Wypiski, czytane w maszynopisie, Twórczość 2/1993

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

WYPISKI
(26.9.1992, 27.9.1992, 11.10.1992, 12.10.1992, 13.10.1992, 14.10.1992, 15.10.1992)

 

(26.9.1992)

Georges Perec, fragmenty W albo wspomnie­nie dzieciństwa („Literatura na Świecie” 1992 nr l, przekład Krystyny Rodowskiej) nie są może prozą artystyczną, ale są wyborną prozą intelektualną (nazwa okazjonalna).

Pisze nią tu z matematyczną precyzją o mechanizmach pisania i o mechanizmach funkcjonowania pamięci, narrator utworu rozgranicza dokumentację faktograficzną i bagaż pamięci.

Dobrze byłoby, gdyby to była lektura obo­wiązkowa dla wszystkich autorów wspomnień i autobiografii –

Philippe Lejeune, fragment studium Pok­rętne drogi pamięci („Literatura na Świecie” 1992 nr 1) znakomicie prezentuje metodę działań narracyjnych Pereca w W albo wspomnienie dzieciństwa.

Lejeune zestawia narrację Pereca z Le miroir qui revient Robbe-Grilleta i z innymi narracjami autobiograficznymi, charakteryzuje zja­wisko autobiografii krytycznej, wykrywając w niej elementy nowości w stosunku do klasy­cznych utworów tego typu.

Tak jak u Lejeune’a powinno wyglądać pisanie profesorskie o literaturze, autor ro­zumie artystycznie to, o czym pisze –

 

(27.9.1992)

Andre Comte-Sponville, fragment książki filozoficznej w przekładzie Tadeusza Komendanta („Literatura na Świecie” 1992 nr 1), autor jest rówieśnikiem tłumacza, informacje o auto­rze nader skromne: „uczony i pisarz francu­ski”, więc chyba nie ma o czym informować, tekst brawurowo przełożony, świadczy o wy­bornej edukacji intelektualnej.

Zna się wszystko, co znać trzeba, rozumie się, co się zna, umie się, co się intelektualnie zna, powiązać z własnym doświadczeniem wewnętrznym, słowem wyborna kultura intelektualna i duchowa, chyba bezpłodność, może nawet świadomość bezpłodności –

Andre Comte-Sponville zastępuje słowem desperacja wiele słów, których używają filozofowie mający go wspierać, te słowa nie znaczą u nich akurat tego, co Comte-Sponville nazywa desperacją, czyli świadomym wyzby­ciem się nadziei.

Wymyślone (w sensie znaczeniowym) słowo organizuje wywód autora, bez tego wymysłu dawanie świadectwa własnej kultury intelek­tualnej byłoby robotą bezsensowną, dla samego dowodu wybornej edukacji nie warto byłoby chwytać za pióro –

Desperację rozumie autor jako trwały stan świadomości intelektualnej, nie bardzo więc wiadomo, jaką alternatywę dla niej może sta­nowić filozofia.

Przeciwstawienie desperacji i filozofii jest mgliste, wyskakuje w toku wywodu jak Filip z konopi, przy trochę bałamutnym użytku z terminu desperacja chce się może podsunąć do przełknięcia mglistą deklarację filozofowania, i to filozofowania według określonej tradycji, według tradycji Epikura, Lukrecjusza i Spinozy, jest to tradycja tak piękna, że może aż za piękna jak na samą deklarację –

 

(11.10.1992)

Janusz Rudnicki, układ siedmiu opowiadań zbioru Można żyć (Wrocław 1992) jest usprawiedliwiony względami atrakcyjności (najlepsze na początek), najkorzystniejszy dla komentarzy i interpretacji byłby układ zgodny z chronologią twórczą.

Widoczne byłyby wtedy dwie rzeczy, geneza tego pisarstwa i jego rozwój, jedno i drugie w ścisłym powiązaniu.

Nawet bez programowo Solidarnościowego opowiadania, które czytałem kiedyś w maszynopisie (do książki trafiło ono w zmienionej wersji), widać jak na dłoni, że Janusz Rudnicki mógłby być pisarzem skazanym na komba­tanctwo.

Trzy czwarte polskiej literatury wyrasta od dwóch wieków z kombatanctwa albo z tęs­knoty do niego.

W przenośnym sensie kombatantami są na przykład także Marek Hłasko i Marek Nowakowski, kombatanci z marzenia lub z wymy­słu, kombatanta z sublimacji dałoby się odna­leźć w Edwardzie Stachurze.

Janusz Rudnicki byłby kombatantem z tęs­knoty do kombatanctwa lub ze złości na nie, kombatanctwo rzeczywiste do tego stopnia uśmierzyło tęsknotę, że nic z niej nie pozostało, więcej jeszcze, nic nie zostało z jakiej­kolwiek potrzeby kombatanctwa.

Niepodważalne doświadczenie kombatan­ctwa ujawniło Januszowi Rudnickiemu naj­większe literackie zagrożenie, jakie z komba­tanctwa wynika: sentymentalizm, wroga nu­mer jeden polskiej literatury od czasów roman­tyzmu, chorobę, którą tylko nieliczni potrafili zwalczyć i przezwyciężyć, zwalczając i przez­wyciężając kombatanctwo –

Kombatanctwo i sentymentalizm są ze sobą sprzęgnięte, sprzężenie widać na szczytach jak u Mickiewicza, w przepaściach jak u Żeromskiego, na bagnach i moczarach jak u wszela­kich kolumbów i kolumbiątek.

Rozprzężenie pojawia się przy próbach wyzwolenia od jednego i drugiego, przezwy­ciężenie skutku, czyli sentymentalizmu, jest ważniejsze, od niego zaczyna się walkę wyzwo­leńczą, tak się dzieje u Kadena-Bandrowskiego, u Borowskiego, u Różewicza, u Czeszki i w pewnym sensie także u Hłaski –

 

(12.10.1992)

W zbiorze Można żyć znalazło się jedno opowiadanie programowo kombatanckie, ono zamyka zbiór, nie jest to jednak kombatanctwo tak wyznawcze jak w opowiadaniu, które czytałem w maszynopisie.

Wyznawczość kombatancka jest w nim wzięta w nawias, narracja kombatantki – tramwaj arka Maria Paluch – jest zarejestro­wana na jej odpowiedzialność, ten, kto tę nar­rację nagrywa, nie wplata w nią żadnego swo­jego słowa, nawet śródtytuły są wyjęte ze słów kombatantki.

Nad jej opowieścią można postawić co naj­mniej tyle pytań, ile wywołuje narracja Panny Lilianki w powieści Ryszarda Schuberta, umoż­liwienie stawiania pytań – jeśli traktować serio formę narracji – jest chyba głównym przejawem aktywności tego, kto opowieść nagrał i, powiedzmy, podretuszował.

Początki pisarskie Janusza Rudnickiego, jeśli widzieć je w ostatnim utworze zbioru Można żyć, wiążą się z dyskretną manifestacją odmowy wobec wyznawczości.

Odmowa uwyraźni się w pozostałych utwo­rach z roku 1984 (Opowiadanie na moją pamiątkę, Skądś mruga i Gienius) i w opowia­daniu tytułowym z roku 1986.

Dystans wobec wyznawczości zastąpią iden­tyfikacje programowo antysentymentalne, niesentymentalna i nieufna jest identyfikacja, absolutnie przecież bezpieczna, z pierwszym światem (podwórko, ulica, krewniactwo, kumplostwo), takie identyfikacje w wersjach sentymentalnych stanowią dziecięce i młodzieńcze surogaty kombatanctwa (na przykład w pierwocinach pisarskich Marka Hłaski).

Narrator utworów Janusza Rudnickiego boi się przejawów sentymentalizmu jak diabeł składanego nowocześnie kropidła, sens i zna­czenie takich opowiadań jak tytułowe Można żyć, jak Opowiadanie na moją pamiątkę i Skądś mruga odsłaniają się w konfrontacji z sentymentalizmami u Tadeusza Konwickiego, u Marka Nowakowskiego, u Janusza Andermana –

 

(13.10.1992)

Opowiadanie tytułowe zamyka początkową twórczość, tkwi ona całkowicie w polskich kontekstach literackich, z nich się wywodzi, w nich się mieści.

Dłuższe utwory Trzecia w prawo i druga w lewo od księżyca (1988) i Odwiedziny (1990) – a także rozwijające się imponująco z tekstu na tekst Listy z Hamburga w „Twórczości” – są czymś zupełnie innym, widać w nich skok w górę, wzlot, prawdziwy wzrost ambicji, umiejętności i możliwości.

Pisarską przemianę Janusza Rudnickiego będzie się z pewnością nieraz komentować, wstępnie da się przewidzieć, że dokonało się to za sprawą czegoś w rodzaju oświecenia wewnętrznego, najprawdopodobniej poprzez ogar­nięcie i rozszyfrowanie odmiennej zasady życia, poprzez wyniuchanie – ukrytej, nie formułowanej i nie deklarowanej, spełniającej się jednak w praktyce – filozofii użytkowości człowieka we wszystkim i aż do końca.

Ta filozofia wyraża się w bezwzględności stosunku człowieka do człowieka, w sposobie patrzenia jednego na drugiego, we wzajemnym widzeniu siebie jak na patelni, po wypatroszeniu, po doprawieniu do użytku, do zużycia.

Świadomość odmiennego stosunku do świa­ta, odmiennego w nim uczestnictwa, jaskrawo zmienia styl narracji Rudnickiego. Zdanie antysentymentalnie ironiczne zmienia się w zdanie jak cięcie nożem, w układy ostrych równoważników zdań.

Rejestrują one bieg (w sensie dosłownym) rzeczy, bieg wszystkiego, są na narracyjnych usługach wobec podpatrzeń, zobaczeń, prze­niknięć i prześwietleń, akty percepcji służą narracyjnej kreacji jakby na moment, w ruchu i w przepływie, dla natychmiastowego zaniku.

Rudnicki ma prawo porównać swoją narra­cję do snu na jawie, nie jest to deklaracja oniryzmu, oniryzm właściwy jest mu całkowicie obcy, lecz pochwała ruchu, zmienności, błyskawiczności percepcyjnej i kreacyjnej.

Iluminacja wewnętrzna Janusza Rudnickie­go i artystyczna przemiana jego pisarstwa w Odwiedzinach i w Listach z Hamburga nie są efektem niemieckich olśnień intelektualnych i literackich, lecz rezultatem duchowej reakcji na doświadczenie życia po niemiecku czy po zachodniemu –

 

(14.10.1992)

Polak z Kędzierzyna, Polak z Solidarności zrządzeniem losu doświadcza nowoczesnego świata i nowoczesnego życia, nie traci orienta­cji w nowym i nie traci pamięci starego.

Rozpiętość między jednym i drugim tworzy napięcie wewnętrzne, ono narzuca pospieszny rytm narracji, powoduje jej wibracyjność.

Narracja konfrontuje pamiętane z doświad­czanym, przeplata różne miary rzeczy, odsła­nia – odmiennie w sensie artystycznym niż Witold Gombrowicz w Trans-Atlantyku – nieprzystosowalność naiwnej rodzimości do świadomości skrajnie wyrachowanej.

U Janusza Rudnickiego – inaczej niż u Gombrowicza nie ma miejsca na jakąkolwiek perswazyjność, narrator Janusza Rudnickiego reaguje na świat furią i szyderstwem, w świecie nie ma prawie nic, co mogłoby furii i szyder­stwu stawiać opór, nie ma zwłaszcza nic, czego nie przejrzałoby się i dałoby się nabrać na taki lub inny pozór niepodważalnej wartości.

Bezwzględne demaskatorstwo Janusza Ru­dnickiego może być unicestwiające, nie podjąłbym się jednak przedstawienia dowodu, że jakakolwiek chęć unicestwienia ma u niego fał­szywy adres –

 

(15.10.1992)

Rodzimej zakłamanej parafiańskości dostaje się to, co się jej należy, ostra świadomość totalnej merkantylizacji wszystkiego w czło­wieku może być wspaniałomyślnym prezentem dla literatury niemieckiej.

Ona po wojnie tak żarliwie dorabia się świa­dectwa moralności według uznanych kano­nów, że nie stać jej na orientację, jakimi maskami cnoty potrafi się posłużyć przemożna skłonność do grzechu.

Polak z Kędzierzyna nie musi w Hamburgu jeść chleba za darmo –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content