copyright © „Konteksty” & Grzegorz Robakowski
WYPRAWA SKIERNIEWICKA [12-13 lipca 1980]
12 lipca, sobota – Usnąłem około dziewiątej, wstałem przed szóstą –
– jestem w różnych towarzystwach – pokazuje mi się różne kapcie domowe – nie nadają się one do użytku – przyplątują się do mnie niesympatyczni faceci – ginie moja teczka czy raczej torba – są torby inne – kręcą się koło mnie dwie brzydkie kobiety – jedna z nich wyraźnie na mnie poluje – jest przy mnie, gdy mamy rozejść się do pokojów – zastanawiam się, jak się wywikłać –
Po ósmej wyszedłem do kiosku po gazety, lektura gazet, przygotowania do wyjazdu na wesele, nie bardzo wiem, kiedy należałoby wyjechać –
Rozmówka z panią Czarnowską (zaniosłem jej gazetę) o nieustannym deszczu, trzeba – niestety – wziąć parasol w drogę –
Wyprawa skierniewicka, żeby to opisać, trzeba by całej powieści, wyjechałem pociągiem tuż po dwunastej, między Ursusem i Żyrardowem tłok był tak potworny jak w pierwszych pociągach po wojnie, kontrasty kulturalne pasażerów, straszność tej podróży, która dla większości tych podróżnych jest nadal doświadczeniem codziennym, przeżyciem dla mnie było także jak zwykle rozpoznawanie ech i cieni twarzy, dawno mi znanych w twarzach młodych, prawie wiedziałem, gdzie kto będzie wysiadał, w Skierniewicach byłem przed drugą, nie wiedząc co robić pojechałem do brata Staśka, w twarzy taksówkarza coś znajomego, zdziwienie wzbudził napiwek, domek brata, ogródek, wypiliśmy po kieliszku i samochodem znajomego Krzysztofa Piotrowskiego pojechaliśmy do Urzędu Cywilnego, mieści się on przy mojej okupacyjnej Szkole Handlowej, zaszedłem do dawnej kamienicy Stpiczyńskich i pytałem o woźnego Józefa Szymańskiego, podobno już nie żyje, po ceremonii ślubu cywilnego znów samochodem z nowożeńcami pojechałem do domku brata, wpadli tam także rodzice Krzysztofa, są to bliscy znajomi Reszków, rozmawiałem ze starym Piotrowskim, co się u Reszków dzieje, znów z parą młodych pojechałem do kościoła świętego Jakuba, w czasie ceremonii przeżywałem swoje wspomnienia związane z architekturą wnętrza kościelnego, z jej różnymi elementami, na ślubie cywilnym byli także bracia Józiek i Tadek, już nie wiem, czyim samochodem jechałem do kawiarni „Urocza”, to jest lokal w parku, tuż przy moim gimnazjum i zabytkowej bramie pałacowej, na samym początku wesela zdarzyło się coś, co określiło moje samopoczucie, przed lokalem stali dwaj żołnierze, których informowano, że lokal zajęty na wesele, poprosiłem Staśka, żeby ich wpuszczono, weszli i zacząłem z nimi rozmawiać, są obydwaj z lubelskiego, jeden starszy szeregowiec, myślałem naiwnie, że ich obecność na weselu już załatwiłem, cieszyłem się, że zrobiłem im frajdę, podeszła jednak bratowa Julia, jej znów wyjaśniłem, żeby zgodzono się z ich obecnością, usiadłem z nimi przy bocznym stole, obok siedziały bratankowe Małgorzata i Emilia, wtedy jednak przyszedł kierownik lokalu i dał im do zrozumienia, żeby wyszli, poczułem się strasznie, już nic nie mogłem powiedzieć i nawet nie miałem sił do rozmowy z Emilią i Małgorzatą, przysiedli się bratankowie Stefan i Leszek, Stefan zrozumiał, co się stało, ja myślałem tylko o jednym, żeby wyjść, odszukać obydwu żołnierzy i pójść z nimi na wódkę do innej restauracji, gdybym ich gdzieś przez okno zauważył, zrobiłbym to z całą pewnością, komentowano sprawę dwóch żołnierzy w pytaniach do mnie, bratowa Julia poprosiła mnie nawet do stołu głównego i tłumaczyła się niczego nie rozumiejąc, następnym moim wstrząsem była rozmowa ze Staśkiem na dworze, powiedział mi, że wśród gości ze strony Krzysztofa jest nasz okupacyjny dowódca, podoficer z ulicy Rawskiej, mówił z wielką pretensją, że na skutek jego rozkazu nie załatwił po wojnie formalności, co spowodowało utratę przywilejów kombatanckich, łagodziłem jego pretensje, mówiłem, że ja tych spraw także nie załatwiam, choć moją przynależność do AK uwzględniają wszystkie omówienia biograficzne, ku mojej zgrozie Stasiek przysiadł się do niego, nie poznałbym go dziś, jest już bardzo starym człowiekiem, rozmowy nie słyszałem, ale było mi wstyd, wtedy już nieodwołalnie zdecydowałem się na wczesny wyjazd do Warszawy, bratanek Stefan namolnie zaczął mnie namawiać na nocleg u jego teściów, brutalnie oponowałem, rozmowa z nim i bratem Tadkiem o wydarzeniach w Ursusie, zupełnie to inaczej wyglądało, niż się o tym opowiada, oni nie tyle opowiadali mnie, lecz wzajemnie siebie informowali o tym, z czym się zetknęli, gdy Stefan na chwilę odszedł, powiedziałem Tadkowi, że ja już idę na dworzec, uparł się, żeby mnie odprowadzić, udało mi się niepostrzeżenie zabrać z lokalu płaszcz i parasol, rozmowa z Tadkiem o sytuacji Jóźka, o weselu, Tadek ma kompleksy, że jego córka i syn są mniej zdolni, nie mają studiów wyższych, gadaliśmy długo, ponieważ nie podstawiono właściwego pociągu i przepuszczano inne, czekaliśmy na dworcu ponad godzinę, wsiadłem wreszcie do spóźnionego pociągu łódzkiego, Tadek dużo mi mówił o tym, co się zdarza w późnych pociągach podmiejskich nocą, na Dworcu Centralnym byłem przed drugą, przed drugą zdążyłem także znaleźć się w mieszkaniu –
13 lipca, niedziela – Usnąłem po drugiej, rozbudziłem się na dobre o wpół do siódmej –
– przedziwne historie, cała relacja o ratowaniu rzeczy wartościowych na małych wysepkach na morzu – dokument z zaszyfrowanym zapisem – tajemniczy cudzoziemiec angażuje różnych aktorów – zaczepia ich koło ronda i Domów Centrum – mnie tłumaczy tajemniczy tekst łaciński moja nauczycielka łaciny, pani Szupszyńska – zwracam się do niej, gdy wyszła po wykładzie do parku w Skierniewicach – tekst o reakcjach na rozmowy i sytuacje z ludźmi –
Zdarzeniowy i skrótowy opis wesela zagubił tysiące moich „pobaczeń”, odczuć i usłyszanych informacji o dziesiątkach ludzi z rodziny i nie z rodziny, zwalił się na mnie ogrom rzeczywistości społecznej dzisiejszego czasu –
Wylegiwałem się do jedenastej, rozmyślania o wczorajszym dniu, rozjątrzony smutek –
[…]
fragment pochodzi z tomu Zapiski 7 (6 III 1980 – 18 II 1981), opracował Paweł Orzeł
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy