Wypiski, czytane w maszynopisie, Twórczość 7/1993

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

WYPISKI
(3.6.1992, 5.6.1992, 6.6.1992, 8.6.1992, 11.6.1992, 12.6.1992, 21.6.1992, 23.6.1992, 24.6.1992, 10.7.1992, 11.7.1992, 12.7.1992, 13.7.1992, 14.7.1992)

 

(3.6.1992)

Otto F. Walter, rozmowa (Philippe Datwyler) z nim i z jego siostrą Silją Walter, zakonnicą i poetką („Literatura na Świecie” 1991 nr 11-12) jest bardzo ważna i wiele wy­jaśnia w postaci i w pisarstwie Otto F. Wal­tera.

Od samego początku, od powieści Niemy (1959), uważałem go za pisarza wybitniejszego niż Max Frisch i Friedrich Diirrenmatt.

Jego wypowiedzi i wypowiedzi siostry po­twierdzają moje domysły, które formułowałem pisząc o jego trzech powieściach (Proza z importu).

Otto F. Walter jest pisarzem etycznej i arty­stycznej powagi, na którą nie ma miejsca ani u Frischa, ani tym bardziej u Dürrenmatta –

 

(5.6.1992)

Silja Walter, wiersze z tomu Die Feuertaube, Neue Gedichte fur meinen Bruder (1985) w „Lite­raturze na Świecie” (1991 nr 11-12, przekład Elżbiety Mytnik).

Bóg w tych wierszach jest jak zmienna prze­strzeń oniryczna, jest się w niej, czyli w Bogu, Bóg jest jednocześnie stałym towarzyszem istnienia.

Jakkolwiek ten Bóg istnieje, dzięki temu ist­nieniu nie doświadcza się samotności –

 

(6.6.1992)

Jan Kochanowski, dziś jego urodziny (zakła­dając, że data urodzin jest pewna) –

Wielkość Jana Kochanowskiego, był świa­dom na równi bezgranicznej wartości i bezgranicznej bezwartości istnienia, przyjmował ten stan rzeczy ze spokojem, ze spokojem przyjmował radość i cierpienie –

 

(8.6.1992)

Christoph Geiser (ur. 1949), autor kilku powieści, fragment Podróży przez pustynię (1984) w przekładzie Elżbiety Mytnik („Litera­tura na Świecie” 1991 nr 11-12) jest bardziej konwencjonalnie romansowy niż narracje prozatorskie Grzegorza Musiała.

Obydwaj autorzy są porównywalni głównie ze względu na ostentację homoseksualną i na programową kulturalność. Musiał jest, na szczęście, mniej od Geisera salonowy.

Omówienie Mariusza Jarugi (tamże) niepo­trzebnie przywołuje nazwisko Maxa Frischa, mimo wszystko Frisch to salon o wyższej ran­dze –

 

(11.6.1992)

Mirosław Kocur, Esej o krytyce („Notatnik Teatralny” 1992 Wiosna) zawiera rozumną repetycję filozoficznych – od Platona do Paula K. Feyerabenda i Paula Ricoeura – poglądów na krytykę.

Autor skłania się wyraźnie do stanowisk Feyerabenda i Ricoeura, czyli osądzanie zastę­puje przyswajaniem, opowiadając się jedno­cześnie przeciw językowi jednoznaczności i za językiem symbolicznym.

Sugestie Mirosława Kocura są dość zbieżne z moim wyznaniem wiary w tekście Krytyka

 

(12.6.1992)

Leszek Kolankiewicz, szkic Carl Gustav Jung w moich snach i myślach („Notatnik Teatralny” 1992 Wiosna) jest opowieścią o stosunku autora do bohatera tytułowego i do Jerzego Grotowskiego, zaskakuje prawie równowa­żność obydwu relacji.

Między Junga i Grotowskiego zaplątał się Jerzy Prokopiuk, przy takiej dwójcy taka trójca nie dziwi.

Pożytek z lektury szkicu głównie ten, dowiedziałem się sporo o Leszku Kolankiewiczu, kim on jest pod względem intelektualnym

Eugenio Barba, refleksje pod tytułem Eftermaele: co powiedzą później („Notatnik Teatralny” 1992 Wiosna) są pozbawione uchwytnego sensu.

Myśleć przy robieniu spektaklu o następ­nych pokoleniach to bzdura, nasz Bürgermeister (tak był nazywany Eugenio Barba przez Artura Swinarskiego i przeze mnie) udaje mędrca.

Jednego byłbym ciekaw, jak on teraz wyg­ląda, przed trzydziestu laty był pięknym i sympatycznym chłopcem, spędziłem z nim Wiel­kanoc chyba w roku 1961 –

 

(21.6.1992)

Janusz Degler, we wprowadzeniu Z dawnych sporów o krytykę teatralną do przedruku tekstów („Notatnik Teatralny” 1992 Wiosna) przy­pomina polemikę Tymona Terleckiego z Janem Emilem Skiwskim z roku 1935.

Skiwski w artykule Niepokoje recenzenta („Teatr” 1935 nr 2) wykazuje się świadomością trudności w pisaniu o przedstawieniach tea­tralnych, Terlecki w Rozmowie o krytyce teatralnej („Pion” 1935 nr 10) oskarża krytykę o niekompetencję główną – teatrologiczną.

Dzisiaj z kompetencją teatrologiczną mniej­sza bieda, większa z kompetencją literacką i artystyczną, o dzisiejszych odpowiednikach czegoś takiego jak Kaligula Rostworowskiego pisze się z nieporównywalnie większą dozą jołopizmu –

 

(23.6.1992)

Ludwik Bohdan Grzeniewski, Kręgi (1992) – trzeci po Zimowym pejzażu (1980) i Datach (1986) tomik wierszy Grzeniewskiego – są lub nie są poezją, chyba są jako słowo zauważenia niepotrzebności, klęski, istnienia w śmierci.

Walka „o kształt ostateczny wiersza” jest z pewnością przeciw poezji.

Poezja, jeśli jest poezją, jest czymś żywym, co na kształt ostateczny może poczekać, ponieważ nosi go w sobie w stanie poten­cjalnym.

„Kształt ostateczny” pojawia się czasem między słowami, ale więcej w tym daru bogów niż zapłaty za trud.

Trud należy czcić dla jego daremności, więc nie trud dla „kształtu ostatecznego”, lecz trud bez powodu i celu, ten trud potrafi Grzeniew­ski dostrzec i wtedy staje się poetą, którym bywa nie tylko w tym, co sam za poezję uważa

 

(24.6.1992)

Kręgi należą z pewnością do poezji uczonej, do poezji kultury.

Wielu piszących o taką kwalifikację bardzo zabiega, za tymi zabiegami kryją się najrozmaitsze pobudki i rachuby, łatwo je odkryć, łatwo je zdemaskować.

Uczonością i kulturą chce się bardzo często zamaskować niezdolność, do tego nadają się wielkie nazwiska, one jednocześnie są najbar­dziej podejrzane.

Poetycka adskrypcja do Rimbauda lub Apollinaire’a może być podejrzana, wprowa­dzenie w krąg słów poezji takich zjawisk lite­rackich jak Marian Ośniałowski lub Mieczys­ław Smolarski musi zastanawiać.

Rilke wśród nich nie zwiększa podejrzeń, każe natomiast przyjrzeć się zakresom, charakterowi i sensom uczoności.

Uczoność w wierszach Grzeniewskiego jest szyfrem najbardziej wyszukanych wtajemniczeń w kulturę –

 

(10.7.1992)

Jean-Paul Sartre, tytułowe opowiadanie Intymność (Łódź 1992) – utwór, jak i dwa pozostałe, ze zbioru Mur – wytrzymuje próbę lektury po latach.

Nie należy go wiązać z takim lub owakim egzystencjalizmem, jak to robiłem w latach pięćdziesiątych, jest to dobra analiza splątania uczuć miłosnych, aż dziw, że Sartre był w stanie tak dobrze rozumieć swoją bohaterkę.

Po polsku literacko rzecz ulepszył Jerzy Lisowski, przekład imponujący –

 

(11.7.1992)

W opowiadaniu Intymność wyznacza Sartre granicę między trzeźwym rozumem a absurdalnością uczuć, w opowiadaniu Pokój granicę między trzeźwym rozumem i szaleństwem wyobraźni.

Nigdy dotąd nie byłem przekonany, że Sartre mógłby dobrze wiedzieć, czym jest uczucie, czym jest wyobraźnia (mimo prac filozofi­cznych na ten temat).

Wygląda na to, że go nie doceniałem –

 

(12.7.1992)

W opowiadaniu Mur – myślę jak dawniej, że to najlepsza rzecz artystyczna, jaką Sartre napisał – chce się wyznaczyć granicę między życiem i śmiercią.

Wobec śmierci trzeźwy rozum traci na zna­czeniu, posługują się nim tylko oprawcy, ze śmiercią potyka się przenikliwa inteligencja, ona rejestruje redukcję uczuć do strachu, ona potwierdza niemoc wyobraźni, ona dostrzega w doświadczeniu wewnętrznym bezwartość życia.

Dla przenikliwej inteligencji odkryciem staje się jedno, w bezwartości wszystkiego, jaką ustanawia śmierć, pozostaje sobą wartość moralna, z niej wynika, jeśli nie godność, to psychiczna higieniczność umierania.

Sartre nie robi z tego w Murze użytku dok­trynalnego (dla etyki egzystencjalistycznej), zmienia skutki decyzji moralnej Pablo Ibbiety grą przypadku w przeciwieństwo intencji.

Żart filozoficzny, na jaki sobie Sartre poz­wala w najbardziej tragicznym swoim utworze, jest jak z Borgesa.

Myślicielskie pokrewieństwa między Sartrem i Borgesem nie istniały, opowiadanie Mur ujawnia – może nie tylko ono – że mogły istnieć –

 

(13.7.1992)

Osobowościowych podobieństw między Sartrem i Borgesem nietrudno się doszukać, obydwaj są urodzonymi myślicielami, u oby­dwu myślicielstwo góruje zdecydowanie nad artyzmem.

Główna różnica między nimi polega na skłonności do doktrynerstwa u Sartre’a i na zupełnym braku takich skłonności u Borgesa, ta różnica wiąże się z całą pewnością ze stałą zdolnością do intelektualnej drwiny u Borgesa i z efemerycznością tej zdolności u Sartre’a.

Stała zdolność do drwiny mogłaby nas poz­bawić dzieła L’Etre et Néant, więc może nie trzeba nad jej brakiem ubolewać –

 

(14.7.1992)

Łódzka edycja trzech opowiadań ze zbioru Mur pod tytułem Intymność jest z pewnością edytorsko naganna, należałoby publikację na­zwać w podtytule wyborem utworów ze zbioru Mur, mógłby to być wybór sygnowany nazwiskiem.

Wybrane zostały akurat takie trzy utwory zbioru, które stanowią pewną intelektualną i artystyczną całość.

Może nawet wydobywają z nowelistyki Sar­tre’a akurat to, co jest w niej najwartościowsze –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content