Zapiski 1981 (fragmenty), Konteksty 4/2015

copyright © „Konteksty” & Grzegorz Robakowski

 

ZAPISKI 1981 (fragmenty)

 

2 października, piątek – Usnąłem przy świetle około dziesiątej, światło zgasiłem o wpół do drugiej, wstałem o wpół do szóstej –

– jestem na olbrzymim statku na Wiśle – Wisła wyglą­da jednak jak morze – nastąpiła awaria, zmoczyłem część ubioru – ktoś z personelu statku proponuje mi sweter i jesz­cze coś za trzy dolary – cicho mówię, ze nie mam trzech dolarów – płyniemy jak gdyby w kierunku południowym i mamy wracać – wróciłem znad morza – jestem bez środ­ków do życia –przyglądam się twarzy brata Józka – wiem, że na jego pomoc nie mogę liczyć

Z radia: enigmatyczne omówienie wczorajszych przemówień czterech kandydatów na stanowisko przewodniczącego „Solidarności”, podobno Lech Wałęsa mówił najmniej efektownie, najostrzej przemawiał Jan Rulewski –

(…) Redakcja: nie zastałem nikogo, później przychodzili Renata, Radomski i Kalicki, Renata wypytywała się, dlaczego nie było mnie wczoraj, doczytałem do końca prozę Wiesława Szymańskiego (bzdet) i zacząłem czytać prozę Marka Sołtysika (wygląda to na złe), pani Zosia Wójcikowa kupiła mi kawałek kiełbasy, nie cze­kałem, aż skończy przepisywać tekst o Pąkcińskim –

W autobusie zaczął do mnie gadać lekko pijany fa­cet, wysiedliśmy na placu Zamkowym, zaczął gadać bez końca, jąka się po wypadku samochodowym, przedsta­wił się jako Tadeusz Niemirski, grafik PAX, zapytał mnie, jak się nazywam, gdy powiedziałem, że nazywam się Henryk Bereza, odpowiedział, że on w takim razie jest Stanisław Wyspiański, bardzo się śmiałem, jest synem dyrektora kopalni, nie mogłem wyrwać się od niego –

(…)

 

8 października, czwartek – Drzemałem przed dwu­nastą, o dwunastej zgasiłem radio i światło, u Ratschki było cicho, wstałem po szóstej –

– jadę taksówką ze Stefanem Zółkiewskim – opowiadam mu, jak wygląda moja książka, Bieg rzeczy – Zółkiewski słucha uważnie – wysiedliśmy na dalekim południu War­szawy – ku mojemu zdziwieniu Zółkiewski prosi, żebym ja wręczył taksówkarzowi pięćdziesiąt złotych i jabłko – podaje mi jabłko i banknot – mam wyjść z Zółkiewskim do jego domu – wchodzę jednak do mieszkania Zygmunta Trziszki – Trziszka skonsternowany moją wizytą – zjawiają się jednak inni – mamy iść wspólnie do oficjalnej osobistości chłopskiej – zamiast tego uczestniczymy w zbiorowej wycieczce po Sycylii – rozmawiam z Trziszka, który zachowuje się wobec mnie z dużą rezerwą – szukam części mojej garderoby opuszczamy hotel – pojedziemy dalej

Z radia: w nocy zakończył się zjazd „Solidarności”, nadano krótki wywiad z Lechem Wałęsą, powiedział parę ogólników, wypowiadali się także dwaj dziennika­rze, opinie w miarę bezstronne, dziś ma się ukonstytu­ować KKP –

Praca nad tekstem o Próbie Siejaka –

Telefon Joanny Woźniczko przed dziesiątą, urządza w Olsztynie przegląd „Teatru przy kawie”, potrzebuje kogoś, kto by wystąpił z prelekcją o prozie współcze­snej, spodziewała się mojej odmowy (rzeczywiście odmówiłem), prosi o radę, do kogo mogłaby się zwrócić, poradziłem jej, żeby wzięła pod uwagę Pilota i Trziszkę, stanęło na tym, włączyła się do rozmowy Krystyna Glinkowa, zaczęła mnie strofować, że nie powinienem odmawiać Joannie, strofowania nie pomogły, Joanna obiecuje zadzwonić w niedługim czasie –

(…)

 

18 października, niedziela – Obudziłem się przed dziewiątą, żadnych snów nie zapamiętałem –

Z radia: plenum jeszcze trwa, w dziennikach dosko­nała bezinformacyjność –

Obiad w Szanghaju (w Grand Hotelu sala zarezer­wowana), obsługiwał mnie młodziutki kelner (chyba dopiero po szkole), nie popełnił żadnego błędu w sztu­ce kelnerskiej, mimo wstrętnego żarcia aż żal było od­chodzić od stolika –

Z radia o czwartej: Stanisław Kania złożył rezygna­cję z funkcji pierwszego sekretarza, rezygnacja została przyjęta, plenum trwa –

Z radia o piątej: pierwszym sekretarzem został Wojciech Jaruzelski, odczytano uchwałę programową i apel do społeczeństwa, wysunięto drastyczne żądania wobec „Solidarności”, zapowiedziano zawieszenie pra­wa do strajków, wszystko razem brzmi przerażająco –

(…)

 

19 października, poniedziałek – Usnąłem przed dziesiątą, wstałem o wpół do siódmej –

rozmyślam i rozmawiam z ludźmi o edycji „poezji głodu” z lat trzydziestych – czasami wygląda na to, że są w tym moje wiersze – sprawa ta wraca wśród różnych okoliczności – rozmawiam z nieznanymi młodymi literatami – patrzę na tłum, w którym kobiety rozdają litrowe butelki wódki i namawiają do akcji buntowniczych – wie­trzę prowokację i krzyczę do tłumu, żeby nie poddawał się prowokacjom

(…) Zaniosłem pani Czarnowskiej niedzielne „Życie Warszawy” –

Rozmówka z panią Czarnowską przy windzie, py­tała mnie, co znaczy rezygnacja Kani, próbowałem jej tłumaczyć, jak mniej więcej wyglądają układy politycz­ne we władzach partii –

Telefon Myśliwskiego po siódmej, źle się czuje, robił w ogródku, czytał mi z „Karuzeli” satyryczne portrety literatów, sąsiadka prosiła go o rozszyfrowanie, myślę jednak, że to portrety syntetyczne postaci w stylu Żukrowskiego, Wawrzaka –

W dzienniku telewizyjnym wypowiedzi prymasa Glempa i Lecha Wałęsy o wyborze Jaruzelskiego na pierwszego sekretarza, odczytano także depeszę gratulacyjną Breżniewa, po dzienniku nadano przemówie­nie Olszowskiego na plenum w Radomiu, obejrzałem telewizyjne przedstawienie sztuki Oskarżyciel publiczny Fritza Hochwäldera –

(…)

 

21 października, środa – Usnąłem około dziesiątej przy radiu i świetle, radio i światło zgasiłem po pierw­szej, wstałem po szóstej –

zostałem zaproszony do czyjegoś mieszkania – miesz­kanie jest dwukondygnacyjne – gospodarzami są dwaj fa­ceci, mam nocować w dolnej części mieszkania – okazuje się jednak, że obydwaj faceci mają swoje łóżka też na dole – starszy podgląda mnie i komentuje fałszywie moje właściwości anatomiczne – nie prostuję jego pomyłek – z góry schodzą na dół kobiety – są to żony lub matki facetów –wszyscy będą nocować na dole – źle się czuję wśród tego wszystkiego

Z radia: reporterski opis wydarzeń w śródmieściu Ka­towic, dziwna informacja o dziwnym incydencie w Hucie Katowice, seminarzyści marksizmu-leninizmu (co to?) okupowali lokal Komitetu Zakładowego PZPR, poza tym informacje o napiętej sytuacji strajkowej w wojewódz­twach konińskim i tarnobrzeskim, do Stalowej Woli zjechała komisja rządowa, nie prowadzi się rozmów, po­nieważ komisja oświadczyła, że nie ma pełnomocnictw, jak rozumieć takie informacje, nie wiem –

Redakcja: zastałem Renatę i Lisowskiego, zaraz na początku przymówki, Renata zaczęła czytać Wieczne Zaduszki Drzeżdżona, z pytań i min wynika, że jej się to nie podoba, boję się, że dojdzie do przykrych rzeczy, napisa­łem list do Tadeusza Wibiga z Łodzi, próbowałem mu wyjaśnić, że kryterium drukowalności znaczy różne rzeczy w odniesieniu do książki, tygodnika, miesięcznika, przy­słał powieść Czeska biżuteria Grzegorz Musiał, powieść wydaje w Wydawnictwie Morskim, zacząłem to czytać na nowo, przyszli do redakcji Radomski i Kalicki –

(…) Wysłuchałem w programie drugim radia prawie godzinnej audycji o W barszczu przygód Marka Słyka, audycję prowadziła pani Zychowicz, dyskutowali Piotr Kuncewicz, Andrzej Urbański i językoznawca Stani­sław Dubisz, dużo niezwykłych naiwności interpretacyjnych i nieznajomości faktów, ale jednocześnie źle maskowany zachwyt dla tej prozy, pierwsze skrzypce w dyskusji grał Piotr Kuncewicz, on odwoływał się niby-polemicznie do moich diagnoz, korzystając z nich ile wlezie –

Dziennik telewizyjny, istna „kobra”, strajki i ak­cje protestacyjne wszędzie, strajkują w Zielonej Gó­rze, w Ostrowcu Świętokrzyskim i w Żyrardowie, zamieszki uliczne we Wrocławiu dziś w godzinach popołudniowych, akcje protestacyjne w szkołach województwa sieradzkiego, przedziwne komentarze do sytuacji, Lech Wałęsa uwięziony na lotnisku w Paryżu przez strajk francuskich transportowców, po dzienni­ku „Monitor rządowy”, jakieś kuriozalne rozważania o cenach i produkcji, wpleciono w to wszystko wywiad z majorem milicji na temat wydarzeń w Katowicach, szczegóły tych wydarzeń jeszcze inne, niż podawano dotychczas –

Telefon do Renaty przed dziewiątą, nie mogłem już znieść napięcia wewnętrznego, postawiłem jej py­tanie o stanowisko w sprawie dzisiejszej lektury, po­wiedziała, że czytała to z maksymalnym sprzeciwem do którejś strony, po przeczytaniu całości wszystko jej się wyjaśniło, jest za drukiem utworu, usiłowała tłumaczyć obiekcje Lisowskiego, rozmawialiśmy dosyć długo, Re­nata była lekko pijana, są u niej goście, wśród nich zięć Zdanowskiego, lekarz Konrad Pszczółkowski, rozmowa z Renatą trochę mnie uspokoiła –

(…)

 

27 października, wtorek

(…) Redakcja: zastałem Renatę i Lisowskiego, przy­szli Zaworska i Kijowski, Renata i Lisowski rozważali sprawę wypłaty Januszowi Głowackiemu honorarium za Moc truchleje, nie chciałem się wypowiadać, Zaworska opowiadała o incydencie ulicznym, kobieta uderzyła w twarz starszego mężczyznę, który zaprzeczył, że wszystkiemu winna „Solidarność”, nie próbowałem dziś niczego robić, mam spuchnięte oko, dzwonił Zbigniew Smektała, chce przywieźć powieść w listopadzie, dostałem numer sygnalny wrześniowej „Twórczości” –

ZLP: przy obiedzie Ryszard Kosiński, Jahoda i Grześczak, w kawiarni przysiadała się Joanna Guze, gadaliśmy o wczorajszych koszmarach telewizyjnych, kręcił się po klubie Wiesław Paweł Szymański, na szczęście nie zdobył się na rozmowę ze mną –

(…) Telefon Halszki, proponowała mi pójścia na pre­mierę spektaklu według Marka Hłaski we czwartek, powiedziałem, że mam zaproszenie na sobotę, mnó­stwo narzekań na kłopoty, Halszka nie miała czym karmić Rafałka, który choruje, zaprosi mnie, gdy coś zdobędzie do jedzenia –

W radiu i w telewizji wybuch wulkanu propagan­dowego, uchwały, rezolucje, wypowiedzi Bóg wie kogo przeciwko jutrzejszemu strajkowi ostrzegawczemu, tego nie zmieściłoby się na stu stronach maszynopisu –

W lawinie słów jedna informacja o V plenum w dniu jutrzejszym –

 

28 października, środa

(…) Z radia: całe lawiny słów, powtarza się głównie wczorajsze enuncjacje, koło kopalni „Sosnowiec” nie­znany sprawca wyrzucił z samochodu środek trujący, kilkudziesięciu górników zabrano do szpitala, kopalnia rozpoczęła strajk okupacyjny –

Bolą mnie oczy, jedno oko mam strasznie zapuchnięte, czuję się fatalnie –

Redakcja: zastałem Renatę, później przyszli Międzyrzecki, Lisowski i Kalicki, Artur przyniósł szarlot­kę, przejrzałem „Literaturę” i „Tygodnik Kulturalny”, w którym Trziszka, pisząc o Turku, zżyna całe partie moich tekstów, wyszedłem z redakcji o wpół do pierw­szej i szedłem do ZLP pieszo –

W drodze do ZLP obserwowałem przebieg straj­ków, widziałem jeden jadący autobus, strajkowały prawie wszystkie instytucje i znaczna część sklepów, flagi widać było wszędzie, nawet ruch pieszych był mały –

ZLP: przy obiedzie Ryszard Kosiński, Cecylia Wo­jewoda i Zofia Brezowa, z Wojewodą śmieszna rozmowa o hermafrodytyzmie, od Ryszarda Kosińskiego dowiedziałem się, że w „Kalendarzu imprez” podano fakt moich dzisiejszych urodzin, w kawiarni przysiadła się Joanna Guze, rozmowa o wczorajszych curiosach telewizyjnych, kręci się nadal po ZLP Wiesław Paweł Szymański, dziś mnie nie zauważył, po wyjściu z ZLP natknąłem się na Zygmunta Wójcika, podchodził do nas na chwilę Wojciech Siemion –

(…) W dziennikach radiowym i telewizyjnym lawiny słów, treści z tego wyłowić trudno, dotyczy to także przemówienia Jaruzelskiego na V plenum, „Solidar­ność” daje sprostowanie wypowiedzi Lecha Wałęsy w Żyrardowie o strajku w województwie zielonogór­skim, opętaniec Krasiński ustalił nowe ceny na alko­hol i benzynę, ale cen tych nie podano –

Z radia o dziesiątej: Olszowski w imieniu Biura Politycznego powiadomił plenum o połączeniu funk­cji pierwszego sekretarza, premiera i ministra obrony narodowej w „obecnym czasie” –

 

31 października, sobota

(…) Ledwie się ruszam, boli mnie okolica lewego oka i mam ostre bóle w krzyżu, nie mogłem wejść do wan­ny, ledwie się ogoliłem, założyłem długie kalesony –

Z radia: wałkowanie przemówienia Jaruzelskiego z jego wszystkimi niejasnościami, informacja o sytuacji strajkowej (Tarnobrzeg, Zielona Góra, Żyrardów i ko­palnia „Sosnowiec”), strajki trwają –

(…) Premiera Chamsin według Marka Hłaski, miałem miejsce w drugim rzędzie, przy wejściu za kulisy, obok mnie siedział Ryszard Kapuściński z żoną, spektakl składa się z fragmentów różnych utworów Marka, tę składankę organizuje idea oskarżycielska, którą ucieleśnia postać matki (Eugenia Herman), bez tej idei wszystko byłoby dowolne, można więc powiedzieć, że ideę przedstawienia stworzyła matka Marka, można i tak, ale matka Marka to nie Marek w sensie twórczym, Marka to banalizuje i banalizuje jego pisarstwo, nurt banalności w tym pisar­stwie jest, można to wydobyć, to właśnie zrobiono, cza­sami ma to wdzięk, wdzięk byłby jeszcze większy, gdyby aktor w rolach „Markowych” był bliższy Markowi, ale, niestety, z Marka nie ma on nic, co nie może być zarzu­tem, w ogóle ja tu niczego osądzać nie mogę, nie jest to przedstawienie dla mnie, choć nim się nie oburzam, w niczym mnie to przedstawienie nie obeszło, jeśli nie liczyć tego, że poruszono sprawę „mojego Marka”, ale to zrobiłoby cokolwiek, co w jakikolwiek sposób miałoby z Markiem związek –

 

1 listopada, niedziela – Usypiałem około jedena­stej, wstałem przed siódmą –

– jestem wśród młodych literatów –jeden z nich zachowuje się w sposób psychopatyczny i wyuzdany – obserwuję go na zimno – z Myśliwskimi oglądamy kartki alkoholo­we – istnieje możliwość uzyskania kartek alkoholowych za inne – ja i Wiesiek babrzemy się wśród szpargałów – wyciągamy z nich egzemplarz książki Stanisława Zielińskiego z dwustronicową dedykacją dla mnie – ten egzem­plarz musiał przeleżeć się wśród szpargałów – o znalezisku wypowiada się Zygmunt Wójcik – przyplątują się do nas dziwni faceci, niby robociarze, niby warszawskie lumpy – oni też zachowują się psychopatycznie – jeden z nich robi wyuzdane gesty

Wewnętrzny rytuał pamięci o „moich zmarłych” –

Telefon Halszki o jedenastej, pytała, jak zniosłem spektakl, uspokoiłem ją, że całkiem nieźle, bo to spek­takl nie dla mnie –

Już po telefonie Halszki przeczytałem w programie do spektaklu Chamsin zdanie Jerzego Rakowieckiego: „W po­czekalni nie ma przyjaciół ani kolegów – pisarzy, ani kum­pli. Czy dlatego, że imaginacja ma swoje granice?”, to jest zdanie zwyczajnie skurwysyńskie, czego tu się żąda, o co tu się oskarża i kogo, mało moich siedmiu lat bez pracy, mało moich cierpień z powodu ohydnych oskarżeń (o morder­stwa razem z Markiem), mało zwichniętego życia z powo­du wierności w przyjaźni, zdaje się, że tylko moja głowa mogłaby zadowolić takich oskarżycieli –

(…)

 

3 listopada, wtorek

(…) Z okiem jest trochę lepiej, część powieki jest nadal zapuchnięta i zaczerwieniona, zdecydowałem się na umycie głowy –

Z radia: trwają strajki w Zielonej Górze i w kopalni „Sosnowiec”, chyba także nic się nie zmieniło w Żyrardowie, mocne wichury spowodowały zablokowanie dróg –

Redakcja: zastałem Renatę i Lisowskiego, Renata dosyć cierpka, nawalił mi po paru minutach żołądek i w ogóle źle się poczułem, przepisałem na czysto szkic listu do Tadeusza Wyrwy-Krzyżańskiego i dałem do odesłania jego powieść Kobieta anioł, Renata zapowiedziała wyjście na kawę, zaproponowałem jej towarzy­stwo, Lisowski wybrzydza się na Czeską biżuterię Mu­siała, wyszedłem z Renatą po dwunastej –

(…) W domu znów poczułem się źle, zaczynam się bać, że z dzisiejszym weselem mogę mieć kłopoty –

Wesele Marka Słyka z Magdaleną Wereszczyńską, pojechałem do USC Wola taksówką, na ślubie było kilkanaście osób, świadkami byli Małgorzata Słyk (siostra) i Władysław Tokarski (syn przyjaciółki mamy Słykowej), na Ursynów na ulicę Wiolinową 8 jechałem z Henrykiem Stykiem, stryjem Marka, w uroczystości weselnej brało udział blisko dwadzieścia osób, gospo­dynią uczty weselnej była mama Magdy, osoba bardzo energiczna, wśród gości kilku rówieśników (chyba) Marka, jedzenia mnóstwo (wędliny, pstrągi na zimno, barszcz z pasztecikami, pieczone kurczaki, torty), al­kohole jak to dziś, pierwsze toasty wypito szampanem, później była butelka Martineau i wódki czyste, jadłem i piłem bardzo skromnie, toast na moją cześć wzniosła Małgorzata Słyk, stryj Marka zapytał mnie o spektakl według Marka Hłaski, wypowiedziałem się zwięźle, niezręcznie było mówić, wszyscy odebrali z wypowiedzi telewizyjnej matki Hłaski oskarżenie przyjaciół, uświa­domiłem sobie, że cały mój heroizm w sprawie Marka Hłaski poszedł w diabły jak pieniężne oszczędności ca­łego życia w katastrofie ekonomicznej, formułuję rzecz drastycznie, ale taka jest prawda, przed podaniem tortów była spora przerwa, goście porozchodzili się po trzech mniejszych pokoikach mieszkania, Marek Słyk grał na pianinie własne piosenki (muzyka i teksty), przy stole Marek miał wiele zabawnych powiedzeń, Magda była milcząca, przy tortach mama Marka dała się namówić na śpiewanie, okazuje się, że ona miała być śpiewaczką, w śpiewie wyczuwa się pewien stopień wyszkolenia wokalnego, przed dziesiątą jako pierwszy wyszedł Henryk Słyk, po dziesiątej więcej osób zaczęło zbierać się do wyjścia, wyszedłem sam, Magda dzięko­wała za prezent, mama i siostra Marka zapraszały mnie do wizyt, Marek chciał mnie odprowadzić do taksówki, ale się nie zgodziłem, wracałem „na łebka”, właściciel samochodziku dowiózł do Dworca Centralnego, dawa­łem mu 150 złotych, przyjął tylko sto, po raz pierwszy zdarzyło mi się coś podobnego, w domu znalazłem się przed jedenastą –

(…)

 

6 listopada, niedziela – Usypiałem przed dziesiątą, wstałem po szóstej –

mówię do zagranicznych słuchaczy o literaturze pol­skiej – obserwuję ich zróżnicowane reakcje – wymieniam nazwisko Sławomira Mrożka i ustalam jego miejsce w li­terackiej hierarchii – zerkam na słuchacza, którym mógłby być Czesław Miłosz – z twarzy jego nic nie potrafię od­czytać – jacyś słuchacze mówią półgłosem – wypowiadają się o braku perspektyw historycznych wszystkiego, czemu patronuje Związek Radziecki – między niektórymi słuchaczami i mną istnieje milczące porozumienie – patrzę na niektóre słuchaczki

Z radia: żadnych nowych wiadomości, pobyt pry­masa Glempa w Rzymie ma trwać sześć dni, strajki w Zielonej Górze i w kopalni „Sosnowiec” trwają –

Lektura Trzech opowieści Kłaczyńskiego –

Redakcja: zastałem Renatę i Zaworską, przyszli Międzyrzecki i Radomski, przysłał nowe teksty Tade usz Wibig z Łodzi, zrobiłem korektę szpalt o Fiali, Re­nata zaczęła chwalić wywiad z Ochabem w „Polityce”, rozwinęła się gwałtowna dyskusja polityczna między Radomskim i Międzyrzeckim o Październik 56, Ra­domski gwałtownie potępiał Ochaba, Zambrowskiego i Stefana Staszewskiego, doszło także do sporu o braci Borejszów, Artur odwołał mnie na stronę i powiedział, że Borejsza zadenuncjował we Lwowie Władysława Broniewskiego, Broniewski wyznał to Międzyrzeckiemu przed śmiercią –

(…)

 

7 listopada, sobota

(…) Zaniosłem pani Czarnowskiej dzisiejsze „Życie Warszawy”, udało mi się dziś kupić gazety –

Przypadkowo natrafiłem w radiu na słuchowisko Zbigniewa Zakiewicza Tygrys, z usłyszanego fragmentu jasno wynika, że jest to ordynarny plagiat z Pętli Marka Hłaski –

Dokończyłem lektury Trzech opowieści Włodzimie­rza Kłaczyńskiego –

Z radia o szóstej: papież zapowiedział przyjazd do Polski w sierpniu 1982 –

Napisałem parę pierwszych zdań tekstu o Trzech opowieściach –

Dzienniki wieczorne: dyrdymałki, Jaruzelski przyjął przedstawicieli środowisk twórczych, żadnych nazwisk nie wymieniono –

(…)

 

13 listopada, piątek – Usnąłem przed siódmą w sporym kacu; snów nie pamiętam –

Z radia: strajk w Zielonej Górze został warunkowo przerwany, istnieją szansę zawieszenia strajku w kopal­ni „Sosnowiec” –

Dotkliwe odczucie niewiarygodności istnienia –

(…) Pojechałem do redakcji, ponieważ zapomniałem wziąć parasola, byli Renata, Międzyrzecki i Fedecki, Renata i Międzyrzecka kłócili się o charakter spotkania Jaruzelskiego z twórcami –

Po trzeciej jednodzwonkowy telefon, nie nastąpiło połączenie –

Telefon Marka Słyka o piątej, podziękował za obecność na weselu i za prezent, zapytał o moje książ­ki, rozfilozofował się na temat człowieka, dorzucałem tylko żartobliwe dopowiedzenia –

Telefon Halszki po piątej, twierdzi, że dzwoni do mnie od dwóch godzin i telefon mój jest ciągle zajęty, Halszka prosi na pierogi, mam nie przynosić kwiatów –

(…) Kolacja u Halszki, zaszedłem do niej przed siód­mą z kwiatami, Halszka odgrzała pierogi ruskie z obiadu i wyciągnęła prawie ćwiartkę wódki, Joan­na wyszła z drugiego pokoju dopiero po kolacji, później przyszli Jacek i Agata, brutalna opowieść Agaty o ciotce Rafała Kwinto, Joanna wysuwa pytanie, jak wychowywać małego Rafałka, pozwoliłem sobie na parę dowcipów na temat edukacji, po Agatę przy­jechał o jedenastej Rafał Kwinto, wspaniałomyślnie odwieźli mnie pod Forum, w domu byłem tuż po je­denastej –

 

14 listopada, sobota – Usnąłem chyba jeszcze przed dwunastą, wstałem o siódmej –

zwracają się do mnie Amerykanin i aktorka amery­kańska z propozycją wystąpienia w roli filmowej – ta ak­torka to ma być Sharon Tate – najpierw godzę się, później mam skrupuły – aktorka okazuje swoje zniecierpliwienie moim zachowaniem – Amerykanin jest wyrozumialszy

(…) Kolacja u Olimpii, zabrałem z sobą butelkę wód­ki (dar Bitnera), Olimpia podała konserwę rybną i gulasz, sporo szykownych przystawek, gadanie zaczęło się od pytania Olimpii o Lisowskiego, cho­dziło jej o prorządowe deklaracje Lisowskiego przy różnych okazjach, zwekslowałem sprawę w kierun­ku pytań ogólnych w dzisiejszej sytuacji, Olimpia bluzgała na chłopów, ja chłopów broniłem, gadało się o wszystkim, na koniec zreferowałem jej spra­wę jury Nagrody Macha i sprawę literacką Siejaka, gadaliśmy prawie do drugiej, prowizorycznie uma­wiałem się z Olimpia na niedzielny obiad, ponieważ Olimpia wspomniała o Spatifie, wyjaśniłem jej, że Spatif nieczynny –

Przy drzwiach mieszkania zauważyłem ślady czyjejś obecności (niedopałki, stłuczona butelka po lemonia­dzie, plastykowe naczyńko do picia) –

(…)

 

18 listopada, środa – Drzemki przy radiu i świetle, radio i światło zgasiłem o wpół do dwunastej, długo nie mogłem zasnąć, wstałem przed siódmą –

w moim mieszkaniu są dyrektor Łukasz Szymański i Monika Katowska – z Szymańskim pracuję nad jakimiś tekstami – gaśnie światło – kładziemy się we trójkę na tapczanie – dziwię się, że Szymański ma prawie dziecinną klatkę piersiową – do mieszkania wdarły się mole Cyganiątka – w przedpokoju zauważam Cygankę – gwałtownie chcę ich usunąć z mieszkania – widzę, że górny zamek w drzwiach jest zdemontowany – stoją w przedpokoju rze­czy sąsiadki Marii Iwanów – po klatce schodowej kręcą się malarze – ze zdumieniem odkrywam, że znajduję się w nie swoim mieszkaniu – moje mieszkanie w ogóle zniknęło i zostało wchłonięte przez mieszkania sąsiadów – uczucie kompletnego ogłupienia – uczucie kompletnego ogłupienia powtarza się w innej sytuacji – okazuje się, że nie mam ukończonych studiów – muszę załatwić masę formalności uniwersyteckich – rozmawiam z urzędniczką uniwersytec­ką – ona dziwi się, po co mi dyplom w mojej sytuacji literackiej – przyznaję jej rację – zamierzam jednak załatwić formalności

Z radia nic ważnego, rozmowy rządu i „Solidarno­ści” trwały do trzeciej nad ranem, poza tym gadanina o strajkach studenckich i o sytuacji rynkowej, gadani­na ministra Wojteckiego i innych –

Lektury dorywcze („Zapisków”, innych tekstów własnych, powieści Jerzego Adama Sokołowskiego Po­czątek długiego snu) –

(…) Wizyta u dentystki Kowalskiej, byłem pierwszy, niewiele mi robiła, umówiłem się na następną wizytę za dwa tygodnie, 2 grudnia –

Ze skrzynki pocztowej druczek sprawdzający, czy otrzymałem przesyłkę z Rzeszowa –

Telefon Krystyny Rojkowej o piątej, mogłaby mi odstąpić „Orienty”, ale nie wie, jak to zrobić, jest bardzo zajęta, młodsza córka wychodzi za mąż, przyjęcie będzie w „Victorii”, starsza wyjedzie po ślubie siostry znów do Francji, Krystyna zadzwoni, gdy będzie miała okazję być w Warszawie –

W trakcie jedzenia straciłem plombę w ułomnym zębie po prawej stronie, będzie ambaras –

Telefon do dentystki, umówiłem się na poniedzia­łek przed trzecią, powiedziała, że już nie będzie chwa­lić, że wszystko się tak dobrze trzyma, obawiam się, że ząb już nie do plombowania, że trzeba go będzie wyrwać –

Lektura październikowej „Twórczości” (trochę Bitnera, trochę korespondencji Wańkowicza i Miłosza) –

W dzienniku telewizyjnym dużo koszmarów, więź­niowie w Załężu zeszli z komina, podano jedynie sam fakt –

(…)

 

23 listopada, poniedziałek – Usnąłem chyba przed dwunastą, wstałem o siódmej –

epizody na ulicach i w lokalach warszawskich – przy kiosku nieznany facet pyta, jak załatwić zdjęcie kryz w kaloryferach – uchylam się od odpowiedzi – przy kiosku leżą materiały konkursu literackiego – w lokalu czuję bliską obecność Henryka Tomaszewskiego – siedzi on przy in­nym stoliku – mówi się także o Jerzym Lisowskim

Z radia: dużo gadania o sprawie w mieszkaniu Jac­ka Kuronia, misja Jana Szczepańskiego et consortes w Radomiu nie dała żadnych rezultatów –

Pomyłkowy telefon przed dziewiątą (pod podobny numer) –

U dentystki Kowalskiej byłem przed trzecią, pierw­sza była strajkująca studentka, dentystka szczątek zęba mi zaplombowała, czy plomba się utrzyma, zobaczymy, następna wizyta 30 listopada –

Ze skrzynki pocztowej zaproszenie z Penclubu na imprezę 3 grudnia i plik druków i ankiet ZLP –

Rozmówki z sąsiadką Iwanów na klatce (zepsuła się winda i ona nie może wchodzić na czwarte piętro) i z panią Czarnowską, kupa narzekań na wszystko –

(…)

 

24 listopada, wtorek

(…) Z radia: powtórki wczorajszych informacji, nowe ataki na Jacka Kuronia i Jana Józefa Lipskiego, o ar­tykule Lipskiego o stosunkach polsko-niemieckich olbrzymi felieton po godzinie dziewiątej –

Telefon urzędniczki ZLP Bożeny Kwiat po dziewią­tej, zapytuje, czy wybieram się do Poznania, powiedzia­łem, że nie wybieram się, poruszyła także sprawę Na­grody Macha, Marek Nowakowski zgłosił pozycję z ofi­cyny niezależnej, ona zapytała, czy wiem, jak zdobyć egzemplarz, zupełny kretynizm, powiedziałem, że nie wiem, że nie mogę czytać druków tego typu ze względu na oczy, uświadomiłem sobie całą komplikację zwią­zaną z uczestnictwem w jury, trzeba albo wycofać się, albo zdecydować się na votum separatum –

Po refleksji dochodzę do wniosku, że muszę znaleźć formułę wycofania się z uczestnictwa w jury Nagrody Macha –

(…) Telefon sekretarki dyrektora Szymańskiego, spra­wa wyjazdu do Poznania, wyjazd ma nastąpić 26 listo­pada o godzinie 08.30, powrót tego samego dnia, po­wiedziałem, że mnie połamało, że nie mogę jechać, nie wiem, czy mi uwierzyła, czy uwierzy Szymański, gówno mnie to jednak obchodzi, rzeczywiście boli mnie krzyż i ledwo chodzę –

W dziennikach wieczornych normalne dawki ma­kabry, w dzienniku telewizyjnym oświadczenie sekre­tariatu KC, tekst czytał sekretarz Włodzimierz Mokrzyszczak, w tekście potępienie ograniczeń roli partii w zakładach i lawiny pustosłowia –

 

25 listopada, środa

(…) Telefon sekretarki i dyrektora Szymańskiego o wpół do jedenastej, naleganie, żebym jednak jutro jechał do Poznania, przedstawiłem Szymańskiemu swoją sytuację zdrowotną, napomknąłem o odmowie wzięcia udziału w Zjeździe Kół Młodych ze względu na mój stan, stanęło na tym, ze pojechałbym, gdybym jutro czuł się trochę lepiej, znów się zdenerwowałem –

Redakcja: zastałem Renatę i Lisowskiego, Lisow­ski przekazał mi prozę Krzysztofa Lipki, zacząłem czytać maszynopis Grundkowskiego, ale zaczęli się schodzić członkowie Komitetu Iwaszkiewiczowskiego (Marysia i Teresa Iwaszkiewiczówny, Zygmunt Mycielski, Jerzy Kwiatkowski) i nie można było spo­kojnie pracować, Marysia podarowała mi Podróże Iwaszkiewicza (dwa tomy), Renata poinformowała mnie, że Czeska biżuteria Musiała pójdzie do drukarni w przyszłym miesiącu, na rozmowę ze mną w sprawie tej prozy zjawił się Miecio Radomski, chciał zburzyć konwencję zapisu Musiała, starałem się go przeko­nać, że tak nie można, wywiązała się długa rozmowa o zerwaniu konwencji zapisowych w nowej prozie, rozmowa była przykra, ogarnęła mnie jakaś bezrad­ność duchowa, wyszedłem z redakcji kompletnie zmaltretowany –

(…) Telefon pani Ewy Krasińskiej z Towarzystwa Polsko-Szwedzkiego (a więc ta imienniczka Ewy Krasińskiej, żony Andrzeja, o której nie mogłem się dowie­dzieć nic konkretnego poza tym, co wiedziałem od Olka) z propozycją przygotowania tekstu o literaturze szwedzkiej w Polsce na otwarcie wystawy w dniu 8 stycznia 1982 roku, pani Krasińska rozmawiała ze mną dziwnie, pominęła sprawę Zygmunta Łanowskiego, którego jej zaproponowałem jako autora, nalegała na mnie, wiedziała o moich recenzjach wewnętrznych o literaturze szwedzkiej (od Łanowskiego?), domyślała się lub wiedziała, że ze mną sprawa trudna, wymęczyła projekt, żebym jej odpowiedział za kilka dni, żeby odpowiedź mogła usłyszeć osobiście, zaproponowała spo­tkanie, stanęło na tym, że zgłosi się ona w dniu 4 grudnia do redakcji „Twórczości”, sposób prowadzenia roz­mowy zadziwiał mnie, rodziło się we mnie podejrzenie, że ona wie o mnie różne rzeczy, stąd jej zakłopotania i przebiegłości, nad propozycją będę musiał zastanowić się poważnie –

W dziennikach wieczornych normalna seria bzdur, jakieś perspektywy rozwiązania konfliktu w WSI w Radomiu, jakieś perspektywy rozwiązania konflik­tów chłopskich, wszystko razem ciężka bzdura, bardzo cierpię –

 

26 listopada, czwartek – Usnąłem wcześnie, nie wiem, która była godzina, wstałem przed szóstą –

kręcę się przy budynku Liceum Prusa w Skiernie­wicach – rozmawiam z uczennicami lub nauczycielkami – chciałbym znaleźć pokój do wynajęcia – doskwiera mi bezdomność – lękam się, że zawsze będę bezdomny

(…) Telefon dyrektora Szymańskiego po wpół do dzie­wiątej, powiedziałem, że nie mogę jechać, nie nalegał, powiedział, że mnie będzie obficie cytował, poprosiłem go, żeby jutro zadzwonił, obiecał –

Redakcja: zastałem Lisowskiego, Renata przyszła później, uznała, że niepotrzebnie dyskutowałem wczoraj z Mięciem Radomskim, przysłali prozę Jerzy Łukosz i Ja­nusz Wachowski, Wachowski napisał do mnie długi list, czytałem powieść Jerzego Grundkowskiego, dzwoniła jakaś pani, gdy podszedłem do aparatu, nie było połącze­nia, w kilka minut później zjawiła się pani Ewa Krasińska (czy to ona dzwoniła?), jest to pani o świetnej prezencji i dość młoda, agitowała mnie do przyjęcia jej propozycji referatowej w elegancki sposób, moje nazwisko podsunął jej Zygmunt Łanowski, z rozmowy wynika, że zaglądała do Prozy z importu, jej zabiegi popierała Renata, stanęło na tym, ze dam odpowiedź za kilka dni, zostawiła mi wizytówkę, po jej wyjściu Renata wygłosiła pean na jej cześć, osoba, rzeczywiście, sympatyczna, otrzymałem dziś wierszówkę za numer październikowy –

(…)

 

1 grudnia, wtorek

(…) W autobusie koszmarne awantury, inwalidka życzy­ła starcowi strasznej śmierci, starzec wyzywał inwalidkę od świń, włączyli się wszyscy, wyszedłem z autobusu jak opluty –

ZLP: przy obiedzie Ewa Zadrzyńska, Ania Konwicka i Sternowa, Głowacki wyjeżdża podobno w piątek, w kawiarni mój stolik był zajęty, przygarnęła mnie cała rodzina Konwickich, podchodził do mnie Trziszka, twierdzi, ze coś się dzieje u drukarzy, Trziszka dzwonił do Krzysia Nowickiego, Krzyś zachwyca się Elaboratem Kirscha, chwali bardzo mnie, oburza się na jakiś atak Natansona na mnie, Trziszka opowiadał jeszcze o Ryfie, że namalował z pamięci mój portret i ciągle o mnie mówi, Trziszka zamierza do mnie wpaść w sobotę –

Na ulicach pełno ulotek i plakatów, apele o pomoc dla studentów Wyższej Szkoły Pożarnictwa, wyczuwa się w ludziach histerię, wykupiłem kartkową wódkę („Baltic” – 380 złotych) –

Telefon Zygmunta Wójcika po siódmej, dopytywał, jak mi się żyje, chwalił dobrobyt u Czechów, zamierza jutro do mnie wpaść około szóstej, Włodzio Woroniecki wyjechał do Wiednia, wróci w niedzielę –

Dzienniki wieczorne, w telewizji podano komuni­kat milicji o sytuacji obok budynku Wyższej Szkoły Pożarnictwa, komunikat enigmatyczny, w radio znalazła się informacja o incydentach wokół gmachu telewizji we Wrocławiu, rozszerza się strajk szkolny w woje­wództwie lubelskim –

 

8 grudnia, wtorek

(…) Z radia: znów powtórzono program „Kto chce kon­frontacji”, znów lawiny słowa na ten temat –

Naszkicowałem sobie list do Tadeusza Wibiga z Łodzi, znów odmowa druku jego tekstów –

Trochę lektury Skrytek Romanowiczowej –

Redakcja: zastałem Renatę i Lisowskiego, zrobiłem im małą awanturę o utwory Tadeusza Wibiga z Łodzi, usiłowali mnie rozładować, Lisowski poprosił mnie o wybór fragmentu z powieści Słyka do prezentacji we Francji, zrobiłem korektę szpalt tekstu o Próbie Siejaka, przepisałem z poprawkami list do Tadeusza Wibiga i dałem do odesłania jego prozę, zacząłem czytać utwór Krzysztofa Lipki, przyszła Zaworska, Renata ma jutro jakieś badania lekarskie –

(…) Zasugeruję Lisowskiemu fragment W barszczu przy­gód strony 197-216, od słów „Wsiadom, zapuszczom motor…” do słów „…nie wiedzieć, ze umrę” (to samo w „Twórczości” 1979, nr 6, ss. 45-56) –

Telefon do Myśliwskiego po szóstej, złożyłem mu życzenia imieninowe, jest u niego akurat mama, która na razie zatrzymała się u córki Grażyny, Wiesiek wie, że poszedłem w cug z Zachowskim, zaprzeczyłem, że dzwoniłem do Bienieckiego po pijanemu, parę zdań o Dziadach, Wiesiek spektaklu nie oglądał –

W dziennikach wieczornych informacji mało, w za­mian za to w dzienniku telewizyjnym napiętnowanie „psychozy powstańczej” w przygotowaniach „Solidar­ności” –

Dwa telefony Staszka Kuleki po jedenastej, był tro­chę pijany, ale mówił zbornie, przypomniał mnie sobie, ponieważ widział u byłej żony egzemplarz Prozy z importu, robi wino z ryżu, a z wina alkohol, pismo zmie­niono im na kwartalnik, chce do mnie wpaść w przy­szłym tygodniu, wyczuwa się w nim desperację, pytał, czy słuchałem dzienników wieczornych –

 

9 grudnia, środa – Usnąłem około dwunastej, budziły mnie hałasy Ratschki, wstałem po wpół do siódmej –

– jestem w hotelu wodzę się z Henrykiem Krzeczkowskim – okazuje, się, ze hotel znajduje się nad doliną Rawki – patrząc na południe, można widzieć wilię Wilczyńskich nad Rawką – Henryk Krzeczkowski entuzjazmuje się zagranicznym przybyszem –jest to blondyn dość podstarzały – ja chcę zlikwidować pokój hotelowy –płacę w recepcji tysiąc złotych i otrzymuję dużo bilonu – mój pokój jest już sprzątnięty, roz­mawiam z pokojówkami – wejdę do pokoju i wezmę walizkę – widzę rozgadaną grupę kobiet – jest wśród nich Helena Zaworska, która łypie na mnie niechętnie okiem – patrzę na dolinę Rawki, widok mnie ekscytuje

Z radia: uchwały, apele (do Jaruzelskiego, Glempa i Wałęsy, Glempa do studentów), listy otwarte, „psychoza napięć” w wydaniu orgiastycznym, rzeczowych informacji prawie nie ma –

Trochę lektury Skrytek Zofii Romanowiczowej –

(…) ZLP: w przelocie rozmowa z urzędniczką Kwiat, Nowakowski zgłosił do Nagrody Macha W Polsce Tadeusza Korzeniowskiego, jej zdaniem (!!!) to najpoważniejsza kandydatura, przy obiedzie Ewa Fiszer, Zofia Woźnicka i Jerzy Litwiniuk, w kawiarni samotnie –

W drzwiach zastałem awizo na przesyłkę poleconą –Telefon przed trzecią, kichnięcie i odłożenie słuchawki –

(…) Spacer na pocztę po szóstej, odebrałem dwie książki z Pojezierza, wstąpiłem do Warsa, w męskim stoisku kosmetycznym są tylko… „cienie do malowa­nia powiek”, ordynarnie bluznąłem przy ekspedient­kach –

Według dzienników wieczornych jest już w Pol­sce prawie tak, że połowę kraju opanowały bojówki „Solidarności”, jakiekolwiek informacje z tego kiczu wyłowić trudno: informacją jest może to, że wczoraj w Warszawie i gdzie indziej miała miejsce akcja petardowa na dworcach, coś to bardzo tajemniczego, dziś prymas Glemp rozmawiał z Wałęsą –

 

10 grudnia, czwartek – Drzemki, radio i światło zgasiłem o dwunastej, wstałem przed siódmą –

morze dziania się w topografii warszawskiej –jestem ciągle z ludźmi, stoję w kolejce do lekarza zakładowego – odchodzę – wracam i okazuje się, że w kolejce stoją dzie­siątki osób – golę się przy bufecie i na powietrzu – słucham opowieści – błąkam się po nieznanych miejscach

Z radia: powtórka wczorajszych koszmarów, całe mnóstwo reglamentacyjnych i innych idiotyzmów, słuchając tego, myśli się o gigantycznej epidemii spo­łecznego obłędu –

Telefon pani Ewy Krasińskiej o dziewiątej, strasz­nie kłopotliwa rozmowa, po mojej ostrożnie sformułowanej odmowie ona przeszła do kwestii honorarium, zacukałem się, stanęło na tym, że będę próbował coś zrobić, odpowiedź dam jej w przyszłym tygodniu, ona zadzwoni w poniedziałek, wtorek –

Próba pisania wypowiedzi o literaturze szwedzkiej –

(…) W autobusie natknąłem się na Bożenę Wahl i na Leopolda Lewina, od Bożeny dowiedziałem się, że Głowacki nalega na przyjazd Ewy do Londynu –

ZLP: przy obiedzie Anna Świrszczyńska, Zofia Woźnicka i Paweł Hertz, w kawiarni przysiedli się do mnie Tadeusz Nowak, Trziszka i Żółciński, Zosia Nowakowa tylko podchodziła, Trziszka zapowiada telefon i przyjście do mnie –

Po trzeciej goniec z poczty z zaproszeniem na Sesję literacką w Łodzi –

Pani Olesia przyszła po trzeciej, wyszła przed piątą, jedzie dziś do wnuczki, u niej także będzie przygotowy­wać święta –

Przed piątą dzwonek u drzwi, podejrzany młody facet zapytał, czy kupuję kartki, powiedziałem, że nie i zamknąłem drzwi –

(…)

 

13 grudnia, niedziela

(…) Z radia: otworzyłem radio przed ósmą, zaskoczyła mnie dziwna muzyka, o ósmej nadano przemówienie Jaruzelskiego, ogłoszono w nocy od dziś stan wojen­ny, powołano Wojskową Radę Ocalenia Narodowego, „internowano” przywódców „Solidarności” i górę eki­py Gierka, no tak! –

Nie nadaje się transmisji mszy z kościoła Świętego Krzyża, w programie pierwszym powtarza się przemówienie Jaruzelskiego –

Na ulicach ruch minimalny, przed dziewiątą prze­jechało kilka odkrytych ciężarówek ze światłami na górze, poza tym jeżdżą głównie wozy wojskowe i mi­licyjne –

Po dziewiątej stwierdziłem, że telefon nieczynny –

Przed dziesiątą sprawdziłem, że telewizor nie odbie­ra programu –

O dziesiątej nadano proklamację Wojskowej Rady, konkret: zawieszono działalność związków zawodowych –

Po dziesiątej nadano zarządzenie Komitetu ds. Radia i Telewizji, jeden program radiowy i jeden telewizyjny, inne programy i radiostacje pozawarszawskie przestają działać do odwołania –

Informacja o przerwaniu obrad Kongresu Kultury Polskiej –

Rozmowa z panią Czarnowską o wpół do jedenastej, ona ma też wyłączony telefon, streściłem jej te informacje, które wynikają z przemówienia Jaruzelskiego –

O dwunastej nadano w radiu obwieszczenie Rady Państwa o stanie wojennym (zakazy, nakazy i ograniczenia) –

O wpół do pierwszej nadano rozporządzenie MSW, obowiązuje godzina milicyjna od 22 do 6, zawieszono prawo o nietykalności osobistej i o nienaruszalności mieszkań, wstrzymano wyjazdy zagraniczne, wprowadzono obowiązek zdania broni we wszelkich posta­ciach –

(…) O wpół do szóstej w radiu informacja o odwołaniu lotów w dniu jutrzejszym i zakazaniu sprzedaży paliw aż do odwołania –

W radiu enigmatyczne informacje o reakcjach za­chodnich na wydarzenia w Polsce, Reagan nie prze­rwał weekendu, Schmidt zachował wstrzemięźliwość, papież polecił Polskę opiece Matki Boskiej –

Wieczorny dziennik telewizyjny, półtorej godziny recytacji obwieszczeń, komunikatów i rozporządzeń, w skomasowaniu brzmi to groteskowo, w tej grotesce parę informacji, zawieszono naukę w szkołach wszelkiego stopnia, w godzinach wieczornych spacyfikowano demonstrację tłumu przy siedzibie „Solidarności” w Warszawie –

O dziesiątej w radiu nadano wieczorne kazanie prymasa Glempa, prymas uspokaja, wspomniał o stara­niach o uwolnienie „kilku literatów”, na konferencji dla dziennikarzy zagranicznych Jerzy Urban poinformował, że liczba „internowanych” jest nieznana, Lech Wałęsa nie jest „internowany”, przebywa w Warszawie –

 

14 grudnia, poniedziałek – Drzemałem przy świe­tle i radiu, światło i radio zgasiłem około pierwszej, wstałem przed siódmą –

z Jasiem Bernatem i Leszkiem (Andrzejem) Majewskim jestem koło domu urodzenia – zbieramy gruszki pod olbrzymią gruszą Wenusów – Bernat i Majewski stykają się ze swoimi dziadkami – jeden z dziadków ma żal do wnuka – jadę pociągiem, nie wiem, czy wykupiłem bilet – z ludźmi z Poznania umawiam się na imprezę następnego dnia – wśród poznaniaków są ludzie z Wydawnictwa Po­znańskiego i Zbigniew Ryndak – wokół tej imprezy nieja­sności

Z radia: powtórki wczorajszych informacji i rozpo­rządzeń oraz muzyka wojskowa –

Na ulicach dość pusto, około siódmej przejechały czołgi, pieszych zdumiewająco mało –

Stan obezwładnienia wewnętrznego, dźwięki radio­we odbieram jak mechaniczny warkot –

Redakcja: zastałem Renatę, Ważyka, Lisowskiego i Zaworską, ostre zdenerwowanie, zajrzał Międzyrzecki, o którym myślano, że został aresztowany, przychodzili jeszcze Marta Fik i Radomski, Marta Fik mówiła o at­mosferze w Szkole Aktorskiej i o aresztowaniach, Renata zapraszała mnie, żebym do nich przychodził, kiedy zechcę, Lisowski zachowywał się abominacyjnie, namol­nie powtarzał dowcip, że powinienem być internowany razem z prominentami, wyszedłem z redakcji rozdrażnio­ny, o pierwszej Lisowski wybierał się na jakąś odprawę re­daktorów naczelnych, na moje nazwisko przysłała wiersze pani Ślusarska Łodzi, skierowałem to do Fedeckiego –

ZLP: wielki rwetes, mnóstwo ludzi, na tablicy na­zwiska, kilkadziesiąt osób aresztowanych ze środo­wisk twórczych, przy obiedzie Zofia Woźnicka, Anna Świrszczyńska i Ewa Fiszer, w kawiarni przysiadali się do mnie Kazimierz Sladewski (na chwilę), pani Zagórska, Ewa Fiszer i Alicja Sternowa, gadanie głównie o aresztowaniach, minąłem się w drzwiach z Klemen­sem Szaniawskim, zwolniono go z aresztu, był na obiedzie Jan Kott (nie wyjechał), żegnał się ze mną Jerzy Pachlowski –

Na ulicy patrole wojskowe wszędzie, gdzie spojrzeć, stoją gigantyczne kolejki po chleb, w sklepach pustki –

(…)

 

15 grudnia, wtorek – Drzemki, światło i radio zga­siłem przed dwunastą, wstałem po siódmej, sny enigmatyczne, ulotniły się po przebudzeniu

Z radia: bezinformacyjność, powtórki –

Wczoraj przed zaśnięciem i dzisiaj od rana myśle­nie o znaczeniu doświadczeń 1980/1981 dla przyszło­ści, doświadczenia te zdeterminują do końca postawę dwóch pokoleń Polaków a więc całą uchwytną przyszłość, którą wyznaczy upokorzenie przeżyte jednego grudniowego poranka –

W radiu o dziesiątej Ezopowe informacje o sytu­acji w kraju, nie wszędzie ponoć występuje „zrozumie­nie sytuacji”, wzmianka o przejawie „niezrozumienia” w Poznaniu –

Wyjście na miasto, przed redakcją spotkałem Ważyka, poinformował mnie, że lokal redakcji zamknięty, sprawdziliśmy, istotnie, poszedłem z Ważykiem do Re­naty, zastaliśmy u niej panią Zosię Wójcik i Kalickiego, Renata poinformowała nas, że Lisowski dowiedział się na naradzie redaktorów naczelnych o zawieszeniu dzia­łalności wszystkich redakcji, dano nam bezterminowy urlop okolicznościowy, to może oznaczać różne rzeczy, wyszedłem od Renaty i wsiadłem do autobusu 144, au­tobus skręcił w Aleje Jerozolimskie, Nowy Świat był zablokowany, kierowca powiedział, że „coś się dzieje ze studentami”, przedtem Ważyk mówił o strajku oku­pacyjnym w Instytucie Badań Literackich, zaszedłem znów do Renaty, doszli do towarzystwa Międzyrzecki i pani Wesołowska, która wiedziała o pacyfikacji w Pałacu Staszica, towarzystwo wyszło, zostałem z Re­natą, przyszedł Henryk Zdanowski i nic nie wiedział, wybrałem się do Spatifu, udało mi się dostać, czynna jedna sala na krótko, był w Spatifie Wiesiek Rutowicz z Rafałkiem, podobno chce do mnie dotrzeć Jacek Baczkowski, przysiedli się do mnie Cichowicz i pan Niżyński (nic o nim nie wiem, zna Krzeczkowskiego), od nich i od innych ludzi, którzy się kręcili, usłysza­łem najrozmaitsze pogłoski o wydarzeniach w Ursusie, w Stoczni Gdańskiej i w różnych zakładach warszaw­skich, wyszliśmy przed trzecią, zaszedłem jeszcze raz do Renaty, przyszedł Lisowski, gwałtowna dyskusja polityczna między Renatą i Henrykiem o charakterze wydarzeń w Polsce, Henryk na podstawie wypowiedzi Rakowskiego snuł koncepcję Wojciecha Jaruzelskiego, rozeszliśmy się dość szybko, w domu znalazłem się przed czwartą –

W drzwiach kartka od Olimpii, prosi na zrazy o go­dzinie 18 –

(…) Kolacja u Olimpii, poszedłem do niej z trzema ga­łązkami bzu, Olimpia przyjęła to jako żart, podała zrazy z kluskami i kieliszek whisky, gadaliśmy, co wiemy, Olimpia rozmawiała dziś z Kapuścińskim i z Gotowskim, najdramatyczniej wygląda sprawa w strajkujących kopalniach, Zbigniew Bujak podobno już capnięty, oglądaliśmy koszmarny dziennik telewizyjny, występo­wali w dzienniku Żukrowski i Przymanowski, informa­cje o rozwiązaniu PAX-u, o zdjęciu kilku wojewodów, na których miejsce przyszli oficerowie, odczytano listę internowanych prominentów, padły nazwiska „Solidar­nościowców” odesłanych pod prokuraturę, wyszedłem od Olimpii około dziewiątej, na ulicach straszno –

(…)

 

22 grudnia, wtorek – Drzemka po dziesiątej, radio i światło zgasiłem o pierwszej, wstałem przed szóstą –

moje mieszkanie jest jak gdyby w domu urodzenia – są w każdym razie drzwi od ulicy z tamtego domu –przyglądam się tym drzwiom, w mieszaniu kręcą się małe Cyganiątka, chcą one zostać na noc i zostają – gdzie indziej rozmawiam Z Andrzejem Łamem – gdzie indziej siedzę przy stole z młodymi ludźmi, którzy mają zdawać egzamin – oni piją aż po sześć butelek piwa – ja wypiłem tylko jedną

Z radia: powtórzono po siódmej fragmenty konfe­rencji Jerzego Urbana i „kapitana Wiesława Górniekiego” z dziennikarzami zagranicznymi, wymieniono oficjalną liczbę internowanych (5000), zdementowano pogłoskę o wybuchu w kopalni „Ziemowit”, określono sytuację Lecha Wałęsy (odwiedziła go żona, ksiądz od­prawił dla niego mszę) –

Na dworze prawie piętnaście stopni mrozu, w miesz­kaniu temperatura trzynaście stopni –

O jedenastej niespodziewanie przyszła pani Olesia, doktor otrzymał zwolnienie, pani Olesia ma do Nowe­go Roku wolne, pozdrawiała mnie w imieniu Halszki i prosiła na Wigilię, zmieniła pościel, wyszliśmy razem przed wpół do pierwszej –

(…) Ze skrzynki pocztowej kartka świąteczna od Tere­sy i Henryka Tomaszewskich oraz kartka świąteczna i kartka list od pani Różańskiej, teksty niezupełnie zrozumiałe –

Udręka zimna, udręka plugastwa w dziennikach wieczornych, udręka absolutnej beznadziejności –

 

23 grudnia, środa

(…) Na ulicach chemiczne bajoro, w sklepach gigan­tyczne kolejki, kupiłem jedynie stary chleb, nie ma sensu czekać do jutra –

Przyszła listonoszka z pieniędzmi z Rzeszowa, zosta­wiła kartę z życzeniami „od doręczycielki”, dałem jej spory napiwek –

Pilot przyszedł po piątej, Trziszka się nie zjawił, Pilot przyniósł odrobinę alkoholu, wypiliśmy i bluzgaliśmy, obejrzeliśmy program telewizyjny z Józefem Ozgą Michalskim, baliśmy się, że będzie gorzej, program o Ku–roniu denny, Pilot wyszedł tuż po siódmej, prosi, żeby przyjść do nich w sobotę, nie wiem, jak to zrobić –

W dzienniku telewizyjnym normalna lawina gów­na dla „napawania otuchą”, przykro, że w to wszyst­ko wmontowano słowa papieża do Polaków na Boże Narodzenie, rozmowa z Eugeniuszem Guzem może konkurować pod względem obrzydliwości z tekstami Adama Wysockiego –

 

24 grudnia, czwartek – Drzemałem przy radiu, ocuciła mnie wiadomość po jedenastej, że spacyfikowano Hutę Katowice, radio i światło zgasiłem o dwu­nastej, wstałem o wpół do siódmej –

kimś chorym opiekuje się pani Hania Kopińska – odszedłszy od chorego zaczyna mnie kokietować – wręcz „ciągnie mnie na dupę” – czuję obrzydzenie – ona na chwilę odchodzi, wtedy zmykam – to się dzieje jakby w szpitalu – natykam się jeszcze na Kopińska, ale ona patrzy na mnie martwym wzrokiem – chcę wyjść z budynku – okazuje się, że to Hotel Europejski, a nie szpital – chcę zapłacić za alkohol, który mi stawiała Kopińska – płacę w barze, mam skrupuły, czy zapłaciłem za całą wódkę, czy tylko za to, co wypiłem – coś wskazuje na to, że zapła­ciłem za wszystko

Z radia jeszcze większa niż zwykle obrzydliwość, bo dochodzą świąteczne ckliwości, nie mówi się o akcji pacyfikacyjnej w Hucie Katowice, lecz o tym, że robot­nicy (ponad dwa tysiące) „udali się do domów” –

(…) Obszedłem sklepy delikatesowe na Marszałkow­skiej, poza artykułami kartkowymi nie ma żadnych innych, zajrzałem do sklepu „Chinka”, w tym sklepie nie ma ani jednej rzeczy (dosłownie) –

Sąsiadka Iwanów podarowała mi bułkę, ma za dużo, złożyłem jej życzenia świąteczne –

Ze skrzynki pocztowej karta świąteczna od Leona z dwoma pieczęciami „KWMO” (co to?) i „Wolne od cenzury”, to już obłęd absolutny –

Z radia o drugiej: z kopalni „Ziemowit” wyszło po­dobno siedmiuset górników, z kopalni „Piast” ponad dwustu, Komitet Strajkowy w Hucie Katowice ukrywa się na terenie huty –

Nigdy chyba w dzień Wigilii nie było we mnie aż tyle złych uczuć, złych myśli –

Wigilia u Olimpii, przyszedłem tylko z butelką kartkowej wódki, Cichowicz przyszedł zaraz po mnie, Olimpia podała ryby z konserw, wspaniały barszcz z uszkami i pieczonego karpia, po kolacji oglądaliśmy Pastorałkę Schillera i amerykański film Rebeka, dopiero po tym filmie trochę gadania, mówił głównie Cicho­wicz o tym, co nas czeka w pracy, mnie radził wprost załatwić sobie rentę, w ogóle mówił rozsądnie, wysze­dłem od Olimpii z Cichowiczem około pierwszej –

(…)

 

31 grudnia, czwartek – Usypiałem przy świetle od jedenastej, światło zgasiłem po pierwszej, wstałem przed siódmą –

przychodzą do mnie dziewczyny i chłopcy w mundu­rach wojskowych – jeden z żołnierzy to jakiś dawny zna­jomy – serdeczności powitalne – wizja wspaniałych ogro­dów, w których Henryk Tomaszewski wtajemnicza ludzi w sprawy sztuki – w jednym ogrodzie pełnym krzewów tłumaczy ideę malarstwa – w innym dyryguje orkiestrą – jeszcze inny ogród jest właściwie zatoką morską – nad tą zatoką zbliża się do mnie Ewa, pasierbica Henryka – Ewa tłumaczy mi, w jaki sposób ten ogród jest zatoką – nad jej słowami góruje piękno morskich fał

Z radia lawina słowa bez treści i bez sensu –

(…) Pojechałem autobusem do Spatifu, Franek postarał mi się o dziesięć paczek papierosów, Spatif w sobotę ma być czynny –

Na mieście udało mi się kupić jajka, krążą pogłoski o jakichś wydarzeniach w Radomiu –

Pani Olesia przyszła przed trzecią, przyniosła mi butelkę wódki od wnuczki, nie wiedziałem, jak się zrewanżować, dałem tylko pieniądze, pani Olesia chorowała, potłukła się przy przewróceniu, wyszła o czwartej –

Zaraz po przyjściu pani Olesi zjawiła się Olimpia, chciała mnie zaprosić na wieczór, powiedziałem, że wychodzę po południu, pogadaliśmy krótko, Olimpia ma pretensję, że nie dowiaduję się, co się u niej dzieje, jutro wybiera się gdzieś, pytała o Halszkę –

Sylwester u Biruty i Jerzego Bienieckich, nie udało mi się kupić kwiatów, więc poszedłem tylko z butel­ką kartkowej wódki, przed przyjściem Myśliwskich sam apelowałem o unikanie z Myśliwskimi rozmowy politycznej, żeby nie zepsuć nastroju, w duchu neu­tralności rozmawialiśmy długo, przy świetnych zakąskach snute były rozmowy o przeżytych „sylwestrach”, ja opowiedziałem o nocy 1957/58, po której zjawiłem się u Marka Oberländera z prośbą o pomoc, bo nie mam gdzie mieszkać, interpretacje mojej opowieści, przed północą zdrzemnąłem się, o północy szampan i życzenia, później, niestety, ja wyłamałem się z umowy, w jakiś sposób bluznąłem na „stan wojenny”, na sytuację, musiało to dotknąć Myśliwskich, czułem, że dotknęło, atmosfera stała się ciężka do samego końca, wyszedłem z Myśliwskimi około czwartej, szliśmy w niedobrej atmosferze, Myśliwscy złapali na Wilczej lub Hożej taksówkę, zabrali mnie mimo moich obiekcji i podwieźli pod rotundę, na ulicy Widok legitymował mnie żołnierz, zapamiętałem słowa „To pan tu mieszka”, „To pan przeżył wojnę”, ja powiedziałem: „Byłem żołnierzem AK”, powiedziałem także, nie wiem, w ja­kim kontekście, „To pan musi rozumieć”, żołnierz po­wiedział: „Ja rozumiem”, ten incydent stworzył pointę całej nocy, stało się podczas niej coś ważnego, choć trudno przewidywać konsekwencje tych wydarzeń –

 

Henryk Bereza
na podstawie zeszytu:
Zapiski 8 (19 II 1981 – 3 I 1982)

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content