Zapiski 1981 (fragmenty), Konteksty 3/2015

copyright © „Konteksty” & Grzegorz Robakowski

 

ZAPISKI 1981 (fragmenty)

 

1 stycznia, czwartek – Obudziłem się przed dzie­siątą, kac ogromny, snów nie pamiętam –

„Przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja” –

Na podwórku natknąłem się na żydowską parę z są­siedztwa, poza ukłonem wymieniliśmy z sobą „Wszyst­kiego dobrego”, było to sympatyczne –

Obiad w Grand Hotelu, mnóstwo mikrozdarzeń, długie czekanie na otwarcie restauracji, kompletne rozkojarzenie personelu, kelner powiedział do mnie o mnie: „Głowa nie pracuje”, wypiłem do obiadu dwie pięćdziesiątki –

(…) Telefon Myśliwskiego przed trzecią, bardzo długa rozmowa, najpierw ocenialiśmy Sylwestra u Alicji i moje popisy, potem Wiesiek opowiedział o niespodziance w domu, nie zastali Grzesia, Grześ wrócił po szóstej, czyli wyniknęła awantura w domu, długo mówiliśmy o utwo­rze Adolfa Rudnickiego w „Twórczości” i o Adolfie Rudnickim, głównie mówiło się o stosunku Adolfa do nurtu chłopskiego, jest to stosunek autentyczny i godny szacunku.

(…) Telefon Trziszki, twierdzi, że spędził „najweselszego Sylwestra”, że musiał występować w roli swojej i mojej, ma wpaść i opowiedzieć o wszystkim –

Trziszka przyszedł około czwartej, wyszedł oko­ło ósmej, opowiedział o wizycie u Styków, Marek nie panował nad sobą, mówił różności, Trziszka podziwia jego podporządkowanie się wydarzeniom życia domo­wego, był u nich do około wpół do trzeciej –

Drzemanie przy radiu, zapomniałem włączyć tele­wizor przy dzienniku telewizyjnym –

 

2 stycznia, piątek

(…) Obiad w Spatifie, przysiadł się do mnie skacowa­ny doktor Popiół, opowiadał różności, gdy wychodzi­łem, zaprosił mnie do stolika Hertz, słuchał „Wolnej Europy”, znów wielkie napięcie z powodu sytuacji w Polsce, jakieś nowe oświadczenia amerykańskie i ra­dzieckie, potwierdza się, co słyszałem o papieżu, jest gotowy samolot, którym papież miałby przylecieć do Polski w razie interwencji, gadaliśmy także o litera­turze, Hertz zapytał mnie, co sądzę o pisarstwie Jana Józefa Szczepańskiego, powiedziałem, że jest lepsze od pisarstwa wiceprezesów, dużo żartów o środowisku, wyszliśmy razem, Hertz szedł na Marszałkowską, żeby kupić garnki –

(…)

 

3 stycznia, sobota – Usnąłem około dziesiątej, rozbudziły mnie hałasy Ratschki, dwie lub trzy godziny bezsenności, wstałem przed siódmą –

– ktoś snuje pomysły budowy domu – rozbiera się stary dom – zaczynam razem z nimi kopać koło domu urodzenia – natrafiamy na stare cegły i na różne rze­czy – na jednej z cegieł jest trudno czytelna data – od­słoniła się część dawnego domu – mam w nim nocować Z kilkoma osobami – deliberacje nad sprawą budowy domu

Skompletowałem wszystkie teksty do Biegu rze­czy, ujednoliciłem numerację stron, zmieniłem parę tytułów, dokonałem paru korekt, właściwie mogę już w poniedziałek zanieść maszynopis Biegu rzeczy do wy­dawnictwa –

Telefon pomyłkowy po jedenastej (głos śpiącego królewicza) –

(…)

 

9 stycznia, piątek – Usnąłem około dziesiątej, wstałem przed szóstą –

(…) W radiu komunikat, że nieobecność w pracy w ju­trzejszą sobotę będzie nieusprawiedliwiona (znowu próba sił) –

Praca nad tekstem o Porytowym Wzgórzu Henryka Panasa, prawie skończyłem –

Redakcja: Renata i Lisowski wesolutcy, zastałem na biurku maszynopis Janusza Rychlewskiego, podob­no wczoraj przyniósł, przełożyłem to natychmiast na biurko Lisowskiego, przyszła Zaworska, pod koniec przyszedł Piórkowski, w poniedziałek ma być kolegium, czytałem maszynopis powieści Andrzeja Kowalczyka (słabe) –

(…) Telefon pomyłkowy przed trzecią (do apteki) –

Zdrzemnąłem się, przejrzałem pierwszy tegoroczny numer „Studenta” (bohaterem pozytywnym numeru jest Stanisław Barańczak) –

O szóstej wypad do sklepów delikatesowych i in­nych, pustki kompletne –

Telefon Halszki o siódmej, pyta o numer koł­nierzyka i numer butów, domyśliłem się, że chodzi o moje imieniny, zacząłem gwałtownie i z pełnym przekonaniem mówić o tym, że nie ma żadnego sen­su myśleć o imieninach w takiej sytuacji, jaka jest, Halszka chce coś wykombinować, trzeba jej to wy­perswadować –

W radiu i w telewizji przemówienie Stefana Olszowskiego w związku z sytuacją w kraju, przemówienie ostre i rozgadane, trudno je skomentować, słuchałem tego z rozdrażnieniem –

(…)

 

10 stycznia, sobota

(…) Zdrzemnąłem się, obudził mnie dzwonek u drzwi –

Pani Olesia przyniosła pranie (bez koszul) –

Lektura powieści Heiliger Sebastian –

Telefon jednodzwonkowy przed szóstą –

W dziennikach radiowych i telewizyjnych czysta „kobra”, egzaltacje związane z ropą naftową w Karli­nie, kuriozalna relacja z przebiegu dnia pracy w ca­łym kraju, pracowano i nie pracowano, zmieniano podobno wolną sobotę z 31 stycznia na dziś (kry­je się za tym oczywisty szwindel), jakaś idiotyczna próba porwania samolotu z Katowic do Warszawy, porywacze zgodzili się na lądowanie samolotu na Okęciu dla pobrania paliwa, do tego kuriozalności światowe, słucha się tego ze świadomością, że to czy­ste wariactwa, w każdym razie pewne jest, że formu­łują to i redagują ludzie, którzy nie wiedzą, co znaczą słowa i zdania –

(…)

 

12 stycznia, poniedziałek – Usnąłem chyba jesz­cze przed pierwszą, wstałem przed ósmą, snów nie za­pamiętałem –

Kac spory, nie będę dziś zdolny do pracy –

Dokończyłem – mimo wszystko – lekturę powieści Heiliger Sebastian –

Kolegium „Twórczości”, przed kolegium rozmo­wa z Lisowskim o Tidiritkum, możemy to drukować, ale może Bitner napisze do końca roku coś takiego, z czego bylibyśmy bardziej zadowoleni, zaszedł przed kolegium Ważyk i mówił z emocją o tym, że go jakaś kobieta wyzwała przez telefon od „starych żydow­skich chujów”, w kolegium uczestniczyli: Lisowski, Fedecki, Zaworska, Renata, Piórkowski, Radomski, Kijowski, Międzyrzecki, Wojciech Karpiński, Kalicki, Zofia Gołębiowska, Irena Małuszyńska i ja, Kar­piński oceniał numer styczniowy, Zaworska numer lutowy, w związku z „Czytanym w maszynopisie” Za­worska odważyła się powiedzieć, że martwi i głęboko niepokoi trylogia, a właściwie anty-trylogia, Marka Słyka, opamiętałem się i nie bluznąłem, mówiono dużo o numerze czerwcowym, który będzie poświę­cony Miłoszowi, Lisowski pokazał mi projekt listu, który napisał do Szczypiorskiego, książkę z dedykacją przysłał mi Marek Sołtysik, wśród przesyłek zauważyłem maszynopis Grzegorza Musiała, jeszcze tego nie rozpakowano, zrobiłem korektę tekstu o Wojciechu Czerniawskim –

(…) Telefon jednodzwonkowy po siódmej –

Obejrzałem w telewizji sztukę Redlińskiego Pusta­ki, wstęp wygłosiła Szpakowska (głupiutki, sic!), sztuka jak sztuka, zręczna, głębszej roboty pisarskiej w tym nie ma –

Z radia: „jak żeśmy się wgryźli w problem, tośmy zębów nie oderwali”, to niemal cudowne –

(…)

 

16 stycznia, piątek

(…) Doszło do strajku MZK, po ósmej przejeżdżały od czasu do czasu puste autobusy i nieliczne tramwa­je wyłącznie z kierunku południowego, około wpół do dziewiątej i to ustało, po ulicach jeździ mnóstwo wszelkiego typu wozów milicyjno-militarnych, ulegam wewnętrznemu przymusowi patrzenia przez okno –

Zacząłem lekturę maszynopisu Uchwycić szczęście Tadeusza Zawieruchy –

Telefon Halszki przed dziesiątą, widziała wczoraj białą wódkę, nie wiedziała, czy potrzebuję, dostała ja­kieś mięso, spodziewa się mnie o siódmej, zapytała, jak wygląda ruch na mieście, pytała także o pomysł Olimpii, żeby iść na emeryturę i przyjąć nową pracę –

Redakcja: zastałem Renatę i Lisowskiego, Re­nata zaczęła od ostrego ataku na książkę Trziszki Mój pisarz, odsądza Trziszkę od czci i wiary, bezsku­tecznie tłumaczyłem jej, co to za książka, przyszedł Bohdan Zadura, przy nim rozmowa o wczorajszym reportażu radomskim, Zadura był krótko, Lisowski pożegnał się ze mną, wyjeżdża jutro do Zakopanego, Renata też wyszła wcześniej, wyjeżdża do Bydgoszczy na dwa dni, przeglądałem teksty Piotra Skórzyńskiego, przyszedł Międzyrzecki, oburzał się na reportaż radomski –

(…)

 

17 stycznia, sobota

(…) Obiad w Spatifie, przyszedł Głowacki, poinformo­wał mnie, że wystawiają mu w teatrze Materiał i Ku­szenie Czesława Pałka, prosił o wymyślenie wspólne­go tytułu, zaproponowałem mu tytuł Do wzięcia, do­wiedziałem się także od niego, że Mętrak objął dział krytyki w „Literaturze”, że wyszła książka Zaworskiej, poszliśmy na krótki spacer do Parku Kultury, Janusz opowiadał o sukcesie Wałęsy we Włoszech, o oburze­niu na Małachowskiego za atak na Międzyrzeckiego, Janusz – jak twierdzi – strasznie pracuje, za dwa czy trzy tygodnie kończy prozę i wyjeżdża do Paryża –

(…) O jedenastej zadzwonił do drzwi Marek Słyk, wpu­ściłem go, chciał przegadać ze mną całą noc, brutalnie powiedziałem, że ja nie mogę, bo mam jutro obowiązki, powoływał się na Stachurę, że do mnie w nocy przy­chodził, poprosił o herbatę, gwałtowny słowotok o tysiącach rzeczy, padło nazwisko filozofa Połomskiego, z którym się zetknął u poety Zalewskiego, mówił także o prezencie, który ma mi przynieść jego ojciec, o czym podobno wie Trziszka, powiedziałem, że w poniedzia­łek jestem do kogoś zaproszony, Marek chciał mnie za­prosić do ich domku w Zalesiu, moja brutalność dotar­ła do Marka, wyszedł jeszcze przed dwunastą, poprosił o pieniądze na bilet autobusowy –

(…)

 

23 stycznia, piątek – Usypiałem przed dwunastą, przeszkadzała mi bieganina Ratschki, nie gasiłem świa­tła, światło zgasiłem o trzeciej, wstałem o szóstej –

z Henrykiem Krzeczkowskim i jeszcze z kimś prze­chodzę nieprawidłowo ulicę – spieszymy się gdzieś

W radiu nadal sprawa „wolnych sobót”, powtarzają wypowiedzi Bareckiego –

Z obserwacji ulicy wynika, że o ósmej zaczął się strajk, chyba to nie jest strajk tylko komunikacyjny, nie jeżdżą także samochody dostawcze –

W dzienniku radiowym o dziewiątej żadnej wzmianki o strajku, tymczasem ulice Warszawy puste jak w niedziele przed południem –

W dzienniku radiowym o dziesiątej podano infor­mację, że są strajki w niektórych miastach, że „straj­kują niektóre zakłady w Warszawie i miejska komu­nikacja” –

W biurowcu Centrali Handlu Zagranicznego ludzie nie pracują, za jednymi drzwiami widać migdalącą się parę, obok pary stoi dziewczyna w charakterze przyzwoitki i chyba stróża, który ma przestrzec przed poja­wieniem się kogoś, zdumiewające –

Redakcja: skacowana totalnie Renata, przewinęli się Międzyrzecki, Wojciech Karpiński i Kijowski, Kijowski załatwiał jakieś sprawy „Solidarności”, jutro redak­cja wbrew telefonogramowi dyrektora Kozaka ma nie pracować, Renata suszyła mi głowę sprawą znakowa­nia kwadratowym nawiasem miejsc ocenzurowanych, nie dałem jej odpowiedzi, dzwoniła do Zakopanego do Lisowskiego, ale się nie dodzwoniła, przyszedł Antoni Libera i znów suszył głowę Beckettem, stanęło na tym, że utwory Becketta ukażą się oddzielnie, Renata nie ustąpiła, Libera wobec mnie zachowuje się arogancko, przysłał prozę ktoś z Bydgoszczy, jest także proza Tade­usza Korzeniewskiego (utwór W Gdańsku) –

ZLP: przy obiedzie pan Łyskanowski i pod koniec Ewa Fiszer, Ewa zaprasza mnie na wieczór na sery, wspomniałem, że jestem przeziębiony, w kawiarni przysiadła się Joanna Guze, zadała mi pytanie, do czego dojdzie, poględziłem trochę –

Na ulicach mnóstwo plakatów „Solidarności” (in­formacje, postulaty), ludzie spanikowani, uganianie się za chlebem –

(…)

 

24 stycznia, sobota – Usnąłem chyba około jede­nastej, po nocnym telefonie znów usnąłem, wstałem po szóstej –

na rynku w Skierniewicach widzę w trumnie, moją matkę – matka żyje – zakryła sobie twarz i udaje przed kimś, że jest umierającą młodą dziewczyną – wiem, że matka ma zaplamioną twarz na żółto

W radiu powtórzono informację o wczorajszych strajkach, nie mówi się o dniu dzisiejszym, odczytano długi rejestr rozmów między rządem i związkami zawo­dowymi od września do 23 stycznia, rejestr wydruko­wały podobno wszystkie gazety, co to ma znaczyć, nie wiadomo –

Czuję się pod względem zdrowotnym dosyć po­dejrzanie, już trzeci dzień rezygnuję z wchodzenia do wanny –

Wczoraj po pijanemu do połowy, dziś na trzeźwo do końca przeczytałem traktat Kirscha o debiutach lat siedemdziesiątych, tekst wprost kapitalny i wielkiej wagi, niestety, masa w nim wszelkiego typu błędów, trzeba ten tekst solidnie opracować, mógłbym to zro­bić tylko ja razem z Kirschem –

(…) Z radia o dziesiątej kompozycja cytatów o Polsce z prasy radzieckiej i czeskiej i kompozycja cytatów z li­stów do radia, brzmiało to jak proklamacja ostatecznej katastrofy –

Telefon Renaty o wpół do jedenastej, był do redak­cji telefon z kadr, pytano Wójcikową, kto jest obecny z redaktorów, Renata nalega, żebym do redakcji za­szedł, powiedziałem, że przyjdę po jedenastej –

Redakcja: Renata obecna nieoficjalnie, zachodził Radomski, Renata skłoniła mnie do wykonania tele­fonu do kadr, dzwoniłem dwukrotnie, oświadczono, ze do naszej redakcji nie mają pretensji, dyrektor wydaw­nictwa musiał do godziny jedenastej złożyć raport o sy­tuacji, gadanie z Renatą, zmusiła mnie do przeczytania durnej recenzji książki Szczypiorskiego, którą napisała Zaworska –

(…) Na mieście: część sklepów czynna, część zamknię­ta, na drzwiach rozmaite deklaracje personelu, nie­które sklepy pracują, ale pracownicy nie podpisują list obecności, widziałem w ciągu pół godziny kilka osób zwariowanych, stara kobieta szła Nowym Świa­tem i powtarzała głośno następujący tekst: „Kurwy informacyjne, kurwy i bydło”, facet w jednym ze sklepów snuł do wszystkich opowieści, kto z jego fabryki chory, kto wyjechał, kto przysłał usprawiedliwienie –

W dzienniku radiowym o trzeciej poinformowano, ze większość dużych zakładów nie pracowała, spiker mylił się co słowo, czytając tekst i komentarz, zapadało co chwila długie milczenie –

Odpoczywanie, drzemka, złe samopoczucie –

(…)

 

25 stycznia, niedziela

(…) Pierwszy odcinek serialu Anna Karenina dość ki­czowaty –

Odczucie ostateczności wszystkiego, czego doświadczam, słucham radia, robię jakieś porządki w szafkach kuchennych, myślę o mizerii ludzkiej, my­ślę, że jestem sam w sposób najbezwzględniejszy, nie widzę nikogo, kogo mógłbym uznać za wartość wyzwa­lającą ze mnie coś więcej niż współczucie dla nędzy ludzkiego istnienia, spoglądam na kwiaty w wazonie, myślę o nasyceniu cierpieniem swoim i o nasyceniu cierpieniem wszystkich, z którymi mam do czynienia –

 

26 stycznia, poniedziałek – Usnąłem około jede­nastej, wstałem o wpół do siódmej –

jestem niby w Skierniewicach, niby na Sycylii – ma się odbyć wieczór autorski chińskiego autora – różni ludzie myślą, że j& znam twórczość tego autora – wyjaśniam, że­nię czytałem nigdy chińskiej powieści – przyplątuje się do mnie chińskiego dziecko – jest to mała brzydka dziewczyn­ka – jej rodzice to jacyś ważni ludzie – ona oświadcza, że chce być moją żoną – choć to jeszcze dziecko, bawi mnie to oświadczenie

(…) Telefon pomyłkowy przed jedenastą –

Redakcja: zastałem Renatę i Kijowskiego, Renata dzwoniła do cenzury w sprawie nawiasów w miejscach ocenzurowanych, przyjęto to do wiadomości, dzwoni­ła także do Lisowskiego w Zakopanem, żeby go o tym poinformować, przeczytałem opowiadanie Dariusza Lebiody z Bydgoszczy, naiwna pierwocina, czułem się w redakcji fatalnie –

(…) Telefon pomyłkowy po trzeciej –

Przeczytałem jeszcze raz część ogólną traktatu Kir­scha –

W dziennikach radiowym i telewizyjnym wyłącznie drętwa mowa –

(…)

 

29 stycznia, czwartek – Usnąłem około pierwszej, wstałem o wpół do siódmej –

– przechodzę nocą koło Hotelu Europejskiego – idzie przede mną Jarosław Iwaszkiewicz – nie chcę, żeby po­myślał, że idę za nim – u Reszków w Skierniewicach chcę znaleźć jakieś swoje przedmioty – mówi coś do mnie babcia Trzeciecka – pokazuje zardzewiałe noże i widelce – można by to zrozumieć, że mam je oczyścić z rdzy – myślę, że zaniedbałem uczęszczania do szkoły – obawiam się, że może zostałem skreślony z listy uczniów –

(…) Przyszedł syn dozorczyni z listą nadpłat za mieszka­nie, złożył mi życzenia imieninowe –

Pilot przyszedł około piątej, przyniósł w prezencie czajnik z gwizdkiem, opowiedział, że Dzitko został pre­zesem Oddziału Olsztyńskiego, że Morton ofiarował mu Całopalenie po wypowiedzi, że nie ma do Mortona pretensji o artykuł, bo Adamczyk wyznał, że artykuł Morton tylko podpisał, o Trziszce opowieść nieskład­na, podobno jest dla Trziszki umowa, ale protestuje zespół „Tygodnia Kulturalnego”, Pilot wybiera się w góry w połowie lutego, gadaliśmy jednak głównie o sytuacji w Polsce, Pilot nic nowego i szczególnego nie wie, niczego nie można przewidzieć, sytuacja piekiel­nie dramatyczna, zaproszenie [Kazimierza] Długosza Pilot przyjął, ma do mnie przyjechać wieczorem, po­jechalibyśmy z Myśliwskim, łatwiej byłoby trafić, Pilot wyszedł przed szóstą –

Wypad po szóstej do delikatesów na Świętokrzy­skiej, kupiłem koniaki –

(…)

 

1 lutego, niedziela – Usnąłem około dwunastej, wstałem po wpół do ósmej, snów nie zapamiętałem.

(…) Z radia informacja o zebraniu Komisji Porozumie­wawczej „Solidarności” w gmachu Politechniki War­szawskiej, w czasie radiowej mszy formuła modlitew­na na intencję rolników (wyraźne poparcie w kwestii wiejskiej „Solidarności”) –

Telefon Halszki przed dwunastą, rozmowa o gry­pie i o osłabieniu, choruje jej wnuczka Julcia, Halsz­ka chciałaby pojechać do Kielc i do Krakowa, ale nie wiem, czy pojedzie –

Obiad w Spatifie, przysiadali się Ewa Fiszer i Janusz Głowacki, Janusz opowiadał o „Solidarności” w „Kul­turze”, „Solidarność” odmawia druku materiałów, które nie uzyskają aprobaty „Solidarności”, istnieje groźba, że nie ukaże się najbliższy numer –

Na murach więcej widać haseł „Solidarności” niż wczoraj, wiszą plakaty w sprawie uwolnienia więźniów politycznych –

Zmęczenie, osłabienie, pustka wewnętrzna –

W radiu i w telewizji poinformowano o naradzie ZMW, w radiu powiedziano nawet o spotkaniu z pi­sarzami nurtu chłopskiego, w telewizji informacja o zebraniu Krajowej Komisji Porozumiewawczej bar­dzo obszerna, Karol Modzelewski czytał komunikat (pierwszy raz widziałem tę twarz), w zasadzie wynika z komunikatu, że strajku ostrzegawczego we wtorek nie będzie –

(…)

 

4 lutego, środa

(…) Z radia: niejasne informacje o sytuacji strajkowej, nie można zorientować się, co się dzieje w Bielsku-Białej i w Jeleniej Górze, niejasna wzmianka o pogo­towiu strajkowym w województwie piotrkowskim –

Drobne retusze w tekście o Locie pingwina Zielińskiego, nie będę już nic dopisywał –

Pan Kazimierz Targosz przyszedł punktualnie o dziewiątej, zadawał mi pytanie, cytując bardzo często moje sformułowania ze wstępu do Sztuki czytania, od­powiadałem zwięźle, odpowiedzi dyktowałem, trwało to bitą godzinę, poprosił na koniec o zdjęcie, dałem mu jedno ze zdjęć Bohdana Majewskiego, nakład „Pano­ramy” jest bardzo zmniejszony (z 500000 na 250000), redaktorem naczelnym jest teraz Feliks Netz, sam Tar­gosz jest prawnikiem z wykształcenia –

Telefon Pilota przed wyjściem Targosza, dzwoni z Dworca Centralnego, zaczął od pochwały neologi­zmu „pismatoł”, następnie zakomunikował, że musi się dziś upić, po naleganiach przyznał się, że ma jakieś przyjęcie w pracy, obiecał zadzwonić po południu –

(…) Nie udało mi się dziś ze strzyżeniem, mój zakład fryzjerski akurat nieczynny –

Ze skrzynki pocztowej pismo z ZUS dla sąsiadki, pani Marii Iwanów (widocznie pomyłka listonosza) –

Z dziennika radiowego o trzeciej: pertraktacje w Bielsku-Białej zostały przerwane, strajk generalny trwa–

Zmęczenie, drzemka –

Zaniosłem pani Iwanów korespondencję (nawet nie otworzyła drzwi, pismo przyjęła przez szparę) –

Radio i telewizja: ileż pohańbienia prawdy, po ohyd­nym dzienniku (nic szczególnego zresztą) obejrzałem film Hotel klasy lux. według Jagiełły, cóż za chamska, ordynarna ohyda, pani Małgorzata Walicka za zgodą Zaworskiej recenzowała to „dzieło” w „Twórczości”, ale kurewstwo –

Telefon po dziesiątej do pana inżyniera Górki (sic), numer telefonu zgadza się z moim –

 

6 lutego, piątek – Usnąłem przed jedenastą, budzi­ły mnie chroboty u Ratschki, wstałem przed siódmą, sny ulotniły się z pamięci

Z radia: o szóstej rano podpisano porozumienie w Bielsku-Białej, ze strony rządu porozumienie podpi­sywał Józef Kępa, strajk przerwano –

Przysposobienie tekstu o Zielińskim do „Czytanego w maszynopisie” –

Telefon Edka Redlińskiego przed dziesiątą, ma do mnie jakąś sprawę, która wymaga rozmowy bezpośred­niej, przedstawiłem mu plan dnia, zdecydował się przy­jechał do mnie możliwie szybko –

Redliński przyszedł parę minut po dziesiątej, ga­daliśmy przez dwie godziny, wystąpił w roli swata, powołał się na moje dwie wypowiedzi, że „chciałbym mieć syna, żeby mnie syn pochował”, że „chciałbym mieszkać na ziemi i pod niebem”, zrobiły one na nim wrażenie, pod ich wpływem podjął ostatnio doniosłą decyzję życiowo-rodzinną, kandydatką na żonę jest trzydziestoletnia plastyczka, która przez trzy lata mieszkała w Paryżu, obecnie chce wyjść za mąż i ma specjalne wymagania, mieszka z matką we własnym domu w Szczawnicy, zdębiałem, zdobyłem się na zwierzenie co do mojej okupacyjnej przysięgi wewnętrznej, zrobiło to na Edku wrażenie, przeszliśmy do bardzo poważnej rozmowy o najistotniejszych kwestiach egzystencjal­nych, następnie mówiliśmy o kwestiach nurtu chłopskiego, Edek żałuje, że nie był na spotkaniu w ZMW, wyszliśmy ode mnie przed dwunastą, Edek odprowadził mnie pod redakcję, dał mi telefon swój i swojej Basi, zapraszałem go, żeby wpadał do mnie na rozmowę –

Redakcja: zastałem Renatę, Lisowskiego i Zaworską, opowiedziałem im (bez personaliów) o wizycie „swata”, bardzo ich to rozśmieszyło, Renata i Zawórska oponowały przeciwko mojemu małżeństwu, dużo żartów, otrzymałem bardzo piękny list od Dariusza Bitnera, pisze teraz „opowiastkę”, którą skończy w marcu, przyśle utwór, pod koniec zjawił się Radomski, z nim także rozmowa o „moim małżeństwie” –

(…)

 

7 lutego, sobota – Usnąłem chyba około drugiej, budziłem się często, dokuczało mi przeżarcie, wstałem po siódmej –

odbywa się pogrzeb Jarosława Iwaszkiewicza – w ko­ściele i wszędzie funkcjonują kamery – pod kamerami ludzie wpisują się do księgi żałobnej – wpisałem się, ale trzeba to powtarzać przy każdym stadium ceremonii – martwię się o klucze od mieszkania w Skierniewicach, dałem je jakiemuś znajomemu – mówię o tym Marysi Iwaszkiewicz – przez mo­ment jestem w mieszkaniu w Skierniewicach – przeglądam zamknięte szafy i szuflady – boję się, że skradziono coś Boziołkom – boję się, żeby podejrzenia nie padły na mnie – jestem w Alejach Jerozolimskich – z ulicy widzę walkę mężczyzny Z kobietą w moim mieszkaniu – biegnę do bramy i przez po­dwórko – mijam dużo ludzi – krzyczę o potrzebie pomocy –wszyscy słuchają z kamiennymi twarzami – nikt nie reaguje – dopiero jakiś dowód, że w moim mieszkaniu toczy się walka, budzi niejaki odzew – ktoś widzi w tym okazję do pokazania się w telewizji – bo to jest lub może być filmowane

Z radia: niejasne sformułowania na temat sytuacji w Jeleniej Górze i w Wałbrzychu, odezwa Zarządu Głównego NOT-u –

Lektura Zaledwie kilka kroków Haliny Danilczyk –

(…)

 

9 lutego, poniedziałek – Usnąłem po dwunastej, wstałem o siódmej –

nieustanny ciąg przyjęć i nieustanny tok dyskusji lite­rackiej – jestem zaprzyjaźniony z dzieckiem bardzo bogatych, chyba żydowskich, rodziców – wśród mnóstwa osób są Kazimierz Wyka i Edward Stachura – ich wygląd jak w retrospekcjach wewnętrznych w czarno-białych filmach – dyskutuje się o Nowej Fali – mam świadomość intelektualnego szwindlu wokół tego zjawiska – sekwencja w moim mieszkaniu, rozma­wiam z moją byłą sprzątaczką Haliną Kanabusową – mówi ona o swoich chorobach – jestem na Szosie Mszczonowskiej w Skierniewicach – bogata para hinduska ma do wymiany olbrzymie mieszkanie – widzę Tadeusz Zabłudowskiego na spacerze z małym synkiem Juliana Stryjkowskiego

Z radia informacja o rozpoczęciu strajku powszechnego w Jeleniej Górze, pertraktujące strony mają kontynuować dziś rozmowy w Warszawie, w przeglądzie prasy omówie­nie artykułu Emila Wojtaszka w „Trybunie Ludu”, atak na dywersję ideologiczną, zwraca uwagę ubóstwo jakich­kolwiek informacji w dziennikach radiowych –

(…) Chodzenie po sklepach, niczego nie znalazłem –

Ze skrzynki pocztowej zaproszenie z Klubu Krytyki na dyskusję o życiu literackim po wojnie (17 lutego) –

Zmęczenie, drzemka –

Zaniosłem pani Czarnowskiej niedzielne „Życie Warszawy”, dała mi do przeczytania tekst przemówie­nia Miłosza w Sztokholmie, zwróciłem jej maszynopis po przeczytaniu –

Przed szóstą wyszedłem do sklepów, stałem w trzech kolejkach (po alkohol, po banany i po papier toaleto­wy), kuriozalna sytuacja w kolejce po papier, kłótnie i awantury –

Telefon Wojciecha Pogonowskiego po dziewiątej w sprawie mojego posłowia do pism Stachury, poruszył kwestię uwag redakcyjnych do Się, czy je zachować, i kwestię pisania słowa „życiopisanie”, passus redakcyj­ny zostanie zachowany, słowo „życiopisanie” będzie pisane bez kreseczki, przy okazji rozmowa o różnościach, pisma pójdą już do druku, będą drukowane w Toruniu, powinny ukazać się w tym roku, honorarium za posło­wie będę miał zapłacone w niedługim czasie –

(…)

 

11 lutego, środa

(…) W radiu kompletna bezinformacyjność na temat sytuacji w kraju, mówi się tylko o plenum i dzisiejszym posiedzeniu sejmu –

Telefon Lilki Fijałkowskiej o dziewiątej, pieniądze za Bieg rzeczy będą w poniedziałek, a więc załatwiono przyjęcie książki, trochę pożartowaliśmy o końcu świa­ta, umowę na posłowie do pism Stachury Lilka będzie przygotowywać –

Telefon z Czytelnika w sprawie wypłaty za Bieg rzeczy, mam podpisać oświadczenie, że nie przekro­czyłem sumy bezpodatkowej w bieżącym roku, po­wiedziałem, że to będzie pierwsza wypłata autorska w tym roku –

Wygniotłem z siebie opinię o powieści Zaledwie kil­ka kroków Haliny Danilczyk –

(…) ZLP: przy obiedzie Olek Ziemny, Ewa Fiszer i Gło­wacki, Ziemny chwalił bardzo Doderera, w kawiarni usiadł ze mną Głowacki, doszło do podtekstowej roz­mowy o wyborach politycznych, postawił mi pytanie: „Co zrobisz, jak polityka zapuka do drzwi i będziesz musiał otworzyć?”, Janusz zauważył przy szatni Toma­sza Łubieńskiego i szybko do niego podbiegł, czekałem ze dwadzieścia minut i postanowiłem wyjść, podchodził do mnie Erwin Kruk, żeby zapytać o godzinę –

Telefon dzwonił, gdy przed trzecią otwierałem drzwi do mieszkania –

Zmęczenie, drzemanie –

Z dzienników radiowego i telewizyjnego przebieg posiedzenia sejmu z wyborem Wojciecha Jaruzelskiego na premiera, skąpa informacja o strajkach studenckich i zupełnie niejasne o sytuacji w Rzeszowie, w radiu po­dano informację o wypowiedzi papieża na temat Pol­ski, w telewizji nie było o tym wzmianki, w Gdańsku odbywa się posiedzenie „Solidarności” –

W ostatnim dzienniku telewizyjnym poinformowa­no o wypowiedzi papieża, streszczono także oświadcze­nie episkopatu w sposób bardzo mętny –

 

12 stycznia, czwartek

(…) W radiu dosyć obszerne omówienie oświadczenia episkopatu, episkopat podtekstowo opowiada się za żą­daniami chłopskimi, strajk chłopski w Rzeszowie trwa, jakaś sytuacja strajkowa jest także we Wrocławiu –

Przeczytałem swoje zapiski z dnia 16 X 1978, dzień ten rozpoczął się tak ważną dla mnie rozmową z Jaro­sławem a zakończył wiadomością o wyborze na papieża Karola Woj tyły, jaki dzień –

(…) Redakcja: rozminąłem się z wychodzącym Lisow­skim, miał zaraz wrócić, ale nie wrócił, zastałem Rena­tę, robiłem korektę maszynopisów o Zielińskim i Ha­linie Danilczyk, dałem to do czytania Renacie, podo­bał się jej tekst o Zielińskim, w „Literaturze” wściekły atak Andrzejewskiego na mnie, zaczyna się to od słów „Miesięczne trąby”, trąby są błazeńskie, słowa chore i zepsute, przy pomocy zepsutych słów nie da się do­konać zabiegów odnowicielskich, zjawił się Tadeusz Korzeniewski, wygląda sympatycznie, dałem mu do zrozumienia, ze są szansę druku, zgodził się na zmianę tytułu, obiecaliśmy z Renatą, że decyzja zapadnie w lu­tym, trochę słuchaliśmy transmisji z sejmu, przyszły znów do redakcji prozy od trzech czy czterech osób, wyszedłem z redakcji zdenerwowany i zły –

(…)

 

19 lutego, czwartek – Usnąłem około jedenastej, budziły mnie stukoty Ratschki, wstałem przed siódmą –

historia ze świadectwem, jakie mam dać po przeglądzie rzeczy wyniesionych z obozu w Oświęcimiu – w dwóch pakietach znajdują się rzeźby Chrystusa w drewnie i poje­dyncze sztućce – sztućce przypominają niekiedy monstran­cje – są brzydkie, ale podobno są srebrne – w myślach ustalam formule, że są to niezależnie od możliwych innych wartości rzeczy pamiątkowe, które powinno się zachować – historia z pobytem w pomieszczeniu, które należało do władzy – kręci się robotnik i mówi, co zamierza wykonać w ciągu dwóch tygodni – myślę sobie, czy go nie namówić, Żeby zrobił coś dla mnie – wieszak do przedpokoju lub coś podobnego

(…) Pani Olesia przyszła po trzeciej, jest chora, ledwie się rusza, położyłem się specjalnie na tapczanie, żeby nie chciała go ruszać, wyszła przed piątą, nie dawałem jej dziś koszul do prania –

Telefon Renaty po szóstej, dzwoni, ponieważ posta­nowiono jutro – w dzień urodzin Jarosława – urządzić małe spotkanie w redakcji, będzie Komitet Iwaszkiewiczowski i powinni być członkowie zespołu, Lisowski prosił Renatę, żeby zawiadomiła wszystkich, zagadnęła mnie, dlaczego dziś mnie nie było, zażartowałem, że to jest mój bunt przeciwko nieróbstwu niektórych –

(…)

 

20 lutego, piątek

(…) Wewnętrzny rytuał pamięci w dzień urodzin Jaro­sława Iwaszkiewicza, wewnętrzne odczucia bliskości jego postaci –

(…) Redakcja: zastałem Renatę i Lisowskiego, odbyła się krótka rozmowa w trójkę w sprawie Łozińskiego, stanęło chyba na tym, że będziemy powieść drukować, proponowałem rozpoczęcie druku w numerze lipco­wym, przysłano mi książkę o literaturze niemieckiej z Fischer Verlag, w liście prośba o recenzję w „Twór­czości”, około dwunastej zaczęli się schodzić goście na uroczystość Iwaszkiewiczowską, spoza redakcji przyszli Mycielski, Wanda Wertenstein, Olimpia, Marysia i Teresa Iwaszkiewiczówny, z redakcji byli poza Lisow­skim, Renatą i mną: Międzyrzecki, Kijowski, Zaworska, Wojciech Karpiński, Miecio Radomski, obydwie korektorki i panie z sekretariatu, podano śledzie, kieł­basę, faworki i w skromnym wymiarze wódkę, gadałem głównie z Renatą i Olimpia, żarty z moich projektów małżeńskich, w redakcji wódki prawie nie piłem, towa­rzystwo rozchodziło się niemrawo, na dobre skończyło się to po drugiej, pod koniec zjawiła się Jadwiga Żylińska z maszynopisem powieści Wyspa Dziwnego Żartu, to mnie do reszty pognębiło –

(…)

 

21 lutego, sobota – Światło zgasiłem po jedena­stej, w usypianiu i w spaniu przeszkadzały mi stukoty Ratschki, wstałem o ósmej –

jestem w kościele w Skierniewicach – mają się odbywać uroczystości pogrzebu Jarosława Iwaszkiewicza – wychodzę, tracę kontakt z biegiem ceremonii i usiłuję do pogrzebu na nowo doszlusować – pochówek ma się odbyć na nowym cmentarzu na południe od ulicy Mszczonowskiej – widzę tam tłum, ale pogrzeb odbywa się podobno gdzie indziej – błąkam się po peryferiach Skierniewic – py­tam ludzi, zaglądam do kościoła św. Stanisława – wygląda na to, ze w uroczystościach nie będę uczestniczył

(…) Kupiłem egzotyczny kwiat dla Hanki Szymkowskiej –

Przyjęcie u Hanki Szymkowskiej (z domu), zebrało się kilkanaście osób ze Skierniewic, plus dwie osoby nieznane (przyjaciółka Hanki plastyczka i mąż Han­ki Pajączkowskiej), byli więc Kulczyccy, Ala i Rysiek Krzyżanowscy, Włodek Tabjan, Zdzisia Kraśniewska (z domu), Alę widziałem po raz pierwszy od lat chyba trzydziestu trzech, utyła, Boże, cóż to była niegdyś za piękna dziewczyna, Krzyżanowscy mają piękny dom letni pod Łodzią, Rysiek jest nadal bardzo przystojny, choć całkowicie osiwiał, zapytałem Alę o dwór w Dolecku, jeszcze podobno istnieje, Jurek Kulczycki roz­prawiał o podróżach zagranicznych, Hanka Kulczycka wypytywała mnie o „Twórczość”, gospodyni podała mnóstwo wspaniałego (jak przed wojną) jedzenia, al­kohole nie dla mnie, ale upatrzyłem sobie dobry ko­niak hiszpański, gadanie, przyglądałem się obrazom Szymkowskiej (wisi kilkanaście obrazów w obydwu po­kojach), uczestniczyłem w skierniewickich wspomin­kach o szkole, nauczycielach i zabawach, wyszedłem razem z Kulczyckimi po dziesiątej, podjechałem z nimi tramwajem do Alei Jerozolimskich, nie wiem, dlacze­go nie padło żadne słowo na temat spotkania z nimi (może coś mnie denerwowało w Jurku, może dotknęły mnie jakieś odezwania w trakcie rozmów), do domu wróciłem tuż przed jedenastą –

Przez krótki czas była u Szymkowskiej Danka Rudzińska (Binderowa), zapytałem ją, kto mieszka w domu Rynek 32, prawie całe piętro zajmuje teraz jej siostra, także mój pokój, tylko kuchnia z pokojem Bożałków należy teraz do kogoś innego, nie śmiałem napomknąć, że chciałbym mój pokój kiedyś przy okazji zobaczyć –

(…)

 

28 lutego, sobota – Usnąłem przy zapalonym świe­tle chyba około jedenastej, światło zgasiłem dopiero o piątej, wstałem przed siódmą, snów nie zapamięta­łem –

Samopoczucie fatalne, czuję wewnętrzne odrętwie­nie –

Skończyłem lekturę maszynopisu Biała ścieżka Józe­fa Jacka Rójka –

(…) Obiad w Spatifie, przysiadali się Hertz i Głowacki, z Hertzem rozmowa o opowiadaniach Stryjkowskiego (on chwali) i o Michale Aniole, później o Miesiącach Brandysa (Hertz bluzga bardzo ostro), z Januszem odprowadziłem Hertza w Aleje Jerozolimskie, Janusz zaproponował mi przejażdżkę za miasto, pojechaliśmy do Powsina i robiliśmy duży spacer przez las, gadanie o atakach Andrzejewskiego na mnie, wyszła podobno koszmarna książka Andrzejewskiego Nowe opowiada­nia, w „Kulturze” ukaże się wywiad z nim, Janusz od­wiózł mnie pod dom, wróciłem o czwartej –

Od pani Czarnowskiej z poczty dwie przesyłki poleco­ne: pismo z Agencji Autorskiej w sprawie zgody na prze­druk w Ameryce mojego eseju o Schulzu (z „Perspektyw Polskich”) i egzemplarz książki Wieś w tradycji i współcze­sności literackiej z Ludowej Spółdzielni Wydawniczej –

(…)

 

1 marca, niedziela

Próba lektury powieści Zdobycie władzy Miłosza, toż to zupełny bzdet, aż mi się zrobiło przykro –

Obiad w Spatifie samotnie, podchodził Cichowicz i prosił o papierosa, na ulicy zetknąłem się z Hertzem, żartowaliśmy w związku z podwyżką cen na wódkę, że już swoje wypiliśmy –

Obejrzałem program poetycki w reżyserii Andrze­ja Łapickiego, poświęcony Iwaszkiewiczowi, Łapicki, Zapasiewicz i Jacek Borkowski recytowali wiersze ze zbioru Lato 1932 –

Popołudnie i wieczór przy radiu i telewizji, obejrzałem między innymi szósty odcinek serialu Anna Karenina, prawdziwości tego utworu nie chce mi się sprawdzać we­dług tekstu powieści, cóż to za wariacisko ten cudowny Tołstoj, nawet w jawnej grafomanii potrafi być wielki –

 

2 marca, poniedziałek – Usnąłem około jedena­stej, wstałem o wpół do siódmej –

podróżuję statkiem – namawiano mnie na założe­nie stroju, który mi przysługiwał, ale go nie założyłem –przywdziewają ten strój dwaj mężczyźni – jestem teraz na Wiejskiej w redakcji – przyniesiono egzotyczne ryby, które wyglądają jak żółwie – mówi coś o nich Renata – zjawia się Bohdan Zadura ze swoim kolegą – lękam się rozmo­wy z Zadurą – domyślam się, że Lisowski nic nie załatwił w jego sprawie – Uczę na to, że Renata będzie Lisowskiego usprawiedliwiać – rzeczywiście, Renata mówi coś do Zadury

Wewnętrzny rytuał pamięci w rocznicę śmierci Ja­rosława Iwaszkiewicza –

Przygotowałem pisemko do pana Andrzeja Mierzejewskiego z Agencji Autorskiej w sprawie przedruku w Ameryce artykułu o Brunonie Schulzu –

Lektura maszynopisu Polowanie Jacka Haberka –

(…) Redakcja: pustki, wszyscy pojechali do Brwinowa na grób Iwaszkiewicza, przyszli pani Bajkowska i Raj­mund Kalicki, przysłał – odesłane kiedyś przez Lisow­skiego – opowiadanie Józef Baranowski z Poznania, sympatyczny utwór debiutancki, dla „Twórczości” rzecz to jeszcze niedojrzała, dzwoniła do mnie jakaś Czeszka w sprawie informacji o Schubercie i Ulmanie, ma jeszcze dzwonić do domu po południu –

ZLP: przy obiedzie Sternowa, pan, którego znam przez Hłaskę, i Ewa Fiszer, po Ewie zajął miejsce Ficowski, w kawiarni ze Sternowa, przysiadł się Marian Ruth Buczkowski, który wrócił z Ameryki, strasznie drażniąca gadanina Sternowej o sytuacji w Polsce była nie do zniesienia –

(…)

 

3 marca, wtorek – Usnąłem grubo po jedenastej, wstałem po szóstej –

jestem u Jarosława Iwaszkiewicza – kręci się rano mnóstwo ludzi – Jarosław niby choruje, ale wygląda dobrze – wzrusza mnie to, że zachowuje się wobec mnie nadzwyczaj sympatycznie – uśmiecha się, zagaduje, jest pełen życzliwości

Lektura Polowania Jacka Harbeka –

Redakcja: była Renata, przewinęli się: Lisowski, Kijowski, Zaworska, Kamieńska, Radomski, odbyło się krótkie zebranie redakcyjnej „Solidarności” w sprawie wyboru wolnych sobót, Lisowskiemu dałem list i opo­wiadanie Józefa Baranowskiego, powiedział, ze nie odpisze, Renacie przedstawiłem propozycję w sprawie maszynopisu Łozińskiego, zjadliwym głosem upierała się, żeby to czytał i poprawiał sam Łoziński albo, żebym to ja poprawił, wpadłem we wściekłość, następnie zrobiło mi się ciemno przed oczyma, dzwonił Korzeniewski i po mojej propozycji zmiany tytułu zażądał, żeby w przypisku podać tytuł pierwotny, zgodziłem się, Re­nata powiedziała później, że to bez sensu, zadzwoniłem do Korzeniewskiego i powiedziałem, że zostanie tytuł W Gdańsku, on chce, żebym przeczytał jego opowia­dania, dzwonił pan Rosłan z Białegostoku z propozycją referatu o Stachurze w dniu 28 marca, odmówiłem, przejrzałem zostawiony przez jakieś emerytowane na­uczycielki przekład Sołouchina i dałem pani Korejwo do zwrotu, wyszedłem z redakcji zmiażdżony i storturowany, nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, narastało we mnie pragnienie, żeby nie przyjść już więcej do re­dakcji, chciało mi się płakać –

