copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
WYPISKI
(1.11.1995, 2.11.1995, 3.11.1995, 8.11.1995, 9.11.1995, 10.11.1995, 11.11.1995, 12.11.1995, 13.11.1995, 14.11.1995, 15.11.1995, 16.11.1995, 19.11.1995, 20.11.1995, 21.11.1995, 23.11.1995, 27.11.1995, 28.11.1995, 30.11.1995)
(1.11.1995)
Henryk Elzenberg (1887-1967), publikacja Czułość i przekora – „Twórczość” 1995 nr 11 – zawiera listy do Heleny Wirskiej w wyborze i opracowaniu Heleny Zaworskiej.
Wybrane listy i fragmenty pochodzą z lat 1961-1965, z lat zaawansowanej starości i choroby.
Nie potwierdzają one w niczym legendy autora, przeciwnie, we wszystkim ją demaskują, demaskują stylistycznie, czyli w najbezwzględniejszy sposób.
Tak piszący człowiek ujawnia wszelkie defekty osobowe.
Nie chce mi się swojego sądu udowadniać, nic mi nie przeszkadza kult jego osoby i jego twórczości –
Stanisław Moniuszko, kantata Widma (według Dziadów) – radio, Program II – największej piękności, nagranie z roku 1979.
Nie wiem, czy ta muzyka jest w duchu Mickiewicza, dla mnie jest ona klasyczna.
Jest w niej wzniosłość, jest konsolacyjność, nie ma dramatyzmu, nie ma romantycznej mroczności.
Muzyka polska i uniwersalna, nie mniej uniwersalna niż muzyka Chopina –
(2.11.1995)
Klub Księgarza, na wieczorze pamięci Krzysztofa Mętraka dużo ludzi, tłok.
Siedziałem koło Olka Ziemnego, uroczystość zgrabna w swojej okolicznościowości, imprezowy felieton.
Tekst o czekaniu czytał Daniel Olbrychski (także hasło o sobie), tekst o czekaniu wyrazisty w swoim stylistycznym wysileniu.
Filip Bajon ładnie się jąkał po amerykańsku, słuchało się tego bez oporu.
Leszek Budrecki erudycyjnie wywiódł krytykę Mętraka od Andrzeja Kijowskiego.
Jako wolontariusz przemówił Janusz Atlas, upomniał się o uhonorowanie pisarstwa Krzysztofa o piłce nożnej. […]
(3.11.1995)
Norman Mailer, fragmenty eseju Henry Miller Genius andLust, Narcissism (1976) – „Ex Libris” nr 85, listopad ‘95, przekład Ewy Kulik-Bielińskiej pod tytułem Ciupciałem się i było cudownie… – atrakcyjne przede wszystkim w tym, że Mailer widzi w Millerze pisarza rzędu największych a w Różoukrzyżowaniu utraconą szansę największej powieści amerykańskiej –
(8.11.1995)
Magda Heydal, w uwagach i analizach przekładu Marka Obarskiego Seasons Songs Teda Hughesa – „Literatura na Świecie” 1995 nr 7 – wyraźne przeciążenie stylistyczne.
Prostactwo translatorskie opisuje się w stylistyce tekstu filozoficznego zamiast swobodnie sobie pożartować z poetyckiego grafomaństwa –
(9.11.1995)
Zbigniew Namysłowski, w rozmowie dla Grzegorza Śpiewaka – „Sycyna” 1995 nr 23 – trochę niejasno i trochę nonszalancko mówi o związkach rodzinnych z twórcami Kapeli Włościańskiej.
Rzeczowo przedstawia swoją współpracę z muzykami góralskimi.
Zaskoczył mnie wypowiedzią o roli Milesa Davisa, ostrym zdaniem: „Jeśli Davis był papieżem, to ja innowiercą” –
(10.11.1995)
Douglas Dunn (ur. 1942), w dwóch opowiadaniach – „Literatura na Świecie” 1995 nr 7, przełożył Jerzy Jarniewicz – narracja w stylu filmowym.
Jest to jedyne unowocześnienie narracji bezosobowej.
Fonia jest u Dunna ważniejsza niż wizja.
Wobec kolokwialności Jerzy Jarniewicz jest trochę bezradny jako tłumacz.
Wiersze Dunna przekłada Piotr Sommer, w wierszach wizja góruje nad fonią, Piotr Sommer dobrze czuje nieestetyczność wizji Dunna.
W dwóch artykułach Jerzego Jarniewicza o Dunnie (opowiadania, poezja) wyraźna neutralność artystyczna.
Widzi się wpływ Philipa Larkina na Dunna, zwłaszcza w sławnym debiucie poetyckim Terry Street (1969) –
(11.11.1995)
Zygmunt Kubiak, żarliwy, tak to trzeba nazwać, artykuł Ostatni taki filolog – „Życie Warszawy” 1995 nr 307, dodatek „Niedziela” – przedstawia główne dzieła Tadeusza Zielińskiego (1859-1944) –
Elżbieta Baniewicz, omówienie Balladyny w reżyserii Adama Hanuszkiewicza – „Twórczość” 1995 nr 11 – w częstochowskim teatrze pod dyrekcją Henryka Talara pochwalne.
Adam Hanuszkiewicz robi za klasyka postmodernizmu, miesza konwencje, w częstochowskiej Balladynie hondy zostały zastąpione przez rolki –
(12.11.1995)
Piotr Juszkiewicz, artykuł Lagadyjskie słowa, komentarz do wystawy prac Magdaleny Abakanowicz – „Nowy Nurt” 1995 nr 22 – ma istotne znaczenie.
Autor wychodzi od opisu rozmowy uczonych Lagadajczyków u Jonathana Swifta za pomocą przedmiotów.
Próbuje uchwycić, na czym polegają przejścia od dosłowności przedmiotów do znaczeń, które im się nadaje.
W swoich sugestiach Piotr Juszkiewicz jest ostrożny i stara się być precyzyjny –
Edward Śmigły-Rydz, w audycji Elizy Bojarskiej – Program I – recytowano kilka wierszy Śmigłego-Rydza.
Wiersze postskamandryckie, kulturalne –
Joanna Wójcik, refleksja nad relacjami z festiwali filmowych – „Nowy Nurt” 1995 nr 22 – kwestionuje sens szukania w filmach „przesłania” zamiast analizy tego, czego film jest wytworem.
Wśród cytowanych krytyków są Andrzej i Mateusz Wernerowie, Andrzej Werner z „Gazety Wyborczej”, Mateusz z Kina.
Mateusz to chyba syn Andrzeja, opowiadał mi o nim jako o studencie Tadeusz Komendant –
Wacław Tkaczuk, audycję o Adolfie Rudnickim – Program II – zbudował z jego tekstów i wypowiedzi, z tekstów Witolda Gombrowicza i Mieczysława Jastruna.
Wypowiedzi Gombrowicza (o Szczurach i Żołnierzach) i Jastruna (o utworach o wojnie i zagładzie) w kontrapunkcie do mojego tekstu o byciu artystą, o dramacie artysty.
Tekst (mój) jak tekst, cała audycja eksponuje dramat losu, jest wyrazista –
(13.11.1995)
Alexander Trocchi (1925-1984), powieść Księga Kaina (1969) – „Literatura na Świecie” 1995 nr 7, przekład Krzysztofa Hejwowskiego – na pobieżny rzut oka kojarzy się z charakterystyczną dla narkomanów manierą grafomaństwa.
Chyba tak prosto nie da się ująć sprawy tego autora –
Wacław Tkaczuk, zadzwonił z rana, on nie mógł wysłuchać swojej audycji o Adolfie Rudnickim.
Podobno mu gratulowano mojego udziału.
Pogawędka na temat tekstu Gombrowicza o Rudnickim, pogawędka o Wandzie Karczewskiej.
Wacek nawiązał do sprawy Wypisków o audycjach radiowych –
(14.11.1995)
Kazimierz Orłoś, dwa opowiadania, Śmierć na motorynce i Lepiej nic nie mów – „Sycyna” 1995 nr 24 – przypominają Marka Hłaskę z początków pisarskich.
W pierwszym utworze tylko realia z dnia dzisiejszego, w drugim niuansuje się anegdotę, zdarzeniowość zastępuje nastrój.
Pisarsko u Kazimierza Orłosia nic się nie dzieje, trwa początek sprzed kilkudziesięciu lat.
Można uznać, że temu wszystkiemu winna historia, wolno pomyśleć, że winna wiara w historię, czyli ofiara z siebie na jej rzecz –
(15.11.1995)
Przemysław Czapliński, Tadeusz Komendant rekomendował mi jego recenzję – „Książki” 1995 nr 11 – powieści Juliana Kornhausera Dom, sen i gry dziecięce (1995).
Jestem wstrzemięźliwy wobec uogólnień Czaplińskiego.
Dzieli on swoich autorów (Tryzna, Tokarczuk, Filipiak, Stasiuk, Bolecka, Chwin) na fabulatorów i mitografistów.
Mniejsza o to, że autorów wyciąga się jak z rękawa i dzieli całkiem dowolnie, ta przygodna konstrukcja jest potrzebna do oceny powieści Kornhausera.
Tę powieść tworzy się przez naciąganą analizę, jej nie ma.
(16.11.1995)
Czesław Miłosz, artykuł o Bolesławie Micińskim Miciński i prawica – „Książki” 1995 nr 11 – o dużym znaczeniu.
Rejestr związków przyjaźni Bolesława Micińskiego z osobistościami lat międzywojennych, jeszcze ważniejsza analiza stosunku Micińskiego do „Wiadomości Literackich”, do „Prosto z Mostu” i do wszystkiego, co te pisma oznaczały.
Artykuł Miłosza powstał na marginesie Listów Bolesława Micińskiego, Jerzego Stempowskiego, Miłosz nadaje rangę publikacji Listów (Warszawa 1995) –
Iwona Kurz, nota o Chcę, żądam, rozkazuję Dariusza Bitnera – „Ex Libris” nr 86, listopad ‘95 – całkiem byle jaka.
Niełatwo jej przebrnąć przez tekst tytułowy i następny, tylko dlaczego miałoby być łatwo, przecież Bitner napisał coś bardzo ważnego o byciu artystą, coś u nas bardzo rzadkiego.
Pochwała opowiadania Wnętrzności przy naganie dla Chcę, żądam, rozkazuję jest już bez znaczenia –
Przemysław Czapliński, recenzja Mroczne epifanie – „Ex Libris” nr 86, listopad ‘95 – nadbudowuje egzystencjalną filozofię nad Zapiskami z nocnych dyżurów Jacka Baczaka.
Nie ma w recenzji żadnych oczywistych objawów bałamuctwa, których tyle w recenzji Domu, snów i gier dziecięcych Juliana Kornhausera.
Jest możliwe, że debiut Jacka Baczaka nie potwierdza opinii Czaplińskiego, wymaga to jednak sprawdzenia –
Mieczysław Porebski, elaborat Złe sny i szneka z glancem – „Ex Libris” nr 86, listopad ‘95 – jest trochę referatem o kategorii toposu, trochę konfesją autobiograficzną.
Profesor przypisuje się do zachodniego pogranicza, od Gniewu i Chełmży poprzez Wielkopolskę po Piekary Śląskie.
Prawie to ładne i w głębokim utajeniu niemądre, raz po raz wyskakują polskie głupotki, polskie zawołania –
Janusz Głowacki, zadzwonił przed siódmą (wieczór), coś mu mówiło, że musiało się coś u mnie zdarzyć.
Ucieszył się, gdy mu powiedziałem, co się stało w mieszkaniu (zalanie).
On był na kolacji z Martinem Amisem, wymienił wśród obecnych Krystynę Koftę, Ludmiłę Marjańską i Julię Hartwig.
Krystyna Kofta prosiła Janusza, żeby zapytał Amisa, co teraz pisze, on odmówił.
Janusz źle się czuje, myśli, że jutro przyjdzie na obiad –
(19.11.1995)
John Irving (ur. 1942), przed rokiem zdumiało mnie w wywiadzie dla „Nowego Nurtu” pytanie o Świat według Garpa (1978).
Krzysztof Szymoniak mówił o tym jak o wyznaniu wiary literackiej.
Uchylałem się od wypowiedzi na podstawie tego, co wiedziałem o Johnie Irvingu, co z niego zapamiętałem.
Okazja – trzecie wydanie Świata według Garpa (Warszawa 1994), przekład Zofii Uhrynowskiej-Hanasz – nie zmienia w niczym mojej opinii o autorze tej powieści.
Irving kontynuuje tradycję powieści dziewiętnastowiecznej, tradycję realizmu sprzed stu lat.
Odrobina surrealizmu w akcji i fabule niczego w tej tradycji nie zmienia.
W narracji obowiązuje informacyjna opisowość ze wszystkimi uzurpacjami wszechwiedzy.
Takie pisanie przetrwało do dziś w bardzo poślednich rodzajach beletrystyki.
John Irving, na szczęście, na degradację artystyczną do beletrystyki komercyjnej sobie nie pozwala, jest staroświecko, dziewiętnaste wiecznie, solidny.
Wybrał sobie na patrona literackiego ni mniej ni więcej tylko Conrada, choć jego Conrad jest pisarzem rodzajowym (marynistyka) lub młodzieżowym.
Krzysztof Mętrak (cytat na okładce) szuka w Świecie według Garpa „arcykomizmu” (sic) i „tragikomizmu”, nie wiadomo, co ma na myśli.
Jakaś postać komizmu w narracji Iryinga niewątpliwie czasem się pojawia, jest to komizm taki, jaki dałoby się znaleźć także u Jacka Londona.
On akurat mógłby być rzeczywistym patronem Iryinga.
W Świecie według Garpa dałoby się zobaczyć o kilkadziesiąt lat późniejszą wersję powieści Martin Eden (1909).
W sensie literackim i artystycznym droga do pisarstwa jest u Iryinga znacznie dawniejsza niż u Londona –
Piotr Sommer, w radiowej rozmowie z Ireną Heppen – Program II – mówił o szkockim numerze „Literatury na Świecie” (1995 nr 7).
Wyeksponował Alexandra Trocchi’ego, sugestywniejsze było to, co mówił o dzienniku Williama Soutara (1898-1943).
Przeczytał fragment swojego przekładu wiersza Douglasa Dunna Ratatouille (z tomu St. Kilda’s Parliament 1981) –
(20.11.1995)
Dariusz Nowacki, artykuł Jak być kochaną – „Nowy Nurt” 1995 nr 23 – oczywisty w swoich treściach.
Autor przypomina istnienie „prozy kobiecej” w latach osiemdziesiątych.
Kojarzy Manuelę Gretkowską z Anną Bojarską, Izabelę Filipiak z Krystyną Koftą i Marią Nurowską, Olgę Tokarczuk z Krystyną Sakowicz.
Oddzielne miejsce przypisuje Zycie Rudzkiej, dziwi się, że nie zauważono Hanny Kowalewskiej –
Wojciech Bonowicz, Adam Wiedemann, dialog krytyczny – „Nowy Nurt” 1995 nr 23 – o powieści E.E. Olgi Tokarczuk.
Rozmówców interesuje głównie mediumizm w powiązaniu z epoką (Młoda Polska).
Trochę uwag formalnych (założenia narracyjne utworu).
Nie wiadomo, dlaczego taki tekst trzeba robić w dwie osoby, ale, oczywiście, można –
Roman Praszyński, literackie omówienie Absolutnej amnezji – „Nowy Nurt” 1995 nr 23 – jest ładnie napisane i całkowicie lojalne wobec tekstu Izabeli Filipiak.
Ironia narracji Praszyńskiego jest widoczna, nie można jej nie dostrzec, w subtelności ironii jest wyrażona ocena.
Wobec tej powieści akurat przystoi ironia, szyderstwo byłoby może nie usprawiedliwione –
(21.11.1995)
Piotr Juszkiewicz, dywagacje w związku z wystawą Nowa sztuka w Wielkiej Brytanii (Muzeum Sztuki w Łodzi) – „Nowy Nurt” 1995 nr 23 – mają tytuł Wszystkiemu winien jest konceptualizm, dotyczą fundamentów sztuki i krytyki sztuki.
Piotr Juszkiewicz wie dużo i dużo rozumie, myśli się jednak, że chce wiedzieć i rozumieć jakby trochę za dużo –
(23.11.1995)
Dariusz Bitner, po wczorajszej i dzisiejszej lekturze Świata według mnie (3) nie do końca wiem, co o tym sądzę.
Część pierwsza powstała z furii polemicznej, druga również z konkretnego doświadczenia (zdrada literatury artystycznej dla słowa komercyjnego, dla „lamelków”).
Część trzecia podsumowuje całe doświadczenie pisarskie, odsłania w literaturze śmietnik słów, sugeruje istnienie w słowach „wartości transcendentalnych”.
Każe się domyślać, jakie wątki intelektualne są ważniejsze od innych (rozumienie pamięci, rozumienie słowa i pozasłowia, rozumienie snu).
Jest prawdopodobne, że sugestie intelektualne dziennika trzeciego są bardziej fundamentalne niż w dwóch partiach poprzednich, nie można tego wykluczyć.
Jednocześnie pojawia się przy czytaniu poczucie nadmiaru słowa, żeby nie powiedzieć, poczucie dłużyzn i poczucie (niekiedy) repetycyjności.
Nie jestem pewien tych swoich odczuć i poczuć, może są to odczucia i poczucia kogoś, kto za dużo słów Darka przeczytał.
Nie jestem pewien, czy mógłbym i miałbym prawo zgłaszać swoje wątpliwości.
Wiem przecież, że ukryte „wartości transcendentalne” mogą mnie olśnić przy drugim, trzecim i jeszcze którymś czytaniu.
Zwłaszcza przy czytaniu Świata według mnie w całości, w łącznej lekturze –
(27.11.1995)
Wczoraj – w Toruniu – Darek Bitner prosił mnie o coś o opowiadaniach Bulgulula, do książki.
Obszerny wybór utworów zbioru był drukowany w roku 1990 („Twórczość” nr 12).
Nie znalazłem śladów lektury ani w listach do niego, ani w zapiskach.
Jest prawdopodobne, że napisałem coś po lekturze maszynopisu, nie wiadomo jednak, kiedy maszynopis otrzymałem –
Jednak listy, o opowiadaniach zbioru Bulgulula pisałem do niego w liście z 7 października 1989 –
Paweł Przywara, przypomina mi się uporczywie jego twarz z dnia wczorajszego, z Torunia.
Twarz utrwalonego smutku jakby bez granic.
Aż dziwne, że z tą twarzą można wypowiadać to, co on wypowiada.
On mówi o prawdzie, jakby ją miał w ręku, o realizmie, jakby wiadomo było o nim cokolwiek istotnego.
W to wszystko może mu się wplątać propozycja, żeby w Toruniu, zamiast dyskusji literatów, organizować spotkania z czytelnikami –
Jakub Szaper (właściwie Jakub Bulanda), w dziwnej rozmowie z Dariuszem Nowackim – „Nowy Nurt” 1995 nr 24 – autor powieści Narogi i patrochy (1994) urasta na filozofa i artystę języka.
Ten wywiad tłumaczy może zagadkowość zachowań i literackich deklaracji Dariusza Nowackiego, w trakcie imprez w Toruniu.
Plączą mi się po głowie rozmaite domysły –
Karol Maliszewski, niemal poemat egzystencjalny – „Nowy Nurt” 1995 nr 24 – o ekspresjach Yewhena Michnowsky’ego.
Trzeba by się wszystkiego domyślać, zgadywać, co może znaczyć.
Strona tekstów Michnowsky’ego po lewej stronie tekstu Maliszewskiego demonstruje dość sugestywnie, jak Maliszewski sprawdza się w Michnowsky’m.
Zaangażowanie w Michnowsky’ego wymaga większej odwagi niż zaangażowanie w Stachurę.
Co się kryje za odwagą Maliszewskiego, jaki rodzaj desperacji albo tego czegoś, co jest z nią w parze –
(28.11.1995)
Paweł Rodak, recenzja Bez odpowiedzi – „Nowy Nurt” 1995 nr 24 – o książce Marka Adamca Bez namaszczenia (Lublin 1995) solidnie wyważona.
W podtekście nie ukrywa się, że ma się świadomość, w czym wywody Marka Adamca mają dobry grunt, w czym są miałkie.
W wyrazie tej świadomości takt i elegancja, mało kto dziś coś takiego potrafi –
Grzegorz Bylica, recenzja Błogosławione skutki niemocy – „FA-art” 1995 nr 3 – ma równoważyć idiotyczny tekścik Beaty Dzianowicz o książce Trzy razy.
Nie ze wszystkim w recenzji Grzegorza Bylicy można się zgodzić, ale autor wie, co czyta, i próbuje się do czytanego intelektualnie ustosunkować –
Dariusz Nowacki, opis Absolutnej amnezji – „FA-art” 1995 nr 3 – analityczny i bezwzględny.
Komplementy rozsiane po tekście sensu analizy w niczym nie zmieniają – Krzysztof Uniłowski, w dwóch recenzjach – „FA-art” 1995 nr 3 – potwierdza rzetelność swojego stosunku do dwóch odrębnych utworów literackich, do powieści E.E. Olgi Tokarczuk i do powieści Urodzony w Święto Zmarłych Feliksa Netza.
Pierwszą zalicza do przyzwoitej beletrystyki popularnej, drugą do znacznie ambitniejszej literatury regionalnej.
To drugie określenie w tekście recenzji nie jest użyte, jest ono jednak odpowiednie do prezentacji śląskości w utworze Netza, jaką się przeprowadza.
Sympatyczne w obydwu recenzjach są prztyczki, jakie się rozdziela między wielu adresatów –
Józef Olejniczak (ur. 1957), nie tyle recenzja Zapamiętanego Kazimierza Brandy są – „FA-art” 1995 nr 3 – co kompozycja dywagacji o formie „dziennika wspomnień”.
Taką osobliwą nazwę wymyśla autor dla dzienników Gombrowicza, Lechonia, Herlinga-Grudzińskiego i innych.
Uważa to za formę literacką przebrzmiałą (co to znaczy), jeśli nie wymyśli się szczególnych uzasadnień.
Uzasadnień dla Zapamiętanego nie widzi żadnych, nie szczędząc jednocześnie książce gołosłownych komplementów, które mimowolnie lub niemimowolnie nabierają charakteru szyderstwa.
W pisaniu Józefa Olejniczaka (adiunkt na Uniwersytecie Śląskim) jest jakaś obcesowość, której przyczyny mogą być rozmaite –
(30.11.1995)
Krzysztof Uniłowski, dowiedziałem się […], że „Grzegorz Bylica” to pseudonim Uniłowskiego.
Ponowna lektura recenzji Trzech razy Bitnera.
Powinienem się domyślić, że tak nie może pisać o Trzech razach ktoś nieznany –
Jan Szaket, recenzja Solo na niutni basowej – „FA-art” 1995 nr 3 – o debiucie Szymona Kantorskiego Solo (Poznań 1995) świetnie napisana i ostentacyjnie sceptyczna („Mój sceptycyzm jest wielki jak wątroba dinozaura”).
Kto też pisze te teksty pod pseudonimem „Jan Szaket”.
Pytałem o to Cezarego K. Kędera, odmówił odpowiedzi, nie bardzo mógłbym myśleć, że to sam Cezary K. Kęder.
Przez niego podpisane teksty krytyczne lub publicystyczne są jakby całkiem inne, ale kto wie –
Thomas De Quincey (1785-1859), w kolejnym odcinku (radio) powieści Wyznania angielskiego opiumisty (1821) – Program II – niezwykły opis strukturalny widzeń sennych.
Właściwie pełna wiedza o tworach wyobraźni onirycznej.
W opisie niezwykłe określenie, „tyrania ludzkich twarzy”, na tropie takiego określenia byłem w myślach od lat –
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy