copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
WYPISKI
(8.7.1994, 9.7.1994, 10.7.1994, 11.7.1994, 13.7.1994, 20.7.1994, 21.7.1994, 25.7.1994, 26.7.1994, 27.7.1994, 29.7.1994, 4.8.1994, 5.8.1994, 7.8.1994, 8.8.1994, 9.8.1994, 10.8.1994, 11.8.1994)
(8.7.1994)
Mieczysław Kurpisz, wywiad z Kurpiszem – „Nowy Nurt” 1994 nr 6 – atrakcyjny, dużo intrygujących sformułowań.
Kurpisz jest postacią tajemniczą, nieraz się zastanawiam, co w nim tkwi –
Krzysztof Rutkowski, w felietonie – „Ex Libris” nr 55, lipiec ‘94 – sporo zabawnych wymizdrzeń.
Ale ładne przypomnienie zebrania w pracowni Picassa w dniu 16 czerwca 1944 i początku konfliktu między Sartrem i Camusem –
(9.7.1994)
Wincenty Różański, wywiad Krzysztofa Szymoniaka z nim – „Nowy Nurt” 1994 nr 6 – niezwykły.
Niezwykłe jest to, co Różański mówi o Stachurze, o poezji, o swojej mizerii egzystencjalnej.
Wśród niezwykłych zdań także i to, z którego ukuto tytuł: „Pisałbym dużo i pisałbym wściekle o miłości” –
(10.7.1994)
Maciej Cisło, tekścik o Sezonie na Helu Andrzeja Sosnowskiego – „Nowy Nurt” 1994 nr 6 – całkiem bzdurny.
Oskarżenie Sosnowskiego, że robi sobie zabawy poetyckie, zamiast „odbijać” (sic) „lata dla Europy i Polski gwałtowne”, wręcz zawstydzające –
Wacław Tkaczuk, w swojej audycji poetyckiej (program II) wyróżnił cztery wiersze Piotra Matywieckiego (z „Zeszytów Literackich” i z „Kresów”) i nadprogramowo dołączył do nich wiersz Stanisława Grochowiaka Zioła żałobne.
Zestawienie wiersza Matywieckiego Gielniak i trenu Grochowiaka na śmierć Gielniaka iście diabelskie –
(11.7.1994)
Kinga Dunin, artykuł My, pacjenci doktora Sachsa – „Ex Libris” nr 55, lipiec ‘94 – trochę przemądrzały.
Autorka ustosunkowuje się do relatywizmu poznawczego i do antyrelatywizmu.
Wyodrębnia antyrelatywizm zamordystyczny, którego nie aprobuje, Bogu dzięki –
Kim Ir Sen, w telewizyjnych Wiadomościach koreańskie sceny rozpaczy po jego śmierci.
Absolutna niewiarygodność.
Histeryczny płacz oficerów, lament kobiet […].
Zrozumieć tego nie sposób –
(13.7.1994)
Aleksander Gieysztor, artykuł o „nieuchronności Powstania Warszawskiego” pod tytułem Jak z tragedii greckiej – „Polityka” 1994 nr 29 – jest rekapitulacją politycznych i militarnych motywów decyzji powstańczej –
(20.7.1994)
Stanisław Dłuski, recenzja wyboru wierszy Jana Sochonia Brzęk dzwonków (1993) – „Akcent” 1994 nr l – jest zbudowana z odwołań do Gabriela Marcela i jego wykładni doznań metafizycznych –
Urszula M. Benka, recenzja Małych mistrzów Jacka Łukasiewicza (Świdnica 1993) – „Akcent” 1994 nr l – pretensjonalna stylistycznie.
Z przeciwstawienia Poety i Człowieka w strukturze wierszy niewiele wynika –
(21.7.1994)
Anna Schiller, artykuł Genet czyli artysta – „Ex Libris” nr 56, lipiec ‘94 – solidny. Autorka wie, o kim pisze –
(25.7.1994)
Stefan Melkowski, elaborat Tropami Fausta – „Akcent” 1994 nr 1 – typowo belferski.
Z kilku obiegowych cytatów buduje się ideę „człowieka faustycznego”, Sława i chwała ma być ilustracją tej kategorii.
Powieść ilustracyjna jest zjawiskiem artystycznie bez znaczenia niezależnie od tego, co ilustruje.
Autor elaboratu nie ma żadnych podejrzeń, że Jarosław Iwaszkiewicz uprawia autonomiczną poznawczość, w której oczywiste związki z Faustem nie mogą być decydujące –
Witold Gombrowicz, dziś mija dwadzieścia pięć lat od jego śmierci, u Bartelskiego jest data śmierci 26 lipca, ale w encyklopedii jest data dzisiejsza.
Zupełnie cicho o tej rocznicy, zadziwiająco cicho –
Magdalena Rostron, artykuł Irlandzkie gadanie – „Ex Libris” nr 56, lipiec ‘94 – wręcz znakomity.
Autorka ze znawstwem pisze o znaczeniu sztuki mówionego opowiadania dla literatury:
„To właśnie element poetycki i oralny w kulturze irlandzkiej pozwala jej pisarzom na stworzenie atmosfery w kilku słowach, bez potrzeby uciekania się do długich jak rzeka struktur narracyjnych” –
(26.7.1994)
Jerzy Jarniewicz, solidny artykuł – „Ex Libris” nr 56, lipiec ‘94 – o czterech powieściach Roddy’ego Doyle, irlandzkiego autora bestsellerów.
Roddy Doyle wykorzystuje mowę robotniczej dzielnicy Dublina i jest to jedyny język jego narracji.
Ktoś go oskarża o „spisek mający na celu obalenie literackiej angielszczyzny”, nie może więc to być pisarstwo bestsellerowe znanego typu –
(27.7.1994)
Tadeusz Siejak, krótki tekst – „Polityka” 1994 nr 31, dodatek „Kultura” – o wywiadzie Edwarda Redlińskiego Byłem szczuropolakiem został napisany 14 maja, czyli krótko przed śmiercią (7 czerwca).
Siejak solidaryzuje się w pełni z wypowiedzią Redlińskiego i to jest najważniejsze, nie ma co ekscytować się u Siejaka słowem komunizm.
Ono ma u niego szczególne znaczenie, skoro z komunizmem jest utożsamiany także kościół
Roman Herzog, wywiad prezydenta Niemiec dla Adama Krzemińskiego i dziennikarza niemieckiego Jürgena Vietiga – „Polityka” 1994 nr 31 – robi dobre wrażenie.
Może bardziej przez to, czego nie mówi, niż przez to, co mówi.
Nie mówi żadnych frazesów, odwołuje się do realnych racji politycznych.
Brak jakiegokolwiek pustosłowia każe czytać uważnie jego wypowiedzi –
(29.7.1994)
Tadeusz Drewnowski, artykuł Pamiętnik z płomieni – „Polityka” 1994 nr 31, dodatek „Kultura” – przeczytałem na pamiątkę Powstania Warszawskiego.
Nie odczuwałem i nie odczuwam żadnego związku z młodymi warszawskimi poetami czasu wojny.
Reagowałbym na nich z większym zatrwożeniem, niż reagowałem kilka razy na widok Tadeusza Borowskiego.
Wierność Tadeusza Drewnowskiego dla ich pamięci należy uznać, ta wierność jest bądź co bądź stałym składnikiem jego osobowości, najprawdopodobniej jedynie trwałym –
(4.8.1994)
Zbigniew Taranienko, w artykule o Leopoldzie Buczkowskim – „Ex Libris” nr 57, sierpień ‘94 – wspomina o Bagules jako o istniejącym utworze.
Nie czytał więc albo nie przyjął do wiadomości mojej ekspertyzy.
Moja konkluzja, że Bagules nie istnieje, jest przecież bezsporna, nie ma sensu podtrzymywać mistyfikacji.
Taranienko formułuje nawet wzmiankę interpretacyjną o Bagules, że utwór Bagules powstał w latach siedemdziesiątych –
(5.8.1994)
Tadeusz Komendant, lektura połowy Władz dyskursu (Warszawa 1994) – Wprowadzenie i W stronę transgresji – daje pewność, że jest to praca doktorska najwyższej klasy.
Mogła ona powstać tylko przy długotrwałym obcowaniu z francuską myślą filozoficzną dwudziestego wieku i z całym jej niemieckim zapleczem (Hegel, Nietzsche).
Mój podziw dla wiedzy Komendanta nie kłóci się z uczuciem satysfakcji, że mnie samemu udało się uniknąć konieczności akademickiego pisania.
Jakaż by to mogła być wspaniałość, gdyby Komendant pisał literacki esej o Foucaulcie bez troski o nieustanne dawanie świadectwa, czego się naczytał.
Ta ciągła troska o akademicki charakter tekstu szkodzi wrażliwości Komendanta na wszelkie finezje osoby i dzieła Foucaulta.
Tę swoją wrażliwość Komendant raz po raz ujawnia, ale jednocześnie musi ją jakby maskować akademickim tokiem wywodu.
Przymus wynika z narzucanych sobie rygorów formalnych, one nie służą dziełu, one stwarzają alibi akademickie oceniaczom dzieła –
(7.8.1994)
Część druga Władz dyskursu, niejako tytułowa (W stronę dyskursu) ujawnia dobitnie wewnętrzne rozdarcie Komendanta.
Rozumie on świetnie paradoksalność postawy Foucaulta, który opowiada się za powrotem do dyskursu, rozwija ideę „śmierci człowieka” i nie ukrywa niewiary w dyskurs.
Komendant referuje to w głównym tekście i demaskuje w literackim przerywniku Michel Foucault, tak jak to widzę, ale gdzie może deklaruje jakby za Foucaultem, jakby obok niego i nawet wbrew niemu, że wiedza i nauka górują nad wyobraźnią.
Choć formułuje myśl, którą nazywa straszną, mimo jej przynależności do rzeczy oczywistych:
„Bo straszno jest uznać większość teorii, na których wspiera się gmach dzisiejszej humanistyki, za indywidualne fantazmaty i paranoiczne urojenia, podane w quasi-obiektywnym przebraniu” (s. 151) –
(8.8.1994)
Władze dyskursu – lepiej niż cokolwiek, co Tadeusz Komendant napisał – ujawniają jego „wolę poznania” i do niej (wola), do niego (poznanie) przekonują.
Rygory pracy doktorskiej nie pozwalają mu na pełną „odwagę prawdy” o dziele Foucaulta, on jej jednak nie ukrywa (gdzie tylko może).
Pokątność tej prawdy stanowi jej atrakcyjność.
W nieprzewidzianych miejscach tekstu Komendant daje do zrozumienia, że wie, jakim splotem genialności, kabotyństwa i tragiczności jest całe dzieło Foucaulta.
Więcej jeszcze, że w tym dziele przejawia się wielkość i nędza dzisiejszej filozofii, czyli wie to, co wiedział o sobie sam Foucault.
Wtajemniczenie w dzieło Foucaulta nie jest dla Komendanta najważniejsze, najważniejsze jest sprowokowane przez Foucaulta wtajemniczenie w Nietzschego.
Nietzsche jest większy od Foucaulta i jest źródłem całej filozofii pokartezjańskiej i pokantowskiej.
Foucault po to jest potrzebny, żeby sobą tę wielkość z dzisiejszej perspektywy, z perspektywy dwudziestego wieku, potwierdzić i uwiarygodnić.
Nie wiadomo, czy wtajemniczenie Komendanta w Nietzschego jest wystarczające, żeby relacja między Foucaultem i Nietzschem była do końca świadoma.
Kłopotać się tym nie ma potrzeby, Komendant ma wszelkie dane, żeby poznać i zrozumieć wiele rzeczy ważniejszych niż przewodnia (dziś) nowożytna filozofia –
(9.8.1994)
Osip Mandelsztam, wiersze (pięć) „Twórczość” 1994 nr 8, przekład Adama Pomorskiego – nie są niezrozumiałe, jak ktoś w tych dniach narzekał.
Nie odczuwam żadnej dziwności w Odzie rysikiem (nakładanie się, poprzez słowa, warstw natury i kultury, ich wymienność i przemienność), w przekładzie Wieku widzę ryzykowności, ale może są one także w oryginale, w utworze Lamarck dopatrywałbym się wręcz genialności i związków z myślą genezyjską u Juliusza Słowackiego.
Mandelsztam Lamarckowską filozofię rozwoju w przyrodzie (i tym samym myśl genezyjską Słowackiego) interpretuje w duchu katastroficznym, katastrofizm w każdym razie w tym utworze wyczuwam.
Katastrofizmem jest podszyty szyderczy wiersz bez tytułu, z incipitem: „Jak przed śmiercią szczery będę” –
(10.8.1994)
Tadeusz Komendant, w Posłowiu tłumacza do Nadzorować i karać Michela Foucaulta (Warszawa 1993) wyjaśnienie kilku kwestii przekładowych.
Na czele kwestia przekładu ostatnich słów ćwiartowanego Damiensa, „Baisez-moi, Mesieurs”.
Komendant rozważa rozmaite możliwości między znaczeniami całować i pierdolić, myślę, że słowa te mogłyby znaczyć, „wypierdolcie mnie”, czyli, w konkretnej sytuacji, znaczyłyby, „zabijcie mnie” –
(11.8.1994)
Marek Kusiba, Roman Sabo, ich po dwa listy do siebie pod wspólnym tytułem Zamieszkać w wyprawie – „Akcent” 1994 nr 2 – bardzo interesujące.
Rozumiem filozofię „mieszkania w wyprawie” (Kusiba), ale praktykuję „mieszkanie w gołębniku”.
„Wybijanie się na językową niepodległość” (Sabo) jest atrakcyjniejsze jako praktyka niż jako filozofia językowej wolności.
Wiem na pewno, że jej nie ma bardziej niż jakiejkolwiek innej.
Wierzę jak Sabo, że „literatura jest od przekształcania, zmieniania, przeobrażania wyobraźni”, ale tę pracę literatury obserwuję gdzie indziej, niż to robią obydwaj epistolografowie.
Różnice między nimi i mną są ciekawsze, niż wszystkie między nami zbieżności, bo ich też nie brakuje –
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy