Wypowiadalność, czytane w maszynopisie, Twórczość 1/1987

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

WYPOWIADALNOŚĆ

Przy lekturze opowiadań zbioru Nie ma w nas ciepła (moja lektura maszynopisu 1986) dobrze jest ustawicznie pamiętać, że pisze je autor powieś­ci Moskwa za trzy dni. Ta intelektualna powieść powinna chronić pismatolstwo krytyczne przed przypuszczeniami, że opowiadania Przekrętki i Nie ma w nas ciepła wolno kojarzyć z jakąkolwiek samorodnością literacką.

W przeciwieństwie do powieści w opowiada­niach (zwłaszcza tych miniaturowych) Roman Wysogląd nie sili się na kunsztowność narracyjną, pisze je jakby od niechcenia, jest w tym przyzwole­nie nawet na bylejakość, prowadzi to w 62 opowiadaniach z lat 19821986 – taki jest podtytuł zbioru, jest to podtytuł we wszystkim ważny, należy go bezwzględnie zachować, czyli nie umniejszyć zbioru ani o jeden, choćby i nieudany, utwór – do bezpośredniego sąsiedztwa tekstów genialnych czy świetnych z zaledwie poprawnymi lub całkiem miernymi, które uwiarygodniają au­tentyczność procedury poznawczej i narracyjnej, jaką się w tych utworach zastosowało.

W Przekrętce i w Nie ma w nas ciepła Roman Wysogląd założył, że prawdy o człowieku należy szukać w paru zwyczajnych słowach, w paru potocznych sytuacjach, w paru nieświadomych przebłyskach świadomości, polega ona na ujaw­nieniu, czym są rzeczywista wiara i rzeczywista nadzieja w człowieku, czyli to, co warunkuje i sankcjonuje samą możliwość jego działania lub trwania.

Romana Wysogląda interesują rozpoznania bez kłamstwa, bez picu, bez blagi, z kłamstwa, picu i blagi człowiek wydobywa się częściej przed dru­gim człowiekiem niż przed sobą, robi to nie z chęci, lecz z musu, który powstaje, gdy drugi człowiek służy lub nie służy (a jest obok) do zaspokojenia potrzeb elementarnych, w przymusowej sytuacji człowiek swoją prawdę pokazuje lub wypowiada, wtedy mu też najłatwiej zobaczyć lub usłyszeć cudzą prawdę, w elementarnych (przymusowych) sytuacjach społecznych oko nie może kłamać uchu, ucho oku, prawdy ludzkie widzą się i słyszą wzajemnie, dogadują się lub odrzucają, w dogadywaniach się i w odrzuceniach wiara i nadzieja przybierają postać czegoś niezbędnego do życia lub chociażby do trwania w życiu.

Jaka ta niezbędność może być, w czym ludzie lokują swoją wiarę, nadzieję i miłość, na te pytania Roman Wysogląd daje dziesiątki absolutnie wia­rygodnych odpowiedzi.

Zawarte są one tak samo w narracjach świet­nych jak i tych, którym brakuje wiele do świetnoś­ci. Świetność literacka jest u Wysogląda efektem szczególnych Układów słów, gdy wynikają z nich zaskakujące spiętrzenia i korespondencje znaczeń, gdy znaczenia słów popadają w nieprzewidywalne awantury między sobą, gdy zza tego wszystkiego odsłoni się całkiem nowy wygląd szaleństwa ludz­kiego jak w opowiadaniach Mgła, Jak uwierzyć w siebie, Kompot, snopowiązałka, miłość czyli trójkąt bermudzki i dobrym dziesiątku innych.

Taką świetność autor opowiadań Nie ma w nas ciepła ma z pewnością stale na oku, nie wierzy chyba jednak, żeby można ją było według określo­nego zamysłu i niezawodnie osiągnąć, szuka więc także innych gwarancji skuteczności i sensowności swego narracyjnego postępowania.

Światła i blasku słów, gdy się słowa zestawia, nie można przewidzieć, można jednak przyjąć zasadę, że się zestawia słowa według takich ich właści­wości, jakie ze względów filozoficznych i estety­cznych uznaje się za ważne.

Jestem prawie pewien, że na literacki użytek opowiadań Przekrętki i Nie ma w nas ciepła Roman Wysogląd przyjął – świadomie lub in­stynktownie – zasadę zapisu tylko takich słów, które są wypowiadalne w potrzebie porozumie­wania się ludzi bez kłamstw, picu i blagi.

Zasada wypowiadalności różni się od zasady autentyzmu językowego u Redlińskiego, Schuberta lub Siejaka, Wysogląd nie dba o jakąkolwiek charakterystyczność językową, on pracuje w mó­wionej polszczyźnie, która jest mieszaniną wszyst­kiego ze wszystkim, słów plebejskich, salonowych, literackich, telewizyjnych i Bóg wie jakich.

Różnorodnością językową mogą trapić się poduczeńcy; mówiący po polsku dają sobie ze wszystkim radę, ponieważ w mowie użycie słowa idzie prawie zawsze w parze z ujawnieniem stosun­ku do niego, w mowie słowa zawierają między sobą poważne znajomości, oddają sobie honory, ale i podkpiwają z siebie, szydzą i mogą sobie wzajemnie grać na nosie.

Wbrew naiwnym przypuszczeniom do mowy nawet najbardziej heterogenicznej słowa mają znacznie trudniejszy dostęp niż do pisma, niektóre może dlatego tak się w niej panoszą, że dla innych nie ma miejsca na żadną ocenę, ich użycie w mowie równa się puszczeniu bąka w towarzystwie.

Wszystkie – świetne i mniej świetne – opowia­dania Nie ma w nas ciepła są pisane tak, jakby sformułowanego przeze mnie kryterium wypowia­dalności przestrzegał Wysogląd z żelazną konsek­wencją.

Gwarantuje to tym utworom literacko najwa­żniejszą postać prawdy, prawdę języka, która jest warunkiem literackiego istnienia wszelkich innych prawd. Między innymi i tej, że prawdę człowieka można zamknąć w paru słowach i w paru gestach, że jego wiara, nadzieja i miłość dadzą się wyrazić jednym słowem, które, choć wypowiadalne, rzad­ko trafia do literatury, więc Roman Wysogląd i ja zachowujemy je dla siebie.

Żeby wszystko wspólnie wiedzieć, wcale nie trzeba wszystkiego mówić.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content