Wypiski, czytane w maszynopisie, Twórczość 8/1998

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

WYPISKI
(1.2.1996, 2.2.1996, 4.2.1996, 5.2.1996, 6.2.1996, 7.2.1996, 8.2.1996, 9.2.1996, 10.2.1996, 11.2.1996, 12.2.1996, 14.2.1996, 15.2.1996, 16.2.1996, 17.2.1996, 19.2.1996, 20.2.1996)

 

(1.2.1996)

Stanisław Piskor, artykuł Brulionowcy ekstrawagancja czy konsekwencja – „Twórczość” 1996 nr 2 – zyskuje w druku na ważności.

Ważne jest to, co Piskor pisze, jeszcze ważniejsze to, co z tego artykułu wynika.

„Strategia Konrada” oznaczała odrzucenie działania artystycznego, jego całkowite zaniechanie.

Jedyną ważną dziś tradycją takiego działania może być „strategia Ślimaka”, czyli „szkoła Berezy”.

Nazwy jak nazwy, autor doskonale wie, dla­czego Jan Błoński został z pustymi rękami –

Andrzej Turczyński, Książę Henryk o Zło­tych Włosach – „Twórczość” 1996 nr 2 – nie budzi w druku takich wątpliwości jak w maszynopisie.

Nawet pomyłki, zwłaszcza we wszystkich wielojęzycznościach, tu są jakby nieodwracalne i stabilne w swojej pomyłkowości.

Ważniejsze jest co innego, narracji Andrzeja Turczyńskiego w drugiej lekturze nie czyta się polonistycznie, lecz na szczególną modłę artys­tycznie.

Obojętne staje się to, w jakim stopniu inter­pretacja mitograficzna Czerwonych tarcz jest prawomocna i jakie może mieć konsekwencje, ona jest faktem, choćby i nie w pełni prawomocnym intelektualnie.

Uprawomocnia ją własna lektura mitografi­czna Czerwonych tarcz przez samego Andrzeja Turczyńskiego, który Czerwone tarcze mitograficzne przeczytał i jak swoją baśń interpretacyjną brawurowo opowiedział.

Jej intelektualna prawomocność wynika z faktu, że została zrealizowana, że nie będzie można jej ominąć i łatwo jej zaprzeczyć.

Andrzej Turczyński rzeczywiście rozwalił kontekst tak zwanej powieści historycznej dla Czerwonych tarcz.

Takiej powieści zresztą nigdy nie było i być nie mogło, Teodor Parnicki tylko udawał, że jest inaczej –

Interpretacji mitograficznej Czerwonych tarcz nie da się już pominąć, jej uznanie nie może być i nie będzie łatwe.

Dostrzeżenie w Czerwonych tarczach eposu mitycznego burzy cały porządek rozumienia prozy Iwaszkiewicza.

Wolno przecież pomyśleć, że nie tylko Czer­wone tarcze, ale i pozostałe utwory prozatorskie mają tylko pozorne koneksje z realizmem.

Może więc Jarosław Iwaszkiewicz nie zrywał z modernizmem, może odchodził jedynie od młodopolskiej maniery stylistycznej.

Kwestii ściśle stylistycznych Andrzej Tur­czyński nie ma potrzeby podejmować i nie podejmuje, ale one nie przestają istnieć.

Epos mityczny, jeśli uznać założenia And­rzeja Turczyńskiego, realizuje się w Czerwonych tarczach w szczególnej stylistyce, ta szczegól­ność wymagałaby niekonwencjonalnego opisu.

Opis musiałby potwierdzić lub podważyć mitograficzna egzegezę –

Paweł Rodak, gołe omówienie powieści Bądźcie gotowi zwariować Marka Bukowskiego.

Omówienie – „Ex Libris” nr 90, luty ‘96 – ze słowami uznania, żadnych wykroczeń poza omówienie –

 

(2.2.1996)

Andrie) Platonów, fragment Powieści tech­nicznej – „Ex Libris” nr 90, luty ‘96, przekład Henryka Chłystowskiego – pozwala na domy­sły, że postawę artystyczną Płatonowa wolno widzieć nie tylko poprzez związki z Czechowem, ale także w relacjach z nowszymi zjawiskami w literaturze.

Artystyczna kompromitacja intelektualnego języka komunizmu nadaje pisarstwu Andrieja Płatonowa takie artystyczne znaczenie, jakie w bardziej użytkowej literaturze antykomunistycznej jest nie do pomyślenia.

U Płatonowa ostrość i głębia kompromitacji jest kształtowana przez świadomość tragiczną.

Platonów znajduje dla świadomości tragi­cznej szczególny, swój własny, wyraz –

 

(4.2.1996)

Piotr Cielesz, trzy wiersze – „Twórczość” 1996 nr 2 – robią na mnie różne wrażenie.

W wierszu Kropotkin coś mi przeszkadza w kontekście.

Wspaniałym poematem (prawie) jest dla mnie wiersz Kunst der Fugę.

W doświadczenie muzyki, w doświadczenie tworzenia wpisuje się doświadczenie umierania, doświadczenie śmierci.

Piotr Cielesz prawie zawsze przyciąga mnie swoim słowem, istnieje on dla mnie od przeczytania jego jednego wiersza –

 

(5.2.1996)

Film o Twórczości”, oglądałem telewizyjny film wczoraj w Brwinowie, nie mam pretensji do twórców filmu (Maciej Nowicki, Marcin Więcław), źle myślę o niektórych sędziach „Twórczości”.

Poznawcza wartość filmu dość skromna.

Wyrywkowe wypowiedzi kilkunastu osób z reguły mają w sobie przypadkowość.

Fragmenty tekstów literackich (Tadeusz Borowski, Janusz Warmiński, Jerzy Andrzejewski, Zbigniew Bieńkowski i Krzysztof Bielecki) też od przypadkowości nie są wolne i ich charakterystyczność dla poszczególnych okresów pisma jest niewielka.

Stosunkowo najprzyzwoiciej została przed­stawiona „Twórczość” Kazimierza Wyki.

Okres Iwaszkiewiczowski ratowali Paweł Hertz, Andrzej Biernacki i Zosia Koreywo.

O „Twórczości” pod redakcją Jerzego Lisow­skiego mówiono nijako lub wrednie.

Z wypowiedzi Tomasza Burka buchało uzurpatorstwo, bezpodstawnie mówił Michał Głowiński, insynuacyjnie Zdzisław Najder.

Na chamstwo wobec mnie pozwolił sobie Tomasz Burek, on niczym nie dowiódł, że ro­zumie dzisiejszą literaturę, więc co go upoważnia do orzeczeń, gdzie są pobocza literatury.

Zdzisław Najder śmiało wystawiał na widok swoją twarz i swoją duchowość.

Z moich wypowiedzi nie wybrano nic istot­nego, mówiłem w zdenerwowaniu i defensywnie, najpierw o postawie Jarosława Iwaszkiewi­cza, następnie o dopuszczeniu do druku no­wych zjawisk prozy.

W całym filmie jedyną dla mnie przyjemnoś­cią była pochwała Oniriady przez Pawła Hertza.

Hertz wypowiadał się z życzliwego dystansu o wszystkim, o czym mówił, jego wypowiedzi były w dobrym guście.

Twórcom filmu nie można zarzucić napast­liwości, myślę nawet, że z wypowiedzi Zdzis­ława Najdera, Tomasza Burka i Michała Głowińskiego mogli wybrać dużo więcej napastli­wych opinii, niż wybrali –

 

(6.2.1996)

Grzegorz Strumyk, wstępna lektura Łez (maszynopis), dla orientacji.

Piękności, enigmatyczność sensów, ryzykowności formalne, stylistyczne.

Człowiek zredukowany do doznań funda­mentalnych, do doznań zimna, ciepła, głodu, sytości, bycia samemu, bycia z kimś.

Narracja bardzo prosta i w tej prostocie bar­dzo zwodnicza –

 

(7.2.1996)

Julian Kornhauser, wywiad dla Dariusza Nowackiego – „Nowy Nurt” 1996 nr 3 – osob­liwy we wszystkim, co dotyczy prozy.

Może, rzeczywiście, nowa proza zakwitnie u Kornhausera, Tryzny, Chwina, Boleckiej i Jurewicza, dobrze wiedzieć.

Kornhauser wciąga Dariusza Nowackiego w swoją studnię, […] –

 

(8.2.1996)

Bohumil Hrabal, opowiadanie Deliryczne wideo – „Gazeta Wyborcza” 1996, przełożył Piotr Godlewski – jest konfesją agonalną.

W agonalnej świadomości Hrabala jest żywe wszystko, co w nim żyło wcześniej, co jest w nim zawsze.

Wolałbym, żeby w oryginale zamiast słowa łańcuch było słowo postronek, łańcucha krowa zjeść nie może, postronek zjeść by mogła –

 

(9.2.1996)

Ewa Zadrżyńska, publikacja o Josifle Brodskim – „Plus Minus” 1996 nr 5 – bardzo ładna, opis jej pierwszej wizyty u Brodskiego w trakcie pracy nad książką Widok z okna pisarza.

Josif Brodski opowiedział o swoich „ok­nach”, rejestr najprostszych doznań.

Ewa odwołuje się do tekstów poetyckich Brodskiego, ale najważniejsze są jej zwykłe obserwacje zachowań.

Jej rozmowy z pisarzami nie składają się tylko ze słów, które od nich słyszy, ona jest wrażliwa na atmosferę rozmowy –

Seriusz Awierincew (ur. 1937), w rozmo­wie dla Elżbiety Sawickiej – „Plus Minus” 1996 nr 5 – mówi rozumnie (o tradycjach inteligen­cji rosyjskiej, o Andrieju Sacharowie, o Aleksandrze Sołżenicynie).

Najbardziej podoba mi się jego samookreślenie: „Nie jestem kombatantem opozycji, a cho­ciaż nie leniłem się na tyłach, to przecież nie to samo” –
(10.2.1996)

Roman Peret, zmarł według nekrologu – „Życie Warszawy” 1996 nr 35 – w wieku 93 lat (był lekarzem w Skierniewicach), nekrolog podpisany przez żonę, córkę, zięcia i wnuków.

Z Zosią Ziemiańską (córka) rozmawiałem kilka lat temu na ulicy, zięcia nie widziałem od wielu lat (jest profesorem medycyny) –

Dariusz Suska, dziwny tekst o Josifle Brodskim – „Życie Warszawy” 1996 nr 35, dodatek „Niedziela” – byłby całkowicie niezborny, gdyby nie wyczuwało się, że autor tekstu ma do zmar­łego poety osobisty stosunek.

Wewnętrzne poruszenie usprawiedliwia inte­lektualne osobliwości tego tekstu –

 

(11.2.1996)

Wacław Tkaczuk, w radiowym przeglądzie poetyckim – Program II – mówił o „Podkowiańskim Magazynie Kulturalnym”, wybrał do prezentacji wiersze Mariana Ośniałowskiego.

W wierszach Ośniałowskiego cierpienie i akcja wyobraźni.

Na mnie większe wrażenie robią jego zapisy pamiętnikowe, w nich jest poezja wyzwolona od śpiewności.

Adam Bauman recytuje teksty Ośniałow­skiego zbyt emocjonalnie –

Tomasz Majeran, recenzja Dzikich dzieci Krzysztofa Siwczyka – „Nowy Nurt” 1996 nr 3 – ma dość schematyczną kompozycję, zaczyna się od rejestru epitetów, jaki jest debiut osiemnastoletniego autora (wyrazisty i mocny, przemyślany i przekonywający i zaskakująco dojrzały).

Atrakcje recenzji pojawiają się niespodziewa­nie w różnych miejscach dowodu krytycznego.

Nie wiem, czy wszystkie argumenty mnie przekonują, atrakcyjność wywodu doceniam bez obiekcji –

 

(12.2.1996)

Paweł Przywara, recenzja powieści Józefa Hena Odejście Afrodyty (1995) – „Twórczość” 1996 nr 2 – jest, mimo nadmiernej seriozności, całkiem przyzwoita.

W sposób elegancki pisze się wszystko, co się myśli o tym utworze i o literaturze podobnego typu –

 

(14.2.1996)

Grzegorz Strumyk, opowiadanie Pierwszy list – „Sycyna” 1996 nr 4 – chyba nie dla mnie, naciska się na pedały sentymentalności bez opamiętania.

Autor daje sobie przyzwolenie nadmierne, Pierwszy list jest jak pastisz sentymentalnej czytanki –

Jan Goczoł, felieton Wieś moja, żółw – „Sycyna” 1996 nr 4 – chyba rozpoczyna stałą rubrykę, która zastąpi felieton Mariana Pilota.

Tekst pisany trochę niewprawnie, ani po dziennikarsku, ani po pisarsku.

Na razie trudno wiedzieć, co to ma być.

Na zdjęciu Goczoł wygląda jak przed ćwierć­wieczem, kiedy było w nim coś z urody Stanisława Piętaka –

 

(15.2.1996)

Adam Krzemiński, w przeglądzie niemiec­kim – „Twórczość” 1996 nr 2 – omówienie olbrzymiego szkicu Carla Tighe Polscy pisarze a przejście od socjalistycznej „nierzeczywistości” do kapitalistycznej „rzeczywistości”: 1980-1992 („Sinn und Form” 1995 nr 5).

Szkic Carla Tighe w relacji Krzemińskiego jest mieszaniną Bóg wie czego, głównie sprzecznych opinii polskich literatów o sobie i o sytuacji w Polsce.

Zdaniem Tighe’a upadek socjalizmu w Pol­sce przetrwało moralnie tylko kilku pisarzy (Herbert, Lem, grupa „Tygodnika Powszech­nego”), dzięki Bogu i za to –

Tadeusz Pióro, w przeglądzie amerykań­skim – „Twórczość” 1996 nr 2 – relacja o szkicu Donalda Daviego w Southwest Review o Mandelsztamie i o Miłoszu.

Donald Davie pisze o obydwu poetach w relacji do ortodoksji religijnej.

Relacja Pióry jest dość zawiła, wynika z niej, jeśli ją dobrze rozumiem, że, według Daviego, Mandelsztam jest heretykiem, Miłosz katoli­kiem ortodoksyjnym, na szczęście, Miłosz odnosi się z sympatią do heretyków –

Małgorzata Baranowska, w Prywatnej historii poezji – „Twórczość” 1996 nr 2 – daty zapisów z pierwszego półrocza 1994, refleksje wokół Peipera, sonetów Mickiewicza, symbolizmu.

Autorka niczego nie rozstrzyga, tylko i wyłą­cznie „daje do myślenia”.

Chociaż nie, zadziwiające rozstrzygnięcia adresuje się do krytyki i krytyków: „Krytyk jest od mówienia. Krytyk jest od krytykowania. Zatyka go, to niech zmieni zawód”.

Może tak, może nie, może zupełnie inaczej, po cóż żądać rozstrzygnięć, jeśli samemu pisze się programowo bez rozstrzygania –

Dariusz Nowacki, recenzja Chcę, żądam, rozkazuję – „FA-art” 1995 nr 4 – najostrożniej mówiąc, ryzykowna.

Nowacki chce uprecyzyjniać mój termin proza bez fikcji, twierdzi, że fikcja jest. Wie jedno, na szczęście, że Bitner nie teoretyzuje, lecz rozważa swoje doświadczenie artysty.

Jego zdaniem, zdaniem Nowackiego, nie jest to szczególnie atrakcyjne –

 

(16.2.1996)

Wiktor Woroszylski, artykuł pośmiertny o Josifie Brodskim – „Ex Libris” nr 91, luty ‘96 – nie ma żadnej istotności.

Związki Woroszylskiego z Brodskim bez wyraźnego charakteru i chyba nie mogłoby być inaczej.

Woroszylski tłumaczy Brodskiego, ale poe­tyckich więzi między nimi nigdy nie było –

Josif Brodski, obok artykułu Wiktora Wo­roszylskiego fragmenty wywiadu Josifa Brodskiego – „Ex Libris” nr 91, luty ‘96, przekład Jana Gondowicza – sprzed dwóch lat.

Wywiad w Wenecji, dla Jeleny Jako wieź z „Litieraturnoj Gaziety”, w obecności Jewgienija Rejna.

Mówienie Brodskiego bardziej mnie przej­muje niż jego wiersze.

Nawet fragmenty wywiadu są jak wielka poezja, mówi człowiek w swojej pełni, w pełni rosyjskiego i wszechludzkiego tragizmu.

Jakaż potężna wizja tego tragizmu w jednym obrazie, w jednym zdaniu: „Gdyby widzieć człowieka na kształt drzewa, to w tej sytuacji podpierałyby go nie korzenie, lecz korona, w której hula wiatr”.

Wszystko, co mówi Josif Brodski, ma tchnie­nie wielkości, czuję je w słowach o sobie: „W najlepszym razie interesujący jestem dzięki temu, co tworzę, co trafia na papier. W tej formie jestem fizycznie realniejszy niż jako 90 kg i 176 cm… Myślę, że lepiej czytywać mnie niż widywać” –

Izabela Filipiak, w artykule Kochają się jak wariaci… – „Ex Libris” nr 91, luty ‘96 – omówienie Kochanka (1993) i Kochanka z Północ­nych Chin (1995) Marquerite Duras.

Może zwrócić uwagę orientacja w całej twór­czości autorki, w tej orientacji jest zarazem rodzaj oceny.

Najwięcej mówi tekst Izabeli Filipiak o niej samej –

 

(17.2.1996)

Helena Zaworska, tekst o książce Ryszarda Przybylskiego Cień jaskółki (1993) – „Twórczość” 1996 nr 2 – ładny i solidny.

Najlepsze u Zaworskiej samo zestawienie eseju Bolesława Micińskiego Portret Kanta z esejem o Chopinie, esej o Kancie stanowi z pew­nością inspirację dla Przybylskiego.

Choć ważniejszą inspiracją jest niewątpliwie przeczucie i doświadczenie tego, co czeka prawie każdego twórcę –

 

(19.2.1996)

Piotr Cielesz, lektura Ikon rodzinnych (Bydgoszcz 1984) po latach.

Egzemplarz z dedykacją dla Leszka Bugajskiego, dedykacja, z roku 1986, prawie nieczytelna.

Przed wierszami stroniczka tekstu Krzysz­tofa Nowickiego.

Pożyczyłem egzemplarz Ikon rodzinnych od Leszka w czasie ostatniego pobytu w Brwinowie.

Autor istnieje dla mnie od druku swoich wierszy w „Twórczości”, czyli od roku 1983, myślę o nim od czasu do czasu.

Wcześniej Ikony rodzinne nie wpadły mi u Bugajskich w oko.

Pytałem Leszka, czy widział kiedykolwiek Piotra Cielesza. Powiedział, że widział, nic wię­cej nie powiedział.

W Ikonach rodzinnych dziesięć wierszy, wszystkie są spełnieniem słów, które kończą Ikony rodzinne i wiersz To były dni.

Są to słowa wuja do kreatora wiersza: „musisz z wierszy zbudować dom”.

Piotr Cielesz w dziesięciu wierszach zbudo­wał dom swojej duszy, swojego ducha.

Opowiedział swoją historię przez trzy poko­lenia.

Mieści się w niej wiele historii, może nawet historia świata, historia Rodzaju.

Wiersze Piotra Cielesza szukały mnie i znalazły.

Przedarły się do mnie przez prawie nieskoń­czoność wierszy, które czytam –

 

(20.2.1996)

Wojciech Bonowicz (ur. 1967), w wier­szach zbioru Wybór większości (Łódź 1995) coś jest, coś jest także w opowiadaniu Dowód na istnienie przyjaźni.

Opowiadanie – „Nowy Nurt” 1996 nr 4 – jest debiutem prozatorskim.

Źródłem wierszy Wojciecha Bonowicza jest świadomość, chce ona jednak współdziałania z wyobraźnią, wyobraźnia podsuwa świadomości swoją materię.

Współdziałanie świadomości i wyobraźni daje interesujące rezultaty.

Wiersze Bonowicza nasuwają skojarzenie z Herbertem i równocześnie ujawniają swoją odrębność.

Opowiadanie, jak na krótki tekst, jest bogate i atrakcyjne –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content