Wypiski, czytane w maszynopisie, Twórczość 9/2002

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

WYPISKI
(14.11.1998, 15.11.1998, 17.11.1998, 19.11.1998, 20.11.1998, 21.11.1998, 22.11.1998, 23.11.1998, 27.11.1998, 28.11.1998, 29.11.1998, 30.6.2002)

 

(14.11.1998)

Krzysztof Rutkowski, felieton Co to jest poezja? – „Plus Minus” 1998 nr 46 – w dobrym guście, bez osobistych konfesji.

Opis wykładów Mickiewicza w College de France z różnymi ciekawostkami, zestawie­nie zachowań Mickiewicza z „akcjami fizycz­nymi” jak u Jerzego Grotowskiego może szo­kujące, ale nie przemilcza się trzeźwych ocen Zygmunta Krasińskiego.

Dobrze, że „poezja czyn” nie kojarzy się tym razem z Edwardem Stachurą.

W felietonie użył Rutkowski słowa mystagog: „Mickiewicz pojawiał się w College de France jako mag i jako przewodnik misteriów – mystagog”.

Nie jestem pewien, czy słowo mystagog nie jest bliskie znaczeniowo ukraińskiemu słowu bereza.

Szkoda, że mało się interesowałem ukraiń­skimi znaczeniami mojego nazwiska –

 

(15.11.1998)

Gustaw Herling-Grudziński, porcja Dzien­nika pisanego nocą z września (dziewięć całostek) – „Gazeta Wyborcza” 1998 nr 46 – impetyczna.

Swoją formułę o tym autorze – „żurnalistyczny wyga w senilnym uwikłaniu” – nale­żałoby tym razem zmodyfikować, uwikłanie, nie tyle senilne, co logoreiczne.

Słowotok na każdy możliwy temat (Tomas de Torąuemada, Kafka, Cioran, Simone Weil, Rosja, Mariusz Wilk, ekranizacje, trockiści w Neapolu), o wszystkim absolutna wiedza, absolutna pamięć, absolutna słuszność.

Atrakcyjna dla mnie jest całostka o Franzu Kafce, o Przemianie –

Tadeusz Drewnowski, artykuł Jakby z Conrada, jakby z Żeromskiego… – „Plus Minus” 1998 nr 46 – znakomity poprzez swoją rzeczowość.

Dzięki niej jest w nim kompendium ko­niecznej wiedzy o działalności Jerzego Giedroycia, twórcy Instytutu Literackiego i „Kul­tury”.

Nie podoba mi się tytuł, chociaż zdanie, z którego tytuł został spreparowany, nie budzi zastrzeżeń i nie jest jak tytuł mylące –

Henryk Grynberg, w wywiadzie Życie zdeprawowane (dla Krzysztofa Masłonia) – „Plus Minus” 1998 nr 46 – dużo lekkomyślno­ści, jeśli nie gorzej.

Wygląda na to, że Grynberg tak ostro antykomunizuje, ponieważ jako młody chłopiec za bardzo w komunizm wierzył.

Bardzo często źle mówi o ludziach, chociaż tego by mówić nie powinien nawet wtedy, gdyby to była prawda.

Na szczęście, nie mam za złe tego, co mówi o Marku Hłasce, mówi źle i dobrze, ale rozumiem, o czym mówi, gdy mówi źle.

Wypowiada się pochlebnie o pisarstwie Wiesława Myśliwskiego, tu przynajmniej nie pozwala sobie na nielojalność.

W poglądach Grynberga na literaturę wi­dać sporo głupstwa, głupstwem zalatuje to wszystko, co mówi o swojej powieści, którą pisze –

 

(17.11.1998)

Jacek Marczyński, Ucieczka w dobrowol­ne ubóstwo – „Plus Minus” 1998 nr 46 – jest prezentacją muzyki Arvo Pärta.

Domyślam się, co autor chce powiedzieć, przeciwstawiając Pärta Pendereckiemu w re­lacjach do muzyki religijnej –

 

(19.11.1998)

Jean Ward, wyborny tekst Kilka „angiel­skich” uwag na temat polskiego obrazu po­ezji Seamusa Heaneya (o dwóch polskich przekładach Heaneya, 44 wiersze i Ciągnąc dalej) – „Literatura na Świecie” 1998 nr 7-8 – jest niejako tajemniczy, pisze się z wielką znajomością twórczości Seamusa Heaneya, ale jednocześnie z wyborną znajomością polszczyzny.

Ocena dwóch książek przekładowych Sta­nisława Barańczaka rym bezwzględniejsza, im bardziej elegancka i kurtuazyjna.

Autorka bardzo elegancko ujmuje swój za­mysł: „Chciałabym tylko, aby czytelnik polski, przystępując do czytania przekładów Heaneya zaproponowanych przez Barańczaka, zdał sobie w pełni sprawę, że w wersji polskiej ma na ogół nie tyle przekład, co ujednoznacznioną interpretację” –

 

(20.11.1998)

Janusz Rudnicki, zadzwonił do mnie do redakcji, zapytał, czy utwór o Łambinowicach nie kojarzy mi się z Bąblem, powiedziałem, że tak właśnie myślę.

Wtedy wyjaśnił, że krytyk z Berlina ma ta­kie właśnie skojarzenia, chce się w swoim tekście powołać na krytyka z Polski, chodziło mu konkretnie o mnie, Janusz nie dał mu mojego telefonu. […]

Zamek Ujazdowski, promocja dwóch ksią­żek o Hansie Bellmerze, przemawiali Tade­usz Komendant (ogólnie o Bellmerze), Piotr Kłoczowski (o eseju Konstantego A. Jeleńskiego) i Alyce Mahoń o swojej feministycz­nej interpretacji twórczości Bellmera –

 

(21.11.1998)

Krzysztof Rutkowski, felieton Sen listo­padowy – „Plus Minus” 1998 nr 47 – z odwołań do Ulicy jednokierunkowej Waltera Benjamina, z opisem domu, który do Waltera Benjamina należał.

Na początku świetny cytat z Benjamina ze znakomitym zdaniem: „Na czczo mówi się o śnie, jakby mówiło się przez sen”.

W felieton wmontowana liryka felietonisty: „Skazałem się na drogę jak Benjamin na fragment. Dobrze mi z tym, choć nielekko”. –

Jacek Podsiadło, w wywiadzie Smakować dojrzewanie (dla Michała Cichego) – „Gazeta Wyborcza” 1998 nr 273 – sporo rzeczy pięk­nych, uwiarygodniających to, co się o nim wie ze słyszenia.

Ładnie mówi o pracy zapinacza hakowego w Ostrowcu Świętokrzyskim i ciecia na budowach w Warszawie.

Ładnie mówi o pisaniu, o swoim stosunku do „BruLionu”, nie można też mieć do niego pretensji o to, co mówi o Czesławie Miłoszu i Stanisławie Barańczaku, może jego prawda o nich jest taka właśnie.

Z trzech wierszy obok wywiadu najbardziej mi się podoba wiersz Friedrich Holderlin pi­sze a potem drze na strzępy list do Georga Wilhelma Friedricha Hegla (z tomu Niczyje, boskie).

O idei „niczyjego, boskiego” w życiu ładne słowa w wywiadzie –

Andrzej Szczypiorski, opowiadanie War­kocz (z książki Trzy krótkie opowiadania) – „Gazeta Wyborcza” 1998 nr 273 – zrobione dość umiejętnie, tak dawniej chłopskie narracje prowadził Julian Kawalec.

Kawalec faulkneryzował po swojemu bar­dzo wcześnie, Szczypiorski robi na koniec ukłon wobec nowych manier stylistycznych, choć ta nowość względna, ona jest taka jak u Kawalca dawno temu lub jak trwa prawie do dziś u Włodzimierza Odojewskiego.

Szczypiorski dorzuca do takiej maniery coś nowszego, zamysł metaforyczny, choć ten zamysł pusty jak wielka hala dworcowa. Zamysł, żeby warkocz chorej dziewczyny ze stróżówki znaczył warkocz biegu Wisły, nie może być inny.

Sympatyczne jest samo to, że Szczypiorski w swoim wieku chce się jeszcze czegoś uczyć, cokolwiek literacko modernizować –

 

(22.11.1998)

Quentin Tarantino (ur. 1963), w wywia­dzie Mogłem być przestępcą (dla Janusza Wróblewskiego) – „Polityka” 1998 nr 47 – mówi jak człowiek pełnej wewnętrznej wolności.

Mówi to, co musi myśleć człowiek, który zrobił film Pulp Fiction (1994).

Najważniejsze to, co mówi w poczuciu praw i wolności sztuki: „Jeśli pyta pan o sztukę w ogóle, to uwa­żam, że na artyście nie ciąży brzemię przeka­zywania prawd moralnych. Moim zdaniem sztuka ma tylko jeden obowiązek: musi być prawdziwa. Powinnością artysty jest uczci­wość wobec siebie samego. Bez względu na to, czy jest się rzeźbiarzem, kompozytorem czy reżyserem” –

Krzysztof Andrzejczak, artykuł Śmierć wstydu – „Plus Minus 1998” nr 47 – głupiutki w swoim zasadniczym założeniu.

Wychodzi się od afery z Billem Clintonem i stawia się znak równości między zmanipulowaną aferą życia publicznego i swobodami literatury, w której niegdyś nie do pomyślenia było takie pisanie jak u Henry’ego Millera lub Philipa Rotha. Takie myślenie to dopiero bzdura –

 

(23.11.1998)

Dorrit Willumsen (ur. 1940), fragment powieści Bang (1996) – „Literatura na Świe­cie” 1998 nr 7-8, przełożyła Justyna Haber-Biały – dość lichy.

Zajrzałem do fragmentu powieści o Herma­nie Bangu (1857-1912), ponieważ czytałem przed laty jej powieść Ongiś (1968, polski przekład 1972) i wydawało mi się, że jest w niej coś interesującego.

Tymczasem w Bangu nic z faktografizmu, nic z prozy bez fikcji, sama konwencjonalna bełetryzacja, beletryzacja bez żadnych zobo­wiązań poznawczych –

 

(27.11.1998)

Magdalena Rabizo-Birek, z listu do niej:

„Droga Magdaleno, widzę z listu, że bar­dzo jesteś wszystkim zaabsorbowana, ale i ja – wyobraź sobie – ledwie zipię.

Prawie codziennie jakieś imprezy, premie­ry, promocje, uroczystości, sesje, zebrania.

We wtorek (24 listopada) uczestniczyłem na uniwersytecie w sesji Dyskurs okołoliteracki a literatura, siedziałem tam od dziewiątej do dziewiątej, spotkałem ludzi, których nie widziałem od lat, mówiłem – w przeciwieństwie do innych – przez dziesięć minut, inni mówili czasem nawet ponad godzinę.

Najlepszy referat wygłosił Michał Paweł Markowski, tak mu się złożyło, że mógł od­czytać swój wstęp do wydania dzieł Rolanda Barthes’a”.

Kino Femina, Janusz Głowacki i Eva Nagorski przyszli do kina przed siódmą, ładne powitanie z Evą.

Film Billboard całkiem interesujący, draż­nił mnie horror, ale rozumiem charakter filmu.

Widzę w nim zamysł, powiedzmy, antysienkiewiczowski i także zamysł jakby z Hłaski, w stosunku do filmu polskiego jest to utwór awangardy artystycznej.

Dużo o tym mówiliśmy, Janusz bardzo pod­trzymywał rozmowę o filmie –

 

(28.11.1998)

Andrzej Wajda, przemówienie pod redak­cyjnym tytułem Zabić mamuta (na wczoraj­szej konferencji w sprawie telewizji na Zam­ku Królewskim) – „Gazeta Wyborcza” 1998 nr 270 – całkiem rozsądne mimo redakcyjnych zmyłkowych cytatów.

Wajda walczy z szantażem pod hasłem oglą­dalności i upomina się o telewizję publiczną dla ludzi z potrzebami kulturalnymi –

Teatr Narodowy, premiera przedstawienia Dialogus de Passione w reżyserii Kazimie­rza Dejmka, dzieło przez swoją czystość arty­styczną wręcz doskonałe.

Język pierwszego czasu polskiej literatury sprawdza się w swoim działaniu artystycz­nym, działanie dramatyczne w przedstawie­niu ma także postać pierwotną.

O tym przedstawieniu, o początkowym sło­wie polskiej poezji, o pierwotności działania dramatycznego należałoby pisać zasadniczo, niestety, to nie na moje siły. […] –

 

(29.11.1998)

Claire Goli, narracja Jak to było z „dada” i inne wspomnienia – „Dykcja” 1998 nr 9-10, przekład Anny Wziątek – dosyć atrakcyjna, już pierwsze zdanie robi wrażenie: „Znałam wielkich mężczyzn, ba, geniuszy: Joyce’a, Malraux, Saint’Johna Perse’a, Ein­steina, Henry Millera, Picassa, Chagalla, Majakowskiego, Rilkego, Montherlanta, Cocteau, G.G. Junga, Artauda, Lehmbrucka, Brancusiego…”

Demonicznie narysowany jest portret Bretona, którego nie cenił – zdaje się – mąż au­torki, Ivan Goli –

 

(30.6.2002)

Marcin Sendecki (Opisy przyrody, Port Legnica 2002; Szkoci Dół, Kraków 2002).

W moim opisie zbioru Parcele (1998) – „Twórczość” 1999 nr 2 – sporo obserwacji i uwag, które dałoby się odnieść do znacznej części utworów z obydwu nowych książek poetyc­kich Marcina Sendeckiego.

Te utwory, w których związki z samą formą wiersza są znikome, znalazły się w Opisach przyrody i w Szkocim Dole w całkiem odmiennych układach i kontekstach poetyckich. Układy i konteksty dla miniutworów poezji tworzą teraz wiersze o dużym zróżnicowaniu formalnym, wystarczy wskazać, że wiele wśród nich to wiersze pastiszowe lub polemiki poetyc­kie, co wiąże się z rozbudową (może wręcz z inwazją) poetyckiego autokomentatorstwa, choć to nazwa w tym wypadku myląca.

W Parcelach funkcję autokomentarza mo­gły spełniać tylko niektóre tytuły i sam układ miniutworów, któremu w spisie treści towa­rzyszy instrukcja lektury utworów w innej niż w druku kolejności.

Możliwości autokomentatorskie wzrosły w nowych zbiorach niepomiernie, mogłoby to grozić nadmiarem, gdyby nie to, że autokomentarz bezpośredni nie wykracza poza dwie wcześniej – w Parcelach – stosowane formy (tytuły, układ).

Rozbudowa autokomentatorstwa odbywa się wyłącznie poprzez formy pośrednie, czy­sto poetyckie, poprzez pastiszowość, polemiczność (która w praktyce oznacza wyrafi­nowaną parodystyczność) i poprzez kunszt poetyckiego użytku z cytatów.

W tym kunszcie Marcin Sendecki mało ma sobie równych między poetami.

Gdyby pojęcie cytatu rozszerzyć z wyimka tekstu pisanego na przytoczenia cudzej żywej mowy, miałoby się na oku główne narzędzie działań poetyckich Marcina Sendeckiego i musiałoby się dostrzec niemal programową polifoniczność jego liryki, co świadczyłoby o kontradykcyjnym jej pojmowaniu lub – ostrożniej – o dominacji w niej form liryki pośredniej.

W moim odczuciu ta liryczna pośredniość jest bardziej formalna niż istotna, podmiot liryczny tej poezji nie ma na względzie żadnej podmiotowości zbiorowej (nie zmierza do żad­nego my), jego my jest zinterioryzowane i może oznaczać wewnętrzną wieloimienność.

Takie postawienie sprawy nie jest pozba­wione istotnych argumentów, podmiot lirycz­ny Sendeckiego widzi siebie i ujmuje diachronicznie, a więc wielorako, jest w tym nawet ostentacyjny, nade wszystko jednak wewnętrz­na wieloimienność podmiotu może być korzystna interpretacyjnie, można jej użyć dla złagodzenia drastyczności polemicznych w obydwu zbiorach.

Nie musi to być sprzeczne z intencjami au­tora, polemiczność u niego bywa drastyczna, ale nie musi być zabójcza.

Mistrz prześmiewczych cytatów i aluzji sty­listycznych nie chce nikogo unicestwiać, on niejednokrotnie jest drastyczny i bezwzględ­ny po przyjacielsku, dotyczy to zwłaszcza utworów dedykowanych.

W nich polemizuje się bardziej z sobą sa­mym, z własnymi możliwościami pobłądzeń niż z adresatami dedykacji.

Zróżnicowanie i gradacja polemiczności są u Sendeckiego olbrzymie, wystarczy skonfrontować takich adresatów polemik jak Jarosław Klejnocki i Jacek Podsiadło z Tadeuszem Pio­rą, Darkiem Foksem i Bohdanem Zadurą, żeby wiedzieć, jak to u Sendeckiego może wyglą­dać.

Poetycko może to oznaczać różnice między postaciami szyderstwa, kpiny, żartu i ironii w rozmaitych odmianach i natężeniach.

Bezwzględna sprawiedliwość poetycka wobec innych stawia przed obowiązkami co najmniej równymi wobec siebie, nadrzędny –wobec wewnętrznej wieloimienności – pod­miot liryczny Marcina Sendeckiego wobec siebie demonstruje poetycką bezwzględność szczególnie jaskrawą.

Dla siebie w innych lub dla innych w sobie można mieć odrobinę pobłażliwości, dla sa­mego siebie w sobie ma się bezwzględność najbardziej własnej – przez siebie poszukiwa­nej i przez siebie kreowanej – poezji bez poetyckości, czyli poezji gołej lub dzikiej, po­ezji bez jakichkolwiek listków figowych, po­ezji nagiego słowa na wolności, poezji bezwzględnego okrucieństwa.

Ten plan nowych zbiorów wierszy Marcina Sendeckiego trzeba umieć odnaleźć, on nie jest na wierzchu jak w Parcelach, on jest – nie­kiedy bardzo kunsztownie – zamaskowany.

Być może, z delikatności wobec tych innych, którzy po wiersze Opisów przyrody i Szkociego Dołu sięgną tylko z ciekawości, nie szu­kając w nich i nie znajdując poetyckiej prawdy.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content