(…)

 

4 marca, środa – Usnąłem przed jedenastą, wsta­łem o szóstej –

– jestem w lesie, las nad rzeką – w hotelu mnóstwo ludzi – przewijają się postacie ze środowiska literackie­go – stykam się z Tomaszem Burkiem – oburza mnie i mierzi Andrzej Kuśniewicz – on przywłaszcza sobie leżący na podłodze grzebień – wygaduję coś prowoka­cyjnego w obecności Ewy Fiszer –

Lektura Polowania Jacka Haberka –

Redakcja: po wejściu Renata wręczyła mi „Literaturę” (1981 nr 10) z brutalnym atakiem Andrzejewskiego na prozę w „Twórczości”, chwali opowiadanie Stryjkowskiego i stwierdza, że zniszczyłem dorobek wielu lat, wprowa­dziłem „tandetę artystyczną” i „wbrew wszelkiemu rozsąd­kowi” w manierze widzę odnowę języka, nazwisko moje wprost nie pada, po przeczytaniu zgłosiłem chęć wyjścia z zespołu, mówiłem, że nie układa się dobrze nasza współ­praca, że nie mogę wytrzymać napięć dużych i małych, do­szło na nowo do kłótni z Renatą o Łozińskiego, twierdziła, że nie wie, o co mi chodzi, w pewnym momencie Lisowski powiedział, że nie należy uciekać, gdy atakują, i wyszedł, Renata zamilkła, czułem się wydrążony wewnętrznie, nie byłem w stanie nic robić, dopiero pod koniec zrobiłem korektę tekstu o Białych ścieżkach Rojka –

(…)

 

6 marca, piątek – Usnąłem przed dwunastą, wsta­łem po szóstej –

z jakiegoś towarzyskiego układu wyciąga mnie Józef Ozga Michalski – nie idę jednak z nim – na podwórzu pałacowym słyszę rozmowę ministra z Heleną Zaworska – rozmawiają o mieszkaniu Zaworskiej – jestem na dużej sali, na której znajdują się charakterystyczni w wyglądzie faceci – wszyscy mają opuścić salę – część obecnych będzie wzięta do kopania rowów – chcę wydostać się z tej grupy – mam nadzieję, że ze względu na ból w kręgosłupie zostanę od kopania zwolniony

Praca nad tekstem o Polowaniu Jacka Haberka –

Telefon Olimpii po jedenastej, prosi na jutro wie­czór o siódmej, będzie może Halszka, pogadaliśmy so­bie o Andrzejewskim i Stryjkowskim, pobluzgaliśmy na obydwóch –

Telefon Pilota o jedenastej, rozmowa niemrawa, czytał „Literaturę”, zadzwoni jutro przed południem –

Redakcja: kupa ludzi: Renata, Lisowski, Zaworska, Międzyrzecki, Kalicki, Marta Fik, przy wychodzeniu roz­minąłem się z Ważykiem, wszyscy bacznie mi się przyglą­dali, Renata nie odzywa się do mnie, nadesłali prozę pani Krystyna Sakowicz z Warszawy i jakiś nauczyciel z So­bótki Zachodniej, rzuciłem okiem na prozę nauczyciela i dałem do odesłania, napisałem list do Tadeusza Wyrwy-Krzyżanowskiego i dałem opowiadanie Japoński grzybek do odesłania, wyszedłem z redakcji wcześniej niż zwykle –

(…)

 

12 marca, czwartek

(…) Bieganie po sklepach za prezentem dla małej Zu­zanny, kupiłem srebrny medal z podobizną Jana Pawła II, bez sensu to, ale nic sensownego nie mogłem wy­myślić –

Pani Olesia przyszła po trzeciej, spodni nie przynio­sła, liczy na to, ze spodnie zreperuje jej córka, krawco­we odmówiły reperacji, gadaliśmy dużo o chrzcinach, pani Olesia wyszła po czwartej –

Chrzciny Zuzanny Głowackiej, w Kościele Wizytek byłem po piątej, po mnie przyszli Konwiccy i dopiero później inni, chrzestnymi byli Bożena Wahl i Piotr Niklewicz, chrzest trwał bardzo długo, ksiądz Jan Twardowski celebrował obrzęd, z kościoła Konwickich i mnie zabrała para amerykańska, u Głowackiego zebrało się około dwudziestu osób, między innymi byli Małgorzata Dziewulska i Marcin Król z dzieckiem, Adam Budzyński z żoną i córką, Tomasz Łubieński, Tomasz Lengren, ojciec Ewy Zadrzyńskiej z młodą kobietą, początkowo nie włączałem się do rozmów, później prowokowano mnie napomknieniami o „nurcie chłopskim”, nie prze­jąłem się tym i żartowałem, rozmowę ze mną nawią­zywał Marcin Król, powoływał się na entuzjastyczne opinie o Słyku Konstantego Jeleńskiego, sympatycznie ze mną rozmawiała żona Piotra Nikle wieża, ona jest filologiem klasycznym, o felietonie radiowym dla mnie napomykał Adam Budzyński, złościły mnie niektóre odżywki Tomka Lengrena, wyszedłem w ostatniej gru­pie gości, odłączyłem się od innych, w domu znalazłem się prawie dokładnie o dziesiątej –

(…)

 

16 marca, poniedziałek – Usnąłem po jedenastej, wstałem po szóstej –

– jestem z ludźmi, uczestniczę w imprezie palenia ogniska na ulicy – wszyscy śpiewają – moi koledzy dokonali naruszenia porządku czy przepisów przy ratuszu w Skier­niewicach – czeka ich kara – mam coś wykonać z czyjegoś polecenia – wygląda na to, ze to obowiązek redakcyjny – sytuacje mgliste, brak w tym wszystkim logiki

Skończyłem tekst opinii o maszynopisie Marek Hłasko Bogdana Rudnickiego, cieszę się, że mam to poza sobą, wszystkie sprawy Marka Hłaski wyzwalają ze mnie Bóg wie co –

W kasie Czytelnika odebrałem honoraria za posło­wie do Stachury i za recenzję powieści Eryki Pedretti –

(…) W sklepach kompletne pustki –

Telefon Ozgi Michalskiego przed czwartą, py­tał o Myśliwskiego, Trziszkę i Kazia Długosza, mówił o potrzebie spotkania i pogadania, pisze powieść, którą chce skończyć w ciągu trzech miesięcy, ma zadzwonić w najbliższych dniach –

Zmęczenie, polegiwanie –

Wyszedłem o szóstej do sklepów, jedna rozpacz, wszędzie latający tłum i nic do kupienia, w Sezamie jest wódka, ale w kolejce kilkaset osób –

Ze skrzynki pocztowej list od Olka (popołudniu nic nie było), same narzekania –

Obejrzałem telewizyjne Wesele, przedstawienie niezłe, choć to „arcydzieło”, jak zawsze wiedziałem, to kompletna bzdura, nie ma w tym niczego istotnego co było jeszcze u Mickiewicza i Słowackiego, Wesele wy­myślił nadęty dowcipasek –

W ostatnim dzienniku telewizyjnym podano in­formację o podwyżce cen alkoholu, wódki podrożały o 50%, wina o 15%, piwo o 10%, uzasadnienie pod­wyżki łajdackie, w każdym razie powinno się skończyć piekło alkoholowe z ostatnich tygodni –

(…)

 

22 marca, niedziela

(…) Na zjeździe ZMW, Trziszka przyszedł do mnie o dziesiątej, podarował mi znów masło, na sali obrad byliśmy przed jedenastą, delegaci byli bardzo zmęczeni, obradowali przez całą noc, skończyli o siódmej rano, ożywił ich wszystkich sowizdrzalskim przemówieniem Wilk spod Tarnowa, z różnych względów interesowało ich także przemówienie ministra Wojteckiego, satys­fakcję miał Kazio Długosz, został honorowym prze­wodniczącym ZMW, dyskusja nad uchwalą zjazdową skończyła się dopiero o trzeciej, przemówienie końco­we Świrgonia było już tylko formalne, Trziszka załatwił bony obiadowe, więc jedliśmy z delegatami w „Kongresowej”, po obiedzie zostaliśmy jeszcze na konferencji prasowej Świrgonia i na koncercie Orkiestry Wło­ściańskiej im. Karola Namysłowskiego, Trziszka odprowadził mnie pod dom, wróciłem tuż przed szóstą –

Nasłuchałem się na zjeździe rozmaitych pogłosek, podobno przed gmachem, gdzie toczą się pertraktacje z Wałęsą, zbierał się tłum, projektowany jest przyjazd chłopów z „Solidarności” na Zjazd Kółek Rolniczych, na mieście widać pozrywane ulotki „Solidarności” –

Refleksja pozjazdowa: jedynym wytłumaczeniem mojej obecności na zjeździe ZMW jest wewnętrzna potrzeba zagubienia się w czymś zewnętrznym, co jest mi bliskie i zrozumiałe, nie tyle sprawy, co ludzi, chło­nąłem całym sobą, pogrążałem się w żywiole, właściwie nie potrafiłem się oderwać od odbioru tej – fascynu­jącej swoją świetnością (głównie myślową) i swoim okaleczeniem – rzeczywistości ludzkiej, coś takiego właśnie mogło mnie oderwać od przeżywania sytuacji, w jakiej tkwimy –

Głuchy telefon o godzinie siódmej –

(…)

 

23 marca, poniedziałek – Usnąłem chyba około dziesiątej, wstałem przed szóstą –

wchodzę do mieszkania Rynek 32 w Skierniewicach – nie miałem klucza, drzwi były otwarte – Ludwik Bożałek nie dziwi się, że wszedłem – mówi mi o kimś, kto chce mnie mieć za chrzestnego dla swego dziecka – nie bardzo wiem, o kogo chodzi – natykam się na niego – facet rzuca mi się na szyję – dalej nie wiem, kto to jest – propozycję zostania chrzestnym chciałbym przyjąć – zastanawiam, co powinie­nem dać w prezencie

Od szóstej do dziewiątej słuchanie radia, w ko­munikacie o posiedzeniu Biura Politycznego mówi się o „próbie okupowania budynku Wojewódzkiej Rady Narodowej”, brutalne oskarżenia pod adresem „Soli­darności”, pertraktacje warszawskie odroczono do śro­dy, te wszystkie „informacje” doprowadzają człowieka do wewnętrznego paraliżu –

Usiłuję podczytywać w dowolnych partiach W barszczu przygód

O dziesiątej w radiu spreparowane opinie zagra­niczne o sytuacji w Polsce, z okna zauważyłem flagi na niektórych budynkach urzędów –

(…) Na mieście strasznie, ludzi mało, twarze skamienia­łe, na Nowym Świecie rozklejone podobizny pobitych w Bydgoszczy, ulotki pozrywane, w sklepach pustki, obowiązuje zakaz sprzedaży alkoholu, nie ma papiero­sów i zapałek, zakłady z powywieszanymi flagami ogłosiły gotowość strajkową, widziałem zapłakane kobiety przy podobiznach pobitych –

(…)

 

26 marca, czwartek – Usnąłem przy świetle i ra­diu, światło zgasiłem chyba po dwunastej, wstałem przed szóstą, w snach jakieś dziwności

Z radia: zwołano plenum KC na dzień 29 marca, podano tekst wczorajszego przemówienia Rakowskiego, przemówienie wyszukane w formie, dalekie od szczerości, brak w nim istotnych elementów, Rakowski pomija wcześniejszy osąd wydarzeń w Bydgoszczy, sformułowany przez prokuraturę, lawina kłamstw w radiu znacznie dziś mniejsza, zrezygnowano z plugawych ko­mentarzy –

Lektury dorywcze (Słyk, własne teksty) –

Redakcja: była tylko Renata, opowiedziała mi o straszliwej awanturze, jaką zrobiła wczoraj Zofia Gołębiowska z powodu prozy w „Twórczości”, krzyczała o grafomanii i pornografii, było to straszne, nadesłali prozy Rybowicz (sic), Włodzimierz Paźniewski i Bitner, zadzwonił Janusz Wachowski, jest w Warszawie, powiedział, że jest oficerem, wyczułem, że jest w tym strasznym stanie psychicznym, rozmowa dość niesamowita, wyszedłem z redakcji zdruzgotany –

ZLP: przy obiedzie Ewa Fiszer, Sternowa i Jodełka-Burzecki, nastrój koszmarny, w kawiarni ze Sternowa, Głowacki zajmował mój stolik z Ireną Szymańską (sic), po odejściu Szymańskiej Sternowa pociągnęła mnie do mojego stolika, Głowacki odszedł wtedy na obiad –

Na ulicy strasznie, nie ma nic w sklepach, ludzie zgnębieni, przeczytałem rozlepiony na murze list otwar­ty Stefana Bratkowskiego, natknąłem się na ulicy na panią doktorową z Siedlec, gwałtownie chce spotkania ze mną, ledwie się od niej odczepiłem –

Z poczty komunikat Odziału Warszawskiego, eg­zemplarz umowy na posłowie do Stachury z Czytelnika i przedziwne pismo z ZUS, że Komisja z Ministerstwa Kultury nie uznaje mojej działalności za działalność twórczą, że należy sprawę bezzwłocznie załatwić, zdębiałem jeszcze raz tego straszliwego dnia –

(…)

 

27 marca, piątek – Usnąłem przed dwunastą, roz­budziłem się około piątej, wstałem przed szóstą –

W dziennikach radiowych o szóstej i siódmej po­wtarzanie wczorajszych informacji –

Jako wiadomość z „Życia Warszawy” podano infor­mację o katastrofie lotniczej w Słupsku –

Z okna wygląd ulicy: po ósmej ustał ruch autobu­sów i tramwajów, chodzą patrole wojskowe (trójki) i milicyjne, zwiększony ruch pojazdów milicyjnych i wojskowych, ludzi na ulicach mało, biało-czerwone flagi wiszą prawie wszędzie –

Z radia skąpe informacje strajkowe z niektórych województw –

Telefon Trziszki o dziewiątej, wyszedł kupić bułki, ale nie dostał, w nocy słuchał radia, chce przyjść po południu –

Nawet W barszczu przygód nie jestem w stanie czytać –

(…) Ze skrzynki pocztowej numer „Regionów” (1980, nr 4) –

Na ulicach widoczne wyczerpanie ludzi, twarze sza­re i beznadziejnie smutne, w sklepach pustki –

Do windy wsiadła ze mną banda podpitych mło­kosów, chcieli jechać na czwarte piętro, ale poszli na górę, coś było w nich niepokojącego –

W dzienniku telewizyjnym po czwartej ani słowa o pertraktacjach Wałęsy i Rakowskiego, według gazet­ki „Solidarności” pertraktacja miały się zacząć o godzi­nie drugiej –

Zacząłem czytać maszynopis Bitnera Idąc –

Głuchy telefon przed szóstą (z automatu?) –

Z radia o szóstej, rozmowy Wałęsy i Rakowskiego rozpoczęte, podano także informację o świadczeniu amerykańskim w sprawie polskiej –

Dziennik telewizyjny główny ma być niby obiek­tywny, ale to obiektywność jest do podważenia, gra się tu o dezorientację jeszcze większą ludzi ogłupionych, obrzydliwa manipulacja wypowiedziami chłopów, nie­udolne próby pomniejszenia zasięgu dzisiejszego straj­ku –

Skończyłem (nie robiąc notatek) lekturę Idąc Bit­nera –

Z radia o dziesiątej, pertraktacje Wałęsy i Rakow­skiego przełożone na jutro –

Ostatni dziennik telewizyjny ni stąd ni zowąd agre­sywnie pogróżkowy (preparat z wypowiedzi zagranicz­nych o Polsce) –

(…)

 

29 marca, niedziela – Usnąłem przed pierwszą (czasu letniego), wstałem przed siódmą –

jestem na rynku w Skierniewicach – stoją na rynku stoły i stoliki – rozmawiałem z Pawiem Hertzem, wracam do stolika po swoją cukiernicę – jest zgnieciona i uszkodzo­na – siedzi przede mną Marian Brandys – mówi do mnie łaskawie, że mogę teraz znów do nich przychodzić – dziękuję uprzejmie i myślę jednocześnie, że obejdzie się bez laski

W radiu o siódmej i ósmej powtarzanie wczoraj­szych informacji, w rezolucji Stowarzyszenie Dzienni­karza apeluje, żeby zrezygnowali ze stanowisk ludzie, których „poglądy, postawy i działania” są sprzeczne z dążeniami społeczeństwa polskiego –

Głuchy telefon o dziewiątej, słychać było radio –

Lektury dorywcze (Słownik współczesnych pisarzy polskich) –

Dziennik telewizyjny w południe, plenum zaczęło się o godzinie dziesiątej, referat wygłosił Barcikowski, informacje w dzienniku skąpe i mętne –

Obiad w Spatifie samotnie, mało było ludzi, podają piwo, ale nie wziąłem –

Zmęczenie, polegiwanie –

Telefon Trziszki po trzeciej, nie przyjdzie, musi pil­nować córki, rozmawiał z facetem, który pracuje w KC, podobno przeciwnicy zmian atakują, zgłosiło się 36 osób do dyskusji, referat Barcikowskiego podobno nijaki –

Trochę lektury Idąc Bitnera (dla sprawdzenia) –

Telefon Myśliwskiego przed szóstą, Mała czyta Jesz­cze wokół Berezy, trochę gadania o tym i dużo gadania na oślep o sytuacji, Wiesiek powoływał się na zdystan­sowane w stosunku do Polski komentarze BBC, w BBC miano powiedzieć, że Polacy jako jedyni w Europie nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji, że jest to sytuacja surrealistyczna –

(…)

 

8 kwietnia, środa – Usnąłem chyba około dzie­siątej przy świetle, światło zgasiłem około pierwszej, wstałem o szóstej –

jestem jak gdyby w ZLP – aktorzy mają recytować prozę Z „Twórczości” – słucha tego Jerzy Andrzejewski – nie patrzymy na siebie i nie wymienialiśmy ukłonów – gdzieś na zewnątrz widzę szafę biblioteczną – rozpoznaję w niej swoje szpargały i listy – podchodzę do szafy – chciałbym zabrać przynajmniej plik listów – stoją obok dwaj mi­licjanci – nie wnoszą pretensji, że – szafa zawadza na ulicy – podchodzi do mnie wysoki mężczyzna – mówi, że szafę należy przewieźć do mnie – miejsce na jej ustawienie po­winno się znaleźć chociażby w kuchni – odnosimy na razie szafę na bok

Skończyłem lekturę maszynopisu Gonitwa cieni Marii Konopińskiej i napisałem opinię o tekście –

Przysposobiłem tekst o książce Bogdana Rudnickiego o Marku Hłasce do „Czytanego w Maszynopisie” –

(…)

 

9 kwietnia, czwartek – Usnąłem przed jedenastą, wstałem o szóstej, snów nie zapamiętałem –

Telefon Jacka Marciniaka po ósmej, pyta, czy do­stałem zaproszenie do Jadwisina, powiedziałem, że jesz­cze nie, Jacek zadzwoni jutro, widać, że organizatorowi bardzo zależy na mojej obecności w Jadwisinie –

Skończyłem czytać Modiego, to jest czysta okrop­ność literacka –

Napisałem aż dwie wersje listu do Czesława Dziekanowskiego, w drugiej złagodziłem nieco brutalny osąd Modiego, napisałem jednak, że to trzeba spisać na straty –

(…) ZLP: przy obiedzie Sternowa, Jerzy Stawiński i pan Kuthan, w kawiarni przysiadł się Głowacki, przeczytał mój tekst o Bogdanie Rudnickim (Hłasko) i pochwa­lił, szliśmy razem aż do Dworca Centralnego, pożyczył ode mnie 1500 złotych, mówił o naśladowcach Słyka i Drzeżdżona, jego wielbiciel Solski napisał cały utwór w stylu Słyka, występuje w nim postać nazwiskiem Sęp Bereza, Głowacki miałby mi to dać do przeczytania, opowiadałem Januszowi o Rybowiczu –

Ze skrzynki pocztowej zaproszenie z ZSMP na zjazd KKMP w Jadwisinie –

Telefon pomyłkowy przed trzecią (do sklepu) –

Pani Olesia przyszła razem ze mną, myła dziś wszyst­kie trzy okna od podwórka i pastowała podłogę w hallu, dałem jej wódkę świąteczną, wyszła przed szóstą –

Z radia: wypowiedź chorego człowieka, który nie może dostać mięsa odpadowego dla psa, który jest mu niezbędny, powiedział, że będzie żywił psa swoim przy­działem, i dodał: „Pies jest dla mnie wszystkim” –

(…)

 

13 kwietnia, poniedziałek

(…) Telefon Trziszki z Jadwisina już przed dziesiątą, mó­wił Marciniakowi, że mam jakichś gości, jest Himilsbach o lasce, innych nazwisk nie wymieniał, zadzwoni może po południu, nie wie, czy będzie nocował –

Skończyłem lekturę maszynopisu Czyste szaleństwo Paźniewskiego, narracja w kręgu znanych stylistyk (głównie Schulza), diagnoza humanistyczna ostra, lepsze literacko utwory, w których łamie gotową sty­listykę, wytypowałem do lektury Wieczorną trwogę, Panichydę, Paradoks Euklidesa, Jesień i Zmierzchuna, myślę, że da się coś z tego wybrać do druku w „Twór­czości” –

Na ulicy natknąłem się na Międzyrzeckich, Jula powiedziała: „Wszędzie cię teraz chwalą albo ataku­ją”, na Wiejskiej rozmówka z Marysią Iwaszkiewicz, opowiadała śmiesznie o zachowaniach Zaworskiej we Włoszech, w popłoch wprowadzały Włochów jej proś­by o herbatę do obiadu –

Redakcja: zastałem Renatę i Lisowskiego, zrefero­wałem im sprawę prozy Włodzimierza Paźniewskiego, Renata wykupiła mi kiełbasę i masło na kartki, zaszła na chwilę Małgorzata Szpakowska, pod koniec przyszedł bardzo rozdrażniony Kijowski, przeglądałem numery tygodników z niedzieli („Tygodnik Powszechny”) –

ZLP: przy obiedzie Ewa Fiszer, Edward Kurowski i Ewa Krasińska, Ewa jest teraz działaczką ZLP, pracuje między innymi w Komisji Młodzieżowej, w kawiarni siedziałem samotnie –

Na mieście kolejki we wszystkich sklepach, na murach ulotki wzywające do uczczenia na Powązkach ofiar Katynia, niektóre mają czerwony napis „Prowo­kacja” –

Wyszedłem po raz drugi na miasto przed trzecią, kupiłem wodę mineralną, bo może jej przed świętami nie być –

(…)

 

14 kwietnia, wtorek – Usnąłem po dziesiątej przy zapalonym świetle, światło zgasiłem o czwartej, wsta­łem o szóstej, snów nie zapamiętałem

Przed ósmą nastąpiła długa przerwa w emisji pierw­szego programu radiowego, pomyślałem sobie najgor­sze, podobno wyłączono światło –

Lektury dorywcze własnych tekstów i „Twórczości” –

Telefon Trziszki o wpół do dziesiątej z Jadwisina, zaczął od powiedzenia: „Bóg cię strzegł”, impreza jest podobno niewiarygodna, gwałtowny atak na Nagrodę Piętaka, w prezydium zasiadają, jak mówi Trziszka, „siły porządkowe”, uczestnicy żądają, żeby Nagroda Piętaka była zarezerwowana dla KKMP, Trziszka zde­cydował się przemawiać, przemówienie przyjęto bez buntu, Trziszka jest wyraźnie zaszokowany wszystkim, wraca chyba jutro, do mnie zgłosi się chyba jutro po południu –

Lektura antologii prozy amerykańskiej Gabinet lu­ster

Telefon Marylki Mireckiej, chce, żebym przyszedł dla uzgodnienia korekt w moich tekstach w Biegu rzeczy, powiedziałem jej, że chcę trzy teksty dołożyć, nie opono­wała, uzgodniliśmy, że zajdę do niej około jedenastej –

(…) Wypad do sklepów delikatesowych o szóstej, sam widok wprawił mnie w popłoch, wróciłem przerażony przed siódmą, jeszcze tylko pijacy wyglądają w miarę normalnie, w oczach kolejkowych kobiet obłęd –

Telefon Myśliwskiego przed siódmą, parę zdań o sklepach, zaprasza na pierwszy dzień świąt, przyjedzie po mnie –

Z radia o siódmej: od maja wprowadza się kartki na mąkę, kaszę, ryż i masło, mnie to prawie nie dotyczy, ale flaki się człowiekowi przewracają –

Telefon przed ósmą, kobieta powiedziała jedynie przepraszam –

(…)

 

18 kwietnia, sobota – Usnąłem chyba około dzie­siątej, światło zgasiłem przed dwunastą, wstałem o szó­stej –

jestem u Słyków w dużym mieszkaniu – jest rodzina Marka Słyka i inni ludzie – przyglądam się młodemu człowiekowi o dziwnym wyglądzie – pytam go, ile on ma lat – on zaczyna prezentować siebie jako tego, kto usiłował wyskoczyć z drugiego piętra – sam mówi, że jest jak wo­rek na kości – z rodziną Słyka jestem w nieznanej okolicy około Białegostoku – pytamy ludzi, jak można dostać się do Warszawy – nikt nie chce wskazać drogi – błąkamy się po okolicy – ja popadam w sen, budzę się, będziemy szukać drogi

Ugotowałem trzy świąteczne jajka –

Dzienniki radiowe doskonale bezinformacyjne, w przeglądzie prasy informacja o aferze z polskimi dziewczętami, sprzedawanymi do Włoch, przekazywano je włoskiej mafii, wymieniono liczbę trzystu dziewcząt, może to być jednak liczba pięciokrotnie większa –

Po ósmej czułem obecność kogoś na korytarzu, otworzyłem drzwi, stał na klatce syn dozorczyni i ob­serwował moje mieszkanie, zrobiło mi się nieswojo, on wsiadł do windy i zjechał na dół –

(…) Chodzenie po sklepach, udało mi się kupić Stocka (podrożał stosunkowo nie tak bardzo) –

Zaniosłem pani Czarnowskiej gazety, złożyłem jej życzenia, wyjaśniła się sprawa z synem dozorczyni, od wczoraj nachodzi ją, dziś dzwonił do niej po ósmej wie­le razy –

Głuchy telefon przed piątą (nie wiadomo, czy z au­tomatu) –

Lektura antologii Gabinet luster (Entropia Thomasa Pynchona, opowiadanie nie jest chyba dobre, ale zasta­nawiają zbieżności u Pynchona i Donata Kirscha) –

(…)

 

23 kwietnia, czwartek – Usnąłem chyba przed dziesiątą przy świetle i radiu, zgasiłem radio i światło przed pierwszą, wstałem po piątej –

uczestniczę w podróży zbiorowej – jest to podróż stu­dentów lub literatów – widzę wśród uczestników podróży Je­rzego Putramenta i Jacka Bocheńskiego – rozmawiam jakby Z kolegami ze studiów – jeden student mówi, że powinniśmy odwiedzić jego miasto rodzinne, Łęczycę – mam ochotę Łę­czycę zobaczyć – nigdy w Łęczycy nie byłem

Lektura Tekturowych czołgów Stanisława Piechockiego –

(…) Redakcja: zaniosłem Lisowskiemu storczykowy kwiat, otrzymał mnóstwo kwiatów, panie zafundowały sernik, podano kawę, uczestniczyli w tych imieninach Międzyrzecki, Zaworska, Renata, Kalicki, Zofia Gołębiowska, Zofia Korejwo, Zofia Wójcik, Wojciech Karpiński i ja, przyszedł także Adam Ważyk, jest wzburzo­ny różnościami politycznymi, otrzymałem od wielbicielki Drzeżdżona kartę świąteczną z długim tekstem, Lisowski zaprosił Renatę, Kalickiego, Karpińskiego i mnie na koniak do Czytelnika, mnie postawił także danie obiadowe, dosiedli się Olimpia i Lech Budrecki, wyszliśmy z Czytelnika tuż po pierwszej, już nie zachodziłem do redakcji, Lisowski powiedział mi, że rozmawiał z Żylińską, jej utwór miałby być drukowany w przyszłym roku, przy imieninach już Lisowskiemu nie dokuczałem –

Łażenie po sklepach, te kompletne pustki robią na człowieku ciągle wrażenie, w księgarni widziałem W barszczu przygód, w księgarni Nike będzie dziś pod­pisywał książki Janusz Głowacki –

Telefon Renaty, zaprasza do siebie na wpół do ósmej na imieniny Lisowskiego, w ten sposób Lisowski u niej się ukryje –

(…) Imieniny Lisowskiego u Renaty, zaszedłem do niej z trzema storczykami przed dziennikiem telewizyjnym, po dzienniku schodzili się inni goście, byli Lisowscy, Pszczółkowscy, pani Nehrebecka z mężem, Olimpia i ja, piliśmy whisky, którą przyniósł Lisowski, Renata podawała wspaniałe dania, Lisowski żartował ze mnie, ja się odpłacałem, gadało się o prozie w „Twórczości” i o innych rzeczach, około wpół do drugiej część gości zdecydowała się wyjść, wyszliśmy z Olimpia i Pszczół­kowskimi, odprowadziłem Olimpie pod jej dom, do siebie dobrnąłem przed drugą –

 

24 kwietnia, piątek – Usnąłem grubo po dru­giej, wstałem tuż przed siódmą, snów nie zapamię­tałem –

Utkwiła mi w głowie wczorajsza relacja Renaty, jak Marek Nowakowski opowiadał swoje wrażenia z po­znania Marka Słyka, Słyk, nie unikając styków z tak zwanym środowiskiem, naraża się na rzeczy najgorsze, szkoda, że nie posłuchał on moich rad –

Podczytywanie dorywczo W barszczu przygód, świetny opis wizyty u Rojana zawsze potrafi mnie roz­śmieszyć –

Redakcja: zastałem skacowaną Renatę, dopiero później przyszedł również skacowany Lisowski, powie­dział, że obrażony jest na niego Terlecki, nie odkłonił mu się, chodzi, oczywiście, o zwrot opowiadania, zacząłem czytać prozę Smektały, Renata wyciągnęła mnie i Lisowskiego do kawiarni w Czytelniku, przy­siadły się do nas Marysia Iwaszkiewicz i Olimpia, Li­sowski postawił po kieliszku, Marysia zapytała Renatę, czy już przeczytała prozę Wojdowskiego, zrobiło mi się niedobrze z obrzydzenia, wyszedłem z Czytelnika po wpół do pierwszej –

(…)

 

26 kwietnia, niedziela – Usnąłem przed drugą, obudziłem się po siódmej, snów nie zapamiętałem –

W czasie radiowej mszy odczytano słowa papieża do rolników, na zakończenie transmisji odśpiewano, na melodię Roty, nieznaną mi pieśń religijno-patriotyczną –

Chyba cierpię, chyba rozpaczam, odczuwam no­stalgię za takim słońcem, jakim był dla mnie Ma­rek Hłasko, albo za takim smutnym słońcem, jakim był Stanisław Jerzy Lec, takie dwie fazy słońca kryją w sobie tajemnicę ludzkich przemian wewnętrznych, obok tych dwóch faz poważnych ludzkie słońce ma fazy przelotne i żartobliwe, za nimi też można tęsk­nić –

(…)

 

5 maja, wtorek wchodzą do mojego mieszkania dwaj faceci – jeden z nich to Andrzej Turczyński, drugi to chyba Dariusz Bitner – Bitner w czarnym garniturze – Turczyński rozgląda się po moim mieszkaniu – mówi, że wyglądam na przeciętniaka, tylko w pisaniu widać moją nieprzeciętność – zastanawiam się, co go upoważnia do takiego gadania – przyglądam mu się uważnie

 

20 maja, środa w drodze do Bristolu od Karowej Z dwoma nieznanymi dziewczynami – wprowadza nas fa­cet – mówi, że przedstawi dziewczyny jako stenografki – rozmawiam z Januszem Głowackim – mówię mu, że ocena literacka utworu Moc truchleje jest obecnie niemożliwa – możliwość oceny może nastąpić dopiero po wielu la­tach – kiedy wydarzenia sierpniowe w Gdańsku przestaną funkcjonować emocjonalnie

 

22 maja, piątek tłumaczę komuś, ze ludzie są jak drewniane grzechotki, w których nie ma nic istotnego – ten ktoś, może to Myśliwski, jest znudzony jałowością mojego filozofowania

 

23 maja, sobota rozmowa ze Staszkiem Dziewulskim, który przyjechał – rozmowa z Jarosławem Iwaszkiewiczem – z Iwaszkiewiczem spotykam się po długiej przerwie wygląda jak po chorobie – w bardzo serdecz­nej formie wypytuje mnie o moją przeszłość, tak by to można powiedzieć, sercową – opowiadam mu o moich miłościach – Jarosław chciałby dowiedzieć się wszystkie­go – z bardzo daleka, od ulicy Mszczonowskiej w Skierniewicach, patrzę na dom urodzenia – mam tam się udać Z jakimiś ludźmi

 

4 czerwca, czwartek wracam skądś w sporym towarzystwie – chyba jest to towarzystwo sprzed matury – umawiam się z jedną z dziewczyn – idziemy do miesz­kania siostry Stefy w Skierniewicach – mieszkanie stało się olbrzymie – jeden z pokojów ma rozmiar wielkiej sali w kuchni przyglądam się drewnianej wykładzinie ścian – mieszkanie mam odnowić

 

6 czerwca, sobota przechodzę koło Stefana Żółkiewskiego i nie mogę zrozumieć, dlaczego mu się nie ukłoniłem – w Skierniewicach spotykam Michała Dąbrowskiego z kimś drugim – może to jego żona Zosia – Michał ma mokrą twarz – mówi o reakcjach uczuleniowych – rozmowy z ludźmi

 

7 czerwca, niedziela mam coś zakupić lub otrzy­mać przydział czegoś – nazw tych rzeczy nie znam – ko­bieta wymienia nazwę „kala” – odbywa się to przy barierce i przypomina przyjmowanie komunii – dałem już banknot i czekam na przedmioty – mężczyzna w średnim wieku mówi, że wręczy mi „kale”, choć go przed laty nie dopuściłem w Żyrardowie do matury – przyglądam mu się i nikogo w nim nie rozpoznaję – tłumaczę kobiecie, że po tylu latach trudno człowieka rozpoznać – kobieta uważa, że człowiek tak zasadniczo się nie zmienia – chcę się powołać na moją historię z Krysią Szuferówną Rajkową, której nie widziałem przez lat czterdzieści

 

16 czerwca, wtorek wskutek zaniedbania czuję się winny czyjegoś nieszczęścia – to ktoś z otoczenia Jerzego Andrzejewskiego – Andrzejewski jest wśród ludzi, z który­mi się stykam – w myślach rozważam, jak się wobec niego zachować – myślę, jak on się zachowa wobec mnie – do bezpośredniej konfrontacji nie dochodzi

 

19 czerwca, piątek dopytuję się kogoś o rodzinę Dąbrowskich z Samic koło Skierniewic – chodzi mi głównie o to, czy Staś Dąbrowski pobudował sobie willę w po­bliżu dawnego domu rodzinnego – pytam także o jego braci i siostrę – na rynku w Skierniewicach rozmawiam ze stra­ganiarkami, które mają do sprzedaży czasopisma literackie – otrzymały jednak zakaz ich sprzedawania

 

24 czerwca, środa byłem w jury nagrody lub kon­kursu – mam wręczyć nagrodę i wygłosić przemówienia – to się dzieje nad rzeką – czekają mnie niepojęte kompli­kacje – nie wiem, jak ich uniknąć

 

26 czerwca, piątek – jestem na peryferiach Warszawy – Wiesław Myśliwski prowadzi osobliwą redakcję – formal­nym naczelnym jest starzec, który ględzi o wojnie – sekreta­rzem redakcji jest stara pani – redakcja urzęduje na wolnym powietrzu i w przedziwnym lokalu – korzysta także z chłop­skiej stodoły – kręci się Marian Pilot – ktoś opowiada o pery­petiach wdowy po Stachurze – wyszła ona za mąż za poetę Żydowskiego pochodzenia – zdumiewa on swoim zachowa­niem matkę Stachury – jesteśmy w pobliżu willi, do której ma wejść młoda dziewczyna – rozmawiamy z nią – dwu­krotnie otwierają się drzwi willi – najpierw wygląda z niej żona Mieczysława Rakowskiego, później sam Rakowski – na twarzy Rakowskiego widać rodzaj zdumienia na nasz widok – dziewczyna wchodzi do willi – dziwi nas fakt, że Rakowski mieszka w takim peryferyjnym miejscu Warszawy – dojazd autobusowy do tego miejsca jest jednak dobry

 

2 lipca, czwartek rozmowa z Alicją Lisiecką, która wróciła z Anglii – jadę pociągiem, nie mam biletu – zamie­rzam się ukrywać, ale jednocześnie myślę o bezsensie sytuacji – bez przekonania wychodzę do ubikacji – dochodzę do wnio­sku, że to nie ma sensu –powinienem przecież zgłosić konduk­torowi, że nie mam biletu i zapłacić za bilet razem z karą

 

3 lipca, piątek jestem z Marysią Iwaszkiewicz – może jedziemy pociągiem – jakiś urzędowy facet, może to konduktor, rozmawia z Marysią – on jakby znał ją od dawna – niezależnie od sprawy facet zachowuje się tak, jak by był z nami w komitywie

 

9 lipca, czwartek uczestniczę w imprezie literackiej – wozi się literatów na obiady, mam i nie mam przema­wiać – cała skomplikowana taktyka – idę gdzieś za An­drzejem Wasilewskim – on mnie nie widzi, ale czuje czyjąś obecność – odzywa się – ja milczę i oddalam się od niego –

 

10 lipca, piątek – jestem wśród młodzieży i studen­tów – raz dzieje się to na dziedzińcach uniwersyteckich w Warszawie, raz w otoczeniu domu urodzenia – grupy studentów śpią na wolnym powietrzu – koło domu urodze­nia kręcą się moi dawni uczniowie korepetycyjni – w ogro­dzie Wenusów wchodzę na drzewo i zrywam jedną dojrza­łą renklodę – zjadam ją, rozmawiam z uczennicami

 

16 lipca, czwartek dzieją się jakieś dziwności mię­dzy Małą, mną i Myśliwskim – dzieją się dziwności z inny­mi ludźmi – wszystko w topografii warszawskiej

 

26 lipca, niedziela jestem w domu urodzenia, koło Lasu Miejskiego w Skierniewicach lub koło kościoła – w domu przygotowuję przyjęcie dla niezwykłych gości – gdzieś wysłuchuję mowy księdza prefekta Miecznikowskiego, który mówi o roli, jaką odegrał w moim życiu – mam świadomość, że ma on na myśli lekcje łaciny, których mi bezpłatnie udzielał w cza­sie okupacji – wozem wiezie mnie Sabina Kubikówna – siedzę tuż przy niej – lękam się, że zacznie mówić o swojej tragicznej miłości do mnie – ona spogląda na mnie z boku, ale nic nie mówi

 

1 sierpnia, sobota z jakimiś ludźmi jadę ze Skier­niewic wozem konnym nad Rawkę – w okolicy ogrodu Andersa na Mazowieckiej przyglądam się rozpustnym sce­nom w wychodku – dwie kobiety i pięciu czy więcej męż­czyzn tworzą gigantyczną figurę seksualną – kłębowisko dal miota się kopulacyjnie – oficera z wielkim brzuchem rżnie od tylu młody facet – ktoś z osób towarzyszących mi wypowiada się z oburzeniem o tym, co widać – ja mówię o tych ludziach z filozoficznym zrozumieniem – dla mnie ci ludzie nie SIĘ, lecz WSZYSTKO pierdolą – odczuwam Z nimi pełną solidarność i ciągle oponuję przeciwko potępieniom – ktoś się oburza w imieniu Jana Parandowskiego i Penklubu – śmieszy mnie to – polemiki trwają jeszcze nad doliną Rawki – pojawia się Jan Maria Gisges – mówi coś do mnie Andrzej Braun – słucham go z poczuciem we­wnętrznego dystansu do wszystkiego, co słyszę

 

8 sierpnia, sobota w moim dawnym mieszkaniu w Skierniewicach – perypetie z kobietami przy płaceniu rachunku przy stoliku

 

9 sierpnia, niedziela zbierają się u mnie goście – są wśród nich kuzynki Zosia i Adela, są Jurek i Hanka Kulczyccy – okazuje się, że moje mieszkania jest dwupokojowe i są jeszcze jakieś przyległości użytkowe – proszę moją matkę, żeby przygotowała jedzenie – matka krząta się – studiuję antologię tekstów historycznych nauczycielka wręcza mi rozprawkę teoretyczną, w której są elementy kwestionariusza – według tego tekstu mam opracować własną rozprawkę, która ma być moją pracą maturalną i magisterską – moja koncepcja jest śmiała – chcę to napi­sać tak, żeby to miało wartość niezależną – wykorzystam przy pisaniu swoją wiedzę o twórczości i życiu Jarosława Iwaszkiewicza – przechodzę koło szkoły w Miedniewicach – chcę o swoich planach poinformować nauczycielkę Zo­fię Andersową, choć ona jest osobą postronną i właściwie mnie nie zna – do rozmowy nie dochodzi – ona akurat ma rozpocząć lekcję z dziećmi, uśmiecha się do mnie – ja reje­struję zmiany w jej twarzy – zmieniła się nie do poznania, wszystko się zmieniło – idę koło kościoła w Skierniewicach – słyszę rozmowę o tekście Wierzynka – rozmawia Tade­usz Drewnowski, snuje jakieś plany

 

28 sierpnia, piątek – jestem w salce muzealnej poświę­conej Janowi Kochanowskiemu – nie ma nikogo – zaczynam czytać teksty i słuchać nagrań – zjawia się ktoś – mówi się o przedmiotach muzealnych – jakby gdzie indziej francuski autor monografii o jakimś pisarzu pokazuje egzemplarz książ­ki – mówi, że on zna moje eseje i ceni je, choć nie są naukowe – wewnętrznie śmieję się z jego złudzeń co do naukowości – jakby w pobliżu domu urodzenia widzę Jasia Biernata – rozmawia on z góralem – mówię do niego, żeby nie silił się nieudolnie na udawanie gwary góralskiej – widzę, że coś się dzieje z moją siostrą – jest ona dziewczynką – dwaj mężczyź­ni bawią się z nią, ale ta zabawa zaczyna wyglądać podej­rzanie – spoglądam w północną stronę i zauważam oznaki zbliżającej się powodzi – z oddali widać wodę jak wzburzone morze – woda zaczyna zalewać teren, na którym stoję –

 

1 września, wtorek mam być gdzieś zaproszony – chyba to chrzciny – w kwiaciarni personel przygotowuje poduszkę do chrztu – poduszka nie jest biała, co mnie dziwi – gdzie indziej widzę gigantyczne ciężarówki wojskowe – lśnią one od czystości, ale będzie się na nie lądować gnój –

 

6 września, niedziela jestem niby w Pamiętnej – odczuwam działanie wód podskórnych w terenie – wycią­gam z tego wnioski filozoficzne i literackie – słucha mnie Mieco Piotrowski – jest chyba także Irena Laskowska – tłumaczę, że sztuka umożliwia wyzwolenie z wielorakich uzależnień – jestem na terenie przedwojennego obozu W nad Rawką – przyglądam się wnętrzu chaty, która została po Edwardzie Stachura – chata olbrzymia – jest w niej niewiele przedmiotów – mówi coś o tej chacie Zyta Oryszyn – ja z niewiadomych przyczyn wrzucam do rzeki swoją walizkę z rzeczami i dokumentami – ktoś coś z tej walizki chce uratować, ale walizka znika – jestem gdzie indziej wśród kobiet, które przygotowują bufet – tańczę Z kelnerką Joasią lub z Mirką Piechalską – partnerka opowiada coś o swoich planach

 

7 września, poniedziałek jestem w szkole, w klasie wyłączona część dla mnie – stoją stare ładne meble – ja miałbym tu mieszkać – zostawiam w klasie ubranie i bieliznę – chcę to odebrać w trakcie lekcji – nauczycielka podaje mi ubrania i wypraną bieliznę – w szkole lub w jakimś budynku publicznym rozmawiam Z okropnie wyglądającą kobietą – wbrew wyglądowi babiszona traktuje mnie ona bardzo uprzejmie – jeszcze milej traktuje mnie woźny lub szatniarz – ma on chłop­ską twarz mężczyzny w średnim wieku – schodzi ze mną na półpiętro – mówi coś i ma twarz całą w uśmiechach – ja śmieję się do niego – dochodzi do kompletnej fraternizacji – z góry przygląda się nam mężczyzna w ubiorze strażnika – przechodzę przy zbliżającej się burzy przez Płac Trzech Krzyży – Zygmunt Wójcik pokazuje mi cza­sopisma ze wzmiankami o mnie – czyta tekst, w którym on zapisuje opowiadaną przeze mnie anegdotę z wypo­wiedzią Iwaszkiewicza o Zukrowskim – słucham tego tekstu i dziwię się, że zostało to kompłetnie przekręcone – anegdota wcale nie jest śmieszna

 

19 września, sobota jestem u Lisowskich – Lisow­ski ma jechać do Moskwy – ma przygotowane walizki – ja bawię się i rozmawiam z małym Kacprem – w podziemiach ronda zaczepiają mnie kilkunastoletnie urwisy

 

25 września, piątek jestem w pagórkowatej okoli­cy – widzę Bohdana Czeszkę i wiem, że on chce ze mną się spotkać – z kieszeni myśliwskiego stroju wyciąga cztery ćwiartki spirytusu – nie ma odwagi do mnie się odezwać – wymijamy się – on czeka na gest z mojej strony, ja żadnego gestu nie robię – wymijanka się powtarza

(…)

 

Henryk Bereza
na podstawie zeszytów:
Zapiski 7 (6 III 1980 – 18 II 1981)
Zapiski 8 (19 II 1981 – 3 I 1982)

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content