Wypiski, czytane w maszynopisie, Twórczość 6/1998

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

WYPISKI
(2.12.1995, 3.12.1995, 4.12.1995, 7.12.1995, 10.12.1995, 14.12.1995, 16.12.1995, 17.12.1995, 18.12.1995, 21.12.1995, 22.12.1995, 23.12.1995, 24.12.1995, 25.12.1995, 27.12.1995, 28.12.1995, 29.12.1995, 1.1.1996)

 

(2.12.1995)

Donat Kirsch, zadzwonił (z Kalifornii) przed ósmą, rozmowa z nim i z Ewą bez końca.

Donat zmienił pracę, już nie musi dojeżdżać, swoją nową pracę nazywa pisaniem dokumentacji.

Ewa uczy w college’u angielskiego i retoryki, sama studiuje wystawiennictwo w Fullerton, przygotowuje jako pracę dyplomową dwie wystawy, wystawę malarstwa Polaków i wysta­wę malarstwa Niemców (z kolekcji prywat­nych).

Oboje namawiają mnie na przyjazd, oni sami nie wybierają się do Europy, może by pojechali do neutralnego kraju, ale nie do Niemiec i nie do Polski.

Donat pytał o Marka Słyka, o Janusza Andermana.

Zamierza mi przysłać kopie swoich opowia­dań. (…)

 

(3.12.1995)

Małgorzata Szpakowska, szkic Lem wśród innych – „Twórczość” 1995 nr 12 – jest końcowym rozdziałem książki Dyskusje ze Stanisławem Lemem.

Szpakowska maluje mapę polskiego myślicielstwa w dwudziestym wieku i wyznacza dwie jego linie, linię kulturalistów (Stanisław Brzo­zowski, Florian Znaniecki, Leszek Kołakowski) i linię naturalistów (Stanisław Przybyszewski, Stanisław Ignacy Witkiewicz, Stanisław Lem).

Mapa mniej klarowna niż zwykle u Szpakowskiej, ale to nie jej wina.

Najwięcej wątpliwości ma się do trzecich punktów dychotomicznego podziału.

Nobilitacja o charakterze historycznym obej­muje aktualne wielkości, Leszka Kołakowskiego i Stanisława Lema, tego ostatniego Szpakowska nobilituje maksymalnie ostrożnie.

Mimo tej ostrożności nie widzę żadnych istotnych punktów wspólnych między Lemem i Witkiewiczem.

Nie chcę wysuwać żadnych argumentów intelektualnych, w książce Szpakowskiej zestawienie tych dwóch nazwisk będzie się weryfi­kować na słuch –

Erich Wolfgang Korngold (1897-1957), wczoraj słuchałem radiowej transmisji – Program II – opery Die tote Stadt (1920), trans­misja z Antwerpii.

Die tote Stadt jest uważana za arcydzieło ekspresjonizmu, dla mnie rzecz niezwykła (muzycznie) i zagadkowa (intelektualnie).

Korngold jest mistrzem muzyki filmowej –

Zygmunt Kubiak, uroda tekstu o Johnie Keatsie urzekła mnie już w wersji dla „Życia Warszawy” (1995 nr 294, dodatek „Niedziela”).

Wersja dla „Twórczości” (1995 nr 12) – pod tytułem Pokój w Rzymie i zajazd pod Londynem – bogatsza w szczegóły, bardziej finezyjna i jeszcze bardziej urodziwa.

W wersji dla „Twórczości” Odę do wazy greckiej zastąpił fragment poematu Upadek Hyperiona.

Fragment Upadku Hyperiona olśniewający –

Małgorzata Baranowska, Prywatna histo­ria poezji – „Twórczość” 1995 nr 12 – zbudowana z zapisków ostatniego kwartału 1993.

Narracyjny punkt wyjścia u Białoszewskiego, następnie wizyta u Leonor Fini, po niej Iwaszkiewicz z czasem i Ukrainą, na zakończenie Stanisław Ignacy Witkiewicz, Bruno Jasieński i Andre Breton.

Najważniejsza w tym wszystkim Leonor Fini, jej kreacja na maga –

Witold Gombrowicz, w audycji Antologia uśmiechu – Program II – Wacław Tkaczuk zaprezentował teksty Dogmat baronostwa i Witold Małcużyński zwierza się.

Tej twórczości Gombrowicza na ogół się nie zna (mało kto może ją pamiętać z prasy, w książce dopiero teraz się znalazła).

Wyraźne pogranicze rozrywki i żurnalistyki z odrobiną literackiego pieprzu –

Adam Czerniawski, w Krótkopisie – „Twórczość” 1995 nr 12 – o swoim przekładzie wiersza Norwida Jak... i na przykładzie strof utworu Bema pamięci rapsod żałobny o Norwi­dowskich niejasnościach.

Niejasności przeciwstawia Czerniawski dwu­znacznościom i wieloznacznościom.

Może Czerniawski wpadnie na pomysł, jak nazwać Norwidowskie niejasności słowem właściwym –

 

(4.12.1995)

Abe (Andrzej Biernacki), nota – „Twórczość” 1995 nr 12 – o książce Jerzego Pelca Wizerunki i wspomnienia.

Andrzej Biernacki odwołuje się do swoich wspomnień uniwersyteckich.

Jerzy Pelc jako asystent prowadził ćwiczenia w pierwszym roku moich studiów 1947/1948 (nauki pomocnicze historii literatury).

Pamiętam go trochę inaczej niż Biernacki, ale niesprzecznie.

Krzysztof Bielecki, trzecia (?) lektura Przemianki – „Twórczość” 1995 nr 11 – dużo krytyczniejsza niż poprzednia.

Spowodował to może drobiazg, błąd ortogra­ficzny w słowie łacińskim, którego (błędu) wcześniej nie zauważyłem.

Zwrot „et cetera” jest pisany „et caetera”, zwrot jest w narracji komentowany, komentarz wpisuje się w wielką kompozycję – cała pira­mida – komentarzy (w formie aluzyjnej).

Świadomość błędu (bez znaczenia) narzuca nieufność wobec innych aluzyjnych komentarzy, narracja z powodu drobiazgu mniej bły­szczy, zauważalne stają się drobne ryzykowności słów i zwrotów, tekstu nie czyta się w olśnieniu.

Oczywiście, podtrzymuję wszystko, co napi­sałem po lekturze Przemianki w dniu l listo­pada –

 

(7.12.1995)

Andrzej Gniazdowski, recenzja Historii bestialstwa Jensa Bjørneboe – „Ex Libris” nr 87, grudzień ‘95 – bardzo powierzchowna.

Autor traktuje powieść norweskiego pisarza jak „zbeletryzowany traktat filozoficzny”.

Świetna powieść nie ma szczęścia do infor­macji, nie mówiąc o jakiejkolwiek analizie –

Włodzimierz Borodziej (ur. 1956), recen­zja powieści Güntera Grassa Ein weites Feld (1995) – „Ex Libris” nr 87, grudzień ‘95 – wyłą­cznie polityczna.

Mimo rekonstrukcji w recenzji postaci po­wieściowych widzi się w utworze Grassa jedy­nie pogląd na zjednoczenie Niemiec –

Leszek Szaruga, druga – obok recenzji Włodzimierza Borodzieja recenzja „Ex Librisu” – poprzestaje na sferze polityczności powieści Ein weites Feld.

Jeśli by przyjąć, że w obydwu recenzjach wydobywa się najistotniejszy sens utworu Grassa, musiałoby się uznać nie tylko jego bezwartościowość, ale i wręcz bezsensowność.

Mimo wszystko bezsensowność i to skrajną widzę w takim czytaniu powieści.

Recenzje świadczą o totalnym upolitycznie­niu literatury, o jej całkowitej redukcji do polityki.

Wygląda na to, że obydwaj czytacze mylą lek­turę powieści Ein weites Feld z lekturą Wariacji pocztowych Kazimierza Brandysa, żeby nie się­gać tak nisko jak do powieści Rien ne va plus Andrzeja Barta.

Do samej polityczności autor Spotkania w Telgte nigdy się nie ogranicza –

Wiesław Myśliwski, zadzwonił przed siód­mą, potwierdza zaproszenie na niedzielę, przyjedzie po mnie i przywiezie Widnokrąg.

Powieść z Prologiem ma 617 stron, dzieli się na dziesięć części, części mają tytuły.

Dużo rozmowy o jubileuszu „Regionów”, jubi­leusz odbędzie się w Fundacji Kultury Wsi, Wiesiek zaprosił około trzydziestu osób.

Z redakcji „Twórczości” poza mną zaproszeni są Jerzy Lisowski, Renata Zdanowska, Leszek Bugajski i Janusz Drzewucki, spoza Warszawy gości nie będzie –

 

(10.12.1995)

Krzysztof Krasuski, autor, jeśli się nie mylę, pojawia się po raz pierwszy w dziale krytycznym „Twórczości”.

Recenzja felietonów i szkiców Stanisława Gębali – „Twórczość” 1995 nr 12 – czołobitna.

Książka Odpowiedzialność za słowo (Bielsko-Biała 1994) reprezentuje, zdaniem recenzenta, polską tradycję krytyki obywatelskiej, socjolo­gicznej.

Umiejętności literackie Krzysztofa Krasuskiego na poziomie akademickiej poprawno­ści –

 

(14.12.1995)

Wiesław Myśliwski, skończyłem lekturę Widnokręgu, punktualnie o czwartej po połud­niu, natychmiast zadzwoniłem do Myśliwskich.

Słuchawkę podniósł Grześ, powiedział, że ojciec śpi.

Zdecydowałem, żeby go obudził.

Rozmowa zwięzła, lapidarna, same skróty.

Powiedziałem, że dzieło wspaniałe, dzieło perfekcyjne, pewne przejawy nieperfekcyjności nie wystarczają, żeby tę perfekcyjność naru­szyć.

Perfekcyjność wiąże się z klasycznością utwo­ru, ona może stanowi czynnik ryzyka.

Wielkości tego dzieła nie ogarnia się, nie spo­sób dzieła ogarnąć w jednej lekturze.

Przejawy nieperfekcyjności widzę głównie w pierwszym i w pierwszej połowie drugiego rozdziału.

Początek Widnokręgu jest jeszcze jakby w Kamieniu na kamieniu, jest kontynuacją historyczności, historyzmu.

W Widnokręgu historyczność przestaje być istotna, w ogóle nie ma znaczenia, istotność Widnokręgu jest głęboka, dotyczy natury czło­wieka i fundamentów istnienia, jest tym samym ponadhistoryczna.

Tę ponadhistoryczność, tę ponadincydentalność i ponadcharakterystyczność najlepiej widać w języku (o tym w rozmowie nie wszystko powiedziałem).

W języku Widnokręgu widoczna jest różnica w stosunku do języka Kamienia na kamieniu.

Język Widnokręgu ma w sobie krystaliczność, źródlaność niczym nie skażoną, na wydobyciu tej krystaliczności, tej źródlaności polega języ­kowa praca narracyjna.

W języku pozbawionym szczególnych sma­ków, pozbawionym jakiejkolwiek ozdobności jest doskonałe piękno słów i form językowych w całym pięknie swojej pierworodności.

Powiedziałem, że Mała jest uczczona w Wid­nokręgu ponad wszelką miarę.

Wiesiek postanowił ją zbudzić.

Ponad wszelką miarę jest uczczona matka.

Nazwałem Widnokrąg powieścią, w pewnym sensie, maryjną, Wiesiek nie zaprotestował.

Obydwaj uznaliśmy, że najważniejsze zostało powiedziane, że więcej powiedzieć się nie da, teraz, w tej chwili –

Mała (Myśliwska), zadzwoniła po piątej, dziękuje za dobrą nowinę.

Rozmowa o Widnokręgu.

Rozwijałem sprawę różnicy między Kamie­niem na kamieniu i Widnokręgiem, mówiliśmy o postaci matki w powieści. (…)

 

(16.12.1995)

Włodzimierz Paźniewski, dobra, przez rzeczowość, nota o Henryku Mikołaju Górec­kim – „Twórczość” 1995 nr 12 – składa się z wyboru informacji, za którymi kryje się osobiś­cie zebrana wiedza o człowieku i artyście.

Góreckiemu przepowiedział świetną przy­szłość muzyczną Stefan Kisielewski –

Jubileusz Regionów, zaszedłem w Aleje Jerozolimskie (Fundacja Kultury Wsi) punktualnie o jedenastej.

Gości około trzydziestu, czterdziestu osób.

Program oficjalny, dwie tury części towa­rzyskiej.

Zostałem przywołany do wzniesienia toastu, toast na cześć Małej.

Powiedziałem, że jest drugą w Widnokręgu – co do ważności – kobiecą postacią powieści.

Jest to chyba pierwsze publiczne słowo o powieści Wiesława Myśliwskiego.

Pijaństwo w skromnym gronie, Myśliwscy nie zapomnieli o zaproszeniu, wyjechaliśmy na Przasnyską około trzeciej –

 

(17.12.1995)

Krzysztof Burek, poprosił mnie wczoraj, na jubileuszu „Regionów”, o zgodę na przedruk początku i końca mojego tekstu o koresponden­cji Wincentego Burka i Jarosława Iwaszkiewicza (z Wypisków).

Książka ukaże się na początku przyszłego roku –

Klemens Górski, w szkicu Poprzedziciel życiopisania – „Regiony” 1995 nr 4 – przywołuje moje słowo i odnosi je do Klemensa Janickiego i także do autentystów.

Ładnie, że Klemens szanuje moje prawo własności, chociaż zostałem go pozbawiony w obiegowych zastosowaniach tego słowa do Bóg wie czego.

Swój szkic kończy Klemens Górski apokryfi­czną elegią, którą Janicki miałby uczcić Zygmunta Kubiaka –

Zygmunt Ziątek, artykuł Nurt, pismo i kry­tyk po dwudziestu latach – „Regiony” 1995 nr 4 – pogmatwany, nieprecyzyjny i – w dużym stopniu – czysto farmazoński.

Autor mało się nauczył i jeszcze mniej odu­czył –

 

(18.12.1995)

Klemens Janicjusz, Dialog o rozmaitości i zmienności polskich strojów w wersji łacińskiej i polskiej otwiera jubileuszowy numer „Regionów” (l995 nr 4).

Zygmunt Kubiak przekłada i komentuje utwór w eseju Wśród zagadek Zygmuntówskiego Wawelu: Janicjusz, Rojzjusz, Stańczyk.

W tekście Kubiaka wiele różnych ważności, najważniejsze to, co Kubiak pisze o postaci Stańczyka.

W utworze Janicjusza Stańczyk pojawia się po raz pierwszy w polskiej literaturze –

Grzegorz Strumyk, opowiadanie Mały Proust – „Nowy Nurt” 1995 nr 25 – ładne, świat podwórek, ogródków.

Poczucie wagi takiego świata, poczucie war­tości. Stąd wyzwanie w tytule, powtórzone, potwierdzone w narracji –

Dariusz Nowacki, w recenzji A mury stoją – „Nowy Nurt” 1995 nr 25 – pisze się o książce A mury runęły Mieczysława Orskiego jakby cał­kiem serio.

Pełny dowód dobrej woli wobec literackiego kuriozum dobrze służy demaskacji pisemnych ekscesów niegdyś znawcy, teraz wyznawcy i praktyka „etosu lumpa”.

Tym właśnie, czystą ideologią bez żadnych odniesień do czegokolwiek, jest aktywność żurnalistyczna wrocławskiego autora –

 

(21.12.1995)

Krzysztof Koehler, artykuł Wysychające kałuże – „Nowy Nurt” 1995 nr 25 – nadęty, w polemice z Karolem Maliszewskim i Tomaszem Majeranem arogancki, w obronie języka trady­cji, języka wspólnoty, mętny.

Należałoby zajrzeć do tekstów poetyckich Koehlera, wtedy może by się wiedziało, co też znaczą jego górne hasła w polemicznych mani­pulacjach –

Dariusz Suska, rozmowa Tomasza Majerana z Suską – „Nowy Nurt” 1995 nr 25 – jakby przefajnowana.

Autor zbioru wierszy Rzeczy które były świa­tem (1992) winduje ponad wszystko w poezji Moje dzieło pośmiertne Jarosława Marka Rymkiewicza.

Filozofuje mu się o poezji z nadmierną łat­wością, jeszcze łatwiej żongluje nazwiskami.

Mnie ciekawi, jak mu się skojarzyli Marcin Świetlicki i Adam Zagajewski.

Artystycznie to zupełnie przeciwstawne koś­cioły –

 

(22.12.1995)

Piotr Juszkiewicz, artykuł o Andrzeju Wróblewskim – „Nowy Nurt” 1995 nr 25 – ma zrywać z przyjętą wersją losu tego artysty, który z dobrą wiarą przyjął socrealizm.

Może zrywa, ale jakoś pokrętnie.

W tekście artykułu brak stylistycznej jas­ności, w zdania wdziera się zawiłość, w składni jest nieskładność.

Autor artykułu chce zdjąć oskarżenie z arty­sty i zaadresować je do kogo innego, przy tej robocie drżą mu ręce –

Józef Ratajczak, opowiadanie Zapach kobie­ty – „Sycyna” 1995 nr 26 – jest pierwszą od kilku lat prozą Józefa Ratajczaka, jaką czytam.

Prawie niczym to nie przypomina jego daw­niejszego pisania (przy wszystkich różnorodnościach jego prozy).

Narrator – Piotr – przypomina sobie po latach znajomość z młodości, z czasów praktyki rolniczej we dworze.

Objawił mu się wtedy i nim zawładnął zapach dojrzałej kobiety.

We wspomnieniowej narracji oddaje się głos rzeczowości, gołemu doświadczeniu.

Czuje się w tym umiejętności pisarskie i osch­łość starości –

 

(23.12.1995)

Włodzimierz Sochacki (?), w strasznym numerze świątecznym „Życia Warszawy” (1995 nr 349) zabawny artykulik o Zułowie, gdzie urodził się Józef Piłsudski.

Żadnych śladów po nim nie ma (poza dębem zasadzonym przez legionistów) –

 

(24.12.1995)

Krzysztof Kuczkowski, w recenzji Wszyst­ko jest znakiem – „Nowy Nurt” 1995 nr 25 – uznanie dla ambicji poznawczych Adama Pop­rawy w wierszach zbioru Koncert na adwent (1995) –

Tomasz Majeran, w tekście o Koncercie na adwent – „Nowy Nurt” 1995 nr 25 – analiza tylko dwóch wierszy (O muzycznych gustach Pana Cogito i Owidiusza ostatni list z Pontu).

Poprzez dwa wiersze określa Majeran stosu­nek Adama Poprawy do Zbigniewa Herberta i do Jarosława Marka Rymkiewicza.

Nie ukrywa się w tekście lekceważenia dla autora Koncertu na adwent i dla jego mistrzów.

Najlepsza w tym wszystkim kpina z wiary, że poezja może zagrażać despotom –

Dariusz Bitner, krótki tekst O tym, jak będę pisał – „Nowy Nurt” 1995 nr 25 – czytam po raz trzeci lub czwarty, tekst dziwny i jakby bez znaczenia.

Myśli się, co w tych kilkunastu zdaniach zos­tało napisane, bo coś tu jest napisane.

W dziwnych kontekstach używa się słowa wolność, chodzi chyba o wolność artysty, wolność pisania.

Czemuś takiemu chyba się zaprzecza, artysta nie zna wolności, sztuka chce dzieła, dzieła żąda.

To chyba ten tekst ma znaczyć –

Piotr Nowak (ur. 1966), tekst Chrystus z Królewca – „Ex Libris” nr 88, grudzień ‘95 – jest enigmatyczną recenzją Życie Jezusa Georga Wilhelma Friedricha Hegla (przekład Marka J. Siemka, Warszawa 1995).

Enigmatyczność wynika z procedury koja­rzenia myślenia filozoficznego z myśleniem potocznym.

Potoczność oznacza dzisiejszą młodość inte­lektualną, młodość dzisiejszego trzydziestolatka –

 

(25.12.1995)

Krzysztof Bielicki (alpinista), w audycji Tomasza Zimocha – Program I – mówił o górach i o sobie.

Zacząłem słuchać w trakcie audycji.

Zdumiała mnie niezwykłość jego mówienia, jego opowieści. Mówił o odczuciu partnera, gdy jest w górach sam.

Mówił o swoim stosunku do wszystkich reli­gii, wszystkich filozofii.

Słuchanie jego słów odczułem jako wielką przyjemność –

 

(27.12.1995)

Wiesław Myśliwski, zadzwonił około wpół do siódmej, powiedział, że został zaproszony do redakcji „Twórczości”.

Niezdarnie mówiłem o różnych koncepcjach druku, także o koncepcji powiększenia numerów.

 

(28.12.1995)

Henryk Krzeczkowski, dziś dziesiąta rocz­nica jego śmierci –

Dariusz Bitner, zadzwonił o dziewiątej (ze Szczecina), zapytał o święta.

Podziękował, że go proponowałem w „Polityce” do Paszportów.

Poprosił o radę, czy warto wydać trzy części Świata według mnie.

Zapytałem o Cyt z dalszymi ciągami, to wys­łał do wydawnictwa.

Świat według mnie i Raka chciałby wysłać do Fundacji Kultury.

Pochwaliłem pomysł, trochę żartów –

Janusz Trzciński, Henryk Michalski za­dzwonił po raz drugi przed dziesiątą, wziął ode mnie adres, przekazał słuchawkę Januszowi Trzcińskiemu.

Janusz Trzciński powiedział o odnalezieniu maszynopisu Obrotów.

Obroty ukazałyby się w serii, planuje, że książka mogłaby być gotowa w maju.

Złożyliśmy sobie życzenia noworoczne –

Józef Chałasińki, Inteligenckie getto kultury polskiej – „Regiony” 1995 nr 4 – jest jednym rozdziałem dzieła (pisanego w czasie wojny) Chłopi i panowie.

O tym dziele informuje Franciszek Jakubczak w nocie wstępnej.

Narracja Chałasińskiego ma charakter aka­demicki w dawnym stylu.

Tezę tytułową rozdziału buduje się na fun­damencie lektur socjologicznych i powieścio­wych.

Nowością w tej narracji jest chłopska ideolo­gia, wszystko inne jest rodem z programów polskiego pozytywizmu –

Jerzy Łukosz, pierwsza błyskawiczna lek­tura sztuki Maestro gra w dwa ognie (maszynopis, stron 56).

Wygląda na to, że to sztuka dobra (poza tytułem).

W trzecim akcie odczuwa się niewspółmierność do dwóch aktów poprzednich, może to jednak wrażenie mylące –

 

(29.12.1995)

Wiesław Myśliwski, przyszedł do redakcji po jedenastej.

Jerzy Lisowski zreferował mu koncepcję druku Widnokręgu w trzech numerach.

Wiesiek powiedział, że jest zadowolony,

 

(1.1.1996)

Muzyka, pomyślało mi się, żeby zacząć ten rok od słowa, które byłoby znakiem czystego dobra.

Słowo muzyka nazywa rzecz w życiu podsta­wową.

Przez muzykę najlepiej łączymy się z życiem, najlepiej doświadczamy go, przez muzykę, w muzyce najlepiej uczestniczymy w życiu, najistotniej żyjemy –

Znajomy, odczułem wczoraj wielką przyje­mność, gdy przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy.

Nasze spojrzenie zauważyła jego żona i powiedziała ładne zdanie.

Ja patrząc myślałem bezsłownie, ile ten czło­wiek ocalił w sobie ludzkiego dobra.

Mało jest ludzi, którym tak szczerze chciał­bym spojrzeć w oczy.

Tak mógłbym patrzeć w oczy Stanisławowi Jerzemu Lecowi.

Tak spojrzeć można tylko w oczy człowieka, który wie (czym jest człowiek, czym jest życie).

Znajomy wie, wiedzieli Jarosław Iwaszkiewicz, Jerzy Andrzejewski, Adolf Rudnicki, Mieczysław Piotrowski, wie Wiesław Myśliw­ski.

Ale oni wszyscy czegoś się przez swoją wie­dzę pozbawiają, ich wiedza szkodzi ich dobru.

Znajomy jak Stanisław Jerzy Lec ma, przez swoją wiedzę, dostęp do sztuki sprzyjania dobru, największej ze sztuk życia –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content