Wypiski, czytane w maszynopisie, Twórczość 8/2001

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

WYPISKI
(9.5.1998, 10.5.1998, 12.5.1998, 13.5.1998, 15.5.1998, 16.5.1998, 17.5.1998, 20.5.1998, 23.5.1998, 25.5.1998, 26.5.1998, 30.5.1998, 31.5.1998, 3.5.2001)

 

(9.5.1998)

Aleksander Fiut, esej Twarzą zwrócony do Rzeki – „Plus Minus” 1998 nr 19 – został wygłoszony jako referat w Claremont McKenna College.

Autor odczytuje założenia ostatniej – po­etyckiej – twórczości Czesława Miłosza, wi­dzi w niej siłę wyobraźni, która ogarnia feno­meny i fantomy doświadczenia egzystencjal­nego.

Wszystko, co Aleksander Fiut widzi w po­ezji (w tekstach poetyckich) Miłosza, jest w niej do odnalezienia.

W czymś jednak musi być błąd, bo można by z tego wyciągnąć wniosek, że Czesław Miłosz jest poetą rzędu największych w dzie­jach ludzkości, a przecież coś takiego byłoby nieprawdą.

Tekst Aleksandra Fiuta jest czołobitny wo­bec Miłosza, ale jest to tekst bezspornie intelektualnie kulturalny –

Krzysztof Rutkowski, w felietonie Nagi mężczyzna i śmierć – „Plus Minus” 1998 nr 19 – refleksje po oglądach wystawy zdjęć, które zrobił Eugéne Delacroix w roku 1854.

W refleksjach wykorzystuje się fragmenty książki Światło obrazu. Uwagi o fotografii Rolanda Barthesa (w przekładzie Jacka Trzna­dla).

Felieton interesujący, ale bez cech niezwy­kłości jak esej o książce Stanisława Rośka Zwłoki Mickiewicza. Próba nekrografii poety i felieton Atlantyda z poprzedniego numeru „Plusa Minusa”.

 

(10.5.1998)

Bronisław Misztal (profesor katolickiego uniwersytetu w Waszyngtonie), w artykule Rok barykad i nadziei – „Plus Minus” 1998 nr 19 – opis ruchów studenckich lat 1968-1969.

Opis ni to żurnalistyczny, ni to akademicki, w jednym i w drugim trochę mało wdzięku, przeczytałem to głównie z tego względu, że artykuł na czołówce „Plusa Minusa”.

Adam Michnik, artykuł Pułapka politycz­nej beatyfikacji (o Ryszardzie Kuklińskim) – „Gazeta Wyborcza” 1998 nr 108 – ze wszech miar ostrożny.

Nie jest to artykuł przeciw Ryszardowi Kuklińskiemu, lecz przeciw symbolowi rezy­gnacji z osobowej i politycznej podmiotowo­ści i przede wszystkim przeciw beatyfikacji tego typu procederu –

Jarosław Kurski, Paweł Smoleński, w artykule Pielgrzymka czy szopka? – „Gazeta Wyborcza” 1998 nr 108 – przegląd pisemnych lub mówionych ocen postawy Ryszarda Kuklińskiego.

Wyeksponowane opinie Jerzego Giedroycia i Pawła Śpiewaka, nowością dla mnie jest opinia Krzysztofa Kozłowskiego, który w uro­czystościach krakowskich na cześć Kuklińskiego nie wziął udziału –

Jerzy Sosnowski, artykuł okolicznościowy Czego nienawidził, to czynił (o Stanisławie Przybyszewskim) – „Gazeta Wyborcza” 1998 nr 108 – czysto dziennikarski i w swojej okolicznościowości do zniesienia.

Musiało się coś w życiu przeczytać, prze­czytało się Stanisława Przybyszewskiego w czasie studiów, zawsze to jakaś robota, lepsza niż niekompetentne wymądrzanie się o prozie współczesnej –

Iwona Smółka, w „Tygodniku literackim” – Program II – mówiono o Baśni zimowej Ryszarda Przybylskiego.

Nie brakowało górnych słów, ale jednocze­śnie mowa Tomasza Burka porażająca.

On poczuł potrzebę polemiki z Przybylskim, zarzuca mu odrzucenie transcendencji i redukcjonizm do romantyzmu.

Usłyszałem coś wyraźniej niż zwykle u Burka […] –

 

(12.5.1998)

Jerzy Jaruzelski, szkic Książę z Ołyki – „Plus Minus” 1998 nr 18 – ma charakter akademicki lub naukowy.

Narracja biograficzna odwołuje się do bo­gatego zestawu źródeł, dla mnie najważniej­sze są fakty uboczne, dotyczące osób drugie­go planu we władzach Polski międzywojen­nej (otoczenie Ignacego Mościckiego) lub różnych szczegółów z września 1939 (uciecz­ka rządu).

O księciu Januszu Radziwille (1880-1967) pisze się niemal czołobitnie, podkreślając przy każdej okazji szlachetny wymiar jego osobo­wości.

Tekst Jerzego Jaruzelskiego można – mimo sporego rozmiaru – czytać jak hasło encyklopedyczne w bardzo dobrym opracowaniu.

Pisanie Jerzego Jaruzelskiego pamiętam jako pisanie dziennikarskie, tekst Książę z Ołyki ma charakter znacznie ambitniejszy –

Piotr Kasznia, artykuł Wszyscy jesteśmy z Delacroix (o paryskiej wystawie Eugéne Delacroix, lata ostatnie 1850-1863) – „Plus Mi­nus” 1998 nr 18 – napisany ze znajomością rzeczy.

Autor opowiada się za opinią, że w ostat­nim okresie Delacroix nie podupadł twórczo, w tym okresie widać jedynie zmierzch twór­czości romantycznej i wyraźne związki z impresjonizmem i ekspresjonizmem –

 

(13.5.1998)

Michał Paweł Markowski, esej Dlaczego filozofowie czytają literaturę – „Literatura na Świecie” 1997 nr 12 – kapitalny w swoim toku, do konkluzji nie potrafię się ustosunkować.

Prezentuje się w eseju świadomość różnicy między filozofią i poezją znacznie większą, niż to zdarza się u naszych teoretyków literatury.

Ustanawia się dwa sposoby korzystania z literatury przez filozofię, sposób Heideggera i sposób Rorty’ego.

Przezwyciężenie tych dwóch sposobów widzi się u Gillesa Deleuze’a.

Deleuze odrzuca (jak Heidegger i Rorty) platońsko-kantowską postać filozofii, ale chce ocalić filozofię w nowej wersji:

„Racjonalistycznemu obrazowi myśli, jako abstrakcyjnej władzy ustanawiania raz na zawsze obowiązujących pojęć, Deleuze przeciw­stawia obraz empiryczny, na który – najogólniej rzecz biorąc – składają się trzy wyznacz­niki” (pojęcia nie są wyłącznie abstrakcjami, kategoria podmiotu nie musi być rozumiana osobowo, znaki nie odsyłają do transcendencji, lecz wywołują procesy).

W tej nowej filozofii zamazuje się różnica między literaturą i filozofią, jedna i druga mają się stać czym innym, niż są, czym to miałoby być w literaturze, czym w filozofii, tego się zbyt wyraźnie nie dopowiada.

Prawdziwa satysfakcja z tego, że Michał Paweł Markowski potrafi tak pisać, jak pisze w eseju Dlaczego filozofowie czytają litera­turę –

Esej Teoretyk pisarzem (Umberto Eco i ta­jemnica podwójnego dyskursu) – tamże – wspaniały i trochę trudny.

Relacja między Teorią i Powieścią – mimo swojej konkretności w twórczości Umberta Eco – jest poddana przede wszystkim mani­pulacjom logicznym, wynika z tego skompli­kowana konstrukcja intelektualna, która z pewnością nie jest pomyślana na chwałę Umberta Eco.

Żartów w tekście mnóstwo, niektóre fine­zyjne.

W lekturze przeszkadza mi zrozumiała ostrożność Markowskiego we wszystkim, co dotyczy epistemologicznych atutów Powieści, która w tym tekście nie jest wymienna z Poezją jak w eseju Dlaczego filozofowie czytają literaturę.

Powieść w eseju Teoretyk pisarzem wystę­puje w swoich wersjach poślednich, jak gdy­by narzuconych przez charakter utworów po­wieściowych samego Umberta Eco.

Kategoria Powieści jest w tym tekście po­zbawiona swojej gatunkowej czy struktural­nej optymalności.

Oczywiście, nie spodziewam się, że Michał Paweł Markowski mógłby uznać Powieść za to samo co ja, nie sądzę jednak, że widzi w powieściach Umberta Eco pełnię gatunko­wych możliwości –

 

(15.5.1998)

Andrzej Kopacki, ocena przekładów Kar­la Dedeciusa w książce Wisławy Szymborskiej Sto wierszy, sto pociech (Kraków 1997) przy­biera postać wymyślnego dialogu między rzecznikiem translatora i rzecznikiem recen­zenta.

W tekście Lustro bez skazy, krzywe zwier­ciadło postmodernizmu – „Literatura na Świe­cie” 1997 nr 12 – rzecznikiem pierwszego jest Lustro Bez Skazy, drugiego Krzywe Zwier­ciadło Postmodernizmu.

Wymyślność formalna tekstu jest wynikiem rozmaitych potrzeb, z nich najważniejsza jest potrzeba odjednoznacznienia oceny.

Kamień, który Andrzej Kopacki ukrywa w garści, jest „kamieniem w pieluszkach”, w całym pieluszkowym kłębie.

Krzywdy w takim rynsztunku nie da się zro­bić, pieluszek można użyć nie do opatrunku, lecz zgodnie z ich przeznaczeniem –

Tadeusz Pióro, przemówienie w PEN Clubie podczas uroczystości uhonorowania Clare Cavanagh nagrodą za twórczość przekła­dową kunsztowne i przenikliwe.

Tekst przemówienia pod tytułem Emulacja taktu – „Literatura na Świecie” 1997 nr 12 – odsłania translacyjną wartość ominięcia w przekładzie angielskim zwrotu „finalne przeznaczenia” w wierszu Adama Zagajewskiego Palmiarnia.

Konstrukcja całego przemówienia jest lite­rackim majotersztykicm.

Do laudacji tłumaczki wybiera się deklara­cję sceptycyzmu wobec poetyckich przekła­dów autora przekładanego wiersza, czyli Ada­ma Zagajewskiego.

Sporo trzeba zrobić, żeby laudację pozba­wić wszelkiej konwencjonalneści.

 

(16.5.1998)

Adam Zagajewski, Małe mieszkania (frag­ment książki W cudzym pięknie) – „Gazeta Wyborcza” 1998 nr 114 – zawierają narrację o trzech własnych fascynacjach, postacią Roma­na Ingardena w czasie studiów, „małymi mieszkaniami” krakowskich krewnych i osobowością kolegi z gliwickiej ulicy, Wojtka Pszoniaka.

Narracja mitologizująca udaje się Zagajewskiemu lepiej niż inne style narracji w prozie, chociaż nie można powiedzieć, że wydoby­wa się z niej jakiś własny wdzięk słowa lub zdania.

Atrakcją tej narracji jest autentyzm postaci lub gatunków egzystencji –

Czesław Miłosz, wywiad Ameryka poetów (dla Elżbiety Sawickiej) – „Plus Minus” 1998 nr 20 – dotyczy imprezy International Miłosz Festival w Claremont.

W wywiadzie i w przemówieniu wydruko­wanym pod tytułem Święto przyjaźni, rodzaj cudu wiele słów uznania dla amerykańskich przyjaciół i przyjaciół poezji w Ameryce.

W wywiadzie zwraca uwagę szalenie ostrożna wypowiedź o Jerzym Putramencie i o stosunkach z nim –

 

(17.5.1998)

Kuba Sienkiewicz, w wywiadzie dla To­masza Lady – „Życie Warszawy” 1998, nr 114, dodatek „Sobota” – bardzo elegancko dystan­suje się od stylu zadawanych pytań.

Rozmówca upiera się przy kojarzeniu go z Wokulskim, Kuba Sienkiewicz mówi, że Prus należy do lektur szkolnych, więc musi o nim coś wiedzieć.

Najważniejsze sformułowanie widzę w de­klaracji, że ma świadomość charakteru swo­jej twórczości: „Nadal uważam, że to co robię – to piosen­ka amatorska. I nadal chciałbym jej amatorskość kultywować i podtrzymywać”.

Przy wywiadzie świetne zdjęcie, w oczach widać stosunek do siebie i do świata –

Aleksander Ziemny, w tekście Zbieranie cząstek – „Plus Minus” 1998 nr 20 – narracja rozlewna, o wszystkim: rozmówki zasłysza­ne, dawna i nowa filozofia, zło w świecie, Nietzsche („Bóg umarł”), Malraux („Czło­wiek umarł”).

Wśród tego wszystkiego cytat z Józefa Rotha: „Ale prawdziwe śmieci dopiero powstaną. Ze szlachetnych kazań” –

Krzysztof Rutkowski, felietonowe dywa­gacje w tekście Ogród miłosnych metafor – „Plus Minus” 1998 nr 20 – o Panu Tadeuszu, o Zosi z Pana Tadeusza, o Pieśni nad pieśnia­mi.

Najładniejsze parafrazy z przekładu Pana Tadeusza Paula Cazina –

 

(20.5.1998)

Janusz Rudnicki, zadzwonił o trzeciej (z Hamburga), dopytuje, kiedy przyjeżdżam do Wrocławia, z Hamburga ma być 10 osób (sic).

Ewa i Janusz Rudniccy wyjeżdżają do Wro­cławia jutro, będą mieszkać w Domu Asys­tenta.

Powiedziałem Januszowi, że nie doszło do rozmowy z organizatorami, on będzie w kontakcie z Jerzym Łukoszem –

Jerzy Łukosz, zadzwonił (z Wrocławia) po dziesiątej, już wie (od Wojciecha Browarne­go?) o mojej zgodzie na przyjazd i wobec tego przedstawił plany.

Chce się spotkania ze mną w poniedziałek (wieczorem, w dużej sali), prowadziłby spotkanie Jerzy Łukosz, przed południem miało­by się złożyć wizytę w Wydawnictwie Dolnośląskim.

Mój przyjazd jest planowany (przez Jerze­go Łukosza i Janusza Rudnickiego) w sobotę wczesnym popołudniem, ale nie wiadomo, czy jest stosowny pociąg, hotel byłby dla mnie już od soboty.

Impreza w drugim dniu (we wtorek) ma odbywać się w zamku w Wojnowicach, gdzie będzie się nocować z wtorku na środę.

Według Łukosza byłbym ważną postacią całej imprezy, moja zgoda jest potrzebna ze względu na mass media.

Łukosz zobowiązuje się do telefonów ju­tro i pojutrze, jutro maj ą dzwonić organizato­rzy.

 

(23.5.1998)

Michał Jagiełło, nota agencyjna – „Gazeta Wyborcza” 1998 nr 120 – O mianowaniu Jagiełły dyrektorem Biblioteki Narodowej, funk­cję obejmuje od pierwszego czerwca –

Paweł Huelle, felieton Anaksymander sta­cjonarny… – „Gazeta Wyborcza” 1998 nr 120 – jest atrakcyjną opowieścią o dawniejszych i nowszych poglądach kosmologicznych, punktem wyjścia jest pogląd Pascala na dwie nie­skończoności, nieskończoność kosmosu i nieskończoność atomu.

Relacja przyzwoita, w niedzielnym wyda­niu gazety atrakcyjna –

Mario Vargas Llosa, wywiad Powołanie literatury (dla Łukasza Gołębiowskiego i Krzysztofa Masłonia) – „Plus Minus” 1998 nr 21 – całkiem byle jaki, we wszystkim repetycyjny.

Ładne dwa ostatnie zdania: „Literatura zasadza się na wątpliwościach, niepewności, ulotności życia. Dlatego litera­tura jest ponad jakąkolwiek religią czy ide­ologią” –

Krzysztof Rutkowski, felieton Gołe ścier­nisko – „Plus Minus” 1998 nr 21 – bardzo piękny.

Motto z Montaigne’a, przywołania Baśni zimowej. Eseju o starości Ryszarda Przybylskiego i finał z nawiązaniem do Edwarda Stachury.

Dał obszerniejszy niż u mnie w Żydopisa­niu cytat z Jednego dnia o utracie siły i urody.

W tekstach Krzysztofa Rutkowskiego z ostatnich miesięcy czysty ton –

Wrocław, podróż znośna, na dworcu Janusz Rudnicki, Jerzy Łukosz, Adam Borowski.

Hotel Piast do niczego.

Janusz Rudnicki wciągnął mnie w swoje tryby, Teatr Kalambur, wódka, ludzi do roz­mawiania mnóstwo, był w teatrze Johann Bross, możliwości rozmowy mało –

 

(25.5.1998)

Wrocław. Spotkanie w Klubie Związków Twórczych o ósmej, dużo ludzi.

Zagaił Wojciech Browarny, czytał tekst Toastu Adam Borowski, dyskusję prowadził Jerzy Łukosz.

Dwie i pół godziny gadania, przyjazny spór z Kingą Dunin, początkowo mówiłem z wiel­kim trudem, później znacznie lepiej.

Spotkanie chwalono, ja mam poczucie, że byłem w skrajnie złej formie.

Po spotkaniu bujne życie towarzyskie, po lokalach, lokale atrakcyjne, z charakterem –

 

(26.5.1998)

Wrocław, Wojnowice.

Przed południem wizyta w Wydawnictwie Dolnośląskim, cudowny widok z nowej rezy­dencji na rzekę i miasto, przyjmowali nas Andrzej Adamus i Jan Stolarczyk.

Po południu godzinną rozmowę ze mną nagrał dla radia Robert Gawłowski.

Po szóstej wyjazd autokarem do Wojnowic.

Po drodze Jerzy Łukosz pokazał z autokaru dom, w którym ma mieszkanie.

W zamku na samym początku wielka nie­spodzianka, pojawił się Tadeusz Różewicz, przywiózł go Jan Stolarczyk.

Można pomyśleć, że przyjechał jakby do mnie.

Wspaniały rozkwit starości, mówiłem mu dużo pięknych rzeczy, chciałby jak dawniej przyjść do naszej redakcji, posiedzieć z nami.

Pamięta ze szczegółami poprzednią wizy­tę, pytał o różne osoby.

Wyszliśmy na chwilę przed zamek, zacho­dziło akurat słońce, zaniemówiliśmy z wra­żenia.

Przyjazd Tadeusza Różewicza do Wojnowic stał się godziną święta.

Był w nim stały lęk, żeby go w nic nie wcią­gać, odmówił Pawłowi Zawadzkiemu zgody na filmowanie nas przy stoliku.

Odmówił udziału w bankiecie.

Bankiet wystawny, jedzenie sama doskona­łość, w trakcie dyrektor Franciszek Oborski wygłosił przemówienie, precyzyjna i wielkiej piękności opowieść o Wojnowicach i o sobie.

Franciszek Oborski wygląda jak Jan Kocha­nowski, jest w każdym geście panem zamku.

Powiedziałem mu o wielkim podobieństwie do portretu Jana Kochanowskiego.

W części oficjalnej czytał swoje zapisy oniryczne Adam Wiedemann, teksty jak pastisze Oniriady.

Poznałem, długo z nim rozmawiałem, Ireneusza Jaworskiego, z którym zaprzyjaźnio­ny jest Adam Borowski.

Przez cały czas bankietu bonmotami sypał Janusz Rudnicki.

 

(30.5.1998)

Krzysztof Rutkowski, felieton Powiększe­nie – „Plus Minus” 1998 nr 22 – bez szczególnych atrakcji artystycznych.

Ale ileż atrakcji w kuriozalnych zaleceniach dziewiętnastowiecznych uczonych w związ­ku z „utratą płynu nasiennego”.

Krzysztof słusznie uznał, że takie cytaty zastąpią wszelkie literackie wysiłki. […] –

Bogdan Madej, opowiadanie Łowczym głów – „Plus Minus” 1998 nr 21 – aż przykre literacko.

Zalążki romansu, czas polityczny po Mar­cu i po Czechosłowacji, zdania tak drętwe, że lepiej by się czytało instrukcję obsługi czego­kolwiek.

Wygląda na to, że z Madeja niewiele zosta­ło –

Andrzej Werner, tekst Mnie już nie dopad­ną – „Gazeta Wyborcza” 1998 nr 126 – wznosi Pieska przydrożnego Czesława Miłosza na alpejskie szczyty Ducha: „Trzeba być wielkim poetą, żeby napisać taką książkę”.

Przydało się Miłoszowi wielkim poetą być, jemu to dobrze –

Gustaw Herling-Grudziński, epistolarne opowiadanie sycylijskie Zielona Kopuła – „Plus Minus” 1998 nr 22 – dość jednoznacznie senilne.

Listy przyjaciół (narrator i młodszy od nie­go Sycylijczyk, którego teść jest zwyrodnialcem, prawdopodobnym mordercą żony) do­tyczą wydarzeń sprzed ćwierćwiecza (rok 1972) od czasu narracji (rok 1994), kiedy do­chodzi do zniszczenia zamku i śmierci teścia razem ze służbą.

W epistolarnych narracjach plączą się alu­zje literackie i reminiscencje polskie, wszyst­ko razem sugestywna literacka bzdura –

 

(31.5.1998)

Jerzy Łukosz, zadzwonił przed dziesiątą (z Wrocławia), pytał o różności, nie śmiał pytać o Śmierć puszczyka.

Powiedziałem, że utwór przeczytałem, po­chwaliłem, on chciałby dalszej rozmowy.

Powiedziałem o tekście Zbigniewa Mikołejki (o Epistołach), nie kryłem, że tekst zro­bił na mnie wrażenie.

Łukosz przeczytał recenzję o przedstawie­niu Tomasza Manna, zachwyca się recenzją. […] –

Rafał Bubnicki, artykuł Smak trialogu – „Plus Minus” 1998 nr 22 – jest opisem spotkań literackich we Fryburgu Bryzgowijskim, gdzie spotykają się pisarze francuscy, niemieccy i ostatnio polscy.

W tym roku mówiono o Vinecie, zniszczo­nym w średniowieczu mieście na Bałtyku.

Wśród Polaków byli m.in. Tadeusz Różewicz, Ryszard Krynicki, Leszek Szaruga, Ta­deusza Różewicza szczególnie honorowano.

Artykuł przeczytałem tylko i wyłącznie ze względu na Różewicza –

 

(3.5.2001)

Tadeusz Różewicz (nożyk profesora), w pewnym wieku na nic się już nie czeka albo tylko na zmarłych, jeśli chcą przy chodzić, jak przychodzą do mnie w snach.

Oprócz nich oczekiwane jeszcze mogą być słowa prawdy, ale słowa prawdy są już na wymarciu, trafiają się z rzadka i prawie już tylko pod postacią słowa poezji.

Słowa prawdy trwają w ukryciu lub uśpie­niu w świętych księgach religii, ale nie dają się ożywić w dzisiejszych praktykach religij­nych, słowa prawdy zdarzają się w filozofii, ale prawdziwych filozofów na całym świecie mniej niż palców u jednej ręki.

W poezji słowa prawdy stosunkowo najwię­cej, znajduje sieje u nowych lub nieznanych poetów, istnieją prawie zawsze jeden, dwaj lub trzej poeci samej prawdy i na ich słowo czeka się jak na zbawienie.

Takim poetą stał się dla mnie Tadeusz Ró­żewicz, choć nie był nim od samego począt­ku.

Myślę, że stał się nim na swoją i moją sta­rość, wtedy więc, kiedy sam z siebie zrzucił wszystkie dekoracje czasu historycznego i zaczął się odnajdywać w swoim wszechświe­cie ludzkiego ciała i w tych wszystkich jego słownych i bezsłownych mowach, którymi przemawiają ludzka dusza i ludzki duch.

Niech będzie, że stało się to, jak ktoś zade­cydował, w nocy z 16 na 17 stycznia 1992, choć ta noc zdarzyła się nie w czasie histo­rycznym i nie w czasie indywidualnym, lecz w czasie trwającym Rodzaju.

Taki czas nie daje się wymierzać, obywa się bez dat, ujawnia się w zjawiskach, trwa w ich zmysłowych i językowych uobecnieniach, jest uchwytny w sztuce i w języku, poprzez sztu­kę i poprzez język, które są jednym i tym sa­mym.

Zjawiskowość czasoprzestrzeni, zjawisko­wość uczuć, myśli i dzieł człowieka nie ozna­cza, tak sądzę, nowej postawy intelektualnej Tadeusza Różewicza, choć wszystko to ma swój znany kontekst filozoficzny.

Wszystko to jest – nie z założenia, lecz z wyczucia – wyznacznikiem i funkcją prawdy słowa poetyckiego, czyli jest znakiem rozpo­znawczym późnej poezji (lub szerzej, późnej twórczości) Tadeusza Różewicza.

Ona wyrasta z poezji i twórczości wcze­śniejszej i najwcześniejszej, pozbawiając się wszelkich przejawów, tak to nazwę, niefundamentalności lub niepierworodności ludzkiej wyobraźni i ludzkiej świadomości.

Późna wyobraźnia i późna świadomość Ta­deusza Różewicza stała się elementarna, one obydwie razem i wspólnie wyzwoliły się od nieelementarności, od doraźności czasowej, od przygodności historycznej, od koincydentalności artystycznej.

Wyobraźnia i świadomość wróciły do źró­deł, do pierworodności i pierwotności, skrystalizowały się i uostateczniły.

Z niepierworodności i z nieostateczności zostały jedynie ślady, ale i ślady czegoś inne­go przybrały postać pierworodności i ostatecz­ności.

I widać to tak wyraźnie i tak naocznie we wszystkim, co różni fotokopię rękopisu No­żyka profesora z imponującą datą 1950-2001 na końcu od finalnej wersji nożyka profe­sora.

nożyk profesora otwiera zbiór sześciu utworów Tadeusza Różewicza, wspaniałego po­ematu tytułowego i pięciu krótkich wierszy równej wspaniałości i równej fundamentalności.

W poemacie rzeczy pierwszych i rzeczy ostatnich człowieka i ludzkości, w najpięk­niejszym z kilku poematów późnej poezji Ta­deusza Różewicza, ślady przemijającej koincydentalności z niczym nie są sprzeczne i ni­czym nie rażą.

W zjawiskowym porządku czasoprzestrzen­nym, który musi być czasoprzestrzennym chaosem dla prawdy wyobraźni i świadomości, wolno zderzyć Norwida z Owidiuszem, Przybosia z Kochanowskim, Norwid i Przyboś mogą być antyczni lub biblijni, przywołany Owidiusz i napomknięty Kochanowski mogą mówić swoim słowem lub swoim niemówieniem, kompozycja zjawisk poznania przez dzieło nie musi zależeć od aksjologii, ona za­leży od własnej zjawiskowości.

Poemat zjawiskowy ma swoją własną kom­pozycję czasoprzestrzeni, swoją własną logi­kę, swoje własne związki przyczyn i skutków, swoją własną aksjologię.

Używam sformułowań, których sens zale­dwie przeczuwam.

Czym jest lub mógłby być poemat zjawi­skowy, tego nie potrafiłbym zdefiniować.

Wolę jednak tę nazwę z jej nieokreślonością niż jakąkolwiek nazwę gotową, których bezmiar.

W niej jest coś z tej kreacyjnej nieprzewidywalności, na którą sobie przyzwolił stary poeta, piszący przez pół wieku poemat swe­go życia, nożyk profesora.

W tym poemacie swego życia stworzył zja­wiskowy finał epoki żelaza, który jeszcze nie nastąpił, który następuje, i napomknął, zawie­szając napomknienie, o finale epoki złota, któ­ry zdarzy się, bo będzie musiał się zdarzyć.

Kreacyjna nieprzewidywalność poematu, o której wspominam, odnosi się do wszystkie­go w nim i obowiązuje przede wszystkim sa­mego twórcę, który lepiąc poemat jak Bóg człowieka, inaczej niż on nie wie, co zostanie ulepione.

Byłoby to znakiem największej twórczej wolności, gdyby jednocześnie nie zamieniało się jak każda skrajność w swoje zaprzecze­nie.

Tadeusz Różewicz pisząc swój poemat przez pół wieku był panem i niewolnikiem swego dzieła, ale, zdaje się, jest to warunek konieczny i niedostateczny wszystkich dzieł prawdziwych.

Nagrodą bywa, jeśli bywa, pełna wiarygod­ność artystyczna, czyli to, co nazywam gło­sem prawdy w poezji, głos prawdy rozlega się jak dzwon w poemacie nożyk profesora.

Bez takich głosów prawdy nie dałoby się żyć w świecie po Oświęcimiu. Świat po Oświęcimiu nie jest światem bez Oświęcimia, Oświęcim trwa w słowie nieprawdy, z nie­prawdy wyzwala słowo prawdy, czyli słowo poezji –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content