copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
WYPOWIADALNOŚĆ
Przy lekturze opowiadań zbioru Nie ma w nas ciepła (moja lektura maszynopisu 1986) dobrze jest ustawicznie pamiętać, że pisze je autor powieści Moskwa za trzy dni. Ta intelektualna powieść powinna chronić pismatolstwo krytyczne przed przypuszczeniami, że opowiadania Przekrętki i Nie ma w nas ciepła wolno kojarzyć z jakąkolwiek samorodnością literacką.
W przeciwieństwie do powieści w opowiadaniach (zwłaszcza tych miniaturowych) Roman Wysogląd nie sili się na kunsztowność narracyjną, pisze je jakby od niechcenia, jest w tym przyzwolenie nawet na bylejakość, prowadzi to w 62 opowiadaniach z lat 1982–1986 – taki jest podtytuł zbioru, jest to podtytuł we wszystkim ważny, należy go bezwzględnie zachować, czyli nie umniejszyć zbioru ani o jeden, choćby i nieudany, utwór – do bezpośredniego sąsiedztwa tekstów genialnych czy świetnych z zaledwie poprawnymi lub całkiem miernymi, które uwiarygodniają autentyczność procedury poznawczej i narracyjnej, jaką się w tych utworach zastosowało.
W Przekrętce i w Nie ma w nas ciepła Roman Wysogląd założył, że prawdy o człowieku należy szukać w paru zwyczajnych słowach, w paru potocznych sytuacjach, w paru nieświadomych przebłyskach świadomości, polega ona na ujawnieniu, czym są rzeczywista wiara i rzeczywista nadzieja w człowieku, czyli to, co warunkuje i sankcjonuje samą możliwość jego działania lub trwania.
Romana Wysogląda interesują rozpoznania bez kłamstwa, bez picu, bez blagi, z kłamstwa, picu i blagi człowiek wydobywa się częściej przed drugim człowiekiem niż przed sobą, robi to nie z chęci, lecz z musu, który powstaje, gdy drugi człowiek służy lub nie służy (a jest obok) do zaspokojenia potrzeb elementarnych, w przymusowej sytuacji człowiek swoją prawdę pokazuje lub wypowiada, wtedy mu też najłatwiej zobaczyć lub usłyszeć cudzą prawdę, w elementarnych (przymusowych) sytuacjach społecznych oko nie może kłamać uchu, ucho oku, prawdy ludzkie widzą się i słyszą wzajemnie, dogadują się lub odrzucają, w dogadywaniach się i w odrzuceniach wiara i nadzieja przybierają postać czegoś niezbędnego do życia lub chociażby do trwania w życiu.
Jaka ta niezbędność może być, w czym ludzie lokują swoją wiarę, nadzieję i miłość, na te pytania Roman Wysogląd daje dziesiątki absolutnie wiarygodnych odpowiedzi.
Zawarte są one tak samo w narracjach świetnych jak i tych, którym brakuje wiele do świetności. Świetność literacka jest u Wysogląda efektem szczególnych Układów słów, gdy wynikają z nich zaskakujące spiętrzenia i korespondencje znaczeń, gdy znaczenia słów popadają w nieprzewidywalne awantury między sobą, gdy zza tego wszystkiego odsłoni się całkiem nowy wygląd szaleństwa ludzkiego jak w opowiadaniach Mgła, Jak uwierzyć w siebie, Kompot, snopowiązałka, miłość czyli trójkąt bermudzki i dobrym dziesiątku innych.
Taką świetność autor opowiadań Nie ma w nas ciepła ma z pewnością stale na oku, nie wierzy chyba jednak, żeby można ją było według określonego zamysłu i niezawodnie osiągnąć, szuka więc także innych gwarancji skuteczności i sensowności swego narracyjnego postępowania.
Światła i blasku słów, gdy się słowa zestawia, nie można przewidzieć, można jednak przyjąć zasadę, że się zestawia słowa według takich ich właściwości, jakie ze względów filozoficznych i estetycznych uznaje się za ważne.
Jestem prawie pewien, że na literacki użytek opowiadań Przekrętki i Nie ma w nas ciepła Roman Wysogląd przyjął – świadomie lub instynktownie – zasadę zapisu tylko takich słów, które są wypowiadalne w potrzebie porozumiewania się ludzi bez kłamstw, picu i blagi.
Zasada wypowiadalności różni się od zasady autentyzmu językowego u Redlińskiego, Schuberta lub Siejaka, Wysogląd nie dba o jakąkolwiek charakterystyczność językową, on pracuje w mówionej polszczyźnie, która jest mieszaniną wszystkiego ze wszystkim, słów plebejskich, salonowych, literackich, telewizyjnych i Bóg wie jakich.
Różnorodnością językową mogą trapić się poduczeńcy; mówiący po polsku dają sobie ze wszystkim radę, ponieważ w mowie użycie słowa idzie prawie zawsze w parze z ujawnieniem stosunku do niego, w mowie słowa zawierają między sobą poważne znajomości, oddają sobie honory, ale i podkpiwają z siebie, szydzą i mogą sobie wzajemnie grać na nosie.
Wbrew naiwnym przypuszczeniom do mowy nawet najbardziej heterogenicznej słowa mają znacznie trudniejszy dostęp niż do pisma, niektóre może dlatego tak się w niej panoszą, że dla innych nie ma miejsca na żadną ocenę, ich użycie w mowie równa się puszczeniu bąka w towarzystwie.
Wszystkie – świetne i mniej świetne – opowiadania Nie ma w nas ciepła są pisane tak, jakby sformułowanego przeze mnie kryterium wypowiadalności przestrzegał Wysogląd z żelazną konsekwencją.
Gwarantuje to tym utworom literacko najważniejszą postać prawdy, prawdę języka, która jest warunkiem literackiego istnienia wszelkich innych prawd. Między innymi i tej, że prawdę człowieka można zamknąć w paru słowach i w paru gestach, że jego wiara, nadzieja i miłość dadzą się wyrazić jednym słowem, które, choć wypowiadalne, rzadko trafia do literatury, więc Roman Wysogląd i ja zachowujemy je dla siebie.
Żeby wszystko wspólnie wiedzieć, wcale nie trzeba wszystkiego mówić.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy