna laudacja książki Jerzego Jarzębskiego Pożegnanie z emigracją. O powojennej prozie polskiej (Kraków 1998).
Więcej o samej książce mówi zdjęcie Jerzego Jarzębskiego (fot. Łukasz Trzciński), na zdjęciu twarz wystudiowana, w tej twarzy autokreacja, świadomość, kim się jest, kim się być może –
Edward Dwurnik (ur. 1943), w wywiadzie Pożytki ze słonia (dla Ewy Szemplińskiej) – „Plus Minus” 1993 nr 3 – mówi bez szczególnych pretensji, ale bardzo sympatycznie.
Czyta się to tak, jak się na niego patrzy (raz mi się to zdarzyło, gdy przyniósł swój portret Jarosława Iwaszkiewicza do redakcji „Twórczości”), patrzy się z zaciekawieniem, co ten człowiek powie –
Grzegorz Jarzyna, w rozmowie pod tytułem Teraz będę kobietą (dla Doroty Wyżyńskiej-Konopielko) – „Gazeta Wyborcza” 1999 nr 13 – mówi sprytnie, wywija się jak piskorz.
On bez przerwy prowokuje, chciałoby się go przyłapać na ewidentnym głupstwie, na głupstwie przyłapać trudno, zauważyłem to już na uroczystości Paszportów „Polityki” –
Jerzy Grotowski, tekst Mit całkowity (1991) – „Gazeta Wyborcza” 1999 nr 13 – jest przedrukiem przemówienia po doktoracie honoris causa we Wrocławiu z „Notatnika Teatralnego” (1992 Zima).
W lekturze po latach nie jestem innego zdania niż dawniej, przemówienie jest godne, ale mimo sugestywnych śródtytułów „Gazety Wyborczej” nie uwyraźnia zasadniczej kategorii, „teatru wehikułu”, która pozostaje gołosłowna.
Uwyraźniła się natomiast idea sprzeciwu wobec teatru komercyjnego czy przemysłowego, to się czyta dziś jako wyraz odwagi i jako świadomość zagrożeń, jakie niesie śmierć teatru zespołowego –
(17.1.1999)
Anna Kalewska, szkic Humanizm i ironia José Saramago – „Twórczość” 1999 nr 1 – dużej wagi.
O literackim nobliście z roku 1998 pisze się kompetentnie, co nie znaczy niezawodnie.
Autorka wpisuje się w różne procedury akademickiego myślenia o literaturze, co przy czytaniu zmusza do baczności intelektualnej, żeby się nie pogubić w znaczeniach kategorii, jakich używa (prawda, fikcja, dyskurs, obiektywizm, subiektywizm).
Jej opis podstawowych dzieł José Saramago ma mocne fundamenty romanistyczne, przede wszystkim bibliograficzne, w faktografii bibliograficznej nie ma u niej żadnych przypadków.
Nie wątpi się, że autorka szkicu o twórczości José Saramago dobrze tę twórczość wyczuwa, dobrze rozumie i zna z autopsji, nie przyjmując niczego na wiarę, z drugiej ręki.
Szczególnie interesująco ustala się w szkicu pisarskie relacje między trzema pisarzami, są to Fernando Pessoa, José Saramago i Antonio Tabucchi –
Witold Zalewski, proza pod tytułem Ekshumacja (fragment powieści) – „Plus Minus” 1999 nr 3 – jak sprzed dziesięcioleci.
Paweł jak ulepszony politycznie autoportret, Jan Rudnik jak udramatyzowany Tadeusz Borowski, obaj w tym samym „Tygodniku”, tuż po wojnie.
Schematyzm ideologiczny, w narracji wszystko na ideologicznych usługach –
Piotr Czerniawski, Adam Wiedemann, zadzwonili – tak mówią – z dworca, powiedziałem, że muszę o szóstej wyjść. Najpierw chcieli się umawiać na jutro, następnie postanowili przyjść teraz.
Przyszli przed piątą, wyjaśniło się, że Adam Wiedemann był wczoraj na balu w Instytucie Badań Literackich, Piotr Czerniawski u znajomej, u Klary Nowakowskiej w Pruszkowie.
Rozmawialiśmy o artykule Krzysztofa Masłonia o Marku Hłasce i o koncepcji homoseksualizmu w książce Barbary Stanisławczyk.
Podobnie jak my myśli o tym Marcin Baran, on ma pomysły dla „Dekady Literackiej”.
Adam powiedział, że jego wywiad ze mną ma być wydrukowany w dodatku „Książki” (w lutym).
Mówiliśmy o druku mojego listu do Piotra Czerniawskiego w „Dykcji”, napomknął o tym do Piotra Adam Borowski.
Piotr i Adam byli u mnie do przyjścia Emilii Berezowej z dziewczyną syna Marcina (…) –
(18.1.1999)
„Truskawki”, utwór bez nazwiska twórcy – „Studium” (1998 nr 13, 14) – przeczytałem z namowy Adama Wiedemanna, któremu to się kojarzy z prozą Ryszarda Schuberta.
To skojarzenie mało prawomocne, u Schuberta jest bezwzględna dyscyplina językowa, w Truskawkach mówi się bez żadnej dyscypliny.
Raczej ma to związek z dramaturgią Stanisława Ignacego Witkiewicza, z dramatem absurdalnej przypadkowości, która uruchamia dramaturgiczne konieczności.
W parodii kolokwialności stylistycznej wolno widzieć odpowiednik parodii stylistyki scientyficznej u Witkiewicza.
Twórcami literackiego happeningu są – zdaje się – Bartek Milewski i Maciek Bączyk –
Krzysztof Uniłowski, wczoraj Adam Wiedemann przypomniał mi, że Funebre zrecenzował Krzysztof Uniłowski.
Recenzja Komu bije dzwon? – „FA-art” ‘98 nr 3 – rzeczywiście świetna, Uniłowski traktuje serio „filozofię” Myszkowskiego, filozofię niewiary w literaturę, wykazując, że na wtórności tej postawy nie da się spreparować takiej powieści, która by nie była nudna i bez wartości.
W recenzji Uniłowskiego raz po raz sformułowania celne i błyskotliwe –
ZASP, promocja książki Zbigniewa Majchrowskiego, mówili kolejno: Gustaw Holoubek (znakomicie), Małgorzata Dziewulska i Zbigniew Majchrowski.
Zbigniewa Majchrowskiego chyba po raz pierwszy widziałem, ma miękką twarz (widać to mimo brody) i miękki głos.
Siedziałem z Januszem Drzewuckim, rozmówki z siostrą Stanisława Rośka, z Gustawem Holoubkiem, z Krystyną Mazur (zetknąłem się z nią po wielu latach, w pierwszych słowach mówiła mi per pan), z Dorotą Buchwald –
(21.1.1999)
Teatr Mały, impreza najmłodszych poetów dość udana, Leszek Szaruga mówił mało, Wacław Tkaczuk sporo, młodzi poeci – Marta Podgórnik, Krzysztof Siwczyk, Roman Honet, Rafał Rżany, Michał Kaczyński – narzucili swój język mówienia o poezji.
Wyklarowało mi się myślenie o Marcie Podgórnik i Krzysztofie Siwczyku, zainteresował mnie Roman Honet, Rafał Rżany jest taki, jak sobie o nim myślałem, o Michale Kaczyńskim nic nie wiedziałem wcześniej –
Telewizja Polonia, w programie Telewizyjne Wiadomości Literackie byłem przez pół godziny główną postacią.
Wydaje mi się, że Stanisław Bereś jest wobec mnie dość lojalny, prezentuje swoje racje i racje Kingi Dunin, ale pozwala mi się wypowiedzieć bez szczególnych ograniczeń, mówię swoje o swoich książkach, o serii Nowa Proza Polska.
Oglądałem siebie bez sprzeciwu, wyglądam źle (także na skutek szalonego upału w sierpniu ubiegłego roku), daje się jeszcze na siebie patrzeć, bo mówię z wewnętrznym przekonaniem, w niektórych momentach wręcz żarliwie –
(24.1.1999)
Krzysztof Rutkowski, felieton Drugi żywot Xięcia – „Plus Minus” 1999 nr 4 – odwołuje się do Jerzego Grotowskiego i do kreacji Ryszarda Cieślaka w Xięciu Niezłomnym Calderona – Słowackiego.
To służy Rutkowskiemu do zestawienia mowy Jerzego Grotowskiego z towianistyczną mową Adama Mickiewicza, w wieloznacznościach tego zestawienia nie chciałbym się zagubić, muszę się trzymać swojego osądu przejawów tego, co nazywam depersonalizacją –
Tadeusz Różewicz, tekst Apocalypsis cum figuris – „Plus Minus” 1999 nr 4 – jest przedrukiem ze zbioru Przygotowanie do wieczoru autorskiego.
Na podstawie tego tekstu trudno rozumieć, jaki jest stosunek Różewicza do Teatru Laboratorium, jest oczywiste, że eksperymentów Grotowskiego nie lekceważy.
Można jednak domyślać się, dlaczego odmówił rozbudowy poematu Złowiony na propozycję Grotowskiego.
Byłoby interesujące wiedzieć, o czym i jak rozmawiali z sobą Tadeusz Różewicz i Jerzy Grotowski –
Zbigniew Osiński, publikacja Dwa teatry, dwie wizje – „Plus Minus” 1999 nr 4 – jest fragmentem książki Grotowski, źródła, inspiracje, konteksty, którą przygotowuje wydawnictwo słowo / obraz terytoria.
Autor zestawia „postawy artystów”, szukając podobieństw i różnic.
Kantor przestał się interesować Grotowskim, gdy ten odszedł od „teatru przedstawień” do idei „teatr jako wehikuł”.
Osiński stara się pisać z biglem –
(25.1.1999)
Magdalena Rabizo-Birek, z listu do niej:
Piszę Ci o tym wszystkim w nadmiarze, chcę się usprawiedliwić, że „Frazę”, którą mi przysłałaś (bardzo dziękuję), ledwie zdołałem obejrzeć.
Przeczytałem tekst Grzegorza Strumyka (piękny), przejąłem się bardzo jego nieszczęściem, piszesz o tym bardzo enigmatycznie.
Do innych tekstów zabiorę się później, liczę na to, że trochę się koło mnie znormalizuje, że przestanę być zmuszany do lektury kolejnych paskudztw o Marku Hłasce, którego – na jubileusz (skończyłby teraz 65 lat) – oblewa się wszystkim co najgorsze.
Nie do pomyślenia jest, żeby w podobny – jubileuszowy” – sposób pisano o Zbigniewie Uniłowskim lub o Tadeuszu Borowskim w kilkadziesiąt lat po śmierci.
Nie przypuszczałem, że tyle nienawiści tkwi jeszcze w tych, którzy go nawet widzieć nie mogli, którzy naprawdę nic o nim nie wiedzą, bo to, co wiedzą, jest plotką z magla i wymysłem tych, którymi Marek pogardzał.
Bardzo mnie obeszła ta niesłychana zemsta po śmierci, ona jest dla mnie czymś niebywałym, czymś nie do pojęcia.
Coraz trudniej mieć wiarę, że istnieje na tym świecie jakaś elementarna przyzwoitość, jakiś jej pozór.
Janusz Degler, artykuł Mistrz słowa – mówionego i pisanego – „Plus Minus” 1999 nr 4 – dobry przez swoją rzeczowość.
Sam słyszałem Jerzego Grotowskiego na żywo tylko raz, u Deglera można się dowiedzieć, jak mówił, jak tekst mówiony autoryzował, jak dbał o kształt typograficzny swoich tekstów.
Zapowiada się trzecie krajowe wydanie książki Grotowskiego Teksty z lat 1965-1969 –
(12.11.2002)
Natasza Goerke, w czwartej książce autorki – 47 na odlew (Warszawa 2002) – dominuje utwór tytułowy, formalna nowość w jej pisarstwie, mała powieść, czyli u niej forma duża.
Ta forma satysfakcjonuje jednych, skupia na sobie wątpliwości innych.
Ci drudzy sądzą, że forma powieściowa nie jest specjalnością Nataszy Goerke, wolą w jej wykonaniu formy małe.
To prawda, że w tym pisarstwie mała forma jest niejako artystycznie zdeterminowana, jeśli rozumieć to pisarstwo, jak ja je rozumiem, jako literaturę po literaturze.
Tę literaturę (dla orientacji: Borges, Broch, Gütersloh, Gombrowicz, Buczkowski, Tabucchi, Bernhard, Handke) konstytuuje artystyczna świadomość, że skończył się dziewiczy – pierwszy, wieloepokowy – opis literacki i powstaje nowy, w którym istnienia poprzedniego się nie ignoruje, lecz przeciwnie, wyciąga artystyczne wnioski z faktu, że ten opis istniał i istnieje.
Literatura po literaturze jest literaturą sekundarną, ale nie w sensie komentatorskim, lecz kreacyjnym.
Powstaje poprzez nią nowa narracja ściśle spleciona ze starą, nie powtarzająca jej, lecz ją przywołująca.
Formą tych przywołań jest coś, co od dawna nazywam aluzją strukturalną, czyli przywołującą nie tyle konkretne utwory, co ich typy, rodzaje, klasy i ich wewnętrzne struktury.
Tak powstają narracje Borgesa (wiele, większość), Śmierć Wergilego Brocha, Sionce i księżyc Gütersloha, Krótki list na długie pożegnanie Handkego, Nokturn indyjski Tabucchiego.
Jeśli nie wdawać się w szczególności Śmierci Wergilego i Słońca i księżyca, widać jak na dłoni, że utwory literatury po literaturze przynależą z natury rzeczy do małych form.
Mała forma jest w pisarstwie Nataszy Goerke naturalna i organiczna, w powieści 47 na odlew trzeba więc dostrzec jej pisarską niezwykłość, która wymusiła na autorce całkiem nowe sprawności narracyjne.
Zachwycam się w Pożegnaniach plazmy i nie tylko („Twórczość” 2000 nr 5) tym, co nazywam wielkopańskością tego pisarstwa, choć znaczy to także artystyczną nonszalancję.
Tymczasem w powieściowej narracji 47 na odlew osiąga się szczyt narracyjnej precyzji i narracyjnej logiki, które imponują tym, że się od nich nie odstępuje ani na jedno słowo.
Zakres strukturalnych aluzji w narracji 47 na odlew wolno kojarzyć z rodzajami powieści może inicjacyjnej, może edukacyjnej, może światopoglądowej lub innej.
Aluzje strukturalne Nataszy Goerke są najbardziej lapidarne z lapidarnych, tych aluzji wielkie piramidy, wydaje się, że takiej narracji nie da się utrzymać w ryzach zbyt długo.
Odnosząc aluzje strukturalne narracji (one są całkowicie spontaniczne) do rozmaitych rodzajów powieści, nie można nie wiedzieć, że autorkę interesują głównie puste formy tych struktur.
Wszelka rzeczywista inicjacyjność, edukacyjność czy światopoglądowość uleciały z nich za góry, za lasy.
Puste struktury są absurdalne, właśnie absurdalność stopniuje się w tej narracji po mistrzowsku, na chłodno, bez jakiejkolwiek emocji.
Z ironią jakby skrywaną, ale nie do końca, ona scala piramidy aluzji jakby nie do scalenia, ona współdziała z logiką narracyjną, której absurdalność nie zdołała zniszczyć, która nad absurdalnością ma pełną władzę.
Ironia i logika władają absurdem od narracyjnego prologu, w którym tak zwana świadomość wydobywa się z onirycznej orgii zmysłowej, po narracyjny finał, w którym absurdalnie pustą formą człowieka i absurdalnie puste struktury jego opisów przekształca się w absurdalny monument nicości, nadając tym samym nicości naturalnej status nicości spreparowanej scientyficznie i jednocześnie artystycznie.
Myśleć, że narracyjna robota Nataszy Goerke w powieści 47 na odlew jest w czymkolwiek literacko chybiona, oznacza brak wyczucia, że akurat w tym utworze autorce zdarzyło się to coś najlepszego, co mogło się zdarzyć, po raz pierwszy, oby nie jedyny –
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy