copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
Z PROZY THOMASA BERNHARDA
Tomas Bernhard (ur. 1931) zajmuje w dzisiejszej literaturze austriackiej jedno z czołowych miejsc. Uznają to nawet namiętni oponenci jego pisarstwa, jest to bowiem pisarstwo, które wzbudza najwyższe i rozmaite emocje. I nie może być inaczej, jeśli zważyć, że Thomas Bernhard (poeta, prozaik i dramaturg) mierzy swoją sztuką najwyżej, jak można. Świadczy o tym już powieść Frost (1963), w której prozatorski debiutant w niczym nie ogranicza swoich ambicji.
Powieść Frost pozwala na przywołanie nazwisk największych i zmusza do refleksji, na czym polega samodzielność postawy pisarskiej Bernharda w stosunku do takich pisarzy jak Kafka i nade wszystko Broch, z którego powieścią Śmierć Wergilego najłatwiej byłoby ją skojarzyć. Skojarzenie to uświadamia zarazem istotną odmienność Bernharda od wymienionych pisarzy. Bernhard nie przyjmuje formalno-artystycznych skrajności ich postaw, szukając tego samego co oni w ludzkim doświadczeniu powszechniejszym i powszedniejszym niż u nich i tym samym nadającym się do bardziej klasycznej literacko eksploatacji.
Bernhard nie potrafi i przede wszystkim nie chce oderwać się od ludowego doświadczenia społecznego, przez co zresztą pisarstwo jego staje się szczególnie drastyczne. Intelektualne treści podobne do tych, które wyrażają Kafka lub Broch, u Bernharda znajdują wyraz w języku najprostszym i niemal potocznym. Śmierci Wergilego można nie rozumieć, powieść Frost musi zrozumieć każdy.
Monolog wewnętrzny umierającego poety zmienia się u Bernharda w relację niemal stenograficzną z monologu, który w trakcie codziennej egzystencji wygłasza bohater powieści Frost, człowiek w gruncie rzeczy najzwyczajniejszy i taki, którego moglibyśmy spotkać za rogiem ulicy, a już na pewno w najbliższej knajpie trzeciej kategorii. To nic, że bohater ten był kiedyś malarzem, że nie rozstaje się nawet na chwilę z egzemplarzem Myśli Pascala. Pascal góruje nad dzisiejszym pisarstwem intelektualnym swoją prostotą, a w dodatku bohater Bernharda ucieka się do języka jeszcze prostszego niż język Pascala.
Były malarz Strauch swoją brutalną wiedzę o człowieku i życiu potrafi zamknąć w zdaniach, które słyszymy na co dzień, chociaż zwykle nie reagujemy na ich treść i nie słyszymy ich tak, jak by należało je słyszeć. Bernhard narratorem powieści uczynił kogoś, kto słyszy dobrze i reaguje tak, jak jedynie można reagować na nieszczęście, któremu w żaden sposób nie da się przeciwdziałać.
Frost jest powieścią o klęsce życia, o nieszczęściu egzystencjalnym, o wewnętrznej samotności absolutnej, to wszystko jednak jest całkowicie odarte z wszelkich znamion niezwykłości, tego wszystkiego każdy musi doświadczyć w pewnym okresie indywidualnej egzystencji i nieważne jest, czy ten okres trwa dziesiątki lat, kilkanaście dni, kilka przedśmiertelnych godzin, czy nawet tylko te jakąś jedną niewyobrażalną przedśmiertną chwilę. Egzystencja malarza Straucha jest groteskowa i absurdalna, ponieważ z wiedzą ostateczną o życiu obcuje on ustawicznie na co dzień, nie kompromituje to jednak w żadnym wypadku tej jego wiedzy, tę wiedzę trzeba mieć w zanadrzu, żeby móc żyć świadomie, żeby móc żyć jako tako mądrze.
Nie jest to z pewnością wiedza destrukcyjna i uniemożliwiająca życie. Ani Kafka, ani Beckett, ani tym bardziej Pascal nie są pisarzami destrukcyjnymi. Są to może jedyni pisarze, którzy uczą naprawdę, co trzeba wiedzieć, żeby móc żyć nie tak bezradnie, jak ludzie zwykle żyją. Wiedza, którą malarz Strauch zaofiarował narratorowi powieści Bernharda, nie przyniosła mu żadnej szkody i nie uniemożliwiła mu życia. Nie należy dopatrywać się nic szyderczego w zakończeniu powieści, gdy narrator informuje, że wiadomość o śmierci Straucha nie przeszkodziła mu w kontynuacji studiów medycznych w stolicy. Wiedza, którą zawdzięcza Strauchowi, pozwoli mu może studiować mądrzej, a już na pewno uodporni go na to cierpienie, które z nikim się nie rozmija.
Utwory prozatorskie Die Ursache (1975) i Der Keller (1976) dzieli od powieści Frost kilkanaście lat biografii Thomasa Bernharda i prawie tyle samo jego książek z zakresu prozy (powieści i zbiory opowiadań), w sztuce prozatorskie j takiej, jaką chce uprawiać, Bernhard osiągnął doskonałość, w jego postawie pisarskiej nic się w tym czasie nie zmieniło, tę postawę określa najlepiej sam Bernhard, deklarując w Der Keller z całą otwartością, że wszystko, co robi i pisze, jest wywoływaniem wzburzenia i irytacji.
O pełnej prawdzie tej deklaracji nie ma się prawa wątpić. Potwierdzają ją całkowicie reakcje na wszystko, co wyszło spod jego pióra. Irytację wyczuwa się nawet w nielicznych polskich wzmiankach o tym pisarzu, a przecież jest to pisarz, mimo marginalnych prezentacji, dla czytelnika polskiego niedostępny. Burzenie spokoju i irytowanie nie jest ani pisarskim celem Bernharda, ani znamienną taktyką kogoś, kto za wszelką cenę chce zwrócić na siebie uwagę. Posądzić go o to, znaczy niczego nie rozumieć z jego pisarstwa, z jego desperackiej walki o bezwzględną prawdę, o której wie, że jest nieosiągalna i niemożliwa, ponieważ prawdę trzeba wyłuskiwać z kłamstwa, ponieważ ona istnieje tylko jako zawartość prawdy w kłamstwie.
Dążeniem do zwiększenia zawartości prawdy w oplątującym ją kłamstwie wolno tłumaczyć całkowitą eliminację fikcji z utworów Die Ursache i Der Keller. Są to utwory faktograficzno-autobiograficzne, chociaż ważniejsze niż ich faktograficzno-autobiograficzny charakter jest to, że mimo takiego charakteru są to utwory literacko-artystyczne w sensie jak najbardziej kanonicznym. Z czymś może trochę literacko podobnym mamy do czynienia w Ogrodach i w Petersburgu Jarosława Iwaszkiewicza i w niektórych felietonach Hamiltona. Materię faktograficzną organizuje Bernhard literacko w kształt prozatorskiej – eseistyczno-powieściowej – diatryby (Die Ursache) i w jakiś, niewiarygodny literacko, odpowiednik prozatorskiej – także eseistyczno-powieściowej – sielanki (Der Keller).
Przeciwstawność takich gatunkowych haseł jak „diatryba” i „sielanka” powinna dać niejakie wyobrażenie o przeciwstawności obydwu utworów, najdziwniejsze jest jednak to, że są to utwory intelektualnie nierozdzielne, wzajemnie się tłumaczące, powiązane (nie tylko przyległością etapów biografii autora) tak ściśle, że stanowią one jeden utwór, w którym dla zasadniczych i w obydwu wypadkach tych samych racji filozoficznych dokonano rozdziału materii doświadczenia na „piekło” (Die Ursache) i „niebo” (Der Keller).
„Piekłem” Bernharda jest sytuacja egzystencjalna wychowanka elitarnej szkoły średniej w Salzburgu, najpierw w wydaniu narodowosocjalistycznym (lata 1943-1944), następnie katolicko-mieszczańskim (lata 1945-1946), „niebem” natomiast stał się dla niego okres pracy w sklepiku spożywczym osiedla biedoty i motłochu Salzburga (lata 1946-1948). „Piekło” pogrążało Bernharda w obsesji myśli samobójczych (tytułowa „przyczyna” odnosi się do światowego rekordu samobójstw w Salzburgu), z „piekła” wywiodła go desperacka decyzja pójścia w „przeciwstawnym kierunku”, praca w sklepiku pana Podlahy w osiedlu najbiedniejszych, ale jedynych „ludzi naturalnych” Salzburga, okazał się dla Bernharda wybawieniem i jedynym okresem szczęścia egzystencjalnego w życiu.
Po polsku już takie informacyjne ujęcie sprawy musi brzmieć jak bajka o żelaznym wilku. Thomas Bernhard nie opowiada „bajek”. Jest to pisarz intelektualnie tak bezwzględny i tak uczciwy, że niewielu podobnych nosiła święta ziemia. Żaden z dwóch utworów nie jest na usługach jakiejś platonicznej filozofii literackiej, jest to filozofia uwierzytelniona doświadczeniem życiowym, z którego wyciąga się intelektualne wnioski. Narrator powtarza po wielekroć w obydwu utworach, że buduje swoje opowieści z tego, co odczuwał przed trzydziestu laty, i z tego, co na ten temat po trzydziestu latach myśli, nie można go więc posądzać o jakąkolwiek doraźność myślową.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy