copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
WYPISKI
(9.07.2007)
Rajmund Kalicki. Dziennik patagoński (Nowy Świat, Warszawa 2007) przeczytałem wczoraj w całości, czytając przez cały dzień, od ósmej rano do dziewiątej wieczorem, z krótką przerwą na wyjście na obiad do baru.
Cała książka była mi znana – z drobnymi wyjątkami – od lat, zawsze czytałem wszystkie jego teksty w „Twórczości” od niepamiętnych czasów (czyli od środka lat siedemdziesiątych), moje czytanie nie było wyznawcze, było czytaniem ze stałą świadomością istotnych różnic między nami.
Lektura Dziennika patagońskiego w całości książkowej potwierdziła mi zasadniczość różnicy w postawie intelektualnej między nami, Kalicki ceni wyżej filozofię i naukę, ja literaturę i sztukę, oznacza to pierwszeństwo myśli u niego i pierwszeństwo wyobraźni u mnie, co przy konkretyzacji i uszczegółowieniu tych dwóch sfer może się bardzo skomplikować.
Ani myśl (intelekt), ani obraz (sztuka) nie istnieją realnie rozdzielnie, przeciwnie można nawet mówić o ich całkowitej nierozdzielności, o ich doskonałej koegzystencji we wszystkich zakresach ich zmysłowej lub materialnej sprawdzalności, w słowie mówionym i pisanym, w sztukach wizualnych i w sztukach dźwiękowych.
W konsekwencji tego ani czysta myślowość (czy intelektualność), ani czysta „obrazowość” nie istnieją realnie i sprawdzalnie, realnie i sprawdzalnie istnieją filozofie, nauki, literatura artystyczna we wszystkich swoich wcieleniach, malarstwo, rzeźba, muzyka z wielością swoich form.
W sferze takich konkretyzacji różnice między Rajmundem Kalickim i mną tracą swoją realną uchwytność, on ceni wyżej nauki niż ja, ale już w sferze filozofii różnice tracą wyrazistość, w innych sferach ja cenię wyżej wszystkie sztuki słowa, ale Rajmund Kalicki, uchylając się od programowej aksjologii, ma niewspółmierne z moim wtajemniczenie w malarstwo i chyba także w muzykę, mój stosunek do malarstwa i muzyki jest albo czysto platoniczny, albo czysto praktyczny.
W całości książkowej Dziennika patagońskiego istnieje jednak główny przedmiot odniesienia narracji literackiej i jest nim pisarz Witold Gombrowicz, co – paradoksalnie dla autora – potwierdza indeks osobowy, w którym opuszcza się hasło Gombrowicza, ponieważ trzeba byłoby wymienić wszystkie strony całej książki.
Istnieje jednak w tej narracji przedmiot dla autora ważniejszy i jest nim filozofia w ogólności i ontologia w szczególności, swoją ontologię wpisuje się jakby po cichu i jakby marginesowo w cały tok narracji o Witoldzie Gombrowiczu i jego argentyńskim plenipotencie, Juanie Carlosie Gómezie.
Z koncepcjami ontologicznymi Kalickiego nie mogę się sprzeczać, one są w Dzienniku patagońskim przedstawione w napomknięciach i bez argumentacji. Na oko da się powiedzieć, że mają one intelektualny wdzięk. Z koncepcjami literackimi natomiast zgody z mojej strony być nie może.
Naukom w żadnym wypadku, filozofii w wydaniu ściśle specjalistycznym także, żadnej wyższości aksjologicznej nad literaturą artystyczną, czyli nad wyobraźnią, przyznać nie mogę, w filozofii doceniam głównie to, co jest w niej literaturą, czyli tak czy inaczej poezją, w pewnym sensie poetami są wszyscy autorzy Pisma i filozofowie tacy jak Heraklit, Platon, Arystoteles, Augustyn, Montaigne, Pascal, Wolter, Nietzsche i (także) Heidegger.
O Witolda Gombrowicza kopii kruszyć nie trzeba, wolno Rajmundowi Kalickiemu Gombrowicza nie cenić, myślę jednak, że wynika to u niego bardziej z przekory niż z przekonania, może tu chodzić o przekorę szczególnie wobec Juana Carlosa Gómeza, który dla mnie na przykład jest najważniejszym dziś z żyjących na świecie egzegetów Witolda Gombrowicza.
Żadna naukowość nie może konkurować z nim z racji jego szczególnej więzi duchowej z mistrzem i szczególnych intelektualnych kompetencji, których sugestywnym dowodem jest olśniewająca i niedościgniona w finezji trylogia gombrowiczologiczna w kilku numerach „Twórczości” (2004).
Tego nie da się pojąć, dlaczego ta trylogia nie zainteresowała żadnego wydawcy bądź co bądź w ojczyźnie wielkiego pisarza, którego żadni manipulatorzy pokątnego autoramentu nigdy przecież nie zdołają zniszczyć.
Deklarowana przeze mnie polemiczność wobec Dziennika patagońskiego nie oznacza braku respektu intelektualnego wobec Raj munda Kalickiego, jest on filozofującym pisarzem rzędu bardzo wybitnych. Jego wybitności nie znamy w pełni, może dojdzie do publikacji tego wszystkiego, o czym Kalicki w Dzienniku patagońskim tylko napomyka.
O pisarskości i artyzmie narracji Rajmunda Kalickiego najlepiej świadczy Dziennik patagoński w utworze tytułowym. Właściwy Dziennik patagoński, czyli narracja o podróży do Argentyny w pierwszej połowie roku 2004, jest dziełem diarystyki polskiej najwyższego rzędu z rzadkim u nas połączeniem ambicji intelektualnych i zarazem artystycznych –
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy