Wzbogacenie, czytane w maszynopisie, Twórczość 12/1984

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

WZBOGACENIE

Umarły pałac (1984) przynosi rekapitulację tych doświadczeń życia duchowego, które wyraziły utwory Dziennik z zapomnienia (1980), Puszkin w Paryżu (1981) i nie publikowane (zdaje się) opowiadania.

Rekapitulacja ta nie jest w sensie twórczym pasywna, aktywizuje ją i po nowemu organizuje wpisany w narrację „lament na pany” w treści i w formie maksymalnie zmodernizowanej. Monolog wewnętrzny narratora w trakcie pisania (na akt pisania wskazuje się w tekście kilkakrot­nie) przybiera postać niemal poematu kosmogonicznego, przynależy on w każdym razie w rów­nym stopniu do prozy, jak i do – nie sformalizo­wanej, ale autentycznej – poezji.

Poezja sprawia, że „istnienie poszczególne” może, jeśli chce, czuć się usytuowane w czasoprzestrzeni kosmogonicznej, utożsamiając się z różnymi formami istnienia natury, nie mówiąc już o samo przez się zrozumiałych utożsamieniach z historycznymi formami istnienia czło­wieka.

Człowiek Wojciecha Czerniawskiego (narra­tor Zmarłego pałacu) nie wykracza za sprawą wyobraźni (poezji) poza autopsje, lecz ją wzbo­gaca, odnajdując w doświadczeniu własnym symptomy – wielokształtnych historycznie, ale w istocie tożsamych – doświadczeń powszechnych.

Wybrzeże morskie, dom, pole i łąka dziecińs­twa nie istnieją dla niego w czasoprzestrzeni zamkniętej, ta czasoprzestrzeń bezpośrednio da­na jest tożsama z każdą inną, dramat narratora, dramat cierpienia i szczęścia, rozgrywa się w nich wszystkich, dlatego jego dom dzieciń­stwa może być na przemian lochem, kryjówką, zrujnowanym wiejskim domostwem, barakiem obozu koncentracyjnego i tytułowym pałacem.

O prawo do takich swobód narracyjnych, z jakich korzysta narrator Umarłego pałacu, toczyły się w prozie polskiej do niedawna krwa­we boje. Stachura połowę Całej jaskrawości musiał poświecić natrętnym eksplikacjom, że doświadczając, czego doświadcza, uczestniczy w zasadniczych doświadczeniach „planety”, Drzeżdżon unikając eksplikacji, skazywał się na lata zupełnego niezrozumienia swego pisarstwa, Wojciechowi Czerniawskiemu zdarzało się tak­że zaznać niezrozumienia, ale w Umarłym pała­cu nie wyczuwa się w narracji żadnych presji literackiego analfabetyzmu.

O literackim analfabetyzmie nie wspomina się w narracji Umarłego pałacu i nie walczy z nim, ponieważ walka ze skutkiem zastąpiła walkę z przyczyną, czyli z brakiem wyobraźni.

W braku wyobraźni, który przypisuje się panom świata: dygnitarzom, dyplomatom, pisarzom i reżyserom, widzi się w Umarłym pałacu przyczynę zła największego, niewrażliwości na cierpienie i szczęście człowieka, oderwania od powszechnej ludzkiej wspólnoty w cierpieniu i w szczęściu.

Adres swojego „lamentu na pany” ustala Wojciech Czerniawski tylko na pozór arbitralnie i dowolnie. Jestem prawie pewien, że poprzez swoje odczucia odwołuje się on do odczuć społe­cznych najszerszego zasięgu. Stare wyznaczniki uprzywilejowania nikogo dziś ani ziębią, ani grzeją, nowe są dla wszystkich namacalne i oczy­wiste, tylko ludziom bez wyobraźni może się wydawać, że z procederu uprzywilejowania nikt poza nimi nie zdaje sobie sprawy.

Uprzywilejowanie jest tak samo rozpoznawal­ne jak pokrzywdzenie, jedno i drugie rozpoznaje się na odległość (nawet przez telewizję) i z bli­ska, widzi się je w twarzach i w zachowaniach, twarze i zachowania ujawniają wyobraźnię lub jej brak bardziej niezawodnie niż sztuka, sztuka potrafi kłamać, kłamliwe bywają słowa, twarze i zachowania, jeśli umie się je zobaczyć, nie kłamią:

„…w oczach starych ludzi jest jeszcze ten płomyk jasny, koszenie trawy, rąbanie drzewa, ciągnięcie wózka z węglem, wózek skrzypi, pod górkę trzeba zrobić przerwę na odpoczynek, można zapalić papierosa, można pokaszleć, kachu, kachu, popatrzeć na świat, człowiek to jest koń, to koń stanął na Księżycu, człowiek to przeważnie stoi na człowieku”…

Narrator Umarłego pałacu odczuwa dotkliwie swoją krzywdę, mówi o niej w imieniu swoim i w imieniu wszystkich, którzy krzywdę dźwigają na barkach i w oczach, jedynym jego i ich wyrów­naniem krzywdy jest wyobraźnia, dar Boży, dzięki któremu ruinę domu można zamienić w pałac, ten dar nie pozwala zapomnieć o cier­pieniu i nie pozbawia szczęścia, które odczuwać można, patrząc na lot jaskółki lub na piękne ciała dziewczyn w słoneczny dzień nad morzem.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